Druga strona mgły - Część II - 15

Chłodne wilgotne powietrze owiało śmiałków, którzy zmierzali ku tajemnemu głazowi.
Kiedy stanęli już tak blisko, że można go było dosięgnąć rękami jego powierzchnia zafalowała i odezwał się z jego wnętrza niski głos.  
- Przebudziliście mnie. Kim jesteście? Co tu robicie? Chcecie dokądś iść?
Marek szarpnął Roanę nerwowo za suknię, odwróciła się do niego rozkojarzona.
- Patrz, ten głaz mówi więcej ode mnie, a Falon spokojnie go słucha.
- Marek zamilcz! - syknął czarnoksiężnik, wymierzając czarodziejowi cios ręką.
Chłopak nie zdążył się uchylić, chwycił tylko oburzony za obolałe miejsce. Po chwili uspokojenia nerwów, mężczyzna odpowiedział tajemnemu głosowi.
- Jesteśmy magami, chcemy się udać do Mrocznych Piasków. - odparł stanowczym tonem.
- Głupcy, zginiecie tam. Czy mimo to chcecie wejść?
- Tak. - odparł Marek błyskawicznie, wyprzedzając czarnoksiężnika, który ledwo zdążył uchylić wargi. - Nie boimy się śmierci.
Falon jeszcze bardziej rozgniewany, chciał wyciągnąć broń i dać nauczkę chłopakowi, kiedy wrota wymiarów nagle się otworzyły.” Jak on to zrobił tak szybko? „ - pomyślał zdziwiony. Ostatnim razem jego dialog z kamieniem trwał o wiele dłużej, a mimo to  z ledwością strażnik wymiarów dał mu przyzwolenie do wejścia.  
- Teraz już nie ma odwrotu, wchodzimy i niech się dzieje co chce. - skwitowała Roana, skacząc wprost w otwartą bramę.
Za nią podążył Marek a potem Falon, znikając w mroku, przenosząc się do innego świata.  
Wypadli z dużą szybkością na pomarańczowy gorący piasek. Uderzyła w nich fala żaru, który panował wokoło. Wylądowali pośrodku pustyni, w palącym niepokornie słońcu. Marek ubrany w płaszcz od Amali czuł, że gotuje się w nim, więc szybko zaczął go zdejmować. Został tylko w białej koszuli i spodniach, w których od razu podwinął nogawki. Już chciał wyrzucać zbędne rzeczy, kiedy powstrzymała go czarownica.  
- Zwiń płaszcz i weź ze sobą na plecach, noce tutaj są lodowate. - odparła Roana, również zrzucając zbędne wierzchnie okrycie. Zwinęła płaszcz i tunikę w wygodny pakunek.

Stanęła przed nimi tylko w krótkiej przewiewnej sukience i narzuciła na głowę lekki szal, który miał chronić od słońca czarownicę. Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem, podrzucając mu podobną chustę, w ciemniejszym kolorze. Nie zastanawiając się, od razu skorzystał z prezentu.
Falon również pozbył się ciężkich, ciepłych ubrań. Zostawił tylko krótką koszulę i kamizelkę, ale spodnie pozostawił z długimi nogawkami. Na głowę również narzucił przewiewną tkaninę, którą miał zabraną na wszelki wypadek. Roana czuła się w tym świecie jak u siebie, było gorąco i nie przeszkadzało jej palące słońce, gdyż miała ciemną karnację. Wyciągnęła z sakiewki mazidło, którym nakazała się towarzyszom podróży wysmarować. Pachniało ładnie kwiatami.
- Co to takiego? - spytał Marek zaciekawiony.
- To olejek z roślin rosnących u mnie w jaskini, ale dodałam do niego esencji z Jaśminu, żeby ładnie pachniał. Pomoże ochronić przed promieniami słońca.
Wtedy Marek jeszcze raz zachłysnął się słodkim zapachem, który przywiódł mu na myśl ukochaną rusałkę, aż zrobiło mu się dziwnie na duszy, tak jakby była obok. Wysmarował się, idąc za radą kobiety.
- Nie mogłaś znaleźć odpowiedników dla mężczyzn? W życiu nie perfumuję się kwiatami. - oburzył się Falon.
- Nie narzekaj, ważne że działa, po drugie robiłam go dla siebie.
- Kobiety – dodał czarnoksiężnik zdegustowany, niechętnie korzystając z receptury.
Chłopak rozejrzał się wokoło, ale nie widział nic innego, poza górami pomarańczowego piachu otaczającego ich z każdej strony. Przypomniał sobie, jak go straszyli, ile to ich czeka niebezpieczeństw. Do tej pory otaczała ich cisza i spokój. Pomyślał, że specjalnie tak go nastawili, bo jest nowy.  
- Dobrze, a więc w drogę, musimy znaleźć źródło mocy tajemnej. Mój kryształ wskaże nam drogę, za mną. - odparł czarnoksiężnik, brnąc w gorącym piasku.
- Prowadź, przewodniku – zaśmiała się Roana.
Droga po zapadającym się nieustannie piasku, zdawała się tak męcząca, tak że jeden krok zastępowałby kilka takich samych, po stałym gruncie. Marek czuł się ogromnie osłabiony przez wysoką temperaturę, brak wiatru i palące nad głową słońce wyczerpywały go coraz bardziej. Nie mogąc dłużej wytrzymać, sięgnął po pierwszy łyk wody. Brnąc przez dziwną krainę, która wyglądała jak olbrzymia piaskownica, czuł monotonię.  

