Życie do góry nogami - cz.19

Życie do góry nogami - cz.19Odebrałem i usłyszałem w słuchawce:
- Max, ratuj, błagam!  
To był głos Emmy.  
- Emma, gdzie jesteś, wszystko w porządku?
- Jak chcesz żeby była cała i zdrowa to masz przyjść tam gdzie ci każe. Zrozumiałeś?  
To był jego głos, głos tego parszywego skurwiela.  
- Jeżeli coś jej się stanie…
- To co? Co mi zrobisz? Jesteś tylko głupim niegroźnym dzieciakiem
- Zabije cię dupku – wrzasnąłem i usłyszałem w słuchawce tylko jego szyderczy śmiech.
- Później zadzwonię i powiem ci gdzie masz przyjść. Aha, jeżeli ktoś się o tym dowie to twoja panienka troszkę sobie pocierpi…
I rozłączył się. Boże co ja mam robić… On trzyma ją gdzies uwięzioną, ja musze jej pomóc. Ale powiedzieć o tym wszystkim tacie i policji czy zachować to dla siebie. Nie wiem już co robić. Ma też mamę, a taty dalej nie ma, oby tylko jemu się nic nie stało… Kręciłem się po domu i czekałem aż porywacz zadzwoni do mnie. Wiedziałem, że pewnie będzie chciał mnie zabić, ale najważniejszym było dla mnie, żeby nic nie stało się Emmie. Rozglądałem się przez okna, ale nic nie widziałem. Liczyłem, że zaraz podjedzie samochód taty i będę mogl z nim porozmawiać, ale nic się nie działo. Gdy na chwile odszedłem od okna usłyszałem dzwonek do drzwi. Otworzyłem, to była Ally.
- Hej, możemy pogadać? – zapytała.
Zdziwiło mnie to, że się tutaj pojawiła. Myślałem, że będzie chciała się ode mnie totalnie odciąć, co przez ostatni czas jej się udawalo.
- Proszę, wejdź – powiedziałem i zaprowadziłem ją do salonu.
- Max, słyszała to o twojej mamie i Emmie… bardzo mi przykro…
- I co mam ci teraz powiedzieć? – zapytałem
- Max, wiem że jest ci ciężko, dlatego chciałam cię jakoś pocieszyć.
- Tylko ich powrót mnie pocieszy…
- Musisz wierzyć że wszystko będzie dobrze, a ten porywacz już się odzywał, wiesz coś?
- Tak niedawno zadzwonił i chce się ze mną spotkać.  
- I chcesz tam iść?
- A mam inne wyjście?
- Powiadomiłeś już policję?
- Groził mi, że jeśli to zrobie coś stanie się Emmie…
- Ale przecież sam nie dasz rady, on cię skrzywdzi. Nawet jak tam przyjdziesz to nie wypuści Emmy, chce cię tylko zwabić…
- A jeżeli naprawdę on się dowie i…
- Nie myśl tak. Musisz ich powiadomić.
Myślałem już nad tym, ale to ryzyko było nie do zniesienia. Nie wybaczę sobie jeżeli coś jej się stanie. Ale z drugiej strony Ally ma rację, nie mam wyjścia.
- No dobrze, zrobię to.  
- Max, wszystko będzie dobrze – i przytuliła mnie.  
Przypomniały mi się chwile, gdy jeszcze byliśmy razem, było nam tak dobrze, i wszystko się rozsypało. Myślałem nad tym również, że gdyby nie to że się rozstaliśmy to ona byłaby teraz na miejscu Emmy i ona tez doskonale o tym wiedziała.  
- Max, jeszcze jedno, wiem że zanim ją porwali, ty i Emma…
- Tak, wiem co chcesz powiedzieć, ale wiedz że nadal myślę o tobie, ale teraz ona jest dla mnie wszystkim, była przy mnie zawsze…
- Rozumiem cię, naprawdę przepraszam, już pójdę
Pożegnaliśmy się i Ally wróciła do siebie. Ja wyszedłem przed dom do postawionej obok budki telefonicznej i zadzwoniłem po policję. Nie ryzykowałem dzwonienia od siebie, bo wiedziałem, że byliśmy obserwowani i być może mieliśmy założony podsłuch na telefon. Gdy policja przyjechała sprawdziła to i rzeczywiście miałem rację. Zaraz im o wszystkim opowiedziałem, a oni rozłożyli swój sprzęt i ze mną czekali na telefon od niego, żeby jeśli tylko zadzwoni zlokalizować go. Nie czekaliśmy długo. Po godzinie zadzwonił ów telefon.
- Za dwie godziny stary hangar za promenadą – usłyszałem w słuchawce i połączenie zostało zakończone. Niestety policjantom nie udało się zlokalizować skąd dzwonił, bo połaczenie trwało za krótko i miałem wrażenie że on to zrobił celowo. Tak więc mieliśmy dwie godziny, żeby się przygotować. Ekipa z policji wiedziała z kim mają do czynienia dlatego przygotowali kilka jednostek, bo było oczywiste że porywacz nie będzie sam i być może wszystko skończy się jakąś strzelaniną. Chcieliśmy jednak tego uniknąć, bo najgorsze co mogłoby być to śmierć kogoś z moich bliskich. Nie wiedziałem co się dzieje z tatą, szukał go na własną rękę, ale czy mu się udało? Wątpię. Za chwilę jednak dostałem smsa, który rozwiał moje wątpliwości. "Tylko ciebie brakuje do rodzinnej kolekcji. Pamiętaj żadnych numerów z policją”. Bardzo się bałem tego co wydarzy się za dwie godziny. Dostałem pod bluze kamizelkę kuloodporną, w razie gdyby padały jakieś strzały. To wszystko było straszne. Po domu krzątała się policja, każdy dzwonił do każdego. To wyglądało jak przygotowania do jakiejś wojny. A co ja miałem myśleć. Głupi dzieciak pośrodku tego wszystkiego. Czemu to spotyka mnie… Gdybym nie mógł mieć normalnego życia, bez takich problemów… Musiałem się jednak zebrac w sobie, i pokonać strach. Gdy policjanci byli na dole, ja poszedłem jeszcze na górę i wszedłem do sypialni zamykając za sobą drzwi. Otworzyłem dolną szufladę i wyciągnąłem z niej pistolet taty, chowając go w bluzę. Wiedziałem, że może mi się przydać. Wiem, że to było głupie, ale nie wiedziałem co mnie czeka, i musiałem coś wymyśleć, a to było pierwsze co mi przyszło do głowy. Zajrzałem jeszcze do swojego pokoju i wziąłem mały nożyk i schowałem go do kieszeni. Oczywiście musiałem chowac się z tym pistoletem przed innymi policjantami, bo gdyby którys z nich to zobaczył z pewnością zabraliby mi go. Jestem tylko dzieckiem, i taką bronią, mogę zrobić sobie tylko krzywdę. Nadeszła na chwila, dostaliśmy wiadomość, że wszyscy policjanci rozstawili się w okolicy, włącznie ze snajperami. Postanowiłem, że do hangaru pójdę pieszo, bo jeszcze po drodze ktoś może mnie obserwować. Oczywiście policjanci krążyli koło mnie jeżdżąc w jedną i drugą stronę i pilnując czy nic mi się nie dzieje. Do plaży nie było daleko. Zaraz byłem na promenadzie i patrzyłem na plażę. Przypominały mi się wszystkie chwile tam spędzone. Było tak cudownie. Wiedziałem, że praktycznie idę na pewną śmierć, dlatego myślałem też o innych przyjemnych momentach, związanych z Emmą jak i Ally, o moich przyjaciołach stąd jak i z Nowego Jorku, po prostu o wszystkim. I takim sposobem byłem przy hangarze. Było to opuszczone miejsce. Z opowieści słyszałem że kiedyś było tu wojskowe lotnisko, jednak pas został rozebrany, a pozostałościa był tylko hangar. Czułem na sobie wzrok policjantów, lecz starałem się nie rozglądać, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Do hangaru było kilka wejść. Wybrałem pierwsze z nich od strony promenady. Zamknąłem za sobą drzwi i zobaczyłem…


***********************************************************************

Miłego czytania ;)

Piszcie kom i lajkujcie:

https://www.facebook.com/matti3312op

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1301 słów i 7011 znaków.

6 komentarzy

 
  • Ivy

    ja tylko ostrzegam. Jak coś się stanie Emmie albo Maksowi to ja ci nogi z **** powyrywam! A poza tym weź przestań kończyć w takich momentach noooo

    25 sty 2014

  • Rudzielec <3

    Super super super !!!! Nastepna prosze :**

    25 sty 2014

  • Mentos

    dodasz jeszcze dziś? nastepna czesc?

    25 sty 2014

  • misia5678

    Świetne! Pisz szybko dalej <3

    25 sty 2014

  • patii

    pisz dalej następną część Ps: świetne :smile:

    25 sty 2014

  • Martynka :)

    Super :)

    25 sty 2014