Druga strona mgły - Część II - 11

Do środka jaskini dostało się jeszcze mroźne powietrze, które uświadomiło im o zagrożeniu jakie na nich czyhało. Koro wpatrywał się w pozostałych towarzyszy broni, z miną pełną goryczy. Nie chciał tracić zaufanych ludzi, gdyż razem z nimi trenował, jadł i pił miód na ucztach.  
- Tak mi przykro Koro. - odparła czarownica, poklepując generała po plecach. - To już drugi raz jak zawiodłam.
- Nie wiń siebie, on wiedział, że jesteś potrzebna, aby dowiedzieć się co się stało z Eną. Jego śmierć nie pójdzie na marne. Przyszłaś sama?
- Cóż, straciłam po drodze Semenę. - odparła rudowłosa, chwytając się za głowę ręką.
- Nie może być. Przecież to taka zdolna czarownica. - zmartwił się wojownik.
Roana westchnęła głęboko, po czym dodała patrząc w oczy rozmówcy.
- A pomyśleć, że ta wspaniała kobieta, ledwo brała ślub z Falonem. Gdy on się o tym dowie , eh … nie chcę myśleć jak zareaguje. Najwyraźniej nasz przeciwnik jest potężniejszy, niż myśleliśmy na początku.
Koro nie darzył Semeny sympatią, ale wiedząc jak wiele zrobiła dla przyjaciół, nie mógł nie czuć zażenowania, na myśl o porwaniu tej młodej czarownicy. Generał skinął głową na gest dający do zrozumienia, że jemu również nie jest obojętny los uprowadzonej. W pewnym momencie ruszył korytarzem, każąc podążać Roanie za nim.  
W środku groty panował jeszcze gorszy chłód niż na zewnątrz. Kiedy zbliżali się do komnaty, gdzie leżała otumaniona Ena , powiało lodowatym powietrzem. Błękitna poświata wydobywała się z wewnątrz, jak lazurowe światło księżyca tuż po zmroku. Fioletowi ludzie wyglądali jakby jeszcze bardziej pobledli, w tej misternej grze świateł. Również śniada cera Roany, zdawała się tracić swój urok w chłodnych barwach tajemniczego uroku. Fioletowa pani leżała nieruchomo na łożu, wyglądając jakby wszelkie życie z niej odeszło.  

Rudowłosa pochyliła się nad nieszczęsną ofiarą nieznanych mocy. Dotknęła dłonią czoła unieruchomionej księżniczki i poczuła chłód jak od głazu pozostawionego na samym dnie jaskini. Odchyliła lekko jej powiekę i zauważyła, że  fioletowe tęczówki jakby zaszły mgłą. To musiał być jeden z czarów spętania, o jakich uczyła się z ksiąg wiele lat wcześniej. Siedząc często zupełnie sama pod ziemią, chłonęła tajemną wiedzę magiczną.  Specjalizowała się w magii ognia, ziemi, ale nigdy nie chciała tylko na tej wiedzy poprzestać. Znała podstawy czarów iluzji oraz umysłu, ale do biegłego nimi władania dzieliła ją przepaść. Jedyne co w miarę opanowała to obrona przed ich skutkami. W pomieszczeniu utrzymywało się przeraźliwie zimno, więc kobieta uznała, że zastosowano czar magii lodu. Skoncentrowała się zbierając jak najwięcej energii. Wokół niej powietrze zaczęło falować oraz przyjemny ciepły podmuch otoczył ją jak para. Naładowana pokładami rozgrzanego powietrza, zbliżała powoli ręce do nieszczęsnej ofiary zimna. Koro wstrzymał oddech, a żołnierze stali w pogotowiu, obserwując co się wydarzy. Na księżniczkę spłynęła fala gorąca, rozgrzewając jej zziębniętą skórę. Wydawało się, że Ena wraca do stanu sprzed ataku nieznanej siły. Niestety kiedy tylko Roana przestała używać magii, dawny chłód spłynął na Enę jak fala deszczu.  
- Coś musi powodować ten stan. Przeszukiwaliście pomieszczenie? - spytała rudowłosa, rozglądając się dookoła.
- Nie. A czego mamy szukać? - dopytywał Koro
- Czegoś co nie pasuje wam w tej komnacie. Znacie waszą panią bardzo dobrze, więc będziecie wiedzieli, o co mi chodzi. - odparła, zaglądając pod łóżko.

