Nowy początek. Cz. 42

Nowy początek. Cz. 42- Jak mogłeś, myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi!?
- No ale wytłumaczył Ci wszystko?  
- Tak,  ale to nie zmienia faktu, że mnie wystawiłeś.
- Ależ moja droga ja tylko dodałem Ci odwagi.  
- Ta raczej zostawiłeś mnie w sytuacji bez wyjścia.  
- Marudzisz. To co chyba niepotrzebnie kupiłem nowe ciuchy.  
- Dlaczego?
- Nie idziesz z nim na imprezę?  
- Na imprezę idę z Tobą. A z nim jadę do Paryża.  
- Wow. Maleńka no to ładnie go sobie owinęłaś w okół palca.
- Wcale nie, po prostu najpierw nazwałam go dupkiem, a później prosiłam żeby z nią nie jechał. A on powiedział, że jest lepsze rozwiązanie ja jadę z nim. Bo to w końcu miasto zakochanych idealne dla nas. Tak właśnie powiedział. Dlaczego moje życie jest takie dziwne w jednej chwili jestem załamana, a za chwilę najszczęśliwsza. I to wszystko jednego dnia.  
- Masz ciekawe i szalone życie.  
Wyciągnął telefon, oddalił się na chwilę, gdy wrócił miał minę w stylu przepraszam ale muszę.  
- Mała, zabijesz mnie ale winda nam się oberwała i jeśli tam nie pojadę i czegoś nie wymyśle, to kabina za pięćdziesiąt tysięcy pójdzie się jebać.
-  Ech… no trudno pójdę sama.
- Tylko bądź tam grzeczna.
- A co ja mam niby zrobić?  Hm…
- No wiesz sami młodzi chłopcy.
- Proszę Cię nie jestem pedofil ka.  
- Oni by tam chcieli, żebyś ich dotykała.
- Głupi jesteś! Masz czas mnie jeszcze zawieść do domu?
- Pewnie.  
W domu byłam po 15 minutach, Marek już pojechał, ale mi coś tu nie pasuje, co on niby może zrobić? Wymyślić coś extra, no ale przecież praca to praca a kierownik musi być do dyspozycji. W domu byli już Magda i David, szykowali się, ja stwierdziłam że mi wystarczy godzina. Prysznic 15 minut, a teraz służymy włosy, tylko żeby mi się siano nie zrobiło, o jest ok. Moja sukienka wygląda ja połączenie białej bluzki z spódnica w groszki. Do tego zakładam długie kozaki, w końcu mamy zimę. Byłam już prawie gotowa gdy usłyszałam, pukanie do drzwi.  
- David mógłbyś otworzyć.
- Dobra idę już. Chwile idę.
Nic nie było słychać, nie miałam pojęcia kto to może być, jakoś mnie to nie interesuje.  
- Gosia możesz tu na chwile.
Już miałam mu mówić żeby spadał, ale jak stanęłam w korytarzu. Nie wiem czy mam zwidy. To nie może być On. A jednak, stoi tu ubrany prawie jak na własny ślub. Koszula spodnie od garnituru, włosy w idealnym nieładzie, moje serce zaczyna bić z sekundy na sekundę coraz mocniej.
- To ja was zostawię idę do Magdy.  
Zostałam sama, bez pomocy,  muszę teraz z nim pogadać. Wypadałoby coś zrobić a nie stać i patrzyć.  
- Cześć maleńka.  
Ja dalej nic, nie wiem co mam zrobić. Zaczął iść w moja stronę, gdy był krok ode mnie wystawiam rękę w geście, “ stój!”.  Stanął z mina zabitego psa, ale skoro już tu był.  
- Czego chcesz?
- Chciałbym pogadać, pisałem, ale nie wiem czy czytałeś.
- Czytałam.
Byłam dziwnie obojętna, ale dlaczego,  przecież szalałam na jego punkcie, ale mu nie ufam, właśnie okłamał mnie i mu nie ufam.  
- Masz jeszcze coś innego do powiedzenia?
- Myślałem, że się odezwiesz.
- Niby po co?  
Widzę w jego oczach, zdumienie,  oraz ból dużo bólu.
-  Tomek spieszę się, na urodziny nie mam czasu.  
- Idziesz sama?
- Tak jak widać.
- Może mógłbym…  
- Przestań, jesteś nie poważny. Nie mamy już o czym rozmawiać.  
- Ja myślę inaczej.
Schodzę na dół bo oni już wyszli i czekają w aucie. Tomek poszedł za mną, próbując mnie zatrzymać. W końcu złapał mnie za nadgarstek i nie miałam jak mu się wyrwać.  
- Puść mnie.  
- Musimy porozmawiać.
- Nie musimy, puść mnie!
- Ale maleńka, proszę daj mi 5 minut.  
- Nie! Ani teraz ani później, Tomasz proszę daj sobie spokój.  
- Nie umiem, kocham Cię.
- Nie kłam!  Pość mnie.  
W tedy usłyszałam jakiś szum i nagle zobaczyłam niebieskookiego z mina seryjnego mordercy.
- Pani mówi żebyś dał jej spokój.
Tomek mnie puścił a ja wtuliłam się w ramiona Jamiego. Dobrze że on tu jest, skąd on wiedział, Marek zabije zdrajce. Ale nie świadomie mnie uratował przed rozmową z Tomkiem.
- To nasza, sprawa nie wracaj się.  
- I tu Cie rozczaruje nie masz żadnych wspólnych spraw, z moja kobieta. Dwa razy nie będę powtarzać, daj jej spokój.  
Tomka spojrzenie mówiło mi jedno jak mogłaś mi to zrobić. Ale ja nie czułam się jak zdrajca, to in kłamał,  to on miał mieć dziecko i inna, ze swoją ex. To on przestał się odzywać. Gdy mój mózg wrócił do rzeczywistości, Tomek szedł w stronę swojego auta.  ja stoję przytulona w ramionach mojego obrońcy.  
- To nie może się tak skończyć, będę walczył.
- Nie masz już o co daj mi spokój.
Sama chyba nie wierzę w te słowa, dobrze że jest tu Jamie inaczej pewnie już był z nim rozmawiała, a on znów by kłamał.  
- Skarbie wszystko w porządku?  
Pogłaskał mnie po policzku i spojrzał w oczy.  
- Nie, nic nie jest w porządku, ostatnio wszyscy mnie okłamują, lub ukrywają coś ważnego. Mam już tego dość!  
Zdenerwowana poszłam do auta Jamiego i usiadłam bez słowa zapinana pady.  
- Jedź za Magdy autem.  
- Dobrze księżniczko. Ślicznie wyglądasz.  
- Dziękuję. A ty jak zwykle bardzo dobrze i seksownie.  
Uśmiechnął się a ja poczułam że chce go pocałować, powiedział moja kobietę. Bronił mnie,  jest zazdrosny nie to raczej troska.  
- Dziękuję.  
Pocałowałam go słodko i delikatnie, zostawiając mu na ustach czerwona szminka. Roztarłam resztki kosmetyku, pojechaliśmy za Magdy autem, na miejscu byliśmy za 20 minut.  
- Cześć Jamie.
- Cześć David jak się masz?
- Dobrze,  jak bym wiedział że ona nie chce z nim gadać, nie potrzebnie go wpuściłem.  
- Spoko stary skąd mogłeś wiedzieć. Pora się napić.  
- No to idziemy pokaże Ci wszystko, poznasz moja rodzinę.  
Ja i Magda wzięłyśmy prezenty, ruszyłyśmy w poszukiwaniu solenizanta. Ruś stał z grupka kolegów, najpierw oni zaczęli mnie mierzyć wzrokiem i się uśmiechał. Byli całkiem przystojni jak na swój młody wiek.  
- Przepraszam, muszę się dostać do Risa.  
Jego oczy zrobiły się większe nie poznał mnie, ale w ostatniej chwili się uśmiechnął.
- Fajnie że jesteś.  
- Obiecałam to jestem, wszystkiego najlepszego czego sobie marzysz, dużo radość, mocnej głowy, szybkich aut, łatwych pieniędzy i pięknych kobiet.  
- Takich jak ty.- odezwał się jakiś jego kolega.  
- O nie. Zdecydowanie młodszych.
- Dziękuję Ci a ty nie jesteś wcale za stara.
Puścił mi oczko i się przytulił.
- Zatańczymy?  
- Pewnie, to zaszczyt tańczyć z solenizantem.  
Na sali było mnóstwo ludzi, muzyka była szybka i rytmiczna, Ris machnął do dj i nagle zaczął lecieć wolny kawałek. Ręce młodego objęły delikatnie moje plecy, a ja swoje położyłam mu na ramiona. Troszkę rozmawialiśmy było miło,  muzyka się zmieniła a koło nas pojawili się młodzi ludzie. Ja odeszłam ma bok, ale nigdzie nie widziałam niebieskookiego. Nagle poczułam czyjeś ręce na biodrach i szept do ucha.
- Jak się bawisz?  
- Dobrze a Ty?
- Z Tobą zawsze moja Księżniczko.  



I jak kochani????  
Pozdrawiam xxx

Badgirl25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1375 słów i 7136 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik ;);)

    Niech znowu bedzie z Tomkiem ;)

    1 wrz 2016

  • Użytkownik cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :) :*

    1 wrz 2016

  • Użytkownik kaay~

    Suuuuper!!!! <3

    1 wrz 2016