Druga strona mgły - Część 7

Głęboko na bagnach Jasmin i Sulez szli do siedziby wodników leśnych. Rusałka doskonale wiedziała, że do zrealizowania swojego planu potrzebuje nie tylko podstępu, ale również pomocy kogoś, kto jej uwierzył. Im więcej sprzymierzeńców tym jej szanse rosły. Zanim dotarli do celu, nastawiała wodnika przeciwko chłopakowi, wmawiając że jego dusza jest zła. Kłamała o swoim więźniu, ale łatwowierny błotniak wierzył w każde słowo. Nienawidził rusałek, ale w cieniu nieznanego wroga postanowił, że połączą siły. Kiedy dotarli na bagna, zamieszkane przez jego plemię, rusałka obawiała się, jak ją przyjmą. Obydwie nacje, omijały się szerokim łukiem. Jasmin przezornie użyła swojego najlepszego czaru zauroczenia, żeby obronić się przed ewentualnym atakiem na nią. Wyglądała pięknie, długie blond włosy i biała sukienka w połączeniu z kobiecymi przymiotami sprawiały, że jawiła się na nieziemsko kuszącą istotę. Wykorzystywała urodę, niczym broń, przeciwko płci przeciwnej. Wodniki nie widywały często niewiast, więc odwiedziny rusałki w ich stronach stały się nie lada atrakcją. Nimfy z ludźmi nie miały najmniejszego problemu, niestety żaden wodnik nie bał się wody, a wręcz ją uwielbiał. Powstawał więc problem, z którym wolały nie igrać. W obawie przed uwiedzeniem przez błotniaki, trzymały się od nich z daleka.  
- Sulez kogoś ty przyprowadził. Rusałkę? - zapytał zdziwiony kolega podnosząc brew.
Wokół niewiasty zgromadził się, spory krąg zauroczonych wielbicieli.  
- Mam na imię Jasmin- odezwała się rusałka, zalotnie zarzucając kosmyki włosów za ramię.
- Przyszła powiedzieć wam coś ważnego, musicie jej wysłuchać uważnie. - dodał Sulez, odganiając wodniki zapatrzone w nimfę jak w obraz.
- Przyprowadzasz do nas dziewczynę i mamy sobie z nią rozmawiać? A co będziemy z tego mieli, że posłuchamy? - odezwał się jeden z wodników, patrząc na walory rusałki, jakby chciał zjeść ją wzrokiem.

Jasmin wydawała się pewna siebie, ale wzrok zgromadzonych gapiów, wprawiał ją w niepokój. Czuła się jakby weszła w gniazdo węży i tylko czekać jak zaatakują.  
- Grozi nam wszystkim wielkie niebezpieczeństwo. Jeżeli mi nie pomożecie, to zginiecie, a wtedy o amorach, będziecie mogli tylko pomarzyć. - powiedziała sprytnie Jasmin odsuwając się od potencjalnych wrogów.
Wśród zebranych rozległy się rozmowy, dawno nikt nie zagrażał im, więc z ciekawości postanowili jej wysłuchać. Rusałka zaczęła snuć swoje kłamstwa, oczerniając ludzi oraz Marka, który wszedł jej w drogę. Mówiła na tyle przekonująco, że leśne stwory w końcu zaczęły przytakiwać każdemu kolejnemu zdaniu, wydobywającemu się z kuszących ust dziewczyny. Suleza rozpierała duma, że pierwszy dowiedział się o niebezpieczeństwie. W ramach aprobaty, został po przyjacielsku poklepany po plecach, przez swoich kolegów. Spodobało mu się, że wreszcie ktoś go docenia.  
- Już wszystko wiemy, zostań z nami w wiosce rusałko, możesz spać gdzie chcesz. - odparł ważniejszy w tłumie błotniak.
Dziewczyna rozejrzała się, po zebranych, nie czując się między nimi swobodnie. Obawiała się wodników, dlatego na noc postanowiła zostać z niewiele rozgarniętym Sulezem, nad którym miała najlepszą kontrolę.  
- Sulez mnie ugości, prawda przyjacielu?
Wodnika na te słowa rozpierała radość, a wzrok skonsternowanych zebranych, mówił sam za siebie.  
- Oczywiście, chodź za mną, zaprowadzę cię. - odparł z triumfem, patrząc na zazdrosnych wodników.  
W domku chłopaka nie odnalazła wygód jak wśród rusałek. Natomiast zauważyła, że błotniak miał talent, do wykonywania rzeczy potrzebnych na co dzień. Krzesełka i stolik zostały ręcznie wystrugane z tutejszego drewna. Garnki i miski ulepione z gliny, zostały starannie ozdobione misternymi wzorami. Ze ściany zwisały uplecione ręcznie dekoracje z wikliny. Całe wnętrze wydawało się oryginalne, ale najbardziej zadbane wydało się posłanie. Wodnik posiadał poduszki i pościel, utkane z tutejszych roślin. Oczarowana wnętrzem nimfa, chciała ułożyć się w wygodnym łóżku, czując zmęczenie. Wyczuł to Sulez, podchodząc do niej.
- Odpocznij, domek jest skromny, ale mój. Czuj się jak u siebie. - odparł wstając i kierując się w stronę wyjścia.
- Dokąd idziesz!? - wykrzyczała przerażona Jasmin, gdyż obawiała się zostawać sama wśród wodników.
- Idę nocować u znajomego, chatka jest cała dla ciebie. To i tak niewielkie podziękowanie za to, że nas ostrzegłaś, chcąc ratować las. Zasługujesz na wygodę. - dodał błotniak, chwytając za drzwi, chcąc wyjść na zewnątrz. Nie zdążył, bo zaraz przy nim pojawiła się rusałka, roztaczając swoją poświatę, tak jak to zrobiła, gdy więziła Marka.

Chwyciła go za rękę, a potem czule objęła w pasie. Wodnik poczuł ciepło jej kobiecego ciała.  
- Rozumiem, że mam z tobą zostać? - zapytał tak, jakby już dawno stwierdził, że nie zrobi kroku z tego miejsca.
Rusałka nic nie odpowiedziała, popatrzyła tylko w jego oczy i uśmiechnęła się najpiękniej jak potrafiła. Zauważyła, że chcąc przekonać wodnika do swojej woli, nie musi używać magii.
Ufał jej i słuchał, co ułatwiało jej zadanie. Oboje podeszli do posłania i usiedli na jego skraju. Sulez zbliżył do niej usta, a Jasmin przeszyło ciepłe uczucie, którego jej brakowało. Potrafiła drwić z uczuć mężczyzn, robiła to z wyrachowaniem. Tym razem stało się inaczej, to chłopak z bagien potrafił wpływać na jej uczucia, a ona nie wiedziała jak to robi. Nagle przypomniała sobie Marka, który bardzo jej się spodobał. Niestety nie odwzajemnił jej starań, a wręcz ją znienawidził. Czary też na niego nie zadziałały. Całując błotniaka, ujrzała więzionego niedawno człowieka, przeszedł ją dreszcz.
Otrząsnęła się z letargu, odpychając Suleza od siebie.  
- Co się stało?  
- Miałeś rację, wolę spać tu sama. - odparła zimnym tonem Jasmin
- Dobrze skoro się nie boisz, to idę. - powiedział przewrotnie chłopak kierując się do wyjścia.
- Czekaj. Zostań, ale proszę nie całuj mnie więcej, tak nie można.
- Za krótko się znamy?
- Właśnie …  
Skołowany Sulez, nie chciał spać u kolegi. Jednak obecność w jego chacie zjawiskowej rusałki, podsuwała mu ciekawe scenariusze w głowie. W końcu przewrotnie dodał.
- Dobrze, ale jest jedno łóżko, a ja go nie odstąpię, albo spisz ze mną, albo na podłodze, co wolisz?
Jasmin na samą myśl o spaniu na skalnej posadzce skrzywiła się. Wolała wygodę, więc nie przystała na jego warunki. Położyli się koło siebie bez słowa. Nagle Sulez nie wytrzymał i chciał objąć dziewczynę. Kusiły go młodzieńcze kształty rusałki, więc coraz trudniej przychodziło mu kontrolowanie swoich odruchów. Jasmin czując, że błotniak nazbyt spoufala się z nią, wypowiedziała zaklęcie, które szybko doprowadziło go w stan błogiego snu. Niewiasta widząc, że nierozgarnięty wodnik, odpłynął w świat marzeń sennych, zabrała mu kołdrę i również zapadła w stan upragnionego nocnego odpoczynku.  

**********

Kolejny dzień zaczął się pracowicie dla Marka. Generał urządził mu pobudkę z samego rana, uderzając mieczem o metalową tarczę. W dodatku stworki, które umiały leczyć rany, zaczęły po nim skakać. Po prostym, ale treściwym śniadaniu, zaprowadzono go do sali, gdzie fioletowi żołnierze ćwiczyli swoje umiejętności walki. Znajdowało się tam różnego rodzaju oręże, wykonane z metalu i ostrych jak brzytwa kryształów. Miecze, zdobione wyrzeźbionymi symbolami, stawały się często postrachem ich wrogów. Generał podszedł pewnym krokiem, do zmieszanego pacyfisty, który od widoku broni dostawał zawrotu głowy. Na początek podał mu długi, wystrugany kijaszek z drewna.  
- Mam na imię Koro. Jako generał, pilnuję bezpieczeństwa księżniczki i ukrytych skarbów. Potraktowaliśmy cię wczoraj szorstko, ale nie licz, że dziś będzie inaczej. Mam za zadanie nauczyć cię walczyć i się bronić. Nie lubię cię ani trochę, ale jak księżniczka dała rozkaz to nie będę protestował. Przygotuj się na ból i siniaki! - krzyknął wojownik i zaczął nacierać na Marka swoją drewniana bronią.
Chłopak zrobił unik, ale jak wstał dostał w plecy kijem, aż padł jak długi na ziemię.
Koro pokręcił głową z politowaniem.
- To będzie droga przez mękę. Jesteś kompletnym zerem.
Marek leżąc na ziemi tęsknił za swoim aparatem, myśląc jakie ciekawe zdjęcia mógłby zrobić w tym miejscu. Wściekły, ze leży na ziemi, a jakiś odmieniec każe mu się bić. „Dobrze że nie użył kryształowego miecza, bo by mnie zabił” - zastanowił się przerażony, nie próbował nawet wstawać z obawy, że dostanie kolejne ciosy.
Generał podszedł do niego, podał mu rękę by pomóc wstać i dalej kontynuował swoją mozolną lekcję. Chłopak dostawał ponownie łomot i poobijany wrócił przed oblicze księżniczki.  
- Pani zrobiłem co mogłem, ale to może potrwać, zanim się czegokolwiek nauczy. Wybacz śmiałość, ale na pewno to chuchro ma nam pomóc w walce? - zapytał ironicznie Koro.
Fioletowa księżniczka podeszła do generała i poklepała go po ramieniu.
- Czy kiedykolwiek się pomyliłam, generale?
Nie śmiał na nie odpowiadać, tylko skinął lekko głową.  

