Życie do góry nogami - cz.11

Życie do góry nogami - cz.11Siedziałem w swoim pokoju i głowiłem się co mogło być napisane w tym liście. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Chciałem się dowiedzieć o co chodzi, ale wiedziałem również że nikt nie ma zamiaru mi nic powiedzieć. Nadszedł wieczór, więc zaraz musiałem iść po Emmę. Schodząc na dół spojrzałem na mamę, która kręciła się bez celu po domu, trzymając w ręku telefon i co chwila zaglądała przez okno.
- Wychodzę, idę z Emmą na spacer – powiedziałem.
- Uważaj na siebie – powiedziała mama.
Nigdy wcześniej tak nie mówiła, chyba że gdzieś wyjeżdżałem, ale w każdym razie była bardzo przestraszona. Czy to miało związek z tym listem? A jeśli tak to co do cholery się dzieje? Wyszedłem i za chwilę byłem pod domem Emmy, która czekała już na mnie. Poszliśmy wzdłuż ulicy. Mieliśmy dużo czasu, bo jej rodziców nie było w domu, bo zazwyczaj czepiali się jej jeżeli chodzi o godziny powrotów do domu. Pytałem czy wszystko już w porządku, bo nie widziałem na jej twarzy uśmiechu, który często tam gościł. Kiwała głową, że tak, ale oczywiście nie uwierzyłem jej. Starałem się wydusić z niej o co znów chodzi. W końcu wyrzuciła to z siebie. Opowiedziała mi od samego początku jak jej rodzice wcześniej stanowili wspaniałe małżeństwo, byli idealną rodziną, a teraz to wszystko zaczęło się sypać na jej oczach. Bała się że straci rodzinę, to byłoby koszmarne przeżycie. Chyba nikt nie chciałby patrzeć na to jak rodzice kłócą się ze sobą, i przez to cierpi na tym cała rodzina. Po godzinie spacerowania, Emma postanowiła że wrócimy się pod jej dom, i zostawi tam psa, a dalej pospacerujemy sami. Tak więc zrobiliśmy. Dalej poszliśmy w stronę centrum. Gdy trochę się zmęczyliśmy, bo do centrum był kawałek, usiedliśmy na ławce, która stała przy chodniku.  
- Mogę cię o coś zapytać? – powiedziała Emma.
- No jasne pytaj.
- Ty i Ally…no wiesz… - mówiła zmieszana.
- Tak, jesteśmy razem. A co?
- Nic nic… Ciesze się, że jesteś szczęśliwy – powiedziała, jednak na jej twarzy dalej nie było uśmiechu
- Jesteś wspaniałą przyjaciółką – powiedziałem przytulając ją i wtedy po raz pierwszy dziś zobaczyłem jak jej kąciki ust się podnoszą.
- Może zagramy w kosza? – zapytała.  
- Ale nie przeszkadza ci że jest późno?  
- Przecież nie ma moich rodziców, to nikt mnie się nie będzie czepiał.
Zdziwiła mnie ta propozycja. Wiedziałem, że Emma lubiła grać w kosza, zresztą ja też, a jeżeli miało jej to poprawić humor to czemu nie.
- Dobrze, chodźmy – powiedziałem uśmiechając się.
Spędziliśmy tam dobrą godzinę, ale przynajmniej Emma cały czas była radosna. Muszę się przyznać, że gra bardzo dobrze, sam się tego nie spodziewałem. Mieliśmy wielki ubaw.  
- Idziemy? – zapytałem, bo widziałem, że Emma była zmęczona.
- Jeszcze nie, ja to wygram! – krzyknęła uśmiechnięta. Uśmiechnąłem się i kontynuowaliśmy grę. Miałem piłkę i widziałem, że Emma biegnie do mnie. Zrobiłem zwód, a ona z agresją rzuciła się na mnie tak że oboje wylądowaliśmy na ziemi. Ona leżała na mnie. Nie wiem czemu, ale serce zaczęło mi mocniej bić. Patrzyłem się jej w oczy, a ona spoglądała w moje. To była kłopotliwa sytuacja. Nie mogłem jej pocałować. Byłem przecież z Ally i to ona się dla mnie najbardziej liczyła. Za chwilę się otrząsnęliśmy i Emma wstając powiedziała:
- Przepraszam, chodźmy już – i z jej twarzy znów zniknął uśmiech.
- Nic się nie stało, chodź przejdziemy się gdzieś jeszcze, może gdzieś usiądziemy żeby odpocząć – zaproponowałem.
- Dobrze – odpowiedziała.
Szliśmy sobie spacerem, gdy nagle odezwała się moja komórka. Jakiś SMS. Pomyślałem, że to pewnie Ally, chociaż powiedziałem jej o spotkaniu z Emmą. Spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem wiadomość " park – drugi kosz od wejścia”. Nie wiedziałem o co chodzi, i kto wysłał mi takiego smsa. Oddzwaniałem na ten numer jednak nikt nie odpowiadał. Pokazałem to Emmie, która również była zdziwiona.
