Życie do góry nogami - cz.42

Życie do góry nogami - cz.42Zadzwonił telefon:
- Halo?
- Cześć to ja Zack.
- Aa, cześć - odpowiedziałem przygnębionym glosem.
- Widziałes się z nią?
- Tak
- I jak? Coś wiesz?
- Jest gorzej niż myślałem...
- To znaczy?
- Ona chce usunąć tę ciążę...
- Że co?!
- Tak...
- Ona naprawdę zgłupiała?  
- Nie mam siły do tego wszystkiego, przepraszam ale idę się położyć.
- Nie ma sprawy, ale gdybyś chciał pogadać to dzwoń, dobranoc.
Cieszyłem się z tego że Zack z najgorszego wroga stał się moim przyjacielem, ale tą radość cały czas przyćmiewało to co się stało tam, w domu Emmy... Nic już nie wiem... Nie wiem czy to moje dziecko czy nie, ale muszę ją odwieść od tego pomysłu. Jak ona może zabić to dziecko... Czym ono jej zawiniło... Mam wrażenie że jej matka jakoś specjalnie się tym nie przejmuje, ale cóż.. Pewnie dla niej dziecko to dodatkowe kłopoty, w końcu ma już Emmę, i poświęca jej sporo czasu, a kolejna głowa do wykarmienia jest jej zbędna. Nie wiem jak można tak myśleć... Może się mylę, ale po jej zachowaniu mam właśnie takie wrażenie. Ale jeżeli to dziecko się nie urodzi to nie dowiem się czy było ono moje czy nie, a nie chce mieć przez całe życie wyrzutów sumienia że moje dziecko zostało zabite bo komuś zawadzało... Nie mam pojęcia kto może wpłynąć na nią tak, żeby przekonać ją do zmiany decyzji...
I tak rozmyślałem długo zanim zasnąłem. Noc szybko upłynęła i rankiem wstałem, i gdy usiadłem na łóżku dotarło do mnie że muszę to wszystko powiedzieć Amandzie. Boję się... Nie chce ukrywać tego przed nią, wolę żeby dowiedziała się tego ode mnie niż od kogo innego, ale nie wiem jak na to zareaguje... A co jeżeli mnie zostawi? Trzęsłem się ze strachu idąc do szpitala na zajęcia z Amandą. Powoli przemierzałem korytarze szpitala i nie wiedziałem co się stanie gdy otworzę drzwi do sali. Gdy to zrobilem, zobaczyłem siedzącą za biurkiem Amandę, która na mój widok wstała i podbiegła do mnie całując na powitanie:
- Hej kochanie! - powiedziała.
- Hej - odpowiedziałem smutnym głosem.
- Co się stało?
- Muszę ci o czyms powiedzieć.
- To po zajęciach, dobrze?
- To nie może czekać, chcę żebyś to wiedziała...
- Skoro to takie ważne to mów - powiedziała uśmiechnięta.
- Widzisz, wczoraj spotkałem się z Zackiem...
- Tym od Ally?
- Tak, z nim. Chciał mi coś ważnego powiedzieć.
- Co ci powiedział?
- Powiedział że był w przychodni i widział tam Emmę z matką i usłyszał kawałek ich rozmowy.
- To znaczy co? Co mówiły?
- Matka powiedziała do Emmy że będzie dobrze i razem je wychowają, więc pewnie już wiesz o co chodzi...
- Chcesz mi powiedzieć że...?
- Poczekaj, posłuchaj mnie do końca. Tak, Emma jest w ciąży. Byłem u niej wczoraj. Nie wiem czy to moje dziecko czy Mike'a bo przyznała mi się że z nim też spała...  
Amanda nic nie mówiła tylko patrzyła na mnie, a ja trzęsłem się ze strach bojąc się co mi zaraz powie, już nie mogłem wytrzymać i powiedziałem:
- No powiedz coś, błagam! - i w moich oczach zaczęły się pojawiać łzy...
Ona nic nie powiedziala, przysunęla się do mnie i pocałowała.
Byłem bardzo zdziwiony tym co zrobiła. Po chwili powiedziała:
- Max, kocham cię, wiążąc się z Tobą doskonale wiedziałam że byłeś z Emmą, i domysliłam się też że pewnie spaliście ze sobą. Zależy mi na Tobie i przecież nie zostawię cię i to w tak trudnej sytuacji.  
- Przepraszam... Cholernie się bałem że mogę cię stracić...
- Kochanie... - powiedziała i mocno mnie przytuliła.
- Ale musze ci powiedzieć jeszcze coś...
- Tak?
- Ona chce usunąć tę ciążę...
- Co takiego?! - krzyknęła Amanda.
- Tak...
- Chyba zgłupiała! Nie pozwolę jej na to!
- Próbowałem ją przekonać ale to na nic...
- Ja z nią porozmawiam!
- Nie, to może jeszcze pogorszyć sytuację...
- Jak chcesz, ale ja przemówiłabym jej do rozsądku...
- Sam muszę ją jakoś przekonać, ale nie wiem jak...
- Pamiętaj że zawsze będę z Tobą, choćby nie wiem co.
- Dziękuję kochanie, naprawdę dziękuję...
I gdy skończyliśmy o tym mówić zaczęliśmy zajęcia a potem umówiliśmy się na wieczór. Gdy wychodziłem ze szpitala poczułem ogromną ulgę bo Amanda nie ma mi tego za złe, jednak wciąż w mojej głowie tkwiła myśl że moje dziecko może umrzeć, a ja nic nie mogę zrobić...  
Wracając spotkałem Adama i spółkę i jak się okazało już się dowiedzieli o ciąży Emmy i o tym że zamierza dokonać aborcji. Też pocieszali mnie i mówili że zrobią wszystko żeby ją przekonać zeby jednak urodziła to dziecko. W końcu my się rozeszliśmy, ale z nimi dalej się przyjaźniła, więc może coś zdziałają. Ale z drugiej strony ona się zmieniła przez tego pieprzonego Mike'a i nie wiem jakie są relacje miedzy nimi, więc ich pomoc może być też na marnę... Nie miałem już ochoty na nic przez to wszystko, chciałem być sam więc udałem się na plażę, gdzie o tej godzinie było niewiele osób. Gdy tam siedziałem znów przez moją głowę przechodziła fala myśli i gdy tak siedziałem z zamkniętymi oczami, poczułem jak ktoś siada koło mnie. Otworzyłem oczy i zobaczyłem Ally.
- Hej - powiedziała
- Hej
- Nic nie mów wiem o wszystkim, nie będę ci mówiła tego co usłyszałeś od każdego, bo pewnie już masz dośc tej gadki i jeszcze bardziej cię przybija. Jeżeli ci to nie przeszkadza to posiedzę z tobą, dobrze?
- Dobrze.
Zaskoczyło mnie to co zrobiła Ally, ale nie przeszkadzała mi jej obecność. Czułem że mnie rozumie i mnie wspiera.  
Siedzieliśmy tak przez jakiś czas a później przeszliśmy się opowiadając sobie różne rzeczy. Dzięki temu troszkę mniej skupiłem się na tym co dzieje się teraz w moim życiu, ale gdy wróciłem do domu wszystko do mnie wróciło. Zdałem sobie sprawę że wiele osób mnie wspiera i cieszyłem się z tego, jednak były osoby które nie wiedziały o obecnej sytuacji i oczywiście chodzi mi o moich rodziców... Chyba że wiedzieli, ale nie dawali po sobie tego poznać, bo wiadomo takie informacje szybko się rozchodzą i cały czas być może tylko udawali przede mna, chociaż gdyby naprawdę coś wiedzieli pewnie by tak ze mną nie pogrywali tylko powiedzieli prawdę. Postanowiłem że im też powiem prawdę, tylko wstąpiło we mnie coś co czułem przed rozmową z Amandą. Już miałem to zrobić, gdy nagle strach totalnie mnie sparaliżował i odłożyłem to na potem. Pod wieczór wyszedłem do Amandy i idąc spokojnie chodnikiem nagle usłyszałem za sobą jak ktoś mnie goni. Odwróciłem się i...



**********************************************************************************************

Dziękuję wam za przeczytanie i mam dla was ważną wiadomość!


Każdy kto to przeczyta niech poświęci chwilę i wejdzie na stronę http://www.sondy24.pl/sondy/502433 tam znajdzie sondę i odda głos. To tylko chwila a naprawdę chciałbym znać wasze zdanie na temat o który zapytałem.

Z góry dziękuję za to i pozdrawiam :)

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1386 słów i 7098 znaków.

6 komentarzy

 
  • martynus19954

    super pisz dalej :*

    25 sie 2014

  • Vessene

    ♥♥♥

    19 sie 2014

  • Patti

    **** jesteś tak wspaniały że aż szkoda marnować takiego talentu poprostu kocham <3

    18 sie 2014

  • :)

    Czemu kończysz w takim momencie, he?? Pisz dalej szybciutko bo się już doczekać nie mogę... ;)

    18 sie 2014

  • PseudoPisarz

    Fajnie :) Wkradło się kilka błędów, no ale cóż ...  Pozdrawiam.

    17 sie 2014

  • martynka;)

    Super ;* pisz dalej czekam z nie cierpliwoscia na ciag dalszy ;*kocham

    17 sie 2014