JW Agat Rodział XVI

Kilkanaście minut później wbiegła do swojego mieszkania. Łzy spływały jej po policzkach, rozmazując tusz.
- Cholera. Co ja narobiłam? - jęknęła łkając, gdy zdała sobie wreszcie sprawę, że zakochała się w chłopaku, a nie tylko zauroczyła, jak sądziła na początku. - On mi tego nie wybaczy.

Mniej więcej tydzień później, po wielu nieprzespanych nocach, gdy ryczała w poduszkę, zdecydowała się wybrać pod szkołę chłopaka w nadziei, że go tam spotka i z nim porozmawia. Miała tego dnia wyjątkowe szczęście, bowiem gdy tylko podeszła pod bramę szkoły rozległ się dzwonek, a po kilku minutach zauważyła wychodzącego z gmachu Dawida. Spostrzegł ją niemal natychmiast. Widziała, jak jego twarz ciemnieje z gniewu. Po chwili wahania, opuścił kolegów i podszedł do niej. Inni uczniowie, którzy ją znali, ukłonili jej się uprzejmie, a następnie nie zauważając napiętej atmosfery między ich kolegą, a byłą nauczycielką, odeszli w swoich kierunkach.
- Co tutaj robisz? - zapytał chłopak, gdy tylko jego znajomi odeszli na bezpieczną odległość, z której już nie mogli podsłuchać rozmowy.
- Możemy porozmawiać? - zapytała cicho Marta.
- A mamy o czym? - warknął.
- Proszę... To dla mnie ważne.
Kiwnął głową i ruszyli w stronę niewielkiego parku przecznicę dalej.
- Czego chcesz? - ponowił pytanie, gdy tylko usiedli na najbliższej ławce.
- Przeprosić cię.
- A co? Sumienie cię ruszyło po tym, jak parszywie mnie potraktowałaś?
- Nie tylko sumienie, Dawid... Serce. Zdałam sobie sprawę, że cię kocham - odparła cicho, patrząc mu smutno w oczy.
- I czego oczekujesz? Że się pocałujemy, potrzymamy za ręce i znów będzie między nami dobrze?
- Nie, Dawid... Nie uważam tak. Po prostu chciałam cię przeprosić, bo powinnam była tak postąpić natychmiast po tamtych moich bolesnych dla ciebie słowach... Jest mi z tym źle.
- Żałujesz? - zapytał jakimś stłumionym głosem.
- Jak diabli! Zdałam sobie sprawę z uczucia do ciebie, gdy wtedy odeszłam.
- Hmmm. Powiedzmy, że ci wierzę. Że wybaczę, ale co dalej? Jak sobie to wyobrażasz?... Co, zamieszkamy razem? Dostaniesz niezły wyrok, jeśli sąd się o tym dowie.
- Nie, nie rozumiesz... Masz siedemnaście lat, a więc według polskiego prawa, już od roku traktowany jesteś, jak dorosły, więc mamy szansę - powiedziała Marta z nagłym błyskiem w oku. Dawid spojrzał na nią zaskoczony. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili.
- Kochasz mnie? - zapytał.
- Bardzo - powiedziała przez łzy, które zaczęły jej wzbierać w gardle.
- Dlaczego więc, tak się ze mną okrutnie obeszłaś tydzień temu?
- Sama dobrze nie wiem... Proszę, Dawid. Daj nam jeszcze jedną szansę.
- I nie będziesz już ode mnie uciekać? - zapytał, lekko muskając palcami jej policzek, po którym spływały słone łzy. Pokręciła przecząco głową. Pochylił się w jej stronę i złożył na jej ustach mocny, władczy pocałunek, jakby chciał nim podkreślić, do kogo kobieta należy. - Też cię kocham, mała - szepnął jej do ucha.
  
Około pół miesiąca później, ponownie spotkali się w warunkach nader ofijalnych. Znaczy, na sali sądowej. Dawid uśmiechał się do niej leciutko, gdy wchodziła do pomieszczenia, a Michał miał mord w oczach.
- Pani kapitan, Marta Borkowicz. - zaczął sędzia, lecz Marta mu przerwała delikatnie, mowiąc:
- Sąd wybaczy, lecz nie jestem już żołnierzem. Złożyłam wymówienie. Aktualnie jeszcze nie posiadam żadnej pracy, lecz od przyszłego poniedziałku rozpoczynam nową, jako trenerka gimnastyki artystycznej w warszawskiej szkole gimnastycznej.
- Rozumiem... A więc, pani Borkowicz, proszę nam powiedzieć, jak zachowywał się oskarżony, gdy dowiedział się, że dostał wezwanie do sądu o znęcanie się nad synem. O ile dobrze pamiętam, wspominała coś pani o tym już na poprzedniej rozprawie.
- Tak wysoki sądzie, wspominałam, lecz wtedy powiedział sędzia, że mam to dokładnie wyjaśnić dopiero na kolejnej... Szczerze powiedziawszy, wysoki sądzie, to oskarżony wyglądał, jakby dostał jakiegoś ataku agresji. Odepchnąl mnie dość brutalnie, gdy go zatrzymałam przed stanowiskami strzelniczymi, bo to tam rozgrywała się cała sytuacja. Oskarżony, próbował słownie zastraszyć swego syna, by ten odwołał swoje zeznanie i powiedział, że to wszystko nieprawda. Ruszył nawet do chłopaka, jakby z zamiarem wywleczenia go przed budynek, lecz zamiar ten został mu udaremniony przez majora Michała Mastersa, który zdołał zatrzymać rozjuszonego pana Miętkiewicza. Zdołaliśmy potem w dwójkę, razem z majorem Mastersem, doprowadzić go do gabinetu pana pułkownika Drumowicza. Zakończyliśmy wtedy szybciej zajęcia, rzecz jasna.
- Dobrze, a jak oskarżony zachowywał sie, w czasie rozmowy w gabinecie pułkownika?
- Bardzo agresywnie, wysoki sądzie. Posunął się do ataku na mnie, gdy dowiedział się, że również podpisałam się pod dokumentami oskarżenia. Osobiście nie mam pojęcia dlaczego to zrobił.
- Dobrze, może pani usiąść.

Marta skierowała się do ławki, na której siedzial już Dawid, który chwycił ją lekko za rękę, gdy tylko usiadła obok niego. Nie chcąc żadnych niepotrzebnych scen w sądzie, lekko, lecz stanowczo, wyrwała mu swoją dłoń z jego uścisku. Oczekując na orzeczenie wyroku, kobieta podchwyciła niezawistne spojrzenie Mastersa, gdy ten się jej przyglądał. Skrzywiła się widząc, jak na nią patrzy i szybko odwróciła wzrok. Również brat Dawida, co chwilę spoglądał na nią i swojego brata, a w jego oczach widać było coraz większe obrzydzenie. Wreszcie sędzia wraz ze swoimi adjutantami powrócił na salę rozpraw i wydał jedyny możliwy wyrok: piętnaście lat więzienia, pozbawienie praw rodzicielskich, zakaz zbliżania się do żony i pozostałych członków rodziny, zwłaszcza swoich dzieci. Matka Dawida otrzymała ograniczenie praw rodzicielskich, jako, że przez tyle lat nigdy nie zgłosiła policji faktu znęcania się nad nią i dziećmi. Brat Dawida otrzymał pełne prawa opiekuńcze nad swoim rodzeństwem. Niepełnoletnia siostra chłopaków, po ukończeniu aktualnej klasy, miała przenieść się do Gdańska do brata. Dawid mógł wybrać miejsce pobytu.
Gdy wyszli z sali, chłopak chciał natychmiast czule przytulić ukochaną, ta jednak stanowczo odsunęła go od siebie.
- Nie tutaj - syknęła zła.- Jeśli ktoś zauważy, że coś nas łączy...
- Daj spokój, przecież sama powiedziałaś, że możemy być prawnie razem. Nic nam nie grozi.
- Wiem, lecz trudno będzie mi przekonać ludzi, że ze sobą nie sypiamy.
- A jakie to ma teraz znaczenie? - mruknął niechętnie chłopak. Spojrzała tylko na niego ostro, bowiem w tym momencie przeszedł koło nich wściekły Masters. Natknęli się na niego natychmiast po wyjściu z budynku. Stał oparty o służbowy samochód.
- Proszę, proszę. Papużki-nierozłączki. Piękna z was para - zakpił.
- Czego pan chce? - warknął Dawid, patrząc na niego złowrogo. Obudził się w nim duch bojowy, wobec czego chłopak postanowił bronić ukochanej, przed tym namolnym sukinsynem.
- Przestań. Nie jest tego wart - szepnęła mu Marta do ucha, gdy zauważyła postawę chłopaka. Zdecydowanie chwyciła go za ramię i skierowała ku własnemu samochodowi.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1313 słów i 7376 znaków, zaktualizowała 4 lut 2017.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto