Nowy początek. Cz. 12

Jesteśmy na miejscu. Jest to na jakimś odludziu. Duży magazyn. Nawet nie chce myśleć. Że to mogą być jakieś nielegalne walki. Gdy wchodzimy do środka uspokajam się gdy na ścianach jest logo klubu. Dużo zdjęć. Tomek wita się z jakimiś ludźmi. Jest już duży tłok. Podobno zaczyna się pierwsza walka. Tomek walczy jako trzeci. Moje serce bije szybko a ręce mi się pocą. Ale obiecałam sobie nie być gorsza od Agnieszki. I go wspierać jak tylko będę mogła. Przychodzi jego trener. Starszy siwy mężczyzna. Witam się z nim i idziemy do szatni. Przygotować Tomka do walki.  
- Mam nadzieje że dziś nie baraszkowałeś.  
- Nie. Trenerze dziś nie.  
Zrobiło mi się głupio. Gdy obaj zaczęli się śmiać. A mi zrobiło się też trochę weselej. Gdy Tomek się przebierał. Ja zasypywałam starszego mężczyznę milionem pytań. Obiecywał mi że będzie dobrze. I że Tomek jest naprawdę dobry. A jego dzisiejszy przeciwnik jest niezbyt silny. I nie obawiają się żadnych niespodzianek. Gdy Tomek stanął w rękawicach i spodenkach. Cały świecący od olejku. Jego mięśnie były Jeszcze bardziej widoczne. Aż zrobiło mi się gorąco. I do tego ten szlafrok z dużym kapturem. Nie było widać mu twarzy. Podeszłam do niego objoł mnie w pasie.  
- Proszę uważaj na siebie. Nie dam rady gdy coś Ci się stanie.  
- Będzie dobrze maleńka obiecuje.  
- Tomuś  
- Tak mała?  
Popatrzyłam mu w oczy. Tak bardzo się martwię. Tak bardzo go kocham. Tak kocham go.  
- Kocham Cię  
Na jego twarzy widziałam zdziwienie. Chciał coś powiedzieć ale mu przerwałam.  
- Nic nie mów. Nie musisz.  
- Jesteś kimś wyjątkowym. Bardzo Cię potrzebuję.  
- Ale mnie nie kochasz rozumiem.  
- To nie tak.  
- Juz nic nie mów skup się na walce.  
Zaczęło się. Tomek jest na ringu. Ja stoję obok trenera nie pozwoliłam się zaciągnąć na trybuny. Początek walki nie był zły. Gdy dostał pierwszy cios. Pisnełam. Po chwili znów miał przewagę. Ale nagle jakby ten koleś dostał dawkę Energi. Zaczął okładać go po twarz a ja piszczałam i krzyczałam. Chciałam to przerwać. Ale trener złapał mnie w pasie.  
- Da sobie radę! Patrz a nie mówiłem.
Ale przeciwnik znów go uderzył i rozwalił mu łuk brwiowy. Zalał się krwią, ale nie chciał przerwać walki.  
- Proszę Cię już dość! Tomuś błagam!  
Poczułam przeszywajacy ból w klatce. Złapałam się za serce. Chyba zrobiłam się blada. Czułam że mi gorąco i ręce mi się pocą.  
- Ej mała co jest? Coś Cię boli.  
- Tak tu. Serce.  
- O kurwa. Tomek!  
Walka się skończyła wygrał. Popatrzył na nas i nie wiedział co się dzieje.  
- Chodź tu natychmiast dzwoń po pogotowie. Chyba ma zawał.  
- Jak to zawał?!
- Dzwoń kurwa! Nie ma czasu.  
Starszy mężczyzna wziął mnie na ręce i wyniósł na świeże powietrze.
- Karetka już jedzie. Kochanie jak się czujesz?  
- Bo..  Boli.
Zaczęłam płakać.  
- Ciii… spokojnie nie płacz będzie dobrze. Musi być!  
Zaczęło mi się robić słabo. Poczułam jeszcze silniejszy ból. Później krzyki to chyba Tomek krzyczał. Zrobiło mi się gorąco. Już nic nie słyszałam. Aż nagle poczułam okropny dreszcz. Otworzyłam oczy byłam w karetce. Lekarz trzymał dyflibrylator w rękach.  
- Wróciła. Rytm serca prawidłowy. Ale nas wystraszyłaś. Swojego chłopaka też. Był tak załamany że potrzebna była druga karetka. Inaczej roztrzaskał by całkiem ręce. A może i nawet połamał.  
- Gdzie on jest?
- Zobaczycie się w szpitalu.  
- Jak się czujesz?
- Lepiej.  
- Boli cie coś.  
- Tak klatka ale już coraz mniej.  
- Dostałaś leki. Musimy Cie zbadać. Stres źle na Ciebię działa. Ale wszystko będzie do dobrze.  
Tomek:  
Oszalaje. Jak jej coś się poważnego stanie. Już się stało zatrzymała się. Kurwa! Wybuchłem płaczem. Pielęgniarka dala mi jakiś zastrzyk. Chyba na uspokojenie. Nie czuję stresu. Ani złości tylko smutek. To wszystko moja wina. A prosiła mnie mówiła że się o mnie  boi. Ale ja debil nie słuchałem.  
Wjeżdżamy pod szpital. Wyskakuje z karetki jest druga. Otwierają drzwi a na łóżku leży ona. Patrzy. Tymi wielkimi wystraszonymi niebieskimi oczami. Podbiegłem do niej i przytuliłem.  
- Przepraszam skarbie. Tak bardzo Cię przepraszam.  
- Ale za co Ty mnie przepraszasz?  
- To moja wina.  
- Nie. To moja wina nie powinnam tego oglądać. Przykro mi ale nie umiem Cie wspierać kiedy walczysz. Jestem bezużyteczna.
- Nie mów tak. Jesteś dla mnie wszystkim. Tak bardzo się bałem. Bo ja…
Popatrzył mi w oczy.  
- Mała tak bardzo Cię kocham. A ty mi tam umarłaś. Myślałem że Cię nie uratują. Tak się bałem.  
Gdy usłyszałam co powiedział. Myślam że na słuch też mi coś padło ale chyba nie. Nic nie zareaguję.  
- Ale jestem nic mi nie jest. Muszą mi zrobić kilka badań.  
Przyszedł lekarz. Zabrali ja na badania. A ja siedzę i dopiero teraz zaczynają mnie boleć kostki. Nie mam złamań. Pekniety jeden palec wskazujący i tyle. Gorzej z drzwiami będę musiał zapłacić za nowe. Ale mam to gdzieś. Ona jest najważniejsza. Nic innego i nikt inny się nie liczy.

Badgirl25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 955 słów i 5088 znaków.

3 komentarze

 
  • :):)

    Aaa! To jest świetne! Uwielbiam to opowiadanie :)

    18 cze 2016

  • Misia16

    Super  :kiss:  
    Czekam na kolejną częć  :bravo:

    18 cze 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną już. :) kiedy mogę się spodziewać następnej? :*

    18 cze 2016