Życie do góry nogami - cz.14

Życie do góry nogami - cz.14Otworzyłem i zobaczyłem moją ciocię. W sumie, kto inny mógłby przychodzić do nas jak nie rodzina. Już dzisiaj miał się odbyć pogrzeb babci. Od rana wszyscy chodzili przygnębieni, bo każdy myślał tylko o tym. Zjedliśmy śniadanie i powoli zaczęliśmy się szykować. Zleciała godzina i zaraz musieliśmy już wychodzić. Pojechaliśmy do kościoła, gdzie było już mnóstwo ludzi. Babcię znało dużo osób, dlatego pewnie być taki tłok. Wszyscy ubrani na czarno, trzymający w ręce kwiaty. Weszliśmy do kościoła, gdzie stała już trumna. Na ten widok od razu z moich oczy poleciały łzy. Było mi tak szkoda tego, że babci już nie ma, że odeszła… Bardzo byłem do niej przywiązany. Mogłem się jej zwierzyć ze wszystkiego, zawsze mnie rozumiała… Po mszy, pojechaliśmy na cmentarz, gdzie pochowano babcię. Żałowałem, że nie mieszkamy już w Nowym Jorku, bo często odwiedzałbym ten cmentarz, ale obiecałem sobie, że gdy tylko będę tutaj, na pewno zajdę odwiedzić grób babci. Później zebraliśmy całą rodzinę i zjedliśmy wspólny obiad. Wszyscy zaczęli opowiadać sobie co się ciekawego wydarzyło ostatnimi czasu. Ja miałem już dość pytań co u mnie, i jak idzie mi w szkole, dlatego wyszedłem przespacerować się. W okolicy był park, więc pomyślałem, że będzie to idealne miejsce na chwilę przemyśleń. Spędziłem tam pół godzinki, i już zostałem zasypany telefonami, gdzie jestem, bo mama zauważyła moją nieobecność. Musiałem więc wracać. Na szczęście długo tam nie siedzieliśmy. Wróciliśmy i położyliśmy się, żeby trochę odpocząć. Ja zaraz zadzwoniłem do Ally i opowiedziałem jej o pogrzebie. Rozmawiałem z nią i szybko nastał wieczór. Rodzice siedzieli u siebie i oglądali telewizję, a ja byłem zmęczony i postanowiłem iść spać. Następnego dnia zaplanowaliśmy z Alexem wspólny wypad, tylko jeszcze sam nie wiedziałem gdzie pójdziemy. Rano spotkaliśmy się pod jego domem.
- To gdzie idziemy? – zapytałem.
- Niedaleko otworzyli nowy tor gokartowy, co powiesz żebyśmy tam poszli?
- Tor gokartowy? Naprawdę? – zdziwiłem się
- No widzisz, trochę się działo jak ciebie nie było – powiedział z uśmiechem Alex.
- No jasne, idziemy tam!
Bardzo spodobał mi się pomysł z torem gokartowym, bo zawsze chciałem tego spróbować, ale nigdy nie miałem okazji. Właścicielem toru był kolega rodziców Alexa, więc mieliśmy zniżkę, co jeszcze bardziej mnie ucieszyło. Spędziliśmy tam pół dnia, i było naprawdę super. Tak bardzo mi się to spodobało, że stwierdziłem, że musze to powtórzyć. Na początku trochę bałem się, że nie poradzę sobie, ale stres szybko minął. Później zmęczeni zjedliśmy coś i postanowiliśmy po godzinie odpoczynku pograc w kosza. Na boisku spotkałem jeszcze kilku innych znajomych, którzy cieszyli się, że przyjechałem. Także resztę dnia spędziłem grając w kosza, i później padnięty wróciłem do domu. Umyłem się i już kładłem się do łózka, gdy nagle wszedł do pokoju tata i powiedział:
- Dostałem telefon z pracy i musimy jutro już wrócić. Pakuj się.
- Dobrze – powiedziałem ze spokojem.
Gdy tata wyszedł z pokoju od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha. Cieszyłem się, że już jutro zobaczę Ally, że będę mógł ją przytulić. Tak bardzo tęskniłem za nią. Złapałem za telefon, żeby do niej zadzwonić, jednak powstrzymałem się, bo stwierdziłem, że zrobię jej niespodziankę. Spakowałem się i zasnąłem. Z samego rana wyruszyliśmy do domu. Tym razem podróż obyła się bez problemów. Gdy wszedłem do domu od razu dostałem telefon od Emmy, bo zdziwiła się, gdy zobaczyła przez okno auto mojego taty. Powiedziałem jej, że wróciłem i bardzo się z tego ucieszyła. Powiedziałem jej też że chcę zrobić niespodziankę Ally, ale później z nią tez się chętnie zobaczę. Tak więc przebrałem się i poszedłem pod dom Ally. Zadzwoniłem do niej i powiedziałem:
- Hej. Co porabiasz?
- Hej. Siedzę w domu i tęsknię za kimś… -powiedziała smutnym głosem.
- A ktoś stoi pod twoim domem – powiedziałem śmiejąc się.
- Co? – zdziwiła się i zaraz podbiegła do okna. Zobaczyłem ją i pomachałem jej i widziałem jak bardzo się ucieszyła. Rozłaczyła się i za chwile zbiegła na doł.  
- Ty głuptasie – powiedziała rzucając mi się na szyję.
- Tęskniłem kochanie
- Ja też
Pocałowałem ją i staliśmy tak kilka minut pod jej domem. Ludzie przechodzili chodnikiem, i gapili się na nas, ale nas to nie obchodziło. Liczyliśmy się tylko my.
- Kocham cię – powiedziałem
- Ja ciebie też – odpowiedziała
Wziąłem ją za rękę i przespacerowaliśmy się po okolicy. Opowiedziałem jej jeszcze raz o wszystkim, a potem dowiedziałem się od niej czegoś ciekawego. Powiedziała mi, że Zack zadzwonił do niej, przepraszał ją, i prosił o jeszcze jedną szansę. Ona jednak powiedziała mu że woli mnie. Gdy mi to mówiła aż mocniej zabiło mi serce. Była wspaniała. Umówiliśmy się na jutro, po szkole bo przecież obiecałem jej, że wynagrodzę jej moją nieobecność. Jeszcze nie wiedziałem co będziemy robić, ale miałem sporo czasu, żeby coś wymyślić. Wróciłem do domu i zaraz znów musiałem wyjść, bo mama wysłała mnie po zakupy. Cały czas biegałem w jedną i drugą stronę. Później przypadło mi prasowanie ubrań. Nie byłem tym zachwycony, ale cóż. Gdy skończyłem, poszedłem odnieść ciuchy do pokoju rodziców. Wszedłem tam i zobaczyłem na parapecie kopertę. Zaraz, zaraz, to był ten sam list, na który mama tak dziwnie zareagowała. Długo wtedy się zastanawiałem co tam było napisane, a teraz miałem okazję się tego dowiedzieć. Wiem, może to niekulturalne czytać czyjąś korespondencję, ale miałem wrażenie, że ona mnie też dotyczy. Podszedłem do okna, i już otwierałem kopertę, gdy usłyszałem jak ktoś idzie po schodach. Szybko ją odłożyłem i wróciłem do układania ubrań. Zaraz do pokoju weszła mama:
- Zostaw to, ja już dokończę – powiedziała.
- Wyszedłem i wróciłem do siebie. Położyłem się na łózko i zastanawiałem się co tam może być napisane i czy jeszcze trafi się okazja żebym przeczytał ten list.  Zaraz ściemniło się, a ja z przyzwyczajenia już, wyszedłem i skierowałem się w stronę domu Emmy. O dziwo zobaczyłem ją idącą w moim kierunku.
- Hej, gdzie idziesz? – zapytałem
- Właśnie szłam po ciebie – odpowiedziała
- A ja po ciebie – powiedziałem z uśmiechem.  
- Chyba czytamy sobie w myślach, ale zaraz, gdzie jest twój pies?
- Pamiętasz jak rodzice byli z nim u weterynarza?
- Pamiętam. I co się stało?
- Znów mu się pogorszyło i musieliśmy go uśpić.
- Szkoda, bardzo go polubiłem.
- Mhm - pokiwała Emma i spuściła głowę.
Nic nie mówiłem tylko ją przytuliłem i słyszałem lekki szloch i na moją bluzę pokapywały łzy.  
- Emma, nie smuć się, pomyśl że już nie będzie cierpiał
- Wiem, ale bardzo się przywiązałam do niego, zresztą nie tylko do niego
Jeszcze raz ją przytuliłem i poszliśmy w stronę parku, gdzie zawsze chodziliśmy. Gdy tam weszliśmy zobaczyliśmy coś dziwnego…


*************************************************************************

Nie wiem kiedy będzie następna część bo teraz mam trochę nauki.  
Mam nadzieję zę ta się spodoba choć trochę.

Piszcie kom i lajkujcie:

https://www.facebook.com/matti3312op

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1404 słów i 7528 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Mentos

    pisz dalej :*

    19 sty 2014

  • Użytkownik Ivy

    szwagier, no ja po prostu rzygam tęczą xD jak zwykle świetnie :P

    19 sty 2014

  • Użytkownik patii

    świetne jak zawsze *_*

    18 sty 2014