JW Agat Rodział XX

- Masz ciekawą przeszłość - zauważył chłopak.
- Daj spokój, jaką ciekawą? Popierdzieloną i tyle.
- Jak dla mnie, jest ciekawa... Żałuję, że nie poznaliśmy się wcześniej.
- A niby kiedy? Jak miałeś trzynaście lat? - zaśmiała się Marta.
  
Wkrótce potem nadeszły Święta Bożego Narodzenia, które spędzili razem, bez żadnych osób postronnych. W wigilię razem ubrali tradycyjnie niewielką, żywą choinkę i przygotowali kilka potraw.
- Kocham cię, Marta - powiedział Dawid z opłatkiem w dłoni w czasie składania życzeń. - Wiem, że ty mnie również. Jest nam razem tak dobrze. Chciałbym zadać ci jedno pytanie.
- Jakie? - uśmiechnęła się leciutko, patrząc w jego ciemne oczy, w których czaiło się coś na kształt strachu. Chłopak przełknął ślinę, odetchnął głęboko, i chwycił w swą dłoń rękę Marty i niespodziewanie uklęknął przed nią, z kieszeni wyciągając niewielkie pudełeczko.
- Kotku... jesteś najwspanialszą kobietą na świecie. Z nikim innym nie chcę być i wiem, że moje uczucie do ciebie się nie zmieni... Wobec tego mam tylko jedno pytanie do ciebie. Wyjdziesz za mnie? - szybko otworzył pudełeczko, w którym na czerwonym aksamicie połyskiwał cudny, srebrny pierścionek z niewielkim szafirem.
Marta zatkała sobie usta ręką, a w jej oczach ukazały się łzy szczęścia. Niezdolna wymówić jakiegokolwiek słowa ze wzruszenia, które ścisnęło jej gardło, kiwnęła tylko nieznacznie głową. Już po chwili na jej palcu połyskiwała cudna biżutka. Chłopak wstał z klęczek i pocałował ją namiętnie. Opłatki wypadły im z dłoni.
Kolację wigilijną zjedli w wielkim roztargnieniu, po czym natychmiast poszli do łóżka. Kochali się długo, namiętnie i zupełnie niespiesznie. Na drugi dzień wstali bardzo późno. Marta obudziła się pierwsza i z przyjemnością wsłuchiwała się w spokojny oddech Dawida i jego bicie serca. Rozejrzała się po pokoju, zatrzymując wzrok na porozrzucanych ubraniach, by z kolei przenieść spojrzenie na pierścionek, który w bladym blasku dnia połyskiwał jej delikatnie na dłoni. Uśmiechnęła się, gdy dotarła do niej ta cudowna prawda, że jej życie za jakiś czas się zmieni, gdy weźmie z Dawidem ślub. Czuła, że jej uczucia do niego nie są już tak pogmatwane, jak na początku ich znajomości, czy związku.
- Dzień dobry, kochanie - usłyszała za sobą, a w chwilę później zatonęła w czułych ramionach narzeczonego. - Wyspała się moja królowa?
- Jak nigdy - odparła z uśmiechem.- Dziękuję.
- Kochanie, ale za co?
- Za to, że mnie tak bardzo uszczęśliwiasz.
- Skarbie, te zaręczyny to dopiero początek naszego szczęścia. Obiecuję ci, że zaskoczę cię jeszcze nie raz. - Dawid wtulił się w jej pachnące włosy i ustami musnął jej odsłonięty kark. - Ale wiesz, co?
- No, co?
- Nie dotrzymałaś swoich słów z Agatu.
- Chodzi ci o sypianie ze sobą po zakończeniu przez ciebie liceum, tak?
- Dokładnie. Dałaś mi dwa lata na przemyślenie tego czy napewno chcę z tobą być. Ja wiedziałem to już od dawna - powiedział, całując ją namiętnie. Tak bardzo ją kochał.
  
- Cześć Marta... Jak minęły ci święta? - zapytała ją jedna z koleżanek w pracy.
- Całkiem przyjemnie - odparła, nie przeczuwając tego, co za niedługo się stanie.
- I powiedz mi, to wszystko prawda? - indagowała kobieta.
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się Marta, przeglądając papierologię. Musiała uzupełnić dziennik zajęć.
- No to tym filmiku. Aż żałuję, że sobie go nie zgrałam, bo w sieci nie potrafię go znaleźć... To prawda, że masz młodszego chłopaka? - w głosie koleżanki dało się słyszeć wyraźną nutę kpiny.
- O jakim filmie mówisz? - warknęła była pani kapitan.
- O tym, na którym kłócisz się z jakąś nauczycielką o młodego chłopaka, imieniem Dawid. - druga kobieta wyglądała na uradowaną. Z niemałą satysfakcją patrzyła na Martę, której nie cierpiała od samego początku wspólnej pracy.
- Gdzie widziałaś ten filmik?
- Mniejsza z tym, gdzie. Ważne, że nasz szef już o nim wie.
- Co?! - ryknęła Marta, nieomal rzucając się koleżance do szyi. W tym jednak momencie, drzwi ich pokoju, w którym siedziały, otwarły się gwałtownie i wszedł do środka dyrektor ośrodka sportowego, gdzie obie panie były zatrudnione.
- Borkowicz, do mojego gabinetu! - warknął, po czym natychmiast wyszedł.
- Siadaj - powiedział, gdy niepewnie w chwilę później weszła do wspomnianego pomieszczenia. Wskazał jej krzesło stojące naprzeciw jego masywnego biurka. Gdy już to uczyniła, odezwał się ponownie. - Czy to prawda, że jest pani w związku intymnym z młodszym od siebie, nieletnim chłopakiem?
- Zgadza się. I zanim zada pan jakieś kolejne nietaktowne pytanie, pragnę pana poinformować, że według polskiego kodeksu karnego związek osoby, która ukończyła osiemnasty rok życia, z osobą, która jeszcze pełnoletności nie osiągnęła, ale ma powyżej szesnastu lat, jest całkowicie legalny, bowiem człowiek powyżej szesnastego, a poniżej osiemnastego roku życia, jest już przez polskie prawo uznawany za osobę pełnoletnią - odparła Marta, siląc się na spokój, choć wewnątrz niej wszystko się gotowalo z wściekłości na swoją znienawidzoną już koleżankę. - Dyrektorze, podejrzewam, że kiedy usłyszał pan o filmie, na którym kłócę się z wychowawcznią mojego partnera, doznał pan niemilego odczucia, że pociągają mnie osoby młodsze ode mnie, a co za tym idzie, że pańscy podopieczni w tym ośrodku zostaną przeze mnie w jakiś sposób napastowani seksualnie, bądź w jakikolwiek inny sposób. Zapewniam dyrektora, że nie mam ciągot do nastolatków, czy tym bardziej dzieci. Faktycznie, Dawid, mój partner, jest ode mnie młodszy i to nawet całkiem sporo, bo aż osiem lat, lecz jest on pierwszą nieletnią osobą, w jakiej się zakochałam i zapewniam, że ostatnią.
- Więc mam pani wierzyć na słowo, kiedy pani mówi, że żaden z moich podopiecznych nie zostanie przez panią wplątany w żadną seksualną zawiłość z panią, tak?
- Szefie, jeśli szef chce, ja to