Druga strona Walentynek.

Druga strona Walentynek.Walentynki.  
Magiczny dzień dla większości par.  
To właśnie w ten dzień ludzie wyznają swoje najskrytsze uczucia,  
lub też dają swoim drugim połówką prezenty.  
Lecz ten dzień ma też swoją drugą, mroczną stronę.  
To właśnie w ten dzień wiele par zrywa ze sobą w najokrutniejszy sposób, jaki dotąd powstał.  
Gdy druga połówka się tego najmniej spodziewa.
Moment, w którym ta chce podarować skrzętnie przygotowany prezent... zostaje brutalnie przerwany.
Nazywam się Natalia.  

Szatynka, niebieskie oczy, niska. Nic specjalnego w moim wyglądzie nie ma.  
Jestem osobą, która została zniszczona trzema słowami:
"Koniec z nami"  
Dopiero teraz do mnie dociera, jakim potworem trzeba być, aby zerwać z kimś w ten dzień.  
Ale co zrobić... co mam zrobić jeżeli ja tego potwora nadal kocham?  
Kolejna łza mimowolnie spłynęła po mym mokrym policzku.  
Ponownie spojrzałam na miasto.
Znajduje się nad krawędzią dwudziestopiętrowego bloku mieszkalnego.  
Nie zamierzam skoczyć.  
Przynajmniej na razie.  
Podziwiam stąd widok na miasto. Chce ochłonąć. Pozbierać myśli do kupy.  
-Co tu robisz?- Nagle usłyszałam męski głos zza mych pleców.  
Był to chłopak, z wyglądu parę lat młodszy.  
Oczy miał brązowe, a włosy złote niczym słońce.  
Był mniej, więcej mojego wzrostu.  
-Nic specjalnego. Podziwiam widoki. - Odpowiedziałam obojętnie.  
-Z tego co wiem, to tu nie można wchodzić. Na pewno nie przyszłaś tu jeszcze z jakiegoś powodu?
Masz ci los, na detektywa trafiłam - Westchnęłam.  
-Słuchaj, nie wiem co ci krąży po tej głowie, ale nie przyszłam tu po NIC więcej.
Nadal się mi przyglądał.  
Odruchowo naciągnęłam szal na buzię, aby choć trochę zakryć ślady po łzach.  
-Skoro tak mówisz.- Nagle jakby stracił całe zainteresowanie.  
-A ty? Po co przylazłeś?  
-Dziewczyna samotnie stojąca nad krawędzią bloku. Założę się, że jak postoisz tu z pół godziny to policja przyjedzie. Chciałem tylko ci to powiedzieć.  
-To ja będę się zbierać.- Ruszyłam w stronę drzwi prowadzących do budynku.  
Gdy mijałam chłopaka, ten nagle powiedział:
-Oby przyszłe walentynki nie były dla nas tak okrutne jak dziś.
Odwróciłam się.  
Dopiero teraz zauważyłam, że jego twarz jest także świeża od łez.
-Na pewno nie będą.- Uśmiechnęłam się, po czym ponownie ruszyłam w stronę drzwi.  
Później już nigdy go nie spotkałam.  
Jednakże, to jedno, jedyne spotkanie wystarczyło...  
Abym mogła żyć od nowa.





1 komentarz

 
  • AuRoRa

    Poruszające, nie wszyscy doświadczają szczęśliwej miłości. Może tamten też chciał skoczyć, bo co robiłby na dachu?

    15 lut 2019

  • angie

    @AuRoRa Na 99,9% tak było. I nici z romantyczności, bo u mnie taki dialog wyglądałby tak:
    -Co tu robisz?
    -A TY co tu robisz?  
    -Spytałem pierwszy?
    -A co cię to? Masz problem?
    :rotfl:

    16 lut 2019

  • AuRoRa

    @angie Jeszcze by się pobili ;) i nici z samobójstwa :)

    18 lut 2019

  • angie

    @AuRoRa A to zle?

    18 lut 2019

  • AuRoRa

    @angie Dobrze, mogliby się jeszcze poznać i nie byliby sami ;)

    18 lut 2019

  • angie

    @AuRoRa Poznanie kogoś i bycie z nim nie daje gwarancji, że nie popełnisz samobójstwa   :P

    18 lut 2019