Druga strona mgły - Część II - 26

Tymczasem w lochach, rusałka poprosiła kolejny raz, o wpuszczenie do celi Azalii. Drzwi zaskrzypiały, wkroczyła pewna siebie do środka. Kolejny raz obłędny i świdrujący wzrok omotanej dziewczyny, przyprawił odnalezioną niedawno sefidę o szybsze bicie serca.  
- Zmądrzałaś i przyszłaś mnie uwolnić? - spytała z przekąsem upiorna postać.
Jasmin zaśmiała się. Wtem wyraz twarzy odmienionej stał się złowieszczy. Wokół niej gromadziła się dziwna czarna mgła, podobna do tej, która opanowała las. Zauważyła, że mroczna materia sunie po ziemi w jej stronę. Widząc, że to nie żarty, otoczyła się dookoła czerwoną poświatą i jaśniejąc przemieniła w dostojną sefidę o alabastrowej skórze i błękitnych włosach.  
- Nie ze mną te numery. - fuknęła rozwiewając mroczny czar. - Trafiliście na równego sobie przeciwnika tym razem.
- Nie możliwe. - odezwała się upiorna więźniarka. - Ty w tym świecie? Przecież to niemożliwe.
Wtedy jaśniejąca niewiasta po raz kolejny złapała dziewczynę, ale tym razem przytrzymywała ją mocniej. Nie pytała się jej wprost, tylko skoncentrowała siły witalne, starając się magią umysłu odczytać tajemne zamiary najeźdźców. Przez jej umysł przetoczyło się mnóstwo przerażających obrazów, które wprawiły ją w paniczny lęk. Potwór posiadał ogromne pokłady zła, które były wzmacniane przez bliżej nieokreślone siły. Jasmin zrozumiała, że jedynym ich ratunkiem będzie odcięcie potwora od źródła mocy. Zobaczywszy co potrzebowała, puściła rusałkę.  
- A teraz uśniesz. - odparła spokojnie jak do dziecka, wysyłając w jej stronę moc, która wkroczyła do świadomości Azalii.  

Otumaniła cierpiącą rusałkę, która natychmiast pogrążyła się we śnie. Gdy wyszła na zewnątrz celi, powróciła do poprzedniej postaci, a purpurowa mgiełka rozwiała się w powietrzu. Strażnicy natychmiast wrócili do swoich zajęć, trzymając wartę, uzbrojeni po zęby. Tylko się do nich słodko uśmiechnęła, po czym wkroczyła z powrotem na schody prowadzące w górę. Wodzili za nią wzrokiem, aż zniknęła za zakrętem. Pamiętali jak często była gościem u Falona.  
Dostojnie weszła do sali, gdzie stroskani znajomi rozmawiali ze sobą.
- Wiem jak można zgładzić upiora, ale szczegóły zdradzę później. Pomożecie mi?
Po chwili zastanowienia, skinęli przytakująco głowami, nie mając zbyt wiele opcji ze swej strony.
- Więc szykujmy się do ataku. Czasu mamy naprawdę mało i nie żartuję ani trochę.
Rozumiejąc powagę sytuacji zgromadzeni towarzysze niedoli, nie pytając o szczegóły, zaczęli szykować się do podróży do źródła demonicznej mocy.  
Nie mogli teraz się wycofać, gdyż to oznaczałoby dla nich niechybną śmierć. Każdy odział się w ciepłą odzież, przyszykowali broń. Władającym magią przyjaciołom, Falon rozdał amulety i pierścienie, które miały dopomóc w umocnieniu ich zdolności. Uczynił to niechętnie, ale nie miał zamiaru patrzeć na ich porażkę. Za Markiem i Lazurem wręcz nie przepadał. Rozumiał jednak, że jego żona nie jest już sobą i będą musieli prędzej czy później stanąć z nią oko w oko. Tego obawiał się najbardziej. Zdawali sobie sprawę, iż ryzykują własne życie. W dodatku w jaskini tkwiła zamknięta Ena wraz ze swoimi ludźmi i nikt nie wiedział co dzieje się z rusałkami ani wodnikami. Milu również został porwany. Ostatnie chwile spokoju w zamku Falona, przerwał głośny huk dobiegający z lochów. Po dłuższej chwili do komnaty wbiegli poranieni strażnicy, wołając wniebogłosy.  
- Panie, uciekła. Zaatakowała nas i zniknęła, wybiegając z zamku, nie udało się nam jej zatrzymać. - tłumaczył się jeden ze stworów, trzęsąc się ze strachu.

Falon uniósł brwi, po czym odwrócił się ściskając pięść. Wybiegł nerwowo na wielki taras, z którego spojrzał na odmieniony las.  
Niestety demonicznej rusałki próżno mu było szukać, gdyż połowa Doliny Zapomnienia opasana była złowieszczą mgłą, która sunęła naprzód coraz szybciej. Za chwilę dogonił go Marek i spojrzawszy w tym samym kierunku, poczuł ściśnięcie w sercu. Podszedł do rozwścieczonego towarzysza i chwytając za różdżkę bojową, wskazał nią w stronę lasu.  
- Wiem, że gdzieś tam jest twoja żona. Doskonale wiem co czujesz. Wyślemy tego upiora w zaświaty, gdzie jego miejsce! - krzyknął, starając się odreagować.
- Nie możemy iść wszyscy w jednej grupie, bo nas zmiotą jak cele na strzelnicy. - odparł czarnoksiężnik, widząc co się działo w dole. - A co z rusałkami i wodnikami, poradzą sobie bez magii?
- Wiem co zrobimy, podzielmy się na grupy tak, żeby jeden mag mógł bronić innych, którzy magią nie władają. Musimy jakoś przedostać się do lasu. Według mnie trzeba dojść do kryjówki Eny, to tam dzieje się coś niedobrego.
- Masz rację, właśnie tam będę w pierwszym rzędzie zmierzał. Wygląda na to, że to tam wszystko się zaczęło. Dość już rozmów, czas na czyny! - krzyknął Falon, chwytając za różdżkę wykonaną z czarnego kryształu.
Reszta towarzyszy dołączyła do magów. Widząc to samo co oni, ogarnęło ich uczucie bezradności. Zdając sobie sprawę z ciężkiego położenia, nie czekając już na nadejście mgły do zamku, dzielni śmiałkowie wyszli z twierdzy uzbrojeni i gotowi na najgorsze. Jedni cieszyli się na myśl o trudnym wyzwaniu, inni mieli obawy, ale starali się je ukrywać we wnętrzu. Tworzyli teraz zespół, który mógł uratować ich świat. Mieli zbyt wiele do stracenia, dzięki czemu coś pędziło ich na przód w sam środek czarnej czeluści. Ostatni raz spojrzeli w dół z wysokiego szczytu, po czym zaczęli powoli schodzić po skalnych stopniach. Chcieli zwyciężyć i odzyskać wolność, chociażby mieli oddać swoje życie. Teraz ich losy ważyły się na szali. Co ich czekało w lesie? Co stanie się z ich przyjaciółmi? Tego nikt nie wiedział. Wiedzieli jedno nie pozwolą na dalsze rządy terroru i tego musieli się trzymać.  

Skalne stopnie zdawały się nie mieć końca, prowadząc w dół dzielnych obrońców. Dzień zdawał się ustępować bardzo szybko nocy, jakby sam uciekał przed mrokiem. Hulający zwykle wiatr tym razem ucichł, ale bijący z dołu przenikliwy chłód, z każdym krokiem dawał o sobie coraz więcej znać. Z każdą chwilą zapadała gęstsza ciemność, więc kto tylko mógł, zapalał pochodnie lub przywoływał magiczne kule, które oświetlały im trudną drogę. Schodzili powoli pojedynczo, po wijącej się pomiędzy skałami prymitywnej drodze. Na przodzie kroczyli Falon z Lazurem wodzeni przez swoje kule z ognia i wirującej toksycznej materii. Za nimi podążał Marek z kulą światła i Roana z ognistym płomieniem. Jasmin tuż za nimi schodziła trzymając w ręku pochodnię, żeby oszczędzać jak najwięcej sił magicznych. Za nią szła powoli Ula z Talan. Potem Amala, która świateł wręcz nienawidziła, bez nich świetnie widziała drogę. Za nią podążała dostojnie Ismena, poprawiając kaptur od ciepłego płaszcza. Na samym końcu szli Sulez i Pamul, również opatuleni w ciepłe odzienia, niosąc w rękach pochodnie. W okropnych ciemnościach nawet nie zauważyli, że już wkraczają w przenikliwą demoniczną mgłę. Cała Dolina Zapomnienia została wchłonięta przez upiorne moce. Teraz również tutaj groziło im niebezpieczeństwo.  
Falon poczuł na skórze ten sam chłód, który wiał z przeklętego lasu. Brnąc w głębokim śniegu po kolana, poruszał się mozolnie. Wtem kazał im się zatrzymać w miejscu. Poczuł dziwne wibracje w powietrzu, które nie zapowiadały nic dobrego.
- Uważajcie. Nie dajcie się zranić za nic w świecie, bo przeciągną was na ich stronę. - ostrzegł, ściskając kurczowo broń.
- Masz rację, tu wszystko może nas zabić. - odparła Roana, przypominając sobie jak porwano Semenę.

Nagle wszyscy odczuli, jakby grunt pod ich nogami lekko zadrgał. Wtem spod grubej pokrywy śnieżnej wyskoczyły wprost na nich, przeraźliwe małe potwory całe pokryte połyskującym lodem. Ich ostre jak brzytwy pazury, od razu przygotowane na atak, przywarły do ich odzienia jak rzepy, chociaż nie miały dużych rozmiarów mocno trzymały się przybyszy sycząc złowieszczo. Kto mógł, chwycił za broń uderzając w napastników, starając się ratować towarzyszy niedoli. Roana chciała użyć płomieni, żeby spalić okropne stworzenia, ale powstrzymał ją Lazur, chwytając w ostatniej chwili za dłoń.
- Stój! One nie są z lodu, tylko trucizny! To pułapka. Używając ognia spalisz nas wszystkich, to wabiki.
- Co? - zdziwiła się kobieta.
Wtem Lazur różdżką machnął zamaszyście, odrzucając w dal jednego upiora.
- Teraz dmuchnij go ogniem! - wydał rozkaz.
Roana szybkim ruchem ręki, skierowała ognisty pocisk na otumanionego stwora. Ten nagle pokrył się palącym ogniem i wyglądał jakby lekko urósł. Nagle coś rozerwało go od środka i ostre jak noże szczątki, rozprysnęły się na wszystkie strony.  
- Świetnie, to czym mamy to zabić? Lodem nie, wiatrem nie, mrokiem nie, bo też nie działa. - wyliczał Falon odrzucając kolejne atakujące ich stwory.
- Światłem. - wydusiła cicho Ula, kryjąc się za walczącym Sulezem.
Rozumiejąc aluzję, Marek szybko skoncentrował siły magiczne, po czym pojaśniał i uleciała z niego świetlista fala uderzeniowa. Amala szybko zmrużyła oczy, a reszta przyjaciół również przysłoniła dłońmi swoje. Dziwne upiory piszcząc, zaczęły zmieniać się w parę, ulatując gdzieś w powietrzu. Zapanowała cisza i na powrót zrobiło się ciemno. Po dłuższej chwili kto czuł się na siłach, zaczął zapalać swoje źródła światła. Młodzieniec leżał na ziemi w śnieżnym puchu pokrytym szarym kurzem. Ciężko łapiąc powietrze, próbował powoli wstać.

Lazur podał mu rękę, po czym poklepał go po plecach z aprobatą.  
- Dobra robota. Jak na czarodzieja masz rozmach. - dodał z uznaniem.
- Nie podziękuję. Jeszcze nie jesteśmy w lesie, a do celu daleko.
- To prawda. - wtrąciła się Roana. - Nawet nie spotkaliśmy Semeny.
Wtedy zrozumieli, że muszą ustalić co robić dalej, bo bez porządnego planu, nie będzie im łatwo. Zgromadzili się więc w kółku tak, żeby każdy mógł dokładnie słyszeć rozmówcę.  
- Posłuchajcie. - zaczęła pierwsza Roana. - Mamy do czynienia z mocami ciemności. Część z nas zna bardzo dobrze czary mroku, ale jedynie Marek zna magię światła. Wszyscy musimy go bronić.
Falon zaczął przewracać oczami, po czym burknął.
- To co mamy robić za jego ochroniarzy? Myślałem, że idziemy pokonać potwora.
- Pozwól, że cię pocieszę. Sama go będę broniła. - uśmiechnęła się Jasmin. - Wy lepiej zajmijcie się tym, żeby reszta wróciła cała i zdrowa.
- Marek da sobie radę sam. - wtrąciła się Luna. - Trzeba odnaleźć przyjaciół, nie mamy czasu. Patrzcie chyba robi się widno, widzicie tę jasną poświatę w oddali, która się przebija przez mgłę?
- Tak. Zaczekajmy, zaraz będzie lepiej maszerować. - odparła Talan.
W istocie gęstniejąca mgła zdawała się jakby blednąć. Gdzieś nad nimi wschodziło słońce. Świetliste kule nie były już potrzebne, więc odwołano je po kolei. Całą grupą przyjaciele zaczęli poruszać się w stronę przeklętego lasu. Postanowili zgodnie, że najpierw dotrą do Eny, która była osaczona w swojej skalnej grocie kryształów. Nie wiedzieli jednak, czy upiór pozwoli im się do niej tym razem zbliżyć, ale musieli spróbować.  

