Nowy dom

John poprawiał przed lustrem krawat w biało czarne paski.-Jak wyglądam?-spytał swego lokaja Jeffa. -Bardzo panu w tym to twarzy-szczerze odparł lokaj.-dzięki-uśmiechnął się John.Pojawiła się jego narzeczona w pięknej granatowej sukni, spojrzał na nią zafascynowany jej urodą i wdziękiem.-Ach, dzięki.Założyłam tę suknie specjalnie dla ciebie wiem, że ci się podoba -odparła Klaudia, bo tak miała na imię.John i Klaudia poznali się zaledwie pół roku temu, i od dwóch miesięcy mieszkali razem w jego rezydencji.Klaudia przeprowadziła się do niego razem ze swoją małą i uroczą córeczką Amber, i jej opiekunką średniego wieku, i pulchną Betty. On sam miał dwóch nastoletnich synów, jedną nastolatkę, i jeszcze cztery inne dzieci chłopca i dziewczynę w wieku podstawówkowym oraz chłopca i dziewczynę w w wieku przedszkolnym.Dzieci nazywały się po kolei, Nick, Feliks, Sindy, Peter, Lidia, Mick, i Nina. Ich mama a jego była żona zginęła trzy lata temu w katastrofie samolotowej. -Idziemy?-spytał tymczasem John, Klaudii-Tak-odparła Klaudia i wyszli, zostawiając Jeffowi dokładne instrukcje co i jak.W tym czasie, w innym mieście trwało spore zamierzanie, mnóstwo przypadkowych przechodniów, zatrzymywało się z powodu nastolatki, która rozpaczliwie stała na dachu domu, trzymając się kurczowo komina.-Nie zbliżajcie się do mnie bo skoczę !- krzyknęła-Niech ktoś ją powstrzyma ludzie!-krzyknęła jakaś przerażona kobieta, Przyjechała policja i straż pożarna, rozwinięto szybko potrzebne rzeczy. -Mandy! Zejdż do nas spokojnie, nic nie załatwisz skacząc, pomyśl o swoim rodzeństwie !-krzyknął komendant straży pożarnej-Nic mi nie zostało!Nie mam ochoty żyć!-rozpaczliwie krzyknęła Mandy.-Nie mów tak, masz swoje rodzeństwo dla nich musisz być dzielna, oni cierpią, jesteś dla nich wzorem, jak będą się czuli gdy wrócą z przedszkola, a ciebie nie będzie już nigdy, pomyśl o tym!-odparł przez głośnik komendant.Do dało do myślenia Mandy-Dobrze, schodzę!-zawołała, ale tym razem spokojnie. Gdy cała sytuacja została opanowana, ludzie rozeszli się do swoich domów. -Porozmawiamy ?-spytał komendat, Mandy.Dziewczyna skinęła głową. Poszli do jej domu, ona i komendat się znali, gdyż komendant był kolegą ze szkoły jej ojca. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, zaledwie wczoraj. -Kiedy Karol i Amy wrócą z przedszkola?-spytał Mark(tak miał na imię komendant). - Za pół godziny -odparła Mandy.Postawiła na stole ciastka i herbatę dla komentanda i siebie. -Musisz pomyśleć o swojej i ich przyszłości masz kogoś u kogo mogłabyś zamieszkać?-spytał Mark.Mandy pomyślała o swoim wujku-Jest ktoś taki-rzekła. Póżno w nocy, gdy John i Klaudia wrócili z bankietu, podszedł do niech Jeff-Był telefon do pana-rzekł do Johna.-Odzwonie jutro-odparł John-Jutro-dodał.Następnego dnia, gdy jego dzieci poszły do szkoły i przedszkola, rzeczywiście odzwonił, -Ktoś dzwonił na ten numer?-zaczął -Wczoraj-dodał-Do ja wujku.Mandy-rzekł dzięwczecy głos w słuchawce.John wysłuchał uważnie całej historii. -Przyjadę po ciebie, Karola, i Amy -rzekł zdecydowanie. Tego samego dnia przekażał swoim dzieciom, córce Klaudi, i Klaudi, że zamieszka u niego jego siostrzenica, razem z dwójką swojego rodzeństwa. To tyle.

mb1991

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 574 słów i 3376 znaków.

1 komentarz

 
  • EWA

    Pisz dalej.

    18 paź 2014