Życie do góry nogami - cz.40

Życie do góry nogami - cz.40Gdy weszliśmy do domu, nikogo w nim nie było. Przeszukaliśmy cały dom ale to i tak nie przyniosło skutku. Amanda bardzo się wystraszyła bo jej babcie nigdzie o tej porze nigdy nie wychodziła, jednak po chwili drzwi otworzyły się i weszła tak poszukiwana przez nas babcia.  
- Przepraszam Amando, ale musiałam wyjsć na chwilkę do sklepu.
- Nie szkodzi - odpowiedziała Amanda po czym zbiegliśmy na dół.
- Babciu, to jest Max - powiedziała Amanda przedstawiając mnie babci.
- Miło mi cię poznać chłopcze, ja mam na imię Taylor.
- Mi też jest miło panią poznać - odpowiedziałem uśmiechając się.
- Tylko go nie spłosz - powiedziała śmiejąc się do Amandy.
- Babciu...
- Przecież żartuje, nie będę wam przeszkadzać, idę do siebie - powiedziała starsza pani, po czym my poszliśmy na górę do pokoju Amandy.
- Jeszcze raz przepraszam cię za zachowanie Emmy...
- Nie masz za co przepraszać, to nie twoja wina.
- Ale to jak cię obrażała...
- Nie szkodzi, naprawdę nic się nie stało.
- Ale...
- Max... - powiedziała wtulając mi się w ramiona.
- Tak?
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to że tu jesteś, za to że mogę na ciebie liczyć...
- To ja powinienem tobie podziękowac.
- Nie prawda, mam do ciebie jedną prośbę...
- Jaką?
- Spójrz na mnie i powiedz co widzisz...
- Widzę piękną dziewczynę, która przytuliła moje serce gdy zostało zranione, która jest po prostu wspaniała, czuła, kochana...
- Jejku... jakie to miłe...
- Jak twoj chłopak mógł tego nie docenić...
- Mogłabym to samo powiedzieć o Emmie... Wiem, że jesteś młodszy ode mnie, ale w przy tobie czuje się zupełnie inaczej, sama nie potrafie tego opisać... Nie myślałam że aż tak się zbliżymy do siebie... Przepraszam, bo to zabrzmiało trochę tak jakbym tego żałowała, ale wiesz że tak nie jest. Wiesz co myślę o tobie i nie zmienię zdania. W miarę poznawania ciebie coraz bardziej się o tym przekonywałam.  
- Amanda...
- Max, nie wiem co robić... To wszystko tak szybko się dzieje, nasz pocałunek... z jednej strony nie wiem czy robię dobrze, ale z drugiej coś przyciąga mnie do ciebie...
- Może i jestem głupi i możesz myśleć o mnie co chcesz, ale straciłem dla ciebie głowę... Te rozmowy z tobą, ciągle mi pomagałaś, a ja nie potrafiłem ci się odwdzięczyć, dopiero teraz miałem ku temu okazję i wyskoczyłem z pocałunkiem... I tak cieszę się że przez to nie odsunęłaś mnie od siebie...
- Nie potrafiłabym, ten pocałunek...to nie twoja wina, ja też go chciałam...
- Ale...
- Zależy mi na tobie Max...
- Ale jestem dla ciebie przyjacielem, tylko przyjacielem... i pewnie chcesz o tym wszystkim zapomnieć...
- A co jeśli nie? Jeśli nie chcę o niczym zapominać?  
- Pewnie myślisz że zerwałem z Emmą i teraz szukam szybko następnego związku na pocieszenie, ale wiedz że tak nie jest.
- Nawet tak przez chwile nie pomyślałam...
- Chyba powinienem już pójść...
- Zaczekaj, nie idź...
- Powinienem cię zostawić, żebyś to wszystko na spokojnie przemyślała.
- Ale ja nie chcę żebyś odchodził... Nie chcę... Przy tobie czuje się bezpieczna...
- Ale ja jestem tylko głupim młodym szczylem...
- Nie prawda! Ciągle ci powtarzam, że jesteś świetnym chłopakiem, uwierz w to!
- Ale nim nie jestem...
- Max, spójrz mi w oczy - powiedziała Amanda po czym przysunęła się do mnie.
Spojrzałem w jej śliczne duże oczy i kompletnie nie wiedziałem co mam powiedzieć... Wszystkie myśli nagle uszły z mojej głowy, i wpatrywałem się w nią jak w obrazek. Wtedy przysunęłą swoją twarz do mojej i szepnęłą:
- To teraz musisz mi uwierzyć - po czym dotknęła swoimi ustami moich i powoli zaczęliśmy się całować.  
Znów się z nią całowałem... To było niesamowite uczucie... Powoli zaczynałem zapominać o Emmie i Amanda zajmowała jej miejsce.  
Niedługo po naszym pocałunku, musiałem już wracać do domu. Pożegnałem się więc z Amandą i wróciłem do domu. Po powrocie męczyło mnie jedno pytanie. Całowaliśmy się, itp itd, ale formalnie nie jesteśmy parą. Czy powinienem się jej o to zapytać? I jak mam to zrobić po tym wszystkim... Jutro miałem się z nią spotkać i mieliśmy wspolnie spędzić wieczor po rehabilitacji, więc była to najbardziej odpowiednia pora. No cóż, musiałem to zrobić.  
Następny dzień dość szybko minął, a ja przez ten cały czas myślałem jak to wszystko ubrać w słowa. Gdy wszedłem do gabinetu Amandy powitaliśmy się przytulając się i zaczęliśmy zajęcia. Rozmwialiśmy jakgdyby nigdy nic, a ja postanowiłem że to pytanie zadam jej później. Troszkę porozmawialiśmy i jakoś ten czas zleciał. Dowiedziałem się, że babcia Taylor wyjechała do sanatorium na dwa tygodnie i Amanda musi sobie radzić ze wszystkim sama. Ale dla niej to nie problem, napewno sobie ze wszystkim poradzi. W porównaniu do mnie... Z każdą chwilą po wyjściu z gabinetu coraz bardziej trząsłem się ze strachu. Poszliśmy do domu Amandy i tam postanowiliśmy spędzić sami ten wieczór. Gdy weszliśmy do pokoju nie wytrzymałem i powiedziałem łapiąc ją za ręce :
- Kocham cię.
Długo wpatrywała się we mnie, nie wiedząc co ma powiedzieć, ale jej twarz po chwili zaczęła się usmiechać.
- Naprawdę mnie kochasz? - zapytała.
- Tak, przepraszam że tak nagle to mówie, ale nie wytrzymałem...
- Nie szkodzi, wiesz co?
- Hm? - zapytałem spięty.
- Ja chyba ciebie też.
Nic nie powiedziałem z wrażenia a moje oczy mało nie wyskoczyły z orbit.
- Czemu tak na mnie patrzysz?
- Bo... No... - jąkałem nie potrafiąc się wysłowić.
Wtedy ona pocałowała mnie i trochę stresu uszło ze mnie.
- Czy chcesz być ze mną? - zapytałem.
- A czy ty chcesz być ze mną? - odpowiedziała mi pytaniem.
- Oczywiście, a ty?
- Domyśl się głuptasie - powiedziała jeszcze raz całując mnie.
Byłem ogromnie szczęśliwy że jestem z kimś kto mnie rozumie, i nie zdradzi mnie bo sam doświadczył tego bólu. Już dwa razy to przeżyłem i trzeci byłby kompletną katastrofą, ale nie Amanda... Ona mi tego nie zrobi... Zresztą to samo mówiłem wcześniej o Emmie... no i o Ally... Ale Amanda jest inna... Bardziej dojrzała... Teraz nie chce myśleć o nikim innym tylko o niej.
Siedzieliśmy razem cały wieczór oglądając filmy, śmiejąc się i wygłupiając. Miałem już iść, gdy Amanda zaproponowała żebym został na noc. Zgodziłem się, ale musiałem jakoś poinformowac o tym rodziców. Bałem się dzwonić, bo oczywiście usłyszałbym nakaz powrotu do domu, więc wolałem napisac smsa.  
Amanda zaprowadziła mnie do siebie i tam spędziliśmy razem noc. Było wspaniale, ona jest...jest wspaniała... Coraz bardziej przekonuje się, że nie popełniłem błędu zakochując się w niej. Cały wieczór i noc, to wszystko, wyszło lepiej niż sam bym to sobie wyobraził, idealnie...  
Rano jeszcze trochę czasu spędziliśmy w łóżku, ale musiałem się w końcu zbierac i wrocic do domu bo rodzice się pewnie martwili. Pożegnałem się więc z Amandą, i wróciłem do domu. Nawiasem mówiąc już nie było widać sladu po mojej "kontuzji", i dawałem radę chodzić bez kuli. Oczywiście czasem pobolewało, ale i tak jest lepiej niż przedtem. Dotarłem więc do domu, i gdy wszedłem zobaczyłem...


***********************************************************


Przepraszam, że w ostatnim czasie tak rzadko dodaję opowiadania, i nie wiem kiedy napiszę nastepną część bo zbliża się sesja, kolokwia i zaliczenia więc będę miał sporo na głowie.  

Założyłem jednak blog na którym będę się starał często pisać i informować czy w najbliższych dniach można się spodziewać następnej części.

Piszcie kom, udzielajcie się na FB i blogu :)

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1488 słów i 7791 znaków.

4 komentarze

 
  • Vessene

    ♥♥♥

    16 maj 2014

  • Patii

    Czytając Twoje kolejne części opowiadania za każdym razem płacze Kocham Cie <3

    12 maj 2014

  • Karola

    Super !

    8 maj 2014

  • volvo960t6r

    Cudowna część..Pisz dalej kolejną część :)

    7 maj 2014