JW Agat Rozdział L

Dawid prawdopodobnie nie mniej od innych zdziwiony jej zachowaniem podążył za nią, ze zdumieniem patrząc na powrót tego twardego żołnierza, w którym zdołał się kiedyś zakochać i nie mógł obecnie uwierzyć, że Marta zdołała się tak szybko pozbierać. Jakie więc było jego zdumienie, kiedy po wejściu do auta, którym tutaj przyjechali, kobieta rozpłakała mu się w trymiga. Objął ją mocno ramionami, aby nie uciekła, ale ta ani myślała, moczyła mu tylko przód granatowego munduru przez dobre czterdzieści minut. W końcu udało jej się wyjąkać:
- Przepraszam...głupia jestem, nie powinnam tak emocjonalnie do tego podchodzić.
- Nawet tak nie mów, skarbie! Doświadczyłaś przez krótki okres wielu okropieństw i wcale nie ganię cię za to, że potrzebujesz czasu, by sobie to wszystko poukładać, by sobie z tym poradzić — odrzekł Dawid, głaszcząc ja czule po lśniących włosach. - Jesteś najwspanialszą istotą, jaką udało mi się poznać. Nigdy cię nie opuszczę i przyrzekam, że oboje sobie poradzimy w tych trudnych chwilach, tylko musisz mi obiecać, że ty też będziesz do tego dążyć.
Kobieta uśmiechnęła się do niego leciutko, co jednakże przyszło jej jeszcze z pewnym trudem. Cieszyła się, że nie musi chodzić do pracy, bo najpewniej nie zniosłaby obecności tylu mężczyzn naraz. Dom był teraz jej azylem, a każdy dzwonek do drzwi wywoływał u niej nerwowe drżenie i czasami nie pomagały tłumaczenia, że przecież Masters nie żyje.
Dopiero trzy miesiące po egzekucji Mastersa, w których czasie Wielka Brytania, Francja, Niemcy i Włochy wypowiedziały wojnę Rosji w odpowiedzi na porwanie polskich żołnierzy i poddanie ich torturom, a część europejskich krajów w tym Finlandia, Litwa, Estonia, Czechy, Serbia i Monako nałożyło embargo na produkty rosyjskie, chińskie i koreańskie eksportowane do nich oraz wstrzymało import własnych produktów, Marta zdołała wreszcie otrząsnąć się po niedawnych, brutalnych wydarzeniach. Wyjątkowo ucieszyło to Dawida bowiem zaczął powoli tracić już nadzieję, że jego ukochana powróci jeszcze do poprzedniej formy psychicznej. Przez naprawdę długi czas zmagał się z tym, by pozwoliła mu się dotykać, gdyż demony przeszłości znów dały o sobie znać. Nocami budził się, wyrwany ze snu przez jej krzyki, w ciągu dnia zmuszał ją do jedzenia, do zajmowania się domem i dziećmi. Sam wyglądał jak cień samego siebie. Zauważono to natychmiast w jego jednostce i jemu także zaproponowano pomoc psychologa, którą przyjął chętnie. Bał się bowiem, że dłużej już nie wytrzyma i po prostu strzeli sobie w łeb.
Jednakże ten szczęśliwy dzień wreszcie nadszedł. Wojna toczyła się z daleka od Polski, chociaż oczywiście wojsko i rząd też brały w niej udział, odnosząc coraz większe sukcesy i wzmacniając swoją pozycję na arenie międzynarodowej. Dawid ze względu na żonę został tymczasowo odsunięty od służby czynnej, ale teraz zanosiło się na to, że znów będzie mógł do niej wrócić.
Jednakowoż, jaki był zdziwiony, kiedy późnym wieczorem położywszy dzieci już spać, Marta przyszła do ich wspólnej sypialni, dotąd bowiem spała na kanapie w salonie.
- Mogę? - zapytała nieśmiało, patrząc na czytającego książkę męża.
- Jeszcze się pytasz? Jasne, że tak, przecież to twoja sypialnia — odparł, odkładając książkę i robiąc jej miejsce kolo siebie. Usiadła na podwiniętych nogach i zapatrzyła się w jego ciemne oczy.
- Przepraszam — powiedziała w końcu, spuszczając głowę.
- Daj spokój. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak trudno było ci się otrząsnąć. - Dawid delikatnie objął ją ramieniem. Nie zaprotestowała, jak miała w zwyczaju do tej pory, tylko wtuliła twarz w jego umięśniony tors.
- Mimo wszystko przepraszam, bo wiem, jaką beznadziejną matką i żoną byłam przez ten okres.
- Nie myśl już o tym, skarbie. Będzie dobrze. Obiecuję ci, że sobie poradzimy.
- Dziękuję ci, że ze mną cały czas byłeś. Gdyby nie ty i dzieci, nie wiem, czy dałabym radę to wszystko przeżyć.
- Ej, mała! Głowa do góry! Już zapomniałaś co przyrzekaliśmy sobie podczas ślubu? Obiecałem ci wtedy, że nigdy cię nie opuszczę i słowa swego dotrzymać zamierzam.
- Jesteś wielki.
- Miejscami — odparł, szczerząc się do niej, jak za dawnych, szczeniackich lat, kiedy razem byli w Agacie — ona doświadczona na polu walki i w życiu młoda pani kapitan, on uczeń mundurówki, niepewny swojej wartości, walczący o jej względy gówniarz.
- Marta... Nigdy nie żałowałaś, że wtedy wybrałaś mnie, a nie Mastersa? - zapytał prosto z mostu, chcąc też sprawdzić, jak nazwisko tego popaprańca na nią wpłynie. Jej wzrok co prawda posmutniał, ale utrzymała fason i odparła prawie swobodnie:
- Nie, Dawid. Nigdy nie żałowałam. Na początku trochę mnie to śmieszyło, ta cała sytuacja była przecież mocno nienaturalna, ale w końcu doszłam do wniosku, że mogę spróbować, bo nic nie tracę. Nawet gdyby nam wtedy nie wyszło, to raczej wspominałabym to jako miłą przygodę.
- Więc nie jesteś ze mną z litości?
- Odbiło ci? Ty dalej swoje? Oczywiście, że nie. Zakochałam się w tym lekko przytłamszonym, ale zwariowanym chłopaku, który mnie tak bezczelnie podrywał.
- Byłem bezczelny?
- Nie da się ukryć, że trochę tak. - to tym razem Marta się do niego wyszczerzyła. - Ale było to na swój sposób urocze.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo brakowało mi twojego uśmiechu... Aż mam ochotę cię pocałować.
- To całuj — odparła niespodziewanie.
- Jesteś tego pewna?
- Przecież jesteś moim mężem.
Dawid nachylił się nad nią, delikatnie muskając wargami jej usta i czekając na jej reakcję. Czując, że mimowolnie się spięła, cofnął się lekko, ale wtedy sama przyciągnęła go do siebie, pogłębiając pocałunek. Na to młodzieniec tylko czekał, przysunął się do niej jeszcze mocniej i zaczął błądzić dłońmi po jej plecach, szyi i ramionach. Po chwili poczuł, jak ciepłe ręce Marty wślizgują się pod jego wojskowy T-shirt, a następnie ściągają mu go.
- Co robisz? - zapytał zdumiony, powstrzymując cały proces.
- Chcę znów z tobą spróbować - odparła po prostu, patrząc mu w oczy, w których dostrzegła niedowierzanie.
- Marta... Ja nie wiem co mam powiedzieć. Nie spodziewałem się takiej decyzji - wyjąkał w końcu.
- Nie chcesz już mnie? - zapytała smutno, puszczając jego dłonie.
- Nigdy tak nie mów! - warknął, sadzając ją sobie na kolanach. - Jesteś moją miłością... Po prostu zaskoczyłaś mnie. Nie mam nawet gumki, nie kupowałem, bo nie sądziłem, że jesteś już gotowa.
- To nic. Będziemy uważać. Widzisz... chcę przezwyciężyć ten strach, który towarzyszy mi od jakiegoś czasu i mialam po prostu nadzieję, że i w tym pomożesz...
- Z miłą chęcią, mała. Bałem się, że przez to, co się stało, już nigdy nie będziemy się kochać - odparł radośnie, samemu pozbywając się koszulki i rozwiązując szlafrok Marty, pod którym jak się okazał nic nie miała. Nie skomentował tego jednak, tylko ostrożnie położył ją na łóżku, pochylajac się nad nią i całując ją mocno.
Ten pierwszy po tak długim czasie seks nie był jakoś specjalnie ekscytujący, bo Dawid przez reakcje żony zmuszony był kilkakrotnie przerywać, ale zbliżył ich ponownie do siebie. Sprawił, że Marta przestała się tak cholernie bać. Wreszcie zasnęła przytulona do boku męża.

- M-marta?
- No co?
- A co ty robisz?
- Szykuję się.
- To ja akurat widzę, ale gdzie, do cholery?
- Do pracy - odparła spokojnie, zakładając spodnie.
- Że co proszę? Do pracy? Jesteś pewna?
- Jak jeszcze nigdy. Czas wrócić do normalnego trybu życia!
- No ok, ale co z dziećmi?
- Michał zostanie z opiekunką, a Nadię odwiozę do przedszkola.
- W takim stroju?
- A co ty od niego chcesz? Bardzo dobry mundur!
- To wiem, ale ty jeszcze nigdy nie zawiozłaś tam Nadii, będąc ubrana w mundur. - Dawid nie mógł wyjść z podziwu. Wróciła jego dawna żona. Ten twardy żołnierz!
- No to dzisiaj będzie ten pierwszy raz - odparła niedbale, uśmiechając się do córeczki, która przed chwilą wbiegła do pokoju.
- Zrobis fulolę mamusiu.
- No ja myślę!

- Pani kapitan! Jakże miło wreszcie gościć panią w naszych progach! Jednakże nalezało nas o tym powiadomić, przysłalibysmy po panią samochód.
- Nie trzeba, pułkowniku. I tak musialam odwieźć Nadię do przedszkola.
- Oooo, to przypuszczam, że personel był zaskoczony - zaśmiał się pułkownik.
- Jak cholera. - Marta odwzajemniła szybko uśmiech.
- To dobrze, jak przypuszczam... A teraz do rzeczy... Jak się pani czuje? Bo wnioskując z pani wizyty, musiała nastapić jakaś znaczna poprawa.
- Szczerze powiedziawszy to ogromna, pułkowniku. Dziękuję uniżenie za całą udzieloną mi przez jednostkę pomoc i mogę śmiało powiedzieć, że pani psycholog nie będzie mi już dłużej potrzebna.
- Całe szczęście, bowiem naprawdę nam tutaj pani brakowało.
- Ja tez się cieszę z powrotu. Pułkowniku.. będąc w domu nie bardzo miałam głowę do tego, by śledzic wiadomości z pola walk, więc byłabym wdzięczna o krótkie sprawozdanie.
- Oczywiście... Rosja, Chiny, obydwie Koree, Iran, Irak, Syria, Kuba i Afganistan niemal całkowicie odcięte są od wszelkich dostaw, tocząc jednoczesnie własne wojny domowe, gdyż ludzie wreszcie powychodzili tam na ulice. Ponadto z Iranu, Iraku i Afganistanu niewiele wkrótce pozostanie, bojówki terrorystyczne toczą między sobą tak zaciete walki, że aż jesteśmy w szoku... My, znaczy Polska, rzuciliśmy do walk połowę dostępnych środków i ludzi, połowę zostawiając w kraju, z czego część zgrupowana jest na granicy z Obwodem Kaliningradzkim... Prawda jest taka, pani kapitan, że wojna jest już niemal na wygasnięciu i lada dzień kraje te złożą akty kapitulacji, bo zabraknie im środków na prowadzenie tak ciężkich działań. Coś czuję w kościach, że konflikt ten zostanie wkrótce ochrzczony mianem drugiej wojny błyskawicznej.
- Faktycznie... Wszystko toczy się niesamowicie szybko - przyznała mu rację kobieta.
- A to po części pani zasługa.
- Moja? Nie bardzo rozumiem.
- Już tlumaczę... Widzi pani, kiedy zostaliście porwani i tak brutalnie przesłuchiwani, w konflikcie tym brała już udział Wielka Brytania i Francja, które teraz nie odmowiły nam pomocy, a dzięki temu reszta świata dostrzegła jaką politykę prowadzi i Rosja i Chiny.  
- Więc nieświadomie przyczyniłam się jakby do zaangażowania większej ilości państw przeciw komuchom i ich poplecznikom, choć wszystko potoczyło się wbrew mej woli - zauważyła cierpko. - Czyli właściwie można powiedzieć, że gdyby Masters nie sprzymierzył się wtedy z Ruskimi i nie gwalcił mnie, świat nawet nie kiwnąłby palcem w sprawie Białorusi, tak?
- Przepraszam, być moze źle się wyraziłem... Ubolewam głęboko nad tym, co pani przeżyła, pani kapitan, i proszę w to nie wątpić. To straszne, że w dwudziesty ppierwszym wieku w kraju cywilizowanym dochodzi jeszcze do tak bestialskich czynów!
- Pułkowniku, powiedzmy sobie szczerze... Rosja nigdy nie była krajem cywilizowanym. Osobiście wolałabym walczyć u boku Niemców, niz Rusków!
- Pani kapitan!...
- Przepraszam...
- Ale tak między nami - mężczyzna zniżył głos - całkowicie się z panią zgadzam... A teraz. Czy pragnie pani powrócić do czynnej służby? Nie możemy bowiem posadzić pani za biurkiem, gdyż nie ma pani odpowiedniego wykształcenia w tym kierunku, ale możemy skierować panią do stałego szkolenia kadetów.
- Pułkowniku, za pozwoleniem... Studia nie są dla mnie problemem... Chętnie podejmę się tego zadania.
- Byłoby nam doprawdy miło powitać panią w gronie kwalifikowanych oficerów - Gąstała wyglądał na mile zaskoczonego.
- Niech więc tak będzie.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2195 słów i 12047 znaków, zaktualizowała 27 maj 2016.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik igor

    Szkoda że konflikt zbrojny został pominięty, ale cóż. Natomiast liczę, że Marta będzie miała jeszcze jakieś przygody, niekoniecznie tak drastyczne. Coś wspomniane było o zbliżającym się końcu opowiadania, czy tylko mi się wydawało.

    31 maj 2016

  • Użytkownik elenawest

    @igor było wspomniane, było, ale jeszcze parę rozdziałów przed wami :-) wiesz, być może ten konflikt jeszcze gdzieś wplotę, jako wspomnienia Marty albo Dawida ;-)

    31 maj 2016