Generał nie zastanawiał się ani chwili, tylko wydał rozkaz strażom, aby szukali niepokojących przedmiotów. Długo przeczesywali przestrzeń pokoju Eny, zaglądali do jej rzeczy. W pewnym momencie Koro wykrzyknął na całe gardło.
- Roana! Czy to o to pytałaś?
Rudowłosa wiedźma podbiegła jak najszybciej mogła do dzielnego obrońcy księżniczki. Trzymał w ręku amulet w kształcie gwiazdy, który leżał tuż przy szafie z szatami. Był tak zimny w dotyku, że Koro trzymał go przez rękawicę. Roana odebrała przedmiot przez materiał, aby jej nie zmroził.  
- Wygląda na to, że znaleźliśmy źródło chłodu. Odsunąć się szybko! - zawołała, kładąc amulet na podłodze.
Koncentrując usilnie moc, przywołała strumień ognia, który jak cięciem lasera przepołowił gwiazdę na dwie części. Wtem w komnacie na powrót wróciła dawna przyjemna temperatura. Światło kryształów znów stało się białe, a fioletowa pani nabrała dawnego zdrowego wyglądu. Koro rzucił się w stronę księżniczki, której tak długo dzielnie służył. Próbował ją cucić, ale nadal nie dawała znaku powrotu do świadomości.
- Pozwól mi spróbować. - odezwała się rudowłosa, podchodząc do Eny powoli.
Nachyliła się nad nią i wyciągnęła różdżkę, którą używała do walki. Oparła ją o łóżko i zaczęła wypowiadać zaklęcie w nieznanym im języku. Ena lekko uniosła się nad posłaniem, po czym opadła jak piórko. Tym razem jednak wszyscy ze zdumieniem zauważyli, że próbuje poruszyć powiekami.  
- Ena, słyszysz mnie? - spytała Roana, odkładając swoją broń obok łóżka.
- Roana? Czy to ty? - wyszeptała wyczerpanym głosem.  
Koro nie mógł wyjść z podziwu dla zdolności czarownicy. Do tej pory nawet nie zdawali sobie sprawy, co powodowało paraliż Eny. Zwykle surowy i nie wykazujący uczuć generał, pozwolił sobie na uronienie łzy, którą szybko wytarł rękawem koszuli.  
- Jak dobrze, że odzyskałaś przytomność. Mamy poważne kłopoty, jesteś nam potrzebna.
- To się dzieje naprawdę? - spytała kobieta, wstając z posłania podpierając się na rękach.
- Zostań, nie ruszaj się, jesteś przemarznięta i wyczerpana. - obruszyła się Roana na widok podnoszącej się ledwo Eny.
- Musicie uciekać. Nie żartuję. Pierwszy raz widziałam coś podobnego. Zawsze miałam wizje, ale ta która ukazała się tuż przed moim zemdleniem to koszmar. - odparła, zakrywając twarz dłońmi.
Czarownica widziała przerażenie w oczach kobiety. Przed ostatnim starciem z Jasmin wyglądała jak oaza spokoju, a teraz na jej widok, czuła ciarki po plecach.  
- Uciekać? Przed czym? Gdzie? - panikowała rudowłosa wiedźma.
- Gdzie jest Jasmin? - spytała Ena z szeroko rozwartymi oczami, pełnymi strachu.
- Nikt tego nie wie. Zniknęła przed ślubem Semeny.
- Co?
- Nie ma jej, ale to nie wszystko. Czarną rusałkę porwano.

Ena wstała prosząc o łyk wody. Strażnicy przynieśli jej dzbanek z płynem i kielich. Kiedy uspokoiła się, zauważyła połamany amulet leżący na podłodze. Chciała go podnieść z ziemi, ale Koro jej zabronił.  
- Co zrobiłeś z moim amuletem generale? To prezent. - oburzyła się fioletowa pani.
- Pani, nie dotykaj go. To źródło twojego nieszczęścia. - wtrąciła się Roana. - Ten rzekomy prezent dostałaś od kogo? - dopytywała ciekawa.
Ena wyglądała na zakłopotaną. Zwróciła wzrok ku sklepieniu pomieszczenia, po czym zaczęła opowiadać.  
- Wydaje mi się jakby to było wczoraj, ale to się działo bardzo dawno temu. Nasze plemię było większe, mieliśmy małe królestwo. Uprawialiśmy jagody i opiekowaliśmy się leczącymi stworkami. Miałam siostrę i brata, z którymi nie mogłam dojść do porozumienia. Kiedy dorastałam poznałam wyjątkowego chłopaka, nie pochodził on z naszej rasy. Z obawy przed konfliktem z rodziną, spotykałam się z nim potajemnie. To on podarował mi ten amulet. Jednak pewnego dnia wszystko się wydało i pokłóciłam się z rodzicami. Gdy nastała noc, poprosiłam Koro, część leczących stworków i żołnierzy, aby uciekli razem ze mną wraz z moim ukochanym. Mieliśmy się przenieść do jego świata i żyć szczęśliwie. Niestety nie pojawiał się w umówionym wcześniej miejscu, choć przejście zostało aktywowane. Młoda byłam, więc naiwna i kazałam wszystkim wskoczyć do portalu. Przeniosło nas w to miejsce, ale mojego lubego nie znalazłam na miejscu. Pozostał mi po nim tylko ten amulet. Tutaj sprawiłam, że Koro i żołnierze zapomnieli o dawnych zdarzeniach. W ich umysłach to miejsce jest ich domem. Wiedziałam, że tu nie pasujemy, ale się przyzwyczailiśmy. Z nasion zasadziliśmy jagody, a ja wyhodowałam te przepiękne kryształy w jaskini. Pewnie nigdy nie przyznałabym się co zrobiłam, gdyby nie ostatnie zdarzenia.

