Życie do góry nogami - cz.25

Życie do góry nogami - cz.25Do sali weszli policjanci i stanęli przed cała klasą. Cały trząsłem się ze strachu. Boże…jeżeli ona naprawdę coś sobie zrobiła? To wszystko moja wina… Co ja zrobiłem… Cholernie się martwiłem o Ally. Przecież nie było jej w szkole, a teraz ci policjanci… Uwaga całej klasy była na nich skupiona.  
Jeden z nich rozejrzał się po klasie i po chwili powiedział:
- Czy chodzi tu Max Wilson?
O Boże… Oni chcą czegoś ode mnie… To na pewno ma związek z tym że nie ma w szkole Ally… Co robić?...
Lekko się podniosłem i powiedziałem:
- To ja
- Chodź chłopcze pójdziesz z nami – powiedział policjant.
- Ale co się stało? - zapytałem, gdy już wyszliśmy z klasy.
- Zobaczysz, gdy dotrzemy na komisariat – odpowiedział.
Panicznie się bałem, co czeka mnie na komisariacie. Do głowy przychodziły mi różne pomysły, nawet to że Ally zrobiła najgorsze… ale na samą myśl o tym pojawiały mi się łzy w oczach. To niemożliwe… Ona by tego nie zrobiła… Nie mogłaby… Ja nie chcę… Policjanci widzieli mój wyraz twarzy i jeden z nich powiedział:
- Nie bój się tak, to nic strasznego
Po tych słowach zrobiło mi się trochę lżej, ale nadal nie wiedziałem w związku z jaką sprawą wzywają mnie na komisariat. Pozostało mi jedynie czekać, aż tam dojedziemy. Po kilku minutach byliśmy już przy komisariacie. Wprowadzili mnie do środka i prowadzili przez długi korytarz. Rozglądałem się na różne strony i po obejrzeniu tego stwierdziłem że to nie jest mój klimat i nie lubię przebywać w takich miejscach. Stanęliśmy przy jakimś pokoju i jeden z policjantów powiedział:
- Proszę, wejdź, komendant chcę cię widzieć – po czym obaj odeszli ode mnie.
Wszedłem do tego pokoju i zobaczyłem ów komendanta siedzącego za biurkiem z nosem w papierach. Na mój widok, szybko oderwał wzrok od kartek i powiedział:
- Witaj Max
- Dzień dobry, skąd pan wie jak mam na imię? – zapytałem
- Widzisz, to moja praca – odpowiedział uśmiechnięty – ale skoro ja znam twoje imię to ty powinieś znać również moje. Nazywam się Gregory McGee – powiedział wyciągając do mnie dłoń.
Czułem się nieco dziwnie, ale uścisnąłem jego dłoń.  
- Pewnie zastanawiasz się po co cię tu wezwałem, zgadza się?
- Tak
- Spokojnie, nie chodzi o żadne wybryki, przestępstwa, ani nic z tym związane
Patrzyłem na niego i czekałem, aż wydusi z siebie wreszcie po co mnie tu ściągnął.
- Tak więc, to co się niedawno wydarzyło, to dla nas wielki sukces. Rozpracowaliśmy ten gang i wreszcie mamy ich z głowy. Co prawda kilku jest jeszcze na wolności, ale bez swojego szefa wiele nie zdziałają, bo to on wszystkim kierował. Chciałbym ci bardzo podziękować za to że pomogłeś nam w odniesieniu tego sukcesu. Gdyby nie twoja odwaga, być może niewinni ludzie by ucierpieli. Musze ci też pogratulować celności, bo załatwiłeś go jednym strzałem, może chciałbyś zostać jednym z nas? – zapytał puszczając mi oczko.
- Nie wiem, musze to jeszcze przemyśleć – powiedziałem, ale w głębi serca wiedziałem, że bycie policjantem raczej mnie nie kręci. Ten klimat… To nie dla mnie…
- W każdym razie mam coś dla ciebie.
Po czym wstał, podszedł do szafy i wyciągnął granatowe pudełko.
- Spójrz – powiedział otwierając je.
- To jest medal, który dajemy ludziom, którzy bardzo nam pomogli, którzy są bohaterami i ty jesteś jednym z nich.
- Medal? – zapytałem zdziwiony.
- Tak, zasłużyłeś. Nie każdy na twoim miejscu wykazałby się taką odwagą jak ty. Weź go - powiedział wręczając ów pudełko z medalem.
Jejku, dostałem medal. Byłem naprawdę zaskoczony. Zrobiłem przecież to co musiałem, żeby ratować moich bliskich, a ktoś to mimo wszystko docenił. Od razu poprawił mi się humor.
- Ja muszę teraz wracać do pracy, bo jak widzisz mam na głowie pełno papierkowej roboty, to do zobaczenia – powiedział komendant  
Wyszedłem stamtąd i całą drogę do domu podziwiałem medal, który dostałem. Nie mogłem się doczekać aż pokaże go rodzicom. W końcu będę mógł się pochwalić że coś osiągnąłem. Będą ze mnie dumni. Wszedłem do domu i usłyszałem rozmowę rodziców:
- Kochanie musimy mu to powiedzieć – mówił tata.
- Nie, jeszcze nie – odpowiedziała mama.
Tata chciał już coś powiedzieć, ale zauważył że ja wszedłem do domu.  
- Co musicie mi powiedzieć? – zapytałem.
- A czy ty musisz o wszystkim wiedzieć? – zapytał tata uśmiechając się.
- Muszę, no mówcie.
- Mamy dla ciebie niespodziankę, ale niespodzianka to niespodzianka, musisz wytrzymać.
Niespodzianka… Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, ale cóż. No trudno, może kiedyś się dowiem o co im chodziło.  
- Byłem na policji – powiedziałem
- Co się stało – zapytała mama.
- Rozmawiałem z komendantem i dał mi to – powiedziałem i wyciągnąłem z kieszeni medal pokazując go im.
- Jejku jakie to śliczne – zachwycała się mama.
- No synku, jesteśmy z ciebie dumni – powiedział tata ściskając mnie po czym przytuliła mnie mama. Fajnie być w końcu docenianym i humor znacznie mi się polepszył, ale cały czas też myślałem o Ally.
Poszedłem na górę i zadzwoniłem do niej. Nie odbierała…. Czemu się nie odzywa? Wpadłem na genialny pomysł, żeby zadzwonić do jej domu, może ktoś inny odbierze i sprawdze czy jest w domu. Miałem gdzieś zapisany numer do jej domu i po chwili szukania znalazłem go. Zadzwoniłem i odebrała mama Ally. Zapytałem, czy jest w domu, ale ona ze zdziwieniem zapytała czemu pytam, bo przecież powinna być w szkole, bo rano jak co dzień wyszła z domu. Podziękowałem jej za informację, ale nie mówiłem, że Ally opuściła lekcję, bo jej mama zaczęłaby się martwić.  Wziąłem do rąk kule i powiedziałem rodzicom że wychodzę się przejść. Postanowiłem że znajdę Ally. Pierwsze miejsce które mi przyszło do głowy to park. Często tam chodziliśmy, więc może teraz tam jest. Bynajmniej taką mam nadzieję. Szedłem tam co chwila rozglądając się na prawo i lewo, jednak jej nie widziałem. Wszedłem do parku i wypatrywałem jej wśród ludzi. Przeszedłem park dwa razu wokoło, ale jej tam nie znalazłem. Jeżeli nie ma jej tu to gdzie może być? Usiadłem na ławce i myślałem, w jakie inne miejsce mogłaby się udać i nagle mnie olśniło. Plaża! Musi tam być. To było miejsce gdzie przeżywaliśmy tak wspaniałe chwile, na pewno tam jest. Zaraz wstałem i od razu udałem się w stronę plaży. Myślałem jak będę chodził z tymi kulami po piasku, bo będzie o wiele ciężej, ale cóż. Jakoś muszę wytrzymać. Nie pozwolę, żeby coś jej się stało, dlatego muszę ją odszukać. Po kilkunastu minutach byłem już przy plaży. Miałem nadzieję że ją tam znajdę, bo żadne inne miejsce nie przychodziło mi do głowy. Zszedłem po schodkach na plaże i wśród garstki ludzi wypatrywałem Ally, jednak jej tam nie było. To gdzie ona może być? Jak mam ją znaleźć. Nie chcę żeby coś jej się stało, mam nadzieję że nic głupiego nie zrobi… Już chciałem wracać, jednak coś mnie tknęło i jeszcze raz rozejrzałem się dookoła i nagle zobaczyłem…


********************************************************************

Jeżeli się podoba to piszcie kom i lajkujcie:

https://www.facebook.com/matti3312op

Mam prośbę, rozsyłajcie tą stronkę znajomym, żeby lajkowali żeby było nas jak najwięcej, będę bardzo wdzięczny ;)

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1410 słów i 7550 znaków.

3 komentarze

 
  • pattii

    świetne:*

    3 lut 2014

  • Vessene

    ♥♥♥

    1 lut 2014

  • nati

    Jeju no w takim momencie :D juz czekam na kolejna czesc :)

    1 lut 2014