JW Agat Rozdział XLVII

Żołnierz rozwiązujący Martę zamarł na kilka chwil, a potem spytał zmienionym głosem:
- Masters dopuścił się gwałtu na tobie?
- Wielokrotnego — usłyszał cichutki szept kobiety.
- Stanie ten skurwiel przed sądem wojskowym!... Pańczyk, Jóźwiak, Antoniak... Wy jesteście z Mastersem? - skontaktował się natychmiast z żołnierzami, którzy mieli zaopiekować się majorem.
- Tak — padła szybka odpowiedź w jego słuchawkach.
- Zatrzymajcie go. Możecie siła. Sprzymierzył się z wrogiem.
Stojący na korytarzu żołnierze spojrzeli po sobie lekko zdekoncentrowani, a następnie przenieśli wzrok na siedzącego na podłodze Mastersa. Sprawiał wrażenie zmęczonego, ale bynajmniej nie skatowanego, jak inni więźniowie. Jeden z trójki komandosów stanął po drugiej stronie majora, trzeci wprost naprzeciw niego. Wszyscy z odbezpieczoną bronią, co bynajmniej nie uszło uwadze żołnierza Agatu. Zerwał się on gwałtownie z podłogi, chcąc uciec, lecz nie przewidział momentalnej reakcji pilnującej go drużyny. Stojący po jego prawej stronie żołnierz, czyli w momencie próby ucieczki za plecami Michała, zdzielił go kolbą karabinu w kark, powalając na podłogę. Dwa kolejne uderzenia pozbawiły go świadomości.
Tymczasem żołnierz zajmujący się Martą, widząc, że ta nie jest w stanie iść o własnych siłach, wziął ją na ręce, jednocześnie informując wszystkich o wycofaniu się z budynku, kontrolowanego teraz przez wojska koalicji budynku. Szybkim krokiem pospieszył do lądującego właśnie w tumanach kurzu śmigłowca transportowego Chinook, który miał przenieść ich do Maczuliszczów. Mężczyzna ostrożnie umieścił Martę na ławie przymocowanej do boku helikoptera i zlecił opiekę nad nią medykowi, który chcąc obejrzeć jej rany, został przez nią gwałtownie odepchnięty.

- Marta!!! - wydarł się Dawid, gdy tylko ujrzał zmaltretowaną żonę prowadzoną przez innych żołnierzy ku tymczasowemu gabinetowi Gąstały, gdzie obecnie przebywał on wraz z Drumowiczem. Pilot podbiegł do żony i chciał ją przytulić, otoczyć opieką, zapewnić, że już jest bezpieczna, ale z dziwnym wyrazem oczu wyrwała mu się z objęć i na środku korytarza padła na kolana, zanosząc się histerycznym płaczem. Zdezorientowani jej zachowaniem mężczyźni zaalarmowali w końcu jej przełożonych o sytuacji. Zaaferowani dowódcy stanęli jak wryci, patrząc na to, co się z nią dzieje. W końcu zdecydowali, by zawezwać do niej psychologa wojskowego, który być może jakoś do niej dotrze i zdoła przekonać ją, by złożyła wielce potrzebne teraz zeznania.
Zmartwiony Dawid też pragnął z nią porozmawiać, ale przybyła na miejsce pani psycholog orzekła, że na razie nie jest to dobre rozwiązanie. Wobec tego wszyscy zainteresowani żołnierze udali się chwilowo do gabinetu przesłuchań. Marta i pani psycholog dotarły tam dopiero po dwóch godzinach szczerej rozmowy. Po wejściu do pomieszczenia głowy wszystkich tam obecnych odwróciły się natychmiast w ich stronę. Mężczyźni zauważyli od razu, że i druga z pań jest wzburzona.
- Witamy panie - rzekł spokojnie pułkownik Gąstała, widząc wycofującą się postawę pani kapitan. - Czy możemy usłyszeć o tym, co się wydarzyło w czasie pani porwania? Gdyż, widzi pani, otrzymaliśmy tak skąpe i dziwne dane, że nie bardzo wiemy, jak mamy je rozumieć... Oczywiście nie musi się pani spieszyć, pani kapitan, otrzyma pani tyle czasu ile tylko pani potrzeba.
Marta siadła w fotelu jak najdalej od pozostałych osób, obejmując się kurczowo za ramiona i wbijając tępy wzrok w podłogę i zbierając się w sobie, by w ogóle wydobyć z siebie jakikolwiek dźwięk. Minęło trochę czasu nim w końcu zaczęła mówić.