Pożegnał się i wyszli z sali. Do obolałego po ćwiczeniach Marka, zleciały się kudłacze, które poleczyły rannego, najlepiej jak umiały. W momencie poczuł przypływ sił, co poniosło go na duchu.  
Księżniczka uśmiechnęła się do gościa. Za chwilę podała mu owoce jagód, przez które wpadł w pułapkę znajdując się w tym miejscu.  
- Nie przestawiłam się, zwą mnie Ena. Poczęstuj się, owoce dadzą ci dużo energii i sił.
Chłopak wziął do ręki dary od księżniczki i skosztował. Były bardzo słodkie i smakowały wybornie, jak pyszny deser. Zajadając się nimi fioletowa księżniczka zaczęła mówić dalej.
- Jesteś wybrany, dlatego dostąpiłeś zaszczytu zjedzenia naszych jagód. Pójdź ze mną, musisz nabyć zdolności magiczne, które będą ci niezbędne.
Marek ośmielony nieco, poszedł za Eną bez żadnych pytań. Szli wzdłuż korytarza pełnego kryształów, potem w głąb jaskini. W pewnym momencie fioletowa pani, utworzyła w dłoniach świetlistą kulę, która podążała za nią jak wesoły płomyczek. Weszli po schodkach w głąb jaskini, coraz niżej i niżej. Gdy dotarli już na samo dno, jego oczom ukazał się widok jak z bajki. Świetliste kamienie, diamenty i inne skarby migotały pięknie wokół podziemnego jeziorka. Woda w nim miała kolor grafitu, a dna nie szło ujrzeć.Ena pochyliła się nad wodą, coś wypowiedziała w nieznanym mu języku. Nagle z głębi jeziorka wyłoniła się postać, wyglądająca jak duch, przezroczysta, przypominająca małą dziewczynkę.  
- Marku pora na pierwszą próbę, zanim zdobędziesz magiczną moc. Czy jesteś gotowy?
Chłopak czuł się niepewnie, ale pokiwał potakująco głową. Myśl, że robi to dla Uli, dodawała mu odwagi. Postać zaczęła lewitować i zbliżać się do chłopaka. Przyłożyła swoją małą dłoń do jego głowy, tak jakby chciała przeczytać jego skryte głęboko myśli. Potem położyła rączkę, w miejscu gdzie biło jego serce.  
Zrobiło mu się gorąco, ale wydawało się to raczej przyjemne.  
Nagle postać przemówiła.
- Nie czuję w twym sercu zła. Kochasz przyrodę, nie robisz nikomu nic złego, ale brak mi w tobie odwagi. - odpowiedział duszek – skrywasz strach, dlatego musisz zostać poddany kolejnej próbie.

Marka przeszły ciarki, gdyż myślał, że już po wszystkim. Jednak po chwili duszek zaczął mówić dalej swoim cichym głosikiem.
- Zaraz sprawdzimy, czy masz w sercu odwagę, jeżeli nie przejdziesz tej próby, nie dostaniesz śmiertelniku czarodziejskiej mocy.
Ena popatrzyła na chłopaka, tak jakby wierzyła, że musi ją przejść.Kiwnęła do niego, aby dał znać, że się zgadza. Marek przytaknął a duszek migiem zniknął.  
- Co to będzie za próba? Boje się! - wykrzyczał spanikowany młodzieniec.
Fioletowa księżniczka odsunęła się od niego, weszła na schody mając poważny wyraz twarzy.  
- Powodzenia. - odparła cicho, po czym zniknęła.
Zrobiło się ciemno. Serce biło mu ze strachu tak mocno, że prawie zemdlał. Ciemności, cisza, niepewność, strach , to wszystko sprawiało, że adrenalina w nim buzowała.
Nagle woda zaczęła się gotować, coś z niej zaczynało się wyłaniać. Chłopak odsunął się do ściany. Nie miał czym się bronić, ani gdzie uciekać. Potwór wyszedł z wody, wielki, zionący ogniem jak smok. Wił się jak wąż, obserwując go olbrzymimi złotymi ślepiami. Nagle zaatakował Marka, zbliżając się niebezpiecznie blisko. W myślach chłopak ujrzał Ulę, jak się uśmiecha.  
Ten chwilowy obraz przed oczyma, uświadomił mu, że może jej już więcej nie zobaczyć.  
Ogromna paszcza z wielkimi zębiskami, zbliżała się ku niemu. Nagle poczuł dziwne ściśnięcie w dołku, jakby ktoś go chciał ocucić, po czym zrozumiał co ma robić.  
- Nie boje się ciebie! - wykrzyczał z całej siły. - Nie jesteś prawdziwy, to magia!
W tym momencie potwór zniknął i rozpływając się w powietrzu, niczym poranna mgła. Nastała jasność, a księżniczka wróciła z powrotem do jaskini.  
Podeszła do niego i przytuliła jak siostra, której nigdy nie miał.  
- Przeszedłeś próbę. Udało się. Wiedziałam, że ci się uda.
Marek poczuł napływ sił. Miał wrażenie, że coś udało mu się w sobie przezwyciężyć, skrywany lęk, z którego nie zdawał sobie sprawy. Gdyby teraz widział go brat, byłby z niego dumny. Duszek pojawił się znowu, podleciał do ściany z kamienia i otworzyło się przejście.
- Chodźcie za mną.  

