JW Agat Rodział XV

- Ja to wiem, lecz Drumowicz się zaparł. Kazał mi zwijać swoje manatki i wynieść się stąd do jutrzejszego południa.
- To moja wina. Przepraszam, po prostu tak bardzo się o ciebie wystraszyłem, gdy mój ojciec rzucił się na ciebie.
- Rozumiem to, ale sam widzisz, że musisz bardziej się kontrolować.
- Wiem, lecz jak mam to zrobić, skoro tak bardzo cię kocham?
- Tego nie wiem – mruknęła cicho, nie patrząc mu w oczy.
- Marta… kochasz mnie?
- Zależy mi na tobie. I to bardzo.
- Pytam się, czy mnie kochasz.
- Na to pytanie nie potrafię ci jeszcze odpowiedzieć.
- Dlaczego?
- Bo moje uczucia są bardziej skomplikowane, niż twoje w stosunku do mnie. Zrozum, jestem od ciebie starsza, nie chcę popełnić z tobą żadnego błędu. Zbyt cię polubiłam, bym pozwoliła sobie na jakiś nieostrożny ruch, który mógłby to wszystko zepsuć… Możesz już iść? Chciałabym się spokojnie spakować…
  
Jeszcze tego samego dnia wieczorem, tak, by nikt jej nie nakrył, zgłosiła pułkownikowi swoje odejście, wzięła torby i kiedy wszyscy byli na kolacji, opuściła jednostkę. Do Warszawy dotarła praktycznie nad ranem. Śpiąca i zła dowlekła się do swojego mieszkania. Po otwarciu drzwi i zapaleniu światła, jej wzrok padł natychmiast na zdjęcie w ozdobnej ramce, wiszące na ścianie w przedpokoju. Od czasu odejścia z Fok, jakoś nie potrafiła się go pozbyć, chociaż przywoływał mieszane uczucia. Zdjęcie przedstawiało ją w pełnym rynsztunku, z karabinem M4 w ręce, umorusaną od czarnego kamuflażu. Stała tuż przy Kyle’u, który obejmował ją prawą ręką, w lewej trzymając własną broń. Wokół nich skupili się pozostali członkowie jej drużyny. Wszyscy w podobnych strojach. Za plecami całej szóstki widać było płonące zgliszcza jednej z osad nieprzyjaciół, którą zniszczyli podczas akcji w Afganistanie. Zdjęcie zostało wykonane niedługo przed tym, jak dowiedziała się, że jest w ciąży. Uśmiechała się, gdy robili im tę pamiątkową fotografię. Teraz czuła do siebie jedynie pogardę i żal do mężczyzny, którego kiedyś tak mocno kochała. Wściekła zerwała ramkę ze ściany i wyszarpnęła z niej zdjęcie. Chwyciła leżącą na blacie kuchennym zapalniczkę i podpaliła pamiątkę. Z niemałą satysfakcją patrzyła, jak skwierczy i topnieje, niszcząc wspomnienia. Gdy w popielniczce pozostały już tylko niewielkie fragmenty fotografii, ponownie chwyciła za zapalniczkę, a z głębi pierwszej szuflady wyciągnęła paczkę papierosów. Nie paliła już od tak dawna, lecz teraz zaciągając się nikotyną, z przyjemnością czuła, jak dym drażni jej gardło.