Schodzili z jednego wzniesienia, potem kierowali się na następne i tak ciągle od jednej wydmy do drugiej. Nie było po drodze ani krzewu, ani drobnych roślin, a tym bardziej upragnionego źródła wody. Czarodziej po pewnym czasie złapał się na tym, że wypił już połowę płynu jaki niósł. Przeraził się, że w końcu umrze z pragnienia, więc schował głęboko do torby podróżnej ostatnią sakiewkę z życiodajnym płynem.  
Czuł jak spierzchnięte z upału usta niczym szorstka skała pod palcami, wołają go o kolejny łyk wody, ale nie mógł poddać się, wiedząc że musi oszczędzać każdą kropelkę. Nagle Falon zatrzymał się pośród wydm, nasłuchując czegoś uważnie. Roana również zrozumiała, że coś jest nie w porządku, więc chwyciła chłopaka za rękę, żeby również się zatrzymał. Poczuli po chwili lekki podmuch gorącego powietrza, a drobinki podłoża zaczęły podrywać się ku górze. Przed ich oczami uformował się wir powietrzny, zbierający coraz więcej piasku. Czarnoksiężnik szykując się do obrony koncentrował siły. To samo poczyniła rudowłosa towarzyszka, obawiając się co za chwilę może się wydarzyć. Marek jednak kompletnie nie wiedział co się dzieje. Stał więc osłupiały, czekając na rozwój wypadków.  
Nagle ogromna ściana piachu uderzyła wprost w wędrowców. Czarownica szybko otoczyła ich pierścieniem płomieni, który topił piasek w szklane twory, które opadały pod ich stopami. Falon nie czekając dłużej, uderzył wietrzną falą tuż w stronę, gdzie zaczął z początku powstawać tajemniczy wir. Kiedy jego czar uderzył z impetem w wyznaczone miejsce, coś ryknęło głośno. Patrzyli w skupieniu jak przed ich oczami drobinki pomarańczowego pyłu oblepiają dziwnego stwora, który przedtem zdawał się niewidoczny. Miał małą głowę, ale za to jego długie ręce i brak nóg sprawiały, że wyglądał jakby wyrastał z samej ziemi.  
- Ten potwór to znak, że idziemy dobrą drogą. - skwitował Falon, szykując bojową różdżkę.
- A to dopiero początek naszej udręki. - odparowała Roana formując ogniste kule w dłoniach.
Chłopak starał się nie okazywać strachu, nie chcąc się skompromitować przed mocniejszymi od niego. Przywołał kryształową tarczę, stając tuż przed parą magów.  
- Będę was osłaniał, a wy uderzajcie! - krzyknął, gdyż potwór zaczął potwornie głośno ryczeć.

Czarnoksiężnik nie czekając dłużej, skierował w monstrum atak piorunami, a rudowłosa czarownica zaczęła ciskać ogniste kule. Rozwścieczony piaskowy duch uniknął ataku, po czym uniósł podłoże i z całej siły starał się ogromną falą zasypać towarzyszy. Marek powiększył tarczę na tyle, że osłoniła ich jak parasol od lecącego z dużą prędkością malutkich drobinek podłoża. Czary ognia, wiatru, ani elektryczności nie robiły krzywdy potworowi. Wyglądało na to, że musi być na nie odporny lub mistrzowsko ich unika. Natomiast kryształowa tarcza Marka zdała tu egzamin, gdyż nie rozpraszając się. Młodzieniec starł pot z czoła ledwo stojąc na nogach.  
- Nie możemy się tylko przed tym bronić, trzeba go zniszczyć. - odezwała się Roana.
- Już wiem co wyrządzi mu krzywdę, patrzcie na to. - odparował czarnoksiężnik.
Wtem koncentrując siły zaczęła się koło niego zbierać czarna chmura, która z każdą chwilą zdawała się rosnąć. Nagle Falon skierował różdżkę wprost na piaskowego ducha, po czym potwór był już z każdej strony otoczony czarami mroku. Mężczyzna wypowiedział złowieszcze zaklęcie, które zaczęło wchłaniać zdezorientowanego stwora wprost do ciemnej chmury. Jego przeraźliwe wycie po chwili ustało, a obłok zaczął znikać tak szybko jak się pojawił. Stali patrząc w niepewności, czy nie czeka ich kolejny atak, ale odpowiedziała im cisza. Uśmiech triumfu nie schodził z twarzy Falona, jakby został do niej przylepiony.
- A więc czarna magia. - odezwała się czarownica, odwołując ogniste pociski.
- Wreszcie mogę bez ograniczeń jej używać. Zupełnie jak za dawnych czasów. Ostatnio już prawie zapomniałem, ile to daje radości. Odkrycie słabego punktu stwora, to nie problem- odparł z triumfem, chowając broń.
- Przyznaj, że gdyby nie moja tarcza, która jest wytworem białej magii, nie zorientowałbyś się, że twoje mroczne czary coś pomogą. - wtrącił się Marek zdegustowany.
Falon odwrócił się w drugą stronę wyciągając nawigacyjny przedmiot magiczny. Ignorował czarodzieja, jakby go tam w ogóle nie było. Wtem dostał w twarz piaskiem.
- Nie umiesz przyznać, że Ena miała rację. Spójrz, dalej żyję i nawet wam pomagam.- odburknął młodzieniec, zwracając na siebie uwagę.
Mężczyzna popatrzył na niego od stóp do głów, po czym od niechcenia odburknął.
- Czas pokaże na co się przydasz. Masz szczęście, że mam dobry humor, bo …
- Bo co?! - wrzasnął czarodziej, gotowy na konfrontację.

Wtem Roana wzięła go na stronę widząc, że sytuacja się zaognia. Poprawiła sukienkę oraz nakrycie głowy, po czym odezwała się.  
- Nie wymagaj od Falona zbyt wiele. To czarnoksiężnik, sama jestem czarownicą i tak samo jak on nigdy wcześniej nie współpracowałam z czarodziejami. Mówiłeś, że dostałeś u Eny podstawy magii, więc nie dziw się, że mamy obawy co do twoich zdolności.
- Skoro tak, to dlaczego fioletowa pani upierała się, żebym z wami wyruszył? - odparł z wyrzutem.
- To nie tak, że jesteś zbędny, ale chodzi o coś innego. Nie obroniłam Semeny, pomyśl jakbym się czuła, gdyby i tobie coś się stało. - dodała z troską w głosie, przytulając młodego czarodzieja do siebie.
- To miłe, że chcesz załagodzić sprawę, ale to nie zmienia faktu, że Falon traktuje mnie z góry.
- Postaraj się nie unosić, on już taki jest. Wiesz po co tu przybyliśmy, prawda?
- Musimy przeżyć i znaleźć jak najprędzej to źródło mocy. Pokażę wam, że jestem godny zaufania i nie jestem żadną kulą u nogi.- dodał Marek marszcząc brwi.
Roana widziała jego zapał, ale nie chciała aby był zbyt pewny siebie. Dopiero zaczynał przygodę z magią, więc wolała, aby był czujny.  
Po chwili odpoczynku i zaspokojenia pragnienia, wyruszyli dalej w drogę. Marek nawet nie patrzył w stronę Falona, gdyż wiedział, że cokolwiek powie i tak nie będzie miało to dla niego żadnego znaczenia. Od początku nie darzył go sympatią, w końcu to on pierwszy go ośmieszył, pojawiając się w lesie jako początkujący czarodziej. Jednak musieli razem współpracować, bo byli na siebie skazani w nieznanym im świecie. Ponadto obu łączyło też to, że ich ukochane zniknęły, co nie ułatwiało im skupienia się po drodze.
Słońce powoli zachodziło, a ich cienie na piasku wydłużyły się nieubłaganie. Z każdym krokiem krajobraz się zmieniał. Napotykali wokoło coraz więcej kamieni. Pustynia przeradzała się z piaszczystej w skalną. Nagle Marek zauważył rosnące w oddali krzewy. Ucieszył się ogromnie widząc rośliny, gdyż gdzieś w pobliżu mogło być źródło wody.  

