
- Co się stało? – zapytałem.
- Nie nic takiego, nie przejmuj się chłopcze.
- Nie musi pan kłamać, proszę…
- No dobrze, chodźmy do mnie, zaraz zrobię jakiejś herbaty i porozmawiamy – odpowiedział.
I tak też zrobiliśmy. Po chwili już byliśmy przy starym domku i weszliśmy do środka. W środku było bardzo pięknie. Stare drewniany meble, które miały swój urok, obrazy wiszące na ścianach i wiele innych ciekawostek, których nie sposób było wyliczyć. Usiadłem na fotelu i przyglądałem się temu wszystkiemu w oczekiwaniu na przyjście staruszka. Po krótkim czasie przyszedł, niosąc dwie filiżanki herbaty.
- Widzisz Max, dzisiaj są urodziny Mary… - powiedział.
Teraz wszystko było jasne. To czemu go nie było, czemu był smutny. Że też ja wcześniej na to nie wpadłem. Pewnie często przebywa na cmentarzu odwiedzając swoją żone, a szczególnie dzisiaj. Rozumiem go, to musi być dla niego ciężkie.
- Teraz na pewno jest szczęśliwa i patrzy na pana z góry – powiedziałem uśmiechając się i powoli dostrzegłem uśmiech również na twarzy pana George’a.
- Masz rację, nie powinienem się smucić, ale sam wiesz, brakuje mi jej.
- Rozumiem pana, gdyby coś stało się Emmie, sam byłbym w nie lepszym stanie.
- Taki los mężczyzn – powiedział uśmiechając się.
- Powiedz, jak ci idzie w szkole? – zapytał mnie.
- Daję radę, teraz jestem sam w domu, bo rodzice pojechali do Nowego Jorku i nie mam innego wyjścia. Nie miałem planów i pomyślałem że odwiedzę pana, jednak nie było pana w domu i tak trafiłem na molo, i wracjac stamtąd spotkaliśmy się.
- Ciesze się że pomyślałeś o mnie, to naprawdę miłe. Wybacz że nie było mnie w domu.
- Nie musi mnie pan przepraszać, wszystko teraz rozumiem. Był pan gdzie być powinien.
I znów zaczął mi opowiadac o swojej żonie. Widac było jak bardzo ją kochał. Mówił o niej z takim zapałem. Na pewno byli wspaniałą parą, i zazdroszczę im tego że dotrwali ze sobą do końca. Mam nadzieję że mnie i Emmę czeka podobna historia. Staruszek opowiadał dalej, i gdy kończył ja przypominając sobie o małym placu zabaw z tyłu domu, zapytałem:
- A czy mieli państwo dzieci?
George lekko się zakłopotał na to pytanie.
- Oczywiście jeśli pan nie chce nie musi pan opowiadać, zrozumiem.
- Nie to nie o to chodzi – powiedział – opowiem ci.
Mieliśmy dwójkę dzieci. Najpierw opowiem ci o naszym synu Johnie. Był naszym pierwszym dzieckiem i 2 lata później urodziła się Jessie nasza córka. Ale wracając do Johna, był wspaniałym chłopakiem.
Lekko się zdziwiłem. "Był”? To znaczy że nie żyje? – myślałem.
George kontynuował historię:
Uczył się dobrze w szkole, byliśmy z niego dumni. Jego marzeniem było zostać żołnierzem. I tak też zrobił. Spełnił swoje marzenie. Służył w armii kilka lat i bardzo był tym zafascynowany. Długo nie było go w domu, ale zawsze pisal listy i wiedzieliśmy co się dzieje. Pewnego razu został wysłany na misje na Bliski Wschód i tam na jego obóz napadli terroryści i John zginął od postrzału w głowę. – powiedział ze smutkiem.
Nagle wstał i otworzył szufladę. Chwile w niej poszperał i pokazał mi medal na którym było napisane "John Dawson – za zasługi dla ojczyzny”.
- Jestem z niego naprawdę dumny – powiedział staruszek a w jego oczach zaczęły pojawiać się łzy.
- A co z pana córką? – zapytałem.
On szybko otarł łzy i mówił:
- Tak, Jessie. Była naszym oczkiem w głowie, gdy brakowało nam Johna. Jednak później poznała jakiegoś mężczyznę i wyjechała z nim na drugi koniec Stanów, nawet nie wiemy dokładnie gdzie. Nie kontaktowała się z nami.
- Przykro mi – powiedziałem.
- Nie szkodzi. Widzisz ten plac i te pamiątki to jedyne co mi po nich zostało. Bardzo mi ich brakuje…
- Rozumiem, przepraszam, mogłem nie pytać.
- Nic się nie stało, ciesze się że ci to powiedziałem. Nie chciałbym cię wyganiać, ale zaraz muszę wyjść z domu bo mam umówioną wizytę u lekarza.
- Nie szkodzi, rozumiem już idę.
- Wpadnij jeszcze kiedyś do mnie, miło mi się z tobą rozmawia – powiedział staruszek.
- Dziękuję – odpowiedziałem uśmiechając się.
Pożegnałem się z nim i wyszedłem. No i mam czego chciałem. Dowiedziałem się nieco więcej o jego przeszłości. Bardzo mi go szkoda, został teraz sam i nie ma już nikogo. Myślałem całą drogę o jego sytuacji. Wróciłem do domu położyłem się na kanapie i nie mając już żadnych planów na spędzenie wieczoru zaczałem oglądać telewizję. Rodzice chyba jeszcze nie wracają, bo mieli zadzwonić, czyli pewnie jutrzejszy dzień też spędze sam – pomyślałem. Nagle jednak zadzwonił telefon…
***************************************************************
Przepraszam za długą nieobecność, teraz będę znów częściej pisał, a w razie jakiś wypadków będę informował na FB.
Jeżeli się podoba to piszcie kom i lakujcie na fb, gdzie jak wspomniałem będą zamieszczane wszelkie informacje.
6 komentarzy
Ello
super
nie mogę się już doczekać kolejnej części 
matti3312
w moim profilu tutaj jest
pattka
a podasz link do fb? prosze
Vessene
♥♥♥
Pysia1234
Bardzo fajne
patii
Super