Z każdym krokiem bliżej pokrytych szadzią pomników natury, wiało w ich stronę większe zimno. Zerwał się dziwny podmuch, który smagał ich zmrożonym śniegiem po twarzach. Mieli dosyć sztucznej zimy, jaką im zgotował przybysz. Rusałki i wodniki, nie przyzwyczajeni do tak niskiej temperatury, szli coraz wolniej, chociaż do samego lasu brakowało bardzo niewiele.  
- Nie dam rady. - zbuntowała się Ismena padając na ziemię.
- Ja też. - dodał Pamul, chwiejąc się na nogach.
- Wytrzymajcie, musimy dotrzeć do Eny, obiecuję, że tam pozwolimy wam odpocząć. - odparła Luna, pochylając się nad wyczerpanymi.
Widząc błagalny wzrok władczyni rusałek Pamul wstał i pomógł Ismenie się podnieść.  
- Dobrze. Daleko do tej waszej Eny? - odburknął pod nosem wodnik.
- Nie. Chodźmy dopóki jest widno. - wybełkotał Sulez, rozglądając się dokoła.
Wyruszyli dalej. Wiatr w lesie ustał. Zapanowała znów cisza. Droga zdawał a się być wyjątkowo spokojna i łatwa. Nic ich nie atakowało, ani nie straszyło. Jednak z każdym kolejnym ruchem stopy po zmrożonym gruncie, czuło się za plecami czyjąś obecność. Wyglądało to tak, jakby coś chciało, aby dotarli właśnie do siedziby Eny. Wtem znaleźli sekretny tunel prowadzący do fioletowych ludzi. Wkroczyli do niego z szybko bijącym sercem i bronią w pogotowiu. Ku ich zdziwieniu wyszli na polanę, z zamarzniętym jeziorkiem nie niepokojeni. Zbliżając się do wejścia do zaryglowanej groty, powiało w ich kierunku lodowatym powietrzem.  
- Ena otwieraj! - zaczął uderzać z całej siły rękami w ciężkie wrota Marek.
Wszyscy rozglądali się wokoło. Czuć było czyjąś obecność. Jakby jakieś mistyczne istoty zbliżały się do nich. Wtem z gęstej mgły wyłoniła się postać Semeny. Tuż obok niej po obu stronach pojawili się zaraz Azalia z Milu. Ich oczy świeciły na czerwono. Falon na widok odmienionej małżonki, nie wiedział co ma robić. Jak miał atakować kogoś, kto był dla niego całym światem?

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2478 słów i 13697 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Falon i Lazur cóż za moc- nieziemska kombinacja. Czuję niezły przepych! Wabiki z trucizny- genialna broń sił zła. Dobrze, że Marek przytomnie zareagował. Ten dziwny spokój i brak wrogów zapowiada ciszę przed burzą :bravo:

    4 mar 2019

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Oni się nie lubią nawzajem, ale są zmuszeni współpracować w obliczu większego wroga. Marek czuwa, racjonalnie myśląc, jak na razie jedyny z magią światła. Cisza ich niepokoi, niebawem okaże się dlaczego.

    5 mar 2019

  • dreamer1897

    @AuRoRa Nie mają wyjścia więc muszą zawrzeć sojusz. Oj trzymasz nas w niepewności :)

    9 mar 2019

  • emeryt

    W 10  

    0% zgadzam się z AnonimS. Już  dawno opowiadania naszej Autorki bardzo przypadły mi do Jak do tej pory przeczytałem je wszystkie i na żadnym nie zawiodłem się. Pozdrawiam.

    4 mar 2019

  • AuRoRa

    @emeryt dzięki, miło czytać takie komentarze. Ciesze się, że pomysły przypadły do gusty czytelnikom, bo w końcu to dzięki nim jest po co klikać i nie trzeba pisać do szuflady :)

    5 mar 2019

  • AnonimS

    Podziwiam Twoją zdolność opisów miejsc,  gatunków bohaterów  a także umiejętność kreowania fabuły i narracjii. Pozdrawiam

    4 mar 2019

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, staram się wprowadzić w dany klimat, lubię ciekawe zwroty akcji. :)

    5 mar 2019