W godzinach popołudniowych udała się do swojego dowódcy i zameldowała mu swój powrót. Wiedział on już o nim. Drumowicz poinformował go o tym, że obóz skończył się jednak dwa, a nie cztery tygodnie później, jak planowano. A więc Marcie udało się, jej dowódca nie został poinformowany o prawdziwym powodzie jej szybszego powrotu. Tym razem rozpoczęła normalną służbę. Niestety powrót do normalności, jak nazywała służbę, nie był chyba taki, jakiego oczekiwała. Dnie spędzali głównie albo na strzelnicy, albo na siłowni czy basenie. Po powrocie do domu padała nieżywa na łóżko i dopiero, gdy odzyskiwała trochę sił, szła zrobić sobie jakąś kolację, po zjedzeniu której natychmiast zasypiała. A o piątej rano budził ją przeraźliwy dźwięk budzika. Do jej życia zaczęła wkradać się monotonia, aż trzy tygodnie później otrzymała wezwanie do sądu na rozprawę o podejrzeniu znęcania się nad Dawidem. Data wyznaczona była na za tydzień, więc miała czas wszystko spokojnie sobie przypomnieć, wszystkie szczegóły zdarzeń, które doprowadziły do wszczęcia tego postępowania karnego. Udało jej się uzyskać na ten dzień zwolnienie w jednostce.
Na rozprawę szła lekko zdenerwowana, bowiem oznaczało to dla niej spotkanie z Dawidem, z którym nie miała żadnego kontaktu od czasu jej odejścia z obozu. Po części dlatego, że nie przyszło im na myśl wymienić się numerami telefonów, po drugie, jakoś nie miała sił ani specjalnej ochoty myśleć o chłopaku. Kiedy weszła więc na salę sądową, ręce lekko jej drżały z nerwów, by Dawid nie wyskoczył do niej z jakimś miłosnym tekstem. Na szczęście nic takiego nie nastąpiło, a ona zdołała się opanować i złożyć zeznania. Chciała wspomnieć o tym, jak mężczyzna rzucił się na nią w Agacie, gdy wściekły przyjechał po syna, lecz sędzia powiedział jej, że ta część omówiona zostanie na kolejnej rozprawie, której data zostanie dopiero wyznaczona.
Marta wyszła z gmachu sądu lekko roztrzęsiona. Cholera! To nie było do niej podobne, jeszcze nigdy się tak nie denerwowała, nawet w czasie akcji Fok, które bardzo rzadko były stosunkowo łatwe i bezpieczne. Aby się uspokoić, weszła do pobliskiej kawiarni. Zamówiła jakieś wysoko kaloryczne ciastko i kawę, i usiadła w ciemnym rogu pomieszczenia. Zapatrzyła się w swój napój, który chwilę wcześniej przyniosła jej kelnerka, gdy wtem ujrzała jakiś cień obok siebie i chwilę później na wolne krzesło obok niej opadł swobodnie Masters, ubrany w strój galowy.
- Miło cię znów widzieć – zagaił, spoglądając na nią czule. – Zniknęłaś wtedy tak nagle… Martwiłem się, czy nic ci się nie stało.
- Niepotrzebnie – warknęła poirytowana jego obecnością i zachowaniem. – Jak widzisz, nic mi nie jest… Czego chcesz?
- Porozmawiać. Tęskniłem za tobą, skarbie – odparł, chwytając ją delikatnie za dłonie.
- Porywające. Ja za tobą nie. – wyszarpnęła dłonie z jego uścisku. – Spadaj Masters, nie mam ochoty na rozmowę ani z tobą, ani z nikim innym.
- Nawet ze swoim ukochanym Dawidem? – sarknął.
- O czym ty chrzanisz? – zdenerwowała się.
- Nie zaprzeczysz chyba, że coś między wami jest, prawda? Choć dzisiaj w sądzie oboje zachowywaliście się, jakbyście się nie znali zupełnie.
- Coś ci się pomyliło. Nigdy nic nie czułam do Dawida.
- Przestań! – warknął i znów schwycił ja za ręce. Tym razem dużo mocniej. – Wiem doskonale, że się z nim spotykałaś, chociaż niestety ku mojej rozpaczy nie mam ku temu żadnych dowodów w postaci zdjęć… Domyśliłem się tego, gdy chłopak obronił cię przed własnym ojcem. Widziałem wtedy w jego oczach dość głębokie uczucie do ciebie. A ty go tak ostro usadziłaś, gdy zwrócił się do ciebie po imieniu. Nieładnie…
- Do czego zmierzasz? – syknęła, przerywając mu tym samym.
- Do tego, kochana, że jako oficer wojskowy związałaś się z szeregowym, co nie jest zbytnio akceptowane w naszym środowisku. Niestety jednak po dogłębnym przejrzeniu przeze mnie cywilnego prawa karnego, wasz związek jest legalny, bo chłopak ma powyżej szesnastu lat... Niemniej jednak, mogę podać cię do sądu wojskowego, a wtedy szlag trafi twoją karierę. Niestety jestem chyba złym żołnierzem, bo nie zrobię tego.
- Dlaczego? – zapytała przez ściśnięte gardło.
- Bo mi na tobie zależy, a coś takiego na pewno popsułoby nasze relacje.
- Nie pieprz mi tutaj! - warknęła. – Gdyby tak bardzo zależało ci na tych relacjach, to nawet słowem nie pisnąłbyś, że cokolwiek wiesz. Jakiś masz w tym interes, pomijając już to, że powtarzam, nic mnie z tym chłopakiem nie łączy!
- Wmawiaj sobie… Marta, rzuć w cholerę tego szczyla i zostań ze mną.
- Dlaczego miałabym związać się z tobą? – zapytała i dla zabicia rumieńców pojawiających się, jak czuła, na jej policzkach, wypiła niemal duszkiem pół swojej kawy.
- Kocham cię, Marta, to tak trudno zrozumieć? Wiem, że razem możemy być szczęśliwi. – Michał zniżył głos i nachylił się ku niej.
- Masters zrozum wreszcie, że ja nic do ciebie nie czuję – mruknęła, patrząc mu twardo w oczy. Zobaczyła w nich wielki zawód.
- Nie zmienisz zdania? – jęknął. Pokręciła przecząco głową. – Przykro mi. Miałem nadzieję. Widać… ty kochasz innego. – wstał ze swego miejsca i delikatnie ucałował jej dłoń, po czym ze spuszczoną głową wyszedł z kawiarni.
  
