
- "To tajemnica!"
- "Weź, Klaudia... Nie bądź zwierzę. Powiedz!"
- "Uwiodę go, oczywiście... Chodźcie, chyb..."
Reszta tekstu zginęła w nagłym rumorze, gdy któraś nieszczęśliwa ofiara zrzuciła ciężar na podłogę, a gdy sytuacja została opanowana, dziewczyny odeszły dalej, rozmawiając na inny temat. Marta dalej siedziała w ukryciu poważnie wściekła. Podejrzewała, że coś takiego w końcu może nastąpić, ale sądziła, że jeszcze się to obsunie w czasie. Teraz jednak nie widziała innego wyjścia, jak tylko powiedzieć o wszystkim chłopakom. Szybko odszukała wzrokiem obydwu i przywołała ich gestem. Gdy podeszli, krótko i zwięźle wytłumaczyła im w czym rzecz. Skończywszy relację, spostrzegła, że Dawid jest wściekły, a Mikołaj wręcz zadowolony.
- I z czego się cieszysz, głupi? Wiesz, ile problemów przez to możesz mieć? - ofuknął go Dawid.
- A wy to niby się tutaj nie spiknęliście, co? - żołnierz natychmiast się zaperzył.
- Ale ja się w niej prawdziwie zakochałem! Nie zmuszałem jej do niczego, a jeśli ta młoda zaciąży, to będziesz mieć totalnie przejebane, stary!
- Mikołaj, posłuchaj mnie uważnie. To nie jest sprawa, z której możesz robić sobie żarty. Prawda jest taka, że nikt z nas nie zna tych dziewczyn i nie wiemy, do czego są one zdolne — powiedziała Marta. - Jeśli, jak mówi Dawid, ta młoda przez przypadek zajdzie z tobą w ciążę, to może na przykład oskarżyć cię o gwałt, a wtedy będziesz mieć dużo smrodu w aktach, którego bardzo trudno będzie ci się pozbyć. Po co ci takie nieprzyjemności? Jesteś strażnikiem celnym, ale przypuszczam, że w takim przypadku do akcji może wejść nawet Żandarmeria, a zapewniam cię, że z tymi chłopakami bynajmniej nie ma żartów.
- Marta... Ja to wszystko wiem i nie mam zamiaru dać się uwieść tej gąsce. Po prostu schlebia mi to, że się im podobam i tyle. - Mikołaj był naprawdę zniecierpliwiony. - Nie jestem na tyle głupi, by wciągać się w takie machloje. Spokojnie!
I odszedł, a Marta popatrzyła z niepokojem na Dawida.
- Myślisz, że sobie odpuści? - mruknęła cicho.
- Nie mam pojęcia — odparł w zamyśleniu. - Nie znam go. Jest trochę starszy ode mnie, nie wiem co może mu odwalić, gdy te zakusy młodej mu się za bardzo spodobają.
- Cholera, nie wiem co z tym fantem zrobić — przyznała smętnie. - Niby z nas wszystkich jestem tu najstarsza stopniem, ale jestem tak skołowana, że aż mi głupio. Prawda jest taka, że nigdy nie byłam w takiej sytuacji, ale czuję, że powinnam zgłosić to Drumowiczowi.
- Narobisz smrodu...
- Jeśli ta dwójka zacznie ze sobą romansować, a ja to ukryję, to smród będzie jeszcze większy.
- Więc idź do pułkownika — poradził jej.
- Więc mówi pani, że dziewczyny chcą uwieść pani męża i chorążego Mikołaja Stonogę, tak? - zapytał pułkownik, patrząc na nią poważnie.
- Zgadza się. Przez przypadek podsłuchałam ich rozmowę — przytaknęła.
- To cztery osoby były, tak?
- Dokładnie.
- Hmmm... Nieprzyjemna sprawa, nieprzyjemna... No nic, wydaje mi się, że w tym wypadku należy odważnie stanąć naprzeciw tego wyzwania i uciąć głowie tej Hydrze, zanim ta zdoła kogoś boleśnie użądlić... Pani zwoła zbiórkę za pół godziny. Porozmawiam z dziewczynami.
- Wyciągniemy jakieś konsekwencje?
- Niestety niezbyt poważne. Co prawda mamy to nagranie, ale ono niezbyt pomoże... Przykro mi, pani major, ale możemy dać im tylko nagany pisemne. Niewiele więcej — powiedział poważnie pułkownik, patrząc na nią spod lekko przymrużonych powiek. Niekoniecznie podobało mu się, że tyle nieprzyjemnych rzeczy kręci się wokół tej kobiety: romans z jej własnym uczniem, próba samobójcza jego żołnierza, następnie porwanie jej na Białorusi przez tego samego żołnierza i w efekcie skazanie go na karę śmierci, znalezienie tych pieprzonych narkotyków, a teraz ta próba podrywu na mężu pani major... No nie podobało mu się to i już!
- Ah, pani major... Dostałem wiadomość z prokuratury, chłopcy zostali skazani.
- A więc jednak — mruknęła niechętnie. - Miałam nadzieję, że może jakoś im się upiecze...
- Nikłe nadzieje — odparł mężczyzna, świdrując ją oczyma.
- Podobno nadzieja matką głupich, pułkowniku.
- Pani major!!! - zagrzmiał Drumowicz. - Może pani mówić różne rzeczy o sobie, ale na pewno nie uwierzę w to, że jest pani głupią kobietą.
- Miło mi, że tak pan mówi, aczkolwiek bynajmniej nie należę do osób nieomylnych.
- Nikt z nas nie należy — uśmiechnął się delikatnie. - Dziękuję, Miętkiewicz, że zgłosiliście tę sprawę. To ważne. Może pani odejść. - to była wyraźna odprawa. Marta zasalutowała i wyszła z gabinetu.
- Załatwiłaś wszystko? - zapytał Dawid, usypiając synka.
- Taaa, ale mam nieodparte wrażenie, że pułkownik zaczyna mnie nielubić — poskarżyła się.
- Czemu? - zdziwił się pilot.
- Podejrzewam, że sprawiam mu zbyt dużo kłopotów w jednostce — wyznała.
- W takim razie zniknijmy z Agatu na jakiś czas. Zabierzemy ich na lotnisko, na poligon... Słyszałem, że reaktywacja Pustyni Błędowskiej została już zakończona, a to nie jest bardzo daleko — zaproponował.
- Porozmawiam z pozostałymi instruktorami, ale podejrzewam, że się zgodzą.
- To dobrze... I nie martw się tak bardzo Drumowiczem. Podejrzewam, że wkrótce mu przejdzie.
- Dobrze, że skończyło się to tak, a nie inaczej — powiedział Tomek nazajutrz po zajęciach. - Powiem wam szczerze, że obawiałem się, że pójdą w zaparte.
- Zgadza się. Nie oznacza to jednak, że nie wymyślą czegoś w przyszłości — mruknął Norbert, rozsiadając się wygodnie w fotelu. - Natomiast to, co mnie do tej pory szokuje, to te ostre wyroki, jakie dostała ta dwójka chłopaków. Przecież półtora roku więzienia za posiadanie narkotyków w wojsku i stwarzanie zagrożenia rozpowszechnienia ich wśród żołnierzy, to wcale nie bagatela.
- Masz rację — przyznała Marta. - Jak widać, policja i Żandarmeria zadziała naprawdę zdecydowanie... Ale według mnie to dobrze, bo nasi kadeci przynajmniej dowiedzieli się, co im grozi za takie głupoty.
- Major Marta Miętkiewicz i starszy plutonowy Dawid Miętkiewicz? - usłyszała Marta podczas zajęć w terenie, podczas których instruktorzy ponownie wystąpili w pełnych rynsztunkach. Młodzież uczyła się bezszelestnego przedzierania przez zarośla i akcji w naturalnym środowisku.
Dwójka instruktorów obejrzała się, osłaniając oczy przed rażącym Słońcem. Zaskoczeni ujrzeli przed sobą oficerów policji i Żandarmerii.
- Zgadza się, a o co chodzi? - odezwała się Marta, przeczuwając, że sprawa może okazać się poważna.
- Proszę z nami. Musimy porozmawiać — rzekł oficer ŻW.
- Co się dzieje? - zapytał ich Dawid, gdy odeszli na bezpieczną odległość, podczas gdy kadeci i pozostali instruktorzy spoglądali na nich z zaciekawieniem.
- Chodzi nam o sprawę, którą zgłaszaliście przed rozpoczęciem obozu tutaj. O tę wybitą szybę i informację na kartce — wyjaśnił policjant.
- Wiecie już coś?
- Tak, wiemy. Dlatego też ściągnęliśmy Żandarmerię.
- To znaczy?
- Że państwo, a szczególnie pani major, znajdujecie się w poważnym niebezpieczeństwie.
- Nie bardzo rozumiem... O co tutaj, do cholery, chodzi? - wnerwił się natychmiast Dawid.
- O to, że niejaki Stanisław Masters pała do pani nienawiścią za śmierć jedynego syna. Już go szukamy, ale w związku z tym, że za tydzień ma pani egzamin, odeskortujemy panią na miejsce i później tu przywieziemy — wyznał żandarm.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
igor
Trzeba szybko awansować Dawida bo taki stopień jak starszy plutonowy już nie istnieje. Dajmy mu sierżanta
elenawest
@igor jak nie istnieje? :-o kurde, a ja to sprawdzałam... Dobra, awansuję go jakoś :-D jak się podoba?
igor
@elenawest ciekawie zapowiada się ta historia z próbą uwiedzenia. Co w dzisiejszych czasach służby NSR i powrotu służby zasadniczej jest bardzo na czasie.
elenawest
@igor :-D cieszę się ;-) planuję to jeszcze trochę rozbudować, to uwodzenie :-D