- Pewnie ktoś robi sobie jaja – powiedziałem.
- Chodź sprawdzimy to. Przecież mamy niedaleko do parku
- Po co? Mówię ci to tylko jakieś głupie żarty
- No chodź – powiedziała Emma ciągnąc mnie za rękę.  
Poszliśmy więc i po kilku minutach staliśmy już przy wejściu do parku. W okolicy było totalnie cicho, nikogo nie było widać ani w parku ani poza nim. Weszliśmy więc rozglądając się na wszystkie strony.  
- Drugi kosz od wejścia – powiedziałem przypominając sobie treść smsa.
- Patrz! – zawołała Emma, pokazując palcem kosz na którym leży koperta. Spojrzałem i dla pewności policzyłem kosze. Zgadzało się, to był drugi kosz. Podeszliśmy więc. Jeszcze raz rozejrzałem się czy nikt nas nie obserwuje. Wziąłem kopertę i szybko otworzyłem ją. W środku był zgięta na cztery części kartka papieru. Rozłożyłem ją i zobaczyłem napis " Uważaj na siebie” stworzony z posklejanych liter z gazet. Emma przeraziła się na ten widok. Po raz kolejny podniosłem głowę, jednak nikogo w około nie było. List ten wyglądał jak typowa wiadomość od jakiegoś porywacza, czy groźba z filmów. Emmę to bardzo przekonało. Ja jednak zbytnio się tym nie przejąłem. Porwałem tą kartkę i wrzuciłem do kosza.
- Mówiłem, ktoś robi sobie głupie żarty…
- Max, boję się o ciebie. A co jeżeli ktoś naprawdę ci grozi?
Prawdę mówiąc czytając te słowa, skojarzyłem to z listem, który otrzymała mama, i z jej słowami., jednak bardziej byłem skłonny ku temu, że to Zack i jego banda straszą mnie swoją zemstą.
- Nie bój się, nic mi nie będzie.
- Martwię się, nie chcę żeby ci się coś stało… - mówiła smutnym głosem Emma.
- Naprawdę, nic mi nie będzie – powiedziałem przytulając ją.  
- Musisz uważać na siebie… Obiecaj mi to…
- No dobrze, obiecuję.- powiedziałem
Obeszliśmy park, i postanowiliśmy że wracamy do domu. Całą drogę Emma mówiła co może kryć się pod tym listem i opowiadała najczarniejsze scenariusze. Ja jednak twardo stałem przy swoim. Nie wydawało mi się, że ktoś mi grozi oprócz Zacka, bo nie wdawałem się w żadne konflikty, raczej należałem do przyjaznych ludzi i z nikim nie miałem na pieńku.  
- Psychopaci są wszędzie… - mówiła Emma.
- Za dużo się naoglądałaś filmów – powiedziałem
- A w takim racie jaką masz pewność, że to właśnie Zack? No?
Milczałem.
- No właśnie. Żadną. Dlatego cię proszę, żebyś uważał na siebie. Może i przesadzam, ale lepiej dmuchać na zimne.  
- Dziękuję, że się tak o mnie troszczysz.
- W końcu jestem od tego – powiedziała przytulając się.
Staliśmy pod jej domem. Pożegnaliśmy się i Emma wróciła do siebie, a ja szedłem dalej do swojego domu. Zanim jednak wszedłem zadzwoniłem do Ally. Nie chciałem tak szybko wracać do domu, dlatego pomyślałem o telefonie do niej. Opowiedziałem jej o wszystkim. Podobnie jak Emma była przerażona. Znów kilka minut słuchałem najczarniejszych scenariuszy, co takiego może się stać. Rozumiałem je obydwie. To miło, że tak się o mnie troszczyły. Jednak nadal nie byłem do tego przekonany, że komuś oprócz Zacka zależy na tym, żeby coś mi się stało. Porozmawiałem jeszcze chwilę z Ally, i wróciłem do domu, bo rodzice pewnie już się niecierpliwili. Wszedłem do domu i spojrzałem w stronę salonu i zobaczyłem tatę, który przytulał mocno zapłakaną mamę.
- Co się stało? – zapytałem zaciekawiony.
  
*****************************************************************

Ogarnąłem naukę, więc udało mi się coś napisać  
Mam nadzieję, że się spodoba ;p
Piszcie kom ;)

matti3312

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1506 słów i 7824 znaków.

7 komentarzy

 
  • koloroowa

    Dalej! ;)

    13 sty 2014

  • gtr

    super;*! Pisz dalej ;)

    13 sty 2014

  • Vessene

    Świetne♥

    13 sty 2014

  • <3

    Pisz dalej ;)

    13 sty 2014

  • Anka :)

    Świetne *.*

    13 sty 2014

  • Pataaa

    Świetne ;)

    13 sty 2014

  • patti

    to naprawdę jest super czekam na następną część ;*

    13 sty 2014