Kiedy podeszli bliżej, zza skał wyłoniła się mała oaza z tryskającym spod głazów źródełkiem. Jak jeden organizm rzucili się, by napić się życiodajnego płynu.  
Zaspokoiwszy pragnienie zaczęli wypełniać menażki po brzegi wodą. Usiedli na kamieniach obok krzewów, żeby ustalić co dalej robić. Falon widząc plątające się niedaleko jaszczurki i skorpiony poczuł głód.  Upolował ich jak najwięcej dał rady i rozpalił ognisko z pobliskich wysuszonych gałęzi. Byli tacy głodni, że nie pytali o ich smak. Gdy posilili się wreszcie, poczuli jak powietrze zaczyna się ochładzać. Nie czekając ani chwili narzucili ciepłe ubrania, siadając jak najbliżej ogniska.  
- Odpoczniemy i przed świtem ruszamy dalej. Według tego co pokazuje kryształ, jesteśmy coraz bliżej celu, co również oznacza wzmożoną czujność z naszej strony. Teraz zacznie się prawdziwa bitwa. - odparł Falon układając się do snu pod jednym z krzaków niedaleko ognia.
- Byliście tu kiedykolwiek? - spytał Marek, gdyż czarnoksiężnik tak opowiadał, jakby sporo czasu tu spędził.
- Nie byłam tu nigdy. - westchnęła czarownica, również kładąc się blisko mężczyzny.
- Nigdy tu nie byłem, ale kolega z dawnych lat owszem. Dowiedziałem się wystarczająco dużo, aby móc przeżyć - odparł Falon ziewając ze zmęczenia.
- Skoro tu był to znaczy, że każdy da radę. - ucieszył się młodzieniec, dorzucając gałęzi do ognia.
Mężczyzna zmarszczył brwi.
- Na twoim miejscu bym się tak nie cieszył.
- Dlaczego?
- Przyjaciel wyruszył niegdyś do tej krainy z pięcioma czarnoksiężnikami, tylko on uszedł z życiem, a wiesz dlaczego?
Marek wzruszył ramionami, a mężczyzna kontynuował.  
- Bo zrezygnował z dalszej podróży, wrócił do wrót wymiarów.
- Czyli nie trafił do celu. - zauważył Marek, odkładając kolejną gałąź na piasku.
- Nie doszedł gdzie chciał, ale dzięki niemu wiem co jest przed wejściem do miejsca, gdzie znajduje się źródło mocy tajemnej, ale nie mam pojęcia jak je pozyskać. Między mną a moim kolegą jest jednak taka różnica, że ja nie mogę się cofnąć. Jeżeli nie zdobędziemy tej mocy, to możemy równie dobrze nie wracać w ogóle, bo zniszczy nas upiór z lasu. Dobrej nocy, śpijcie spokojnie. - odparł Falon odwracając się na bok, jakby nic się nie stało.
Czarodziej zaczął rozumieć powagę sytuacji. Robił się senny, a zmęczenie dawało mu już znać o sobie. Nie wiedział gdzie się ma położyć, chciał koło Falona, ale ten tak wcisnął się pod krzewy, że nie było koło niego miejsca. Niestety zostało mu tylko przytulić się do Roany. Bał się jednak jak zareaguje, gdyż pamiętał jak Sulez dostawał lanie. Delikatnie ułożył się koło czarownicy, starając się jej przypadkiem nie dotknąć. Nagle poczuł jak jej ręka przyciąga go do siebie bliżej.
- Zimno mi. - wyszeptała.
Wtedy młodzieniec uśmiechnął się pod nosem, był pierwszym, któremu się udało ujść bez siniaków i stłuczeń. Zasnął nie wiedząc nawet kiedy. Ona również pogrążyła się we śnie, czując się bezpiecznie otoczona dwójką walecznych magów. Pomimo tego, że zawsze wolała samotność, tego dnia zaczęła rozumieć dlaczego Semena i Jasmin tak bardzo pragnęły bliskości drugiej osoby. Pogrążyli się w sennym świecie, a ognisko z każdą chwilą dogasało, aż do momentu gdy wokół nich zapanowały całkowite ciemności.  