Weszli do skalnej sali pełnej luster. Wyglądała na przyjemne miejsce, ale dało się odczuć dziwne moce unoszące się wokoło.  
- Spójrz w zwierciadło. To twoja kolejna próba, zostaniesz sam i zobaczymy jak dasz temu radę. - odparł duszek, zostawiając Marka samego.
W zwierciadle ujrzał swoje oblicze, po czym zauważył, że zaczyna znikać. Zamiast niego zobaczył Ulę. Zapraszała go, żeby do niej poszedł.
- Nie mogę przejść przez lustro. - powtarzał, ale postać dziewczyny dalej zapraszała go do przekroczenia nieznanej granicy.
Gdy nie chciał się zgodzić lustrzane odbicie Uli wyszło ze zwierciadła i przytuliło się do Marka tak mocno, że zrobiło mu się miło.
- To ja Ula. Cieszysz się, że przyszłam po ciebie? - dodała
- Jak się tu znalazłaś? To nie możliwe.
Chłopak stał zmieszany, bo Ula wyglądała jak żywa i prawdziwa, a nie jak senna mara.  
Zaczęła się do niego zbliżać, chciał ją pierwszy raz w życiu pocałować, ale tak naprawdę, namiętnie. Tylko coś mu nie pasowało. Ula byłaby za skromna, by tak się zachowywać. Przeczyło to jej charakterowi, który dobrze znał.
- Poczekaj. Zadam ci pytanie?
- Tak najdroższy? - odezwała się Ula patrząc mu prosto w oczy.
Marek zawahał się, ale kontynuował uparcie.  
- Pokaż mi swoje znamię na ramieniu.
Dziewczyna odchyliła ramiączko sukienki i ukazał się symbol liścia. Niby się zgadzało, ale chłopak wolał się upewnić.  
- Dobrze, a kiedy pierwszy raz się poznaliśmy?
Nagle zauważył u Uli zmieszanie, jakby szukała odpowiedzi, ale jej nie znała.  
- Jak to gdzie? W szkole głuptasku. - odparła postać.
Teraz już Marek wiedział, że to nie jest ona.  
Wiedział, że poznali się, jak bawili się w chowanego w ogrodzie.  
- Ty nie jesteś Ula. Nie oszukasz mnie! - krzyknął Marek stanowczo.
Wtem zamiast Uli ukazała mu się Jasmin. Wyglądała zjawiskowo i jaśniała jak zwykle, ale wydawała się smutna.  
- Wejrzyj w swe serce – dodała cicho, przyglądając się mu swym czarującym spojrzeniem.
Nagle coś zaświeciło, lustra pękły, a młodzian padł na ziemię. Drobinki zwierciadeł, leżały niczym śnieg, a on nie wiedział co się z nim dzieje.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2912 słów i 16182 znaków. Tag: #fantasy

2 komentarze

 
  • dreamer1897

    Magiczna końcówka...wielkie brawa :bravo:

    14 lip 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki :)

    16 lip 2018

  • AnonimS

    Namieszalaś ha,ha. W  jednym Jaśmin ma rację. Ludzie nie, są nie byli , i nie będą przyjaciółmi przyrody . Zawsze ją wykorzystają, niszcząc . Np osuszając bagna. Pozdrawiam

    14 lip 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS niszczenie działa na niekorzyść, bo szkoda dziedzictwa przyrody i jej piękna.

    17 lip 2018