- Witam, pani Marto. Czy jutro w południe byłaby pani w stanie stawić się w Agacie? Jest coś naprawdę ważnego, co musimy omówić. - właśnie takie słowa usłyszała po odebraniu telefonu nazajutrz rano.
- Oczywiście, zjawię się. Muszę załatwić sobie tylko delegację na ten dzień — odparła, przyzwyczajona już, że Agat prosi ją o jakąś pomoc czy przysługę.
- Spokojnie, jest to już uzgodnione z pani dowódcą. Jest to z resztą coś, co organizujemy wspólnie z GROM-em, Jednostką Wojskową Komandosów i innymi mundurówkami — rzekł spokojnie Drumowicz.
- W takim razie będę napewno — odparła i rozłączyła się, zastanawiając się, o co tym razem może chodzić...
Marta przekręciła kluczyk w stacyjce, gasząc silnik samochodu. Jeszcze przez chwilę wsłuchiwała się w dźwięki swojej ulubionej muzyki, rozglądając się po tak dobrze sobie znanej jednostce. Nie była tu już od kilku lat, ale z tego, co zdołała zauważyć, obiekt niewiele się zmienił. Kiedy muzyka ucichła, powyłączała wszystko i wysiadła z auta. Zaalarmowała go i podążyła w stronę budynku dowództwa. Jednostka przywoływała na myśl częściowo przykre wspomnienia, ale wkrótce zostały one przytłumione przez te wesołe. Uśmiechnęła się delikatnie na myśl o tym, jak Dawid ją tutaj podrywał. Jednocześnie pewnym krokiem zmierzała ku gabinetowi Drumowicza, po drodze mijając zaskoczonych jej widokiem kadetów. Nagle drogę zagrodził jej barczysty młodzieniec, na wygląd starszy niż Dawid wtedy.
- Witaj, ślicznotko — rzekł, ponętnie wodząc wzrokiem po jej skrytym w mundurze ciele, aż zatrzymał wzrok na jej pagonach i zbladł gwałtownie.
- Tak, major. Lepiej już nic nie mów, a puszczę ci to w niepamięć — powiedziała zimno i wyminęła go. Kręcąc głową, mruknęła:
- Kurwa, deja vu?
I udała się do gabinetu Drumowicza, gdzie zastała kilku innych żołnierzy i oficerów, w tym swojego męża. Kiwnęła im nieznacznie głową i zasalutowała na baczność pułkownikowi, który niedbałym ruchem dłoni kazał jej spocząć. Usiadła na wolnym miejscu przy Dawidzie i z lekkim niepokojem zapatrzyła się na dowódcę jednostki.
- Witam wszystkich. Pozwoliłem sobie państwa tutaj zawezwać, ponieważ ostatnio zażegnany konflikt pokazał nam, że jednakowoż musimy wprowadzić pewne zmiany w trybie naszego szkolenia. Nie możemy pozwolić sobie na to, by nasze wojsko, policja, straż graniczna i straż przybrzeżna były jednostkami słabymi, a takimi się stajemy... Musimy przyłożyć się wszyscy do wyszkolenia jak najlepszych ludzi. Są dzisiaj z nami przedstawiciele Formozy, GROM-u, JW. Komandosów, piechoty, lotnictwa, marynarki wojennej, policji, a w tym jednostki antyterrorystycznej, straży granicznej oraz straży pożarnej, więziennej i ochrony kolei. Minister zgodził się również, by do naszych organizacji trafiali uczniowie klas mundurowych. To pozwoli nam zwiększyć nasze jednostki. Przez najbliższe pół roku tu, w Agacie, w Formozie i w Tomaszowie Mazowieckim trwać będzie największe szkolenie mundurowych, jakiego chyba jeszcze do tej pory nie było... Pani major, wraz z mężem oraz podporucznikiem Krzyżanowskim z JW. Komandosów szkolić będziecie tutaj najlepszych kadetów z klas mundurowych. Wybraliśmy was do tego zadania, gdyż mieliście już styczność z czymś takim i wierzymy, że i tym razem wam się to uda.
Marta, choć była zaskoczona zasłyszaną informacją, skinęła jedynie głową na znak, że zrozumiała rozkaz i dostosuje się do niego. Dawid i podporucznik zaczęli mówić równocześnie, ale jedno spojrzenie pułkownika sprawiło, że momentalnie się zamknęli.
- Wiem, że możecie mieć wątpliwości, lecz w tym momencie bardzo proszę, byście wszyscy schowali je głęboko wewnątrz swego jestestwa. Nie czas na coś takiego. Nie możemy pozwolić sobie, by inne państwa uznały nas za słabego sojusznika.
Dawid zerknął na swoją żonę, po czym przytaknął rozmówcy.
- Waszą trójkę zapraszam tutaj ponownie jutro wieczorem. Teraz proszę, byście wrócili do domów i zabrali swoje rzeczy. Dla waszych dzieci przygotowaliśmy tutaj przedszkole i szkołę, bo wiemy, że pan podporucznik także ma dzieci w wieku szkolnym i sprowadzi się tu na ten czas wraz z małżonką.
Mężczyzna przytaknął cichym mruknięciem. Wkrótce potem we trójkę wstali ze swoich miejsc i wyszli na zewnątrz. Marta i Dawid szybko udali się do auta kobiety i wsiedli do niego bez słowa. Dawid włączył silnik, wrzucił bieg i wystartował spod jednostki, jak do Rajdu Safari. Martę wcisnęło w oparcie fotela.
- Mógłbyś nie szaleć? - mruknęła, prostując się.
- Przepraszam, ale chcę jak najszybciej dotrzeć do domu i przyszykować wszystko — odparł, z niezłym szwungiem wyjeżdżając na drogę szybkiego ruchu. Wskazówka prędkościomierza zaczęła dobijać do stu czterdziestu.
- A myślisz, że ja nie chcę? Tęsknię za naszymi miśkami. Zbyt często zostają pod opieką niańki. Tak nie powinno być... Cholera jasna!
- Daj spokój... Taki zawód.
- Wiem, ale z drugiej strony czuję się, jak wyrodna matka.
- Nawet tak nie mów, kochanie! Jesteś wspaniałą osobą. Ponadto cudownie to wszystko ze sobą łączysz, służbę, dom i studia. To nie łatwe zadanie - odparł, kładąc jej rękę na kolanie. Zawsze lubiła jego dotyk.
- Życie zatacza krąg - szepnęła, wpatrzona w mijany w szaleńczym tempie krajobraz.
- Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi...
- Znów oboje znajdziemy się na obozie w Agacie.
- Tak, ale tym razem oboje będziemy szkolić kadetów... Ciekawe, czy uda nam się ich właściwie przygotować.
- A dlaczego miałoby się nam nie udać? - zdziwiła się Marta, czując, jak dłoń Dawida wędruje coraz wyżej po jej udzie.
Jęknęła, ale jednocześnie strzepnęła mu rękę ze swej nogi.
- Kotku, nie teraz...
- A kiedy? - zainteresował się, zerkając na żonę znad kierownicy i uśmiechając się do niej figlarnie. Odwzajemniła go, ale nic nie odpowiedziała. Pogrążyła się w poważnych rozmyślaniach o tym, jak wyglądać będzie to szkolenie. Miała świadomość, że muszą zwiększyć intensywność ćwiczeń, by wyszkolić jak najlepszych kadetów.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.