Życie do góry nogami - cz.20

Życie do góry nogami - cz.20Zamknąłem za sobą drzwi i zobaczyłem przywiązanych Emmę, mamę i tatę. Siedzieli tam zakneblowani i próbowali coś powiedzieć, jednak nie mogli. Obok stało trzech mocno zbudowanych mężczyzn, a za nimi facet w białym garniturze. Stał tyłem, ale gdy usłyszał jak zamykam drzwi odwrócił się i zawołał:
- No proszę, mamy już całą rodzinkę do kupy – i śmiał się, a jego "goryle” razem z nim.
- Podejdź tu chłopcze – powiedział
Ja zacząłem iść wolnym krokiem. Nogi miałem jak z waty. Musiałem jednak zacisnąć zęby i nie dać po sobie poznać że się boję. Nie wiedziałem co się wydarzy. Miałem w kieszeni tylko mały nadajnik, który miałem przycisnąć, żeby zawołać wsparcie w razie gdyby coś zaczęło się dziać. Podszedłem do niego a on powiedział:
- Tatuś opowiedział ci już cała historię prawda?
Nic nie odpowiedziałem tylko kiwnąłem głową. Wtedy on odwrócił się do taty, podszedł do niego i uderzył go w twarz i powiedział:
- Tatuś morderca – i ironicznie się zaśmiał.
- Zostaw go! – wrzasnąłem.
- Nie gorączkuj się, on sobie na to zasłużył.
- Miałeś wypuścić Emmę, co ona ci zrobiła…
- Nic, ale taka ładna z niej dziewczyna, to zostawię ją sobie na później i się zabawimy
- Ty dupku! – krzyknąłem.
- Oj masz coś nerwowego synka – powiedział patrząc na tatę.  
Nie wiedziałem co robić. U każdego z nich widziałem broń przy pasku. W każdej chwili któryś z nich mógł zastrzelić albo mnie albo kogoś z moich bliskich. Co robić? Zaryzykowałem. sięgnąłem do kieszeni i udając że się drapię wcisnąłem nadajnik. Rozejrzałem się po hangarze i wokół stało pełno kontenerów. Musiałem wymyślić jakiś plan co robić, gdy wkroczy policja.  
- Czemu milczysz? – zapytał mnie, po czym podszedł do mnie, założył mi rękę na szyi i zaczął prowadzić mnie po hangarze mówiąc:
- Widzisz, wiesz jak to jest stracić rodzinę? Nie byłem nigdy dobrym człowiekiem to fakt. Narkotyki, przemyty, potem handel, miałem na pieńku z prawem, ale miałem tez rodzinę. A twój tatuś pewnego pięknego dnia wszedł do mojego domu bez pukania. Co za brak kultury – powiedział patrząc na tatę. I mówił dalej: Tak więc wszedł z kolegami i bezszczelnie zaczeli strzelać do mojego syna i zony. Policja jest dzisiaj od mordowania? Ale wiesz każdy musi ponieść karę za swoje czyny. Ja postanowiłem, że w ramach wdzięczności, zrobię sobie z twoja rodziną to samo. Przykro mi będzie was zabijać, patrzeć jak krew spływa po was i leżycie tu na betonie, ale cóż, tatuś sam tego chciał. Ze mną się nie zadziera…
I w tym momencie tylnym wejściem tuz obok miejsca gdzie przywiązani byli Emma, i rodzice, oraz drugim wejściem wtargnęła policja. Ja odruchowo uderzyłem go łokciem w twarz i uciekłem za kontener. Jego goryle i on schowali się za jednym z kontenerów, na szczęście daleko od ich zakładników i zaczęła się strzelanina. Musiałem coś zrobić, bo mimo tego że było ich mniej strzelali dokładniej i kolejni policjanci padali na ziemię. Skradałem się przy bocznej ścianie i chciałem się dostać do miejsca gdzie przywiązani byli rodzice i Emma. Za chwilę udało mi się tam prześlizgnąć i pomału, co chwila spoglądając czy nikt tu nie idzie rozcinałem sznury swoim scyzorykiem. Za chwilę jednak odepchnął mnie ów porywacz, w białym garniturze, wziął Emmę za bluzkę i wyciągnął ja na środek.  
- Jeżeli jeszcze ktoś spróbuje nas zaatakować, ona zginie- wrzasnął.
Potem cofał się w moją stronę, jednak nie widział że ja tam siedzę schowany przy kontenerze. Gdy się wycofywał, był tyłem do mnie, więc musiałem zaryzykować. Wyciągnąłem spod bluzy pistolet, załadowałem magazynek i strzeliłem mu prosto w klatkę piersiową a on padł na ziemię. Zaraz skierował się tu wzrok wszystkich i jego goryle wyciągnęli broń i już mierzyli w stronę Emmy. Szybko chciałem ją wziąć za kontener. Już ją tam kładłem i sam chciałem się schować, gdy usłyszałem strzał i poczułem ogromny ból w nodze.
- Aaaaa – wrzasnąłem i upadłem na ziemię. Zostałem postrzelony w nogę. To był potworny bol. Nigdy czegoś takiego nie czułem. Kręciło mi się w głowie i myślałem że zaraz stracę przytomność, jednak ostatkami sił jakoś utrzymywałem świadomość.  
- Będzie dobrze- mówiła Emma, starając się jakoś opatrzeć nogę.
Gdy obejrzałem się widziałem już wszystkich porywaczy leżących martwych. Zaraz podbiegli do mnie także rodzice i wołali o pomoc. Nie minęło kilka minut a przyjechała karetka, lecz ja zanim mnie podnieśli zemdlałem.
Obudziłem się w szpitalu, gdzie leżałem z nogą zawinięta w bandaże. Czułem jednak nadal ogromny ból. W sali była Emma.  
- Kochanie – powiedziała, gdy zobaczyła, że otworzyłem oczy i pocałowała mnie. Dzięki temu ból trochę osłabł. Cieszyłem się że jest przy mnie.  
- Miałeś operację i teraz twoja noga musi się zagoić – powiedziała Emma.
Troszkę mi mina zrzędła. Jednak cieszyłem się, że wyszedłem z tego żywy, bo idąc tam nie wierzyłem, że wyjdę z tego cało, no prawie cało.  
- Uratowałeś mi życie  
- Musiałem, kocham cię  
I Emma znów przytuliła się do mnie i po chwili pocałowała.  
- Spróbuję wstać – powiedziałem.
- Nie rób tego, nie możesz się przemęczać.
- Nic mi nie będzie – powiedziałem i podniosłem się lekko i gdy spuściłem nogi z łóżka spróbowałem wstać. Podparłem się o stolik i gdy chciałem zrobić krok do przodu upadłem.  
- Max! – zawołała Emma
- Zaraz wstanę – i chciałem to zrobić, jednak mimo silnych chęci nie mogłem. Emma zawołała lekarza i pielęgniarki i pomogli mi wstać i położyli mnie na łózko.  
- Co się stało? – zapytał lekarz
- Chciałem zrobić krok i nie mogłem ruszyć ta nogą
- A spróbuj ją podnieść lekko.  
Próbowałem, ale to było na nic. Co mi jest? Czemu nie mogę ruszać ta nogą przecież operacja się udała. Zabrali mnie wtedy na badania i męczyli mnie tam kilka godzin. Gdy wróciłem w Sali byli także rodzice. Tata nawet nie miał pretensji do mnie o to że wziąłem jego broń. Był ze mnie dumny i to mnie cieszyło. Byłem zadowolony że mam przy sobie moją rodzinę w komplecie. Pomęczyli mnie jeszcze troszkę rozmową i zaraz kazałem im wrócić do domu żeby sami odpoczęli. Rano, gdy wstałem była przy mnie Emma.  
- Dzień dobry śpioszku – powiedziała, gdy się obudziłem i ucałowała mnie.
- Cześć skarbie.
Za chwilę do sali wszedł lekarz.  
- Musze panu coś powiedzieć, a pani musi na chwilę opuścić salę.
- Dobrze – odpowiedziała Emma.
- Niech zostanie, proszę- powiedziałem do doktora i mimo niechęci zgodził się.  
- Tak więc mamy wyniki pańskich badań i…
  

***************************************************************

Miała być dedykacja dla Martyny więc jest ;p

Oby wam się spodobało, piszcie kom i lajkujcie:

https://www.facebook.com/matti3312op

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1312 słów i 7062 znaków.

6 komentarzy

 
  • Ivy

    zapewne Max nie będzie mógł chodzić? Mam rację? ;>

    26 sty 2014

  • Vessene

    Mam w zakładkach już Twój profil. Co ok. 3h sprawdzam czy dodałeś coś nowego. Pisz dalej! :D ; *

    26 sty 2014

  • Mentos

    pisz pisz <3 !

    25 sty 2014

  • gtr

    o ja swietne;* pisz dalej i to szybko ;)

    25 sty 2014

  • .

    Super

    25 sty 2014

  • Martynka :)

    czy ty zawsze musisz kończyć w takim momencie? no wiesz . Ale super ci wyszło :*

    25 sty 2014