***
Drobne płatki śniegu opadały lekko na puchową pokrywę, a lekki wietrzyk sprawiał, że tańczyły nad ziemią jak małe duszki. W oddali widać było jak platyno-beżowe ciężkie obłoki ukazują szczelinę, przez którą przebija się słoneczna mgiełka. Niebo coraz więcej odsłonięte ukazywało swoje piękno. Podświetlone chmury, które wycofywały się jak spłoszone owce na pastwisku, wyglądały majestatycznie mieniąc się paletą pastelowych odcieni. Dzień powoli dobiegał końca, więc ognisty krąg zniżał się coraz bardziej ku ziemi zdając się udawać na zasłużony spoczynek. Jego czerwono-pomarańczowe promienie odbijały się od śniegu, migocąc jak drogocenne kamienie w skarbcu. Wędrowcy zatrzymali się na chwilę, wpadając w nastrój zadumy i zachwytu zapominając na moment o tym, co ich do tej pory spotkało.  
Brnąc dalej przez zasypaną śniegiem Dolinę Zapomnienia, każdy z nich w ciszy rozmyślał co dalej z nimi będzie. Stracili kolejnego towarzysza i przyjaciela, co spowodowało pogorszenie ich samopoczucia i wzbudzenie strachu o ich dalszy los. Feria barw oświetlająca ich zewsząd kontrastowała z pogrążonym w smolistej mgle lesie, który zostawili daleko za sobą. Nie chcieli jednak oglądać się za siebie, kierując się w stronę znajdujących się niedaleko skał, które zwiastowały zbliżanie się ku drodze prowadzącej wprost do zamku Falona.  
Kiedy pokrywa śnieżna zdawała się zanikać na widok kamienistej drogi, Talan wróciły wspomnienia z przeszłości. Przypomniała sobie dzień, kiedy Falon prowadził ją tą samą drogą wbrew jej woli wprost do miejsca, gdzie więziono ją latami. Pomimo tego, że wiedziała, że teraz nie ma powodu do obaw, poczuła ucisk w sercu patrząc ku wzgórzu. Z przerażeniem przypomniała sobie incydent w lesie. Jej własna siostra opętana dziwną mocą, chciała ją pozbawić życia. Zaczęła się zastanawiać, czemu właśnie ją to wszystko spotyka i za co.  
Powoli słońce chyliło się ku zachodowi, a postacie wędrujących w górę po skalistych schodach podróżników rzucały długie cienie po stopniach. Pamul długo nie skarżył się na wysiłek jaki go czekał, niosąc ku górze osłabioną Azalię, która zdawała się wyglądać coraz gorzej. Sulez zauważył, że mężczyzna zaczyna ciężej oddychać, więc odezwał się.
- Odpocznij, ja zaniosę dalej Azalię.
- Lepiej nie, bo upuścisz biedaczkę w przepaść, fajtłapo. - odburknął zdyszany Pamul.

Wodnik nie wytrzymując słów mężczyzny, siłą wyrwał zdziwiona dziewczynę chwytając ją z całych sił. Zmarszczył brwi i zaczął coraz szybciej wspinać się po skalistych stopniach, zostawiając resztę gromady w tyle.  
- Co go znowu ugryzło? - zdziwił się Pamul.
Ernel jedynie wzruszył ramionami, jak zwykle milcząc w takiej sytuacji.  
- A nie domyślasz się? - odburknęła Talan. - Cały czas go krytykujesz, szkoda że tego sam nie widzisz. - odparła patrząc na wodnika z pogardą.
Wzruszył ramionami wcale nie rozumiejąc dlaczego młodzian tak się zdenerwował. Spojrzała na niego Ismena śmiejąc się pod nosem ominęła go tak blisko, że poczuł zapach jej kwiatowych perfum. Kolejny raz odniósł wrażenie, że ukradkiem go obserwuje.
Ścieżka ku szczytowi wzniesienia mogła pomieścić obok siebie jedynie dwie osoby, gdyż nie była zbyt szeroka. Dodatkowo zapadał zmrok, gdyż słońce schowało się za łańcuchem górskim. Uradowana Amala mogła wreszcie zdjąć ciemne okulary, widząc doskonale w przenikliwej nocy, ale już chciała tryskać radością, kiedy Pamul wyciągnął z podróżnej torby krzesiwo i małe pochodnie rozpalając je po kolei podawał towarzyszom. Dziewczyna zmrużyła oczy z niezadowoleniem ponownie musiała założyć prezent od Marka. Ogień zapalony przez wodnika tańczył w różne strony smagany podmuchami wiatru unoszącymi się wśród gór. Na szczęście każdy był ciepło odziany, więc nie czuć było tak bardzo zimna. Po długiej drodze ku górze wreszcie dotarli przed zakamuflowane wrota zamczyska. W przenikliwej nocy oświetlały ich jedynie blade płomienie pochodni. Ci z nich, którzy wiedzieli jak dostać się do zamku czarnoksiężnika, stali spokojnie przed skalną ścianą szukając kamienia, który da znak strażnikom, aby podeszli do bramy. Reszta wyglądała jakby się zgubiła.  
- Co my tu robimy? Będziemy nocować na szczycie? - zdziwiła się Amala poprawiając okulary.
- Tak. Rozbijemy tu obóz, a z głodu zjemy szczury - zażartował Sulez.
- Naprawdę? - zdziwiła się Ismena, zastanawiając się gdzie się ułożyć na noc
Ula zaśmiała się głośno.
- Nie słuchajcie go, on tylko żartuje. Zaraz wejdziemy do środka.
Nagle głazy zaczęły drgać i otworzyła się brama prowadząca do wnętrza posiadłości wśród skał.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3617 słów i 20145 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Marek ma odwagę choć Falon dał mu popalić. Dobry z niego chłopak więc tym bardziej go szkoda. Oj cały Falon nie lubi perfum ale trzeba się poświęcać w dobrej sprawie. Szczury na kolację w dobrym sosie mogą być całkiem niezłe :lol2:  
    Ciekaw jestem opisu zamczyska :)

    16 gru 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Falon ma charakter, a na dodatek nie przepada za Markiem. Dobry kucharz potrafi się popisać nawet przy tak ekstremalnym daniu ;) Nie mają co wybrzydzać, w takich warunkach :D

    18 gru 2018

  • dreamer1897

    @AuRoRa Jak ktoś głodny to niestety musi jeść co jest :rotfl:

    22 gru 2018

  • AnonimS

    Bardzo mi sie podoba jak prowadzisz dwutorowo narrację. Pozdrawiam

    10 gru 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS Dzięki, zawsze to jakieś urozmaicenie historii. :)

    10 gru 2018

  • emeryt

    @AuRoRa, tylko jedno: wspaniale. Dziękuję Tobie za ten kolejny odcinek i przesyłam pozdrowienia.

    10 gru 2018

  • AuRoRa

    @emeryt dzięki, to miło czytać komentarze, które budują :) Pozdrawiam

    10 gru 2018