Nowy początek. Cz. 41

Zamówiłam gorąca czekoladę ze wszystkimi dodatkami, a co ma tam raz się żyje. Marek też chciał czekoladę. Zapłaciliśmy i usiedliśmy na kanapie przy oknie, rozmawialiśmy obserwując płynąca rzekę i piękne łabędzie, które miały cztery małe puszyste kulki. Słodki widok, przepiękne ptaki zawsze mi się podobały, szczególnie to że dobierają się w pary na całe życie. Tak powinno być też między ludźmi, ale widocznie my jesteśmy nie zdolni do takich uczuć.  
- Mogę Cię o coś zapytać?  
- Pewnie że możesz.  
- Jak to było między Tobą a tym całym Szkotem.  
- Szczerze… to jak w bajce. Po urodzinach zabrał mnie na 3 dni na wyspę Aran, jeździliśmy na nartach, pływaliśmy w basenie i spędziliśmy wieczory w jacuzzi. Było ja w bajce, a jak wiadomo bajki nie zawsze kończą się dobrze i zazwyczaj trwają dość krótko. A jak tam z ta Twoja?  
- Nijak, powiedziała że to nie ma sensu, że zachowuje się tak jakbym był pozbawiony uczuć.  
- Ty pozbawiony uczuć, ona musiała być ślepa, zawsze jesteś taki kochany, pomocny do rany przyłożyć.  
- W stosunku do Ciebie.
- Yhm… teraz łapie, nic nie czułeś do niej?  
- Kompletnie nic, próbowałem ale to nie miało sensu, ciągle kocham inna kobietę.  
Nie miałam ochoty rozmawiać na ten temat, bo znałam odpowiedz. Tak wiem że ten cudowny facet mnie kocha, ale ja nie potrafię z nim być, wyleczyłam się z tej miłości, za bardzo mnie zranił.  
- To co Słodziaku idziemy po tą sukienkę?  
- Pewnie ja też muszę sobie coś kupić.  
- No to chodź najpierw po coś dla Ciebie.  
Weszliśmy do sklepu i od razu w oczy wpadła mi super polówka błękitna w białe i żółte paseczki.  
- Marek mam!
- No masz gust. Podoba mi się, te ciemne jasny.
- Może jeszcze te zamszowa kurtka?
- Hm… ile kosztuje?
- Nie dużo tylko £ 99.
- No dobrze jeśli twierdzisz że będę dobrze wyglądał.
- Będziesz świetnie wyglądał.
Gdy wszystko już przymierzył i zadowolony zapłacił, wyszliśmy ze sklepu, zauważyłam niebieskookiego na horyzoncie. Szybko złapałam Marka za rękę i weszłam do najbliższego sklepu z sukienkami. Widziałem już tu kilka dni wcześniej fajna kieckę. Wiec wzięłam szybko mój rozmiar i pobiegłam do przymierzalni. Marek stał najpierw w szoku, ale nagle chyba doszedł do siebie.  
- Maleńka on tu jest.  
- Żartujesz? -Wychyliłam głowę przez kotarę od przymierzalni.  
- No nie żałuję i co teraz chcesz go unikać.  
- Wyłączyłem telefon, pewnie dlatego mnie szuka. Zrób coś ja nie chce z nim rozmawiać, nie chce się rozpłakać.  
- Spokojnie przymierz sukienkę. A jak coś wybierzemy to wyjdziesz stąd z podniesiona głową. Będę zaraz obok.  
Miałam mętlik w głowie ale postanowiłam że dam radę, sukienka leżała idealnie. Wyszłam przed przymierzalnie obróciłam się i z uśmiechem.
- To jak wyglądam Maruś?
- Cudownie jak zawsze.  
Objął mnie za biodra a ja pocałowałam go w policzek. Gdy się odsunęłam, i spojrzałam w bok. Wściekłe niebieskie oczy obserwowały mnie usta miał zaciśnięte w linie. Wróciłam do przymierzalni, przebrałam się i poszliśmy zapłacić. On stał za raz przy kasie, gdy zagroził mi drogę. Popatrzyłam na niego z wyrzutem, furia w oczach.  
- Możesz się odsunąć,chce zapłacić.  
- Nie mogę, musimy porozmawiać.  
- Nie mamy o czym.
Zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem, chwycił mnie za ramię. Popatrzyłam na Marka błagalnie wzrokiem, on tylko się uśmiechnął. Ta na pewno dam radę dzięki taki z Ciebie przyjaciel pomyślałam. Gdy chciał wyjść ze mną ze sklepu, jakaś dziewczyna wchodziła.  
-Cześć Jamie. Jak dobrze że jesteś, miałam dzwonić. To jeszcze tylko tydzień nie mogę się doczekać.
Po tych słowach zrozumiałam, kto to jest, ta wysoka brunetka z nogami do nieba świetna figura. Nie mam szans, nie żebym była jakaś brzydka czy gruba. Ale ona wyglądała po prostu wow.  
- Cześć Emma. Pogadamy później, muszę teraz coś załatwić.  
Minął ja a ja dalej stałam jak wryta. Patrząc na nią to na niego. On złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą, szliśmy na korytarz. Chyba nie chciał żeby wszyscy słyszeli nasza rozmowę.  
-Szukałem Cie masz wyłączony telefon.
-Bateria mi padła.  
- Mniejsza o to. To co Słyszałaś dzisiaj to…
- Przestań, nie musisz mi się tłumaczyć.  
- Nie muszę, ale chcę. Wiec nie przerywa mi proszę. Daj mi wyjaśnić.
- Wiec słucham.  
- Miałem Ci powiedzieć w ten weekend o tym całym wyjedzie. Mieliśmy z przyjaciółmi zaplanowane to już na wakacjach, Ja i Emma, mnie nic z nią nie łączy. To znaczy łączy ale nie to co myślisz, przyjaźnimy się ona chyba coś do mnie czuje, ale nigdy nie było między nami nic więcej. Nawet jej nigdy nie pocałowałam. Wiem, że to co mówię jest dla Ciebie dziwne, bo znasz opowieści o mnie. Ale ja nie umiałam Ci tego zrobić. Sam oczekuje od Ciebie, żebyś z nikim się nie spotykała. Wiec nie mógłbym sam spotykać się z jakąś dziewczyna.  
- Ale Moira pytała Cię o Emma tak jakbyście byli para.  
- Bo wszyscy tak myśleli, a nam się nie chciało w kółko mówić że się tylko przyjaźnimy. Po prostu nie wierzyli w to, że nie sypiam z tak ładna dziewczyna. Wierzysz mi?
- To co mówisz ma sens, ale mimo wszystko nie podoba mi się że jedziesz z nią do Paryża. Dlaczego akurat miast zakochanych i na dodatek w sylwestra?  
-Sam nie wiem mi to było obojętne dziewczyny chciały. Mają lecieć jeszcze dwie pary.  
- A Wy jako trzecia.
- Ale my nie jesteśmy para!
- Może, Ty tak myślisz a  ona,  może Emma chce być z Tobą. I chce zmienić wasza relacje właśnie na tym wyjedzie.  
- To nie ma znaczenia, ja się spotykam z Tobą, jest nam razem tak cudownie. Nie umiałbym Cie zranić.
- Ale jedziesz z nią, jedziesz nie muszę pytać. Nie podoba mi się to. Ale rób co chcesz to twoje życie.  
Chciałam odejść, ale on złapał mnie w pasie i przysunął się niebezpiecznie blisko.
- Skarbie proszę Cię…
- Nie Jamie ja nie mam na to siły.
Chciałam się wyrwać, ale on pocałował mnie namiętnie i zachlanie. Przysunął moje ciało do ściany wsunął mi kolano, między moje nogi a jedną  ręką podciągnąć mnie za udo. Teraz miałam ręce na jego szyi, jedna nogę na jego biodrze, cala wczepiona w jego ciało. Gdy zaczęłam oddawać jego pocałunek, poluźnił trochę swój silny uścisk. Gdy się oderwałam od niego, cała drżałam, szybciej oddychałam, a moje oczy były wielkie. Nie wiedziałam co mam teraz zrobić byłam wściekła i chciałam mu zabronić jechać. Ruszyłam w stronę drzwi, chciałam już iść.  
- Idziesz z nim na imprezę?  
- Tak. Marek idzie ze mną.  
- Mówiłaś że źle się czujesz.
- A co miałam Ci powiedzieć, że jesteś dupkiem i nie chce iść z Tobą.  
Jestem dupkiem?
- Nie do końca. Ale nie w sumie tak. Jesteś dupkiem!
Po tych słowach wyszłam, chciał rozmawiać wiec rozmawialiśmy. I co to dało nic, nic się nie wyjaśniło tylko to że niby są przyjaciółmi. A co in ma myśleć o Marku?  Głupia Ty! Możesz mieć przyjaciela, który otwarcie mówi, że Cię kocha. I to twój były kochanek, a on nie może mieć przyjaciółki. Odwróciłam się na pięcie i prawie wpadłam na niego.  
- Nie jedz!
On nie zrozumiał najpierw moich słów. Ale po chwili chciał coś powiedzieć. Ja prawie płacząc znów wyszeptałam.
- Proszę Cię nie jedz nigdzie z nią.
- Mam lepszy pomysł Ty pojedziesz ze mną.
- Słucham?  
- Tak skarbie jedziesz.
- Ale ja nie mam urlopu.  
- Załatwię Ci urlop.  
- Ale…  
- Żadnego ale, jedziesz i już. W końcu sama mówiłaś, Paryż to miasto zakochanych. Wiec idealne dla nas.  
- Nachylił się i lekko mnie pocałował, dopiero po chwil okazało się że jesteśmy w centrum uwagi, całowaliśmy się w miejscu naszej pracy. A pieprzyć to, niech sobie gadają. Ja jadę do Paryża!  Hurra!!!  



I jak?  
Buziaki xxx

Badgirl25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1536 słów i 7888 znaków.

4 komentarze

 
  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością. :* :)

    30 sie 2016

  • KAROLAS

    Myślę że Tomasz wróci  :D

    30 sie 2016

  • Julka000666

    Cudowne! <3

    30 sie 2016

  • ..m..

    TOMASZ czy on wróci ?

    30 sie 2016