Dwa dni później, po skończeniu zajęć w jednostce, Marta z sercem pełnym obaw udała się do swego dowódcy i po godzinie najpierw burzliwej, następnie smutnej rozmowy, złożyła wymówienie. Zgodziła się na skrócenie czasu wymówienia, które standardowo trwać może aż do sześciu miesięcy i już po kolejnym tygodniu była człowiekiem wolnym. W przeciągu kolejnych trzech dni otrzymała swoją wypłatę powiększoną o kwotę odprawy i premię za lata służby, bowiem wliczała jej się w to służba w Navy Seals. Kwota ta pozwalała jej na spokojne przeżycie dwóch miesięcy, lecz już w kilka godzin po otrzymaniu pieniędzy, rozpoczęła poszukiwania nowej pracy. Okazało się jednak, że z jej wojskowym wykształceniem i doświadczeniem znalezienie posady, która w jakimś tam stopniu nie wiązałaby się ze służbami porządkowymi, nawet w Warszawie, nastręczało wielu trudności. W końcu zatrudniła się w prywatnej szkółce sportowej jako nauczycielka gimnastyki artystycznej.

Pewnego dnia, stosunkowo ciepłego jak na końcówkę września, idąc z kolejnej rozmowy, usłyszała znajomy głos wołający jej imię. Rozejrzała się w poszukiwaniu źródła dźwięku, gdy nagle zobaczyła biegnącego w jej stronę Dawida. Zdała sobie sprawę, że właśnie przechodzi obok jego szkoły, a chłopak zauważył ją, ćwicząc na boisku szkolnym. Przystanęła więc przy płocie, czekając aż zainteresowany podejdzie od drugiej strony.
- Co tutaj robisz? – zawołał radośnie. – Dlaczego się nie odzywałaś? Tęskniłem za tobą.
- Miło mi – odparła cierpko. – Wracam właśnie do domu. Spieszę się lekko, wybacz.
- Czekaj! Nie cieszysz się?
- Dawid, zmęczona jestem, daj mi wrócić do domu, co?
- Wracasz z jednostki? – zapytał, przyglądając się jej ciekawie i całkowicie ignorując jej słowa.
- Nie. Złożyłam wymówienie.
- Dlaczego?!
- Co ty? Wywiad przeprowadzasz? –mruknęła niechętnie.
- Ej! To ja się cieszę, że cię widzę, lecę do ciebie jak debil i to zauważ, że zostawiłem tam kolegów z klasy i nauczyciela, a ty tak mnie witasz?! – warknął zaskoczony jej zachowaniem. – Co jest?
- Nic.
- Marta… Znam cię. Co się dzieje?
- Powiedziałam ci, że nic.
- Dlaczego więc jesteś wobec mnie taka niemiła.
- Mam zły dzień. Wystarczy?
- Nie! Kiedyś nie miałaś przede mną tajemnic!
- Kiedyś było kiedyś, a dzisiaj jest dzisiaj. Czego się tak interesujesz, co?
- Nie żartuj! Co to ma znaczyć, że kiedyś było kiedyś, a dzisiaj jest dzisiaj? Chcesz mi powiedzieć, że między nami już koniec?
- Dawid, posłuchaj mnie uważnie. To, co między nami zdarzyło się na obozie, było naprawdę cudowne, ale chyba czas wrócić do codziennego życia. – jej głos drżał, gdy patrzyła, jak w oczach Dawida pojawia się smutek i rozczarowanie.
- Więc chcesz mi powiedzieć, że wtedy byłem dla ciebie tylko zabawką, tak? Że ty tego nie traktowałaś poważnie? – zezłościł się.
- Przykro mi.
- Dlaczego? Dlaczego tak okrutnie się mną zabawiłaś? – jęknął.
- Wybacz – szepnęła.
- Czy ty wiesz, jak mocno cię kochałem? Oddałbym za ciebie życie, gdyby tylko twoje od tego zależało! Chciałem uczynić cię moją kobietą! Byłaś miłością mojego życia!
- Nie histeryzuj… Znajdziesz sobie prawdziwą. Za kilka lat.
- Ty nią byłaś! – wrzasnął. – Ty!!!
Marta wzdrygnęła się, słysząc rozpacz w jego głosie. To zabolało. Chciała coś odpowiedzieć, ale Dawid obrócił się gwałtownie na pięcie i odszedł.
- Dawid! – szepnęła, a z jej oczu popłynęły łzy. Nie odwrócił się jednak.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2153 słów i 11878 znaków, zaktualizowała 4 lut 2017.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto