Pół godziny później wraz z zakutym w kajdanki Mastersem wszyscy powrócili na salę.
Po wejściu sędziego w pomieszczeniu zapadła pełna napięcia, głucha cisza. Mężczyzna siedzący za wysokim stołem powiódł pełnym powagi spojrzeniem po twarzach zebranych, dłużej przyglądając się Marcie i jej mężowi, który wściekłym wzrokiem wpatrywał się w Mastersa, i w końcu na niego samego. Po dłuższej chwili zdecydował się wreszcie przemówić:
- Sąd Garnizonowy Najwyższy zapoznał się z aktem oskarżenia oraz zeznaniami złożonymi przez wszystkich poszkodowanych, jak i samego oskarżonego i biorąc pod uwagę okoliczności towarzyszące tej rozprawie, orzeka co następuje:
Uwzględniając zachowanie oskarżonego na sali sądowej, a także powagę dokonanych przez niego czynów i wnioski prokuratora oraz obrońcy i oskarżycieli, skazuje majora Michała Mastersa za liczne gwałty oraz tortury dokonane na towarzyszach broni w czasie trwającego konfliktu zbrojnego na karę dożywotniego pozbawienia wolności, oraz za dopuszczenie się zdrady Rzeczpospolitej Polskiej na rzecz innego kraju na degradację do stopnia szeregowego, oraz na postawienie oskarżonego przed plutonem egzekucyjnym. Wyrok jest prawomocny bez możliwości odwołania się od niego.
Marta z zaciętą miną patrzyła na Mastersa. Dawid stał przy niej, obejmując ją czule i z satysfakcją patrząc, jak pułkownik Gąstała łamie przysługującą jeszcze obecnemu majorowi szablę. Gdzieś po ich lewej stronie głośno łkała matka Mastersa. Ku zgorszeniu pani kapitan, na egzekucję przyszli również jej rodzice, spoglądający na nią wściekłym wzrokiem. Nie wiedzieli oni bowiem dlaczego ten według ich mniemania wspaniały mężczyzna ma ponieść śmierć.
Tymczasem Gąstała rozpruwając materiał galowego munduru Mastersa, oderwał mu polską flagę i godło i podał je swemu adiutantowi.
- Miałeś przed sobą wspaniałą karierę. Żałuję bardzo, że tak zawładnęła tobą pycha — rzekł ponuro, odrywając mu od marynarki pagony, odznaczenia i guziki. Gąstała spojrzał na swego podwładnego, który stał przed nim ze spuszczoną głową i sięgnął do jego czapki oficerskiej, by w podobny sposób pozbawić ją emblematów, a następnie gwałtownym ruchem, strącić mu ją z głowy. Żołnierz ledwo dostrzegalnie wzdrygnął się, gdy ta spadła na ziemię.
Następnie za pozwoleniem dowódcy podszedł do swych rodziców, by móc się z nimi pożegnać. Ku zdumieniu wszystkich obecnych, ich pożegnanie było wyjątkowo proste, można by wręcz rzec, że chłodne.
- - Zdegradowany Michał Masters został postawiony przed pluton egzekucyjny, jako że w czasie trwającego konfliktu zbrojnego dopuścił się zdrady ojczyzny, przerażających aktów bestialstwa wobec swych towarzyszy broni, w tym wielce hańbiącego dla każdego mężczyzny czynu, jakim jest gwałt na kobiecie, a w tym przypadku również na towarzyszu broni — rzekł zimno dowódca Agatu, podczas gdy Masters ustawiany był właśnie pod ścianą pooraną przez liczne kule. Jeszcze tylko obecny tam kapelan dokonał ostatniego namaszczenia i można było przystąpić do dzieła. Na dźwięk pięciu repetowanych karabinów, Dawid poczuł, jak palce Marty zaciskają się nerwowo na jego dłoni. Wszyscy wstrzymali oddechy, gdy żołnierze unieśli karabiny do ramion. Wszyscy wpatrywali się w pełne nienawiści oczy skazańca. W ciszy rozległ się zdecydowany głos Gąstały:
- Pal!
A w chwilę później zwielokrotniony huk wystrzału. Mniej więcej w sekundę później pięć kul przeczyło na wylot pierś żołnierza. Bezwładnie padł na ziemię bez życia. Pluton zrepetował broń, ale był to już zbyteczny zabieg, bowiem życie uleciało już z jego ciała.
Gdy tylko padł na ziemię, brocząc ją obficie krwią, matka jego dostała ataku prawdziwej histerii, w związku z czym trzeba było ją wyprowadzić, jako że rwała się do martwego syna. Wyglądała jakby dostała pomieszania zmysłów. Poszkodowani natomiast odczuli niewyobrażalną ulgę, że ten skurczysyn, który tak wiele im bruździł, wreszcie odszedł na zawsze.
Kiedy wchodzili z patio do budynku wojskowego aresztu, natknęli się na czekających ewidentnie na nich rodziców Marty.
- Co to za pomysł, by oskarżać Michałka o tak niestworzone rzeczy? Doskonale wiemy, że to twoja wina! - warknął jej ojciec, przytrzymując ją za ramię. W udręczonej kobiecie na te słowa zatliła sił iskierka dawnego hartu ducha i wykręcając mężczyźnie rękę do tyłu i tym samym obezwładniając go, powiedziała wściekła:
- Gdybyście nie próbowali mnie zeswatać z tym skurwielem, nigdy do niczego by nie doszło, jak sądzę! - pochyliła się nad ojcem, a tymczasem Dawid zagrodził drogę wzburzonej kobiecie. Marta puściła go, pozwalając, by zatoczył się na niekoniecznie czystą posadzkę, a następnie wyprostowała się i pociągając męża za rękę, skierowała się do głównego wyjścia.
- Jeśli jeszcze raz podniesiesz na mnie rękę — zaczął groźnie mężczyzna, szarpnięciem odwracając córkę ku sobie...
- To wylądujesz dwa metry pod ziemią! - dokończyła za niego pani kapitan, wymierzając mu silny cios w podbródek. Postawny mężczyzna upadł natychmiast na wznak, a widok jego rozbitej gęby sprawił Marcie nie małą przyjemność.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.