Zapanowała cisza. Koro był zszokowany, że nie znajduje się w swoim rodzinnym środowisku, tylko dlatego, że jego panią trafiła strzała amora. Zawsze stanowiła dla niego wzór, oazę spokoju, opanowania, mądrości. Teraz ten obraz rozmył się, jak odbicie na wodzie po wrzuceniu kamienia. Zaczął się zastanawiać, dlaczego nigdy nie było u nich ani kobiet, ani małych smyków brykających po łące. Zaczął tęsknić za utraconym nieznanym światem, w którym mógł całkiem inaczej układać swój żywot.  
- Pani, szanowałem cię, ale to co teraz mówisz, rani moją duszę. Jak mogłaś tak lekkomyślnie postąpić? - oburzył się generał, ściskając pięści.
- Czasu nie cofnę. Nie wiem jak z powrotem wrócić do naszego rodzinnego świata. Po moim ukochanym ślad zaginął, więc porzuciłam nadzieję. Jestem sama i mam tylko was.
- Ena, czy to możliwe, aby osoba w której się zakochałaś, była zdolna do złego? Wiesz kim on był? Amulet cię spętał, gdybym nie nadeszła mogłaś nawet stracić życie. - wtrąciła się do rozmowy Roana.
Koro wpadł w gniew jak nigdy dotąd. Uderzył pięścią w ścianę, aż posypały się z niej kryształy.
- Nasi ludzie giną! Nie możemy wyjść na zewnątrz. Wszyscy mamy płacić za twój błąd?
- Przepraszam was. - rozpłakała się Ena
- Wyjdźcie na chwilę, zostanę z nią, aż się nie uspokoi. - dodała Roana, pokazując żołnierzom na wyjście.
Koro popatrzył jeszcze raz na zdruzgotaną fioletową panią. W głębi serca cieszył się, że żyje. Nagle zaczęły wracać do niego wspomnienia, które były zatarte przez długie lata, jakby w jego umyśle puściła tama. Pobiegł z wściekłością prosto do sali ćwiczeń i zaczął tam z opamiętaniem ciosać mieczem po kukłach do nauki walki. Jego ludzie patrzyli na niego, jakby postradał rozum. Jednak nikt nie miał odwagi przerwać mu wybuchu frustracji.  
Kiedy Ena uspokoiła się trochę, Roana podała jej chusteczkę. Księżniczka doprowadziła się do porządku, po czym znów naszły ją wspomnienia.  
- Roano?
- Tak? - zareagowała czarownica.
- Byłaś kiedyś zakochana?

Rudowłosa czarownica wzruszyła ramionami. Nie rozumiała dlaczego wszyscy mają ciągle kłopoty przez uniesienia serca.  
- Nie. I dobrze mi z tym. - odparła szorstko suchym tonem.
- To mnie nie zrozumiesz, ale nie ważne. Odnajdźcie Jasmin. Ona zna odpowiedź na nurtujące nas pytania. Sefidy są inne, ale jakże potężne.
Roana westchnęła głęboko.
- Jasmin zostawiła nas wszystkich, zerwała z Markiem i zniknęła. Ula ma rację, nie jest już po naszej stronie.
- Nie poddawajcie się. Nic nie jest tym na co wygląda, a prawda ujawni się wtedy, gdy najmniej będziecie się jej spodziewali. Znajdźcie ją, to wasza nadzieja. Inaczej uciekajcie stąd jak najdalej.
Słowa Eny wcale nie podniosły Roany na duchu. Jeszcze bardziej pomieszała jej w głowie.  
- Pani, wiesz może czy da się zwiększyć naszą moc magiczną?
- Oczywiście, jest taka możliwość, ale to jest niebezpieczna wyprawa. Uważam, że tylko ty, Marek i Falon jesteście w stanie przejść całą drogę. Gdybyście podnieśli wasz poziom mocy i odnaleźli Jasmin, jest dla was promień światła w mroku.
Roana rozweseliła się, zawsze lubiła trudne wyzwania. Na samą myśl o podniesieniu swoich zdolności, przechodził ją dreszcz emocji.
- Gdzie mamy iść?
- Słyszałaś o Mrocznych Piaskach?
Czarownica poczuła ukłucie w sercu. Było to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc, o jakich kiedykolwiek słyszała. Nie każdy miał szczęście wyjść z niego z życiem. Bardzo często ci śmiałkowie, którym udało się przeżyć morderczą wyprawę do innego wymiaru, wracali tracąc rozum.  
- Nie będę się chować, pójdę tam z Falonem, ale Marka nie wezmę ze sobą, on jest za słaby i mało doświadczony. - zaprotestowała, wstając z miejsca.
- Uważam, że nie zabranie go, to poważny błąd. Idźcie z nim albo wcale, dobrze ci radzę.
Rudowłosa czarownica chodziła tam i z powrotem po komnacie, intensywnie myślała nad dalszym postępowaniem. W pewnym momencie wypiła łyk wody i odparła.  
- Pójdziemy w trójkę i niech spróbuje nie dać rady, to sama go zabiję!
Ena uśmiechnęła się w duchu, po czym podała Roanie namiary na przejście prowadzące prosto w niegościnny świat. Postanowiła zostać ze swoimi ludźmi i spróbować pogodzić się z Koro. Pożegnała czarownicę przy wyjściu z jaskini. Żołnierze odsunęli ciężkie wrota i wypuścili kobietę samą, ku ciemnej mgle unoszącej się w lesie. Roana nie mogła bać się tym razem. Czekało ją bowiem bardzo ważne wyzwanie. Od razu postanowiła odnaleźć Falona i Marka znikając w czarnej czeluści lasu niczym duch.  

***
Zachmurzone niebo smętnie zasłaniało promienie wschodzącego w oddali słońca. Światło, które starało się przebić przez grubą pokrywę obłoków, ginęło natychmiast pod kolejną partią nadciągających chmur. Śnieg nie padał jak ubiegłej nocy, ale zerwał się uporczywy wiatr, który potęgował uczucie zimna. Biała pokrywa śnieżna szczelnie zakryła nierówności terenu, maskując je jak nakładająca makijaż niewiasta. Krajobraz zmienił się na tyle, że powykręcane drzewa w Dolinie Zapomnienia wyłaniały się z białej pokrywy, jak powkładane niedbale patyki przykryte lodem. W prowizorycznej kryjówce, w której nocował Marek z przyjaciółmi, rozjaśniało od światła dnia. Amala zapominając gdzie się znajduje, chciała jak zwykle otworzyć szeroko oczy, ale poczuła ból. Natychmiast z powrotem zamknęła oczy, sycząc pod nosem. Szukała okularów, które dostała od czarodzieja. Rękami starała się wyczuć potrzebny jej przedmiot, zamiast niego natrafiła na coś innego. Falon natychmiast wyrwał się ze snu. Wystraszony, że ktoś chce mu odebrać broń, odsunął się od dziewczyny, która padła jak długa na zimne skalne podłoże groty.  
- Myślałem, że ktoś chce mnie napaść, a to tylko ty. Miałem koszmary w nocy.  - wytłumaczył się czarnoksiężnik, widząc leżącą dziewczynę zakrywającą dłońmi oczy.
- Gdzie znajduje się przedmiot, który Marek mi podarował, proszę znajdź go. - błagała Amala.
Mężczyzna rozejrzał się wokoło i zauważył leżące w koncie ciemne okulary. Podał je władczyni podziem,i schylając się do niej. Niewiasta chwyciła przedmiot i założyła go na oczy, po czym natychmiast poczuła ulgę, że widzi normalnie.  
- Co ci jest? Dziwnie się zachowujesz? - spytał Falon, obserwując ją uważnie.
- Pochodzę z podziemi. Widzę w ciemności, ale światło rani mój wzrok.  

Czarnoksiężnik przyjrzał się jej jeszcze dokładniej. W dziennym świetle wyglądała inaczej. Zauważył szarą barwę jej skóry i jasne prawie białe włosy, które potargane przez ich ostatnie przygody, opadały jej swobodnie. W ubraniu z sieci pająków, wyglądała mizernie. Porównując ją w myślach do Semeny, wyglądała jakby w ogóle o siebie nie dbała. Nie chcąc budzić Uli i Marka, którzy jeszcze spali, wyszli przed małą skalną grotę wprost w zaspę śniegu. Musieli odgarnąć przed wejściem puchową kołdrę. Dziewczyna nadal obserwowała nowy dla niej świat jak dziecko, które uczy się otoczenia.  
- Współczuję wam, że musicie żyć w takim świecie.  - powiedziała, trzymając w ręku świeży śnieg.
- To nie jest taki sam świat jaki znam. Las niedawno był inny, zanim ta zmora go nie opanowała. Co do Doliny Zapomnienia, to przyznaję ci rację. Tutaj nie jest idealnie, aby zamieszkać. Kim jesteś w swojej krainie pod ziemią? - dopytywał mężczyzna.
Westchnęła głęboko, przypominając sobie niedawną napaść.  
- Teraz nikim. Byłam tam władczynią, ale Valur, były narzeczony przejął władzę. Obawiam się, że nie odzyskam tego co mi zabrał. Dobrze, że zjawił się Marek, inaczej wyszłabym za mąż za wybuchowego człowieka. Mógł nas zabić.  
Falon gdy słuchał słów rozmówczyni, grzebał nogą w śniegu. On także miał porywczy charakter, jednak nigdy tego nie ukrywał i wszyscy o tym wiedzieli. Jednak w odróżnieniu od Valura, posiadał o wiele wyższy stopień inteligencji.  
- Cały Marek, zawsze pojawia się tam gdzie kłopoty. - skwitował czarnoksiężnik.
Nagle niewiasta zauważyła na dłoni mężczyzny krążek, więc natychmiast zapytała.
- Co to jest, co masz na palcu?
Falon podniósł rękę i pokazał bliżej, żeby Amala mogła się przyjrzeć.  
- To jest symbol miłości do mojej żony. Wzięliśmy niedawno ślub. Nawet nie wiesz jak trudną drogę pokonaliśmy, zanim wreszcie mogliśmy być razem.  
Dziewczyna odwróciła wzrok i zaczęła patrzeć gdzieś w dal.  
- Szczęśliwa kobieta z niej. Nie mam szczęścia w uczuciach. Lokuję je w nieodpowiednich mężczyznach. - dodała smutnym tonem.
- O Marku zapomnij, bo słyszałem, że coś cię do niego ciągnie. Ma wybrankę serca, o której ciągle myśli.
- Może ma, a może nie ma, kto to wie. - odparła przewrotnie, poprawiając niesforne kosmyki rozwiane przez wiatr.
Była władczyni podziemi przypomniała sobie, z jaką pasją czarodziej opowiadał o Jasmin. Chciała, aby o niej ktoś w podobny sposób mówił. Nagle przez jej głowę przeszła myśl, że jeśli sefida się nie odnajdzie, może będzie miała szansę, na wzbudzenia uczucia w chłopaku, który tak jej zaimponował. Spojrzała w stronę groty tęsknym wzrokiem, pogrążając się w myślach.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3300 słów i 18048 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Dobrze, że zniszczyli amulet ale wizja Eny mocno niepokoi. Miłość zawsze stoi ponad wszystkim więc Ena działała tylko z tego powodu.

    23 lis 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Miłość zaślepiła ją, nie wiadomo czy to dobrze, bo zrobiło się nieciekawie.

    26 lis 2018

  • emeryt

    @AuRoRa, ale wena Ciebie nawet na chwilę nie odstępuje. Pilnuj jej aby przypadkiem w te mrożne dni nie odleciała w jakieś cieplejsze strony. Powinnaś wiedzieć że jest niestała i potrafi żartować sobie z twórcy, Na razie dziękuję za kolejny odcinek i przesyłam gorące pozdrowienia.

    18 lis 2018

  • AuRoRa

    @emeryt Dzięki za odwiedziny, z weną nie ma żartów, jakkolwiek by nie patrzeć, bez niej ciężko stworzyć ciekawą opowieść, a pusta strona się nie zapełni. Pozdrawiam :)

    19 lis 2018

  • AnonimS

    No proszę.  Kolejna tajemnica odkryta. Tylko gdzie znaleźć taką kobietę jak Ena ktora wszystko zaryzykuje dla miłości ? Pozdrawiam

    18 lis 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS Zaryzykowała, jak widać nie wyszło im to na dobre, ale serce nie sługa. Koro nie może jej tego wybaczyć, pewnie sam miał rodzinę, którą stracił.

    19 lis 2018