- Kiedy ogłuszono nas gazem, zostaliśmy wrzuceni do jakiejś ciężarówki, a nasi koledzy musieli wycofać się pod silnym ostrzałem, czego w sumie nie mam im za złe... Obudziłam się na podłodze ciężarówki. Gdy zajechaliśmy na miejsce, zostaliśmy brutalnie z niej wywleczeni na bruk. Rozdzielono mnie z oddziałem, więc nie wiem gdzie ich dano, bo później i tak z nimi przebywałam. - swoją opowieść Marta snuła całkowicie beznamiętnym tonem, chociaż słuchający jej żołnierze podejrzewali, że może to już długo nie potrwać.
- Kiedy spotkaliście tam mojego człowieka? - zapytał Drumowicz.
- Niedługo potem,... pułkowniku. Zaprowadzono mnie do jakiegoś gabinetu, gdzie Masters był trzymany na muszce przez jakiegoś rosyjskiego oficera. Zauważyłam jednak, że założone mu kajdanki są tylko tak dla picu, a Masters jest zbyt spokojny, jak na tak poważną sytuację. Wkrótce potem okazało się, że to zatrzymanie majora było upozorowane, gdyż sam zdjął kajdanki, a oficer powiedział mu, że może robić ze mną co chce, tylko mam to przeżyć w niezbyt naruszonym stanie.
Przerwała opowieść na dłuższą chwilę. W końcu spojrzała na drugą kobietę szklącymi się oczami. Gdy ta kiwnęła jej pocieszająco głową, poszkodowana powróciła do zasadniczego tematu, rozklejając się coraz bardziej.
- Masters powiedział mi, że pożał-łuję t-t-tego, że nie zechciałam z nim być. Że wtedy w Agacie wybrałam Dawida, a nie jego...
- Czy jego kompletnie powaliło? Przecież to było parę dobrych lat temu! - wykrzyknął wzburzony Dawid. - Co ten skurczysyn ci zrobił?
- Kiedy zaczęłam się bronić, przed tym, co miał zamiar zrobić, złamał mi dwa palce... A p-p-pot-tem mnie-e z-z-zg-gwałcił!!! I robił t-to przez kilk-ka d-dni... Moich ludzi i tych z jego oddziału torturował, by nie b-byli w stanie m-mi p-pomóc, gdy b-b-brał mnie w tym l-lochu, gdzie wszyscy siedzieliśmy. Przykuto nas łańcuchami do sufitu, nie pozwolono korzystać nam z toalety... Ostatniego dnia, Masters też mnie skatował, bym nie stawiała już żadnego oporu... Ten rosyjski żołnierz strasznie wtedy się wściekł, widząc mnie w takim stanie i zbeształ o to Mastersa i kazał mu wyjść... A niedługo potem w-wy s-się zjaw-wiliście-e.
Po skończonej relacji w pomieszczeniu zapadła głucha, przytłaczająca cisza. Mężczyźni w niemym zdumieniu wpatrywali się w udręczoną panią kapitan. Pierwszy przecknął się Dawid. Przewracając krzesło, na którym siedział, podbiegł do Marty i nie zważając na jej opór, przytulił ją mocno do swej piersi. Początkowo kobieta wyrywała mu się, nie mogąc znieść tak bliskiego męskiego dotyku, lecz w końcu emocje tak wzięły nad nią górę, że rozpłakała się na całego, zwisając bezradnie z ramion męża.
- Zabiję tego skurwiela za to, co śmiał ci zrobić. Tobie i naszym żołnierzom — wydusił z siebie Dawid, czując, jak cały się trzęsie. - Ukręcę mu łeb, choćbym miał stanąć za to przed sądem wojskowym. Niech mnie nawet skażą, ale nie przepuszczę temu skurwysynowi za to, że tak cię śmiał zniszczyć, jako kobietę.
- Nie ty, lecz Masters stanie przed sądem, a mam nadzieję, że i przed plutonem, bowiem to, czego śmiał się dopuścić było nie tylko czynną napaścią na towarzyszy broni i narażenie ich na utratę zdrowia i życia, ale przede wszystkim zdradą ojczyzny! - rzekł Drumowicz, z trudem hamując emocje.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1271 słów i 7293 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto