JW Agat Rodział XIII

Kilkanaście minut później do jej pokoju przyszedł Dawid.
- Dobrze się bawiłaś? – zapytał, gdy tylko zamknął drzwi i wziął ją w ramiona.
- Było całkiem milutko – odparła, wtulając się w tors chłopaka. Musiała przyznać, że było jej tam całkiem dobrze.
- A ze mną ci jest miło? – zapytał po chwili lekko chrapliwym głosem, bowiem wielka namiętność zaczęła nagle brać nad nim górę i modlił się wobec tego w duchu, by nie wyczuła, jak bardzo go podnieca.
- I to nawet bardzo, tyle, że ty się coś strasznie spinasz – mruknęła po chwili, zdając sobie sprawę, dlaczego jest taki spięty. – Odpręż się. Ja nie zrobię ci krzywdy.
- Nie chciałbym, żebyś sobie coś o mnie złego pomyślała – wyszeptał jej do prawego ucha. Następnie delikatnie go przygryzł, co wywołało u Marty lekkie, przyjemne drżenie ciała. Mruknęła zadowolona. Dawid, podążając za instynktem, pocałował ją namiętnie w szyję, by po chwili przenieść się z pocałunkami na jej usta. Kobieta bardzo gwałtownie odpowiedziała na nie. Przyciągnęła go mocno do siebie. Czuła, jaki jest podniecony. Jej samej lekkie rumieńce wystąpiły na policzki. Nagle poczuła ręce chłopaka wędrujące pod jej bluzkę. Zadrżała, czując na skórze gorąco jego dłoni. Już miała wykonać podobny manewr, gdy ktoś niespodziewanie zapukał do drzwi. Oboje odskoczyli od siebie niczym oparzeni. Marta poprawiła bluzkę i nakazując chłopakowi milczenie wskazała mu drzwi łazienki. Gdy się w niej schował, otworzyła drzwi. Na korytarzu stał pułkownik.
- Mogę zająć chwilkę? – zapytał, uśmiechając się przyjemnie.
- Oczywiście, pułkowniku – odparła i otworzyła szerzej drzwi, wpuszczając mężczyznę do środka i zastanawiając się, czy Dawidowi uda się zachować ciszę.
- Pani kapitan, rozmawiałem właśnie z pani dowódcą, jak również z Admirałem Albertem Callandem.* Zdecydowaliśmy w trójkę, że wytoczymy pani znajomemu proces wojskowy. Wszystkie przygotowania do tego rozpoczną się z dniem jutrzejszym, dlatego też prosiłbym, aby pani i ci uczniowie, którzy panią obronili, złożyli pisemne zeznania, które nasi tłumacze przetłumaczą na język angielski, by mogły zostać one wysłane do Stanów Zjednoczonych.
- Dobrze, pułkowniku, poinformuję o tym odpowiednich uczniów… Proszę mi powiedzieć, czy Walkerowi może grozić kara śmierci? – zapytała po chwili milczenia.
- Pani kapitan, nie znam się niestety na prawie karnym amerykańskiej Marynarki Wojennej. Przypuszczam, że taka kara mogłaby go spotkać jedynie za zabicie amerykańskiego żołnierza, ale chyba tylko w czasie czynnej służby na polu walki lub w przypadku dezercji – odparł spokojnie pułkownik. – Myślę, że w tym przypadku otrzyma jakąś niższą karę, może będzie pani musiał jakoś zadośćuczynić, tego nie wiem, nie wnikałem w szczegóły, bo nie jest to mój żołnierz, niech Stany się nim martwią.
- Rozumiem. Pułkowniku, a co ze sprawą Dawida? Ruszyło już coś?
- Owszem, właśnie miałem o tym panią poinformować. Sąd Najwyższy otworzył już rozprawę, a z tego co wiem, prokurator kończy właśnie pisanie oskarżenia przeciwko ojcu chłopaka, więc za niedługo powinien ten mężczyzna otrzymać pismo w tej sprawie... A propos. Jak Dawid na to wszystko reaguje?
- Wygląda na to, że od momentu, kiedy brat się za nim wstawił i obiecał pomoc, chłopak wyraźnie się uspokoił. Stał się bardziej otwarty.
- To dobrze, ale śmiem wątpić, czy to zasługa jego brata była całościowym powodem, dla którego chłopak się podniósł – mruknął mężczyzna.
- Pułkowniku?...
- Proszę pamiętać, pani kapitan, że jest pani jego dowódcą tutaj – powiedział jeszcze i wyszedł.
Przez chwilę Marta stała oniemiała, aż w końcu zdecydowała się wyciągnąć chłopaka z łazienki. Dawid siedział na zamkniętym sedesie, rękami podpierając brodę. Zerwał się na równe nogi, gdy tylko drzwi się otworzyły. Odetchnął z ulgą, widząc, że to Marta.
- Poszedł?
- Tak… Słyszałeś? Twój ojciec za parę dni otrzyma wezwanie z sądu o znęcanie się nad tobą.
- Słyszałem. Cała kołomyja z nim nabierze teraz większego tempa, gdy dowie się, o co jest oskarżany... Wścieknie się, a nie chciałbym, aby jakoś się na tobie wyżywał, bo najpewniej dowie się, że ty również podpisałaś się pod tym oskarżeniem.
- Nic mi nie zrobi, nie bój się o mnie.
- Nie chcę, by coś ci się stało. Jesteś dla mnie ważna.
- Już to mówiłeś. Naprawdę, nic mi nie będzie... Ty się lepiej zajmij nauką, bo naprawdę nadajesz się na świetnego żołnierza.
- Tak sądzisz?
- Oczywiście! Jesteś uparty, wytrwały i dobrze sobie tutaj radzisz. Jestem pewna, że zajdziesz naprawdę wysoko.
- Jak ty?
- Lub nawet wyżej.
- A jaki stopień w polskim wojsku jest wyżej od komandora w naszej Marynarce czy pułkownika w armii ? – mruknął, patrząc na nią spod oka.
- O czym ty mówisz? Przecież mam stopień…
- Kapitana, wiem – przerwał jej. – Tyle, że stopień kapitana u nas i w Marynarce Wojennej Stanów Zjednoczonych, nie są tożsame.
- No nie są, fakt.
- No właśnie. Więc jeśli w Stanach byłaś oficerem właśnie w takim stopniu i tutaj również jesteś, to musieli cię zdegradować. Przypuszczam, że mogło się to odbyć nawet na twoją własną prośbę… No więc, kapitan Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, do której de facto należałaś, służąc w Fokach, porównywalny jest z komandorem w polskiej Marynarce i pułkownikiem w polskiej Armii. Teraz posiadasz stopień kapitana, który od obydwu stopni jest dużo niżej. Dlaczego? I jaki faktycznie stopień posiadał ten Walker? Przedstawiałaś go jako pułkownika, a takiego stopnia w Marynarce Stanów nie ma.
- Zrobiłeś się bardzo czepliwy szczegółów, wiesz?
- Możliwe. Odpowiesz?
- Kyle, miał stopień kontradmirała.
- Wysoko skurczybyk zaszedł.
- Był naprawdę uzdolnionym żołnierzem – mruknęła Marta, odwracając wzrok. Nie chciała o nim mówić.
- Rozumiem… A jak to było z tobą? Dlaczego masz niższy stopień, niż faktycznie powinnaś mieć?
- Gdy powróciłam do Polski, wiedziałam, że nie będę już mogła czynnie służyć z takim stopniem. Poprosiłam dowództwo o zdegradowanie mnie. Podałam im swoje osobiste powody, których tobie póki co nie wyjawię i zgodzili się obniżyć mój stopień. Co prawda wywołało to trochę zamieszania, ale w końcu osiągnęłam to, czego pragnęłam.
- Aha. Swoją drogą… dlaczego akurat Navy Seals, a nie na przykład Rangersi? Tu służyłaś w piechocie, tam w Marynarce. To trochę dziwne, nie uważasz?
- Rangersi nigdy mnie nie pociągali, a nasz GROM jest podobny do Fok, więc zdecydowałam się właśnie na nie.
- Spoko. Muszę już iść, bo jeśli złapie mnie tu Masters, to będę miał przesrane, jest już dawno cisza nocna.
- Bądź ostrożny, bo być może nie będę mogła cię ochronić przed karą za wałęsanie się po nocy – szybko pocałowała go w policzek i wypuściła ostrożnie na korytarz. Westchnęła cicho, gdy zniknął jej z oczu. Wciąż czuła na sobie rozpalony dotyk rąk chłopaka, jego namiętne pocałunki.
  
* Faktyczny obecny dowódca Amerykańskiego Dowództwa Marynarki Wojennej do Zadań Specjalnych (org. United States Naval Special Warfare Command)

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1349 słów i 7434 znaków, zaktualizowała 3 lut 2017.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • juliq07

    Bardzo się na tym znasz. Podziwiam.

    1 mar 2016

  • elenawest

    @juliq07 na czym? :-D

    1 mar 2016

  • juliq07

    @elenawest Każde opowiadanie piszesz z pasją. Znasz wszystkie stopnie wojskowe w Polsce, w Stanach. Albo to o nieludziach xD połowy słów to ja nawet nieznam, a ty tak gładko o tym piszesz. Naprawdę cie podziwiam :*

    1 mar 2016

  • elenawest

    @juliq07 hehe, dziękuję ;-) co do wojska, to to moje hobby :-) ja każdą kwestię sprawdzam w necie, by się nie pierdyknąć w czymś :-) a co do słów, to po prostu duuuużo czytam ;-)

    1 mar 2016

  • juliq07

    @elenawest Zauważyłam. Chodzę do mundurówki, więc też się trochę na tym znam. Ale broń mam 1 rok. Też czytam, tyle że nie tak dużo ;)

    1 mar 2016

  • elenawest

    @juliq07 fajnie :-)

    1 mar 2016

  • Wampiraczek

    super czekam na następną część

    1 mar 2016

  • elenawest

    @Wampiraczek ooo, fajnie że jeszcze ktoś to czyta ;-)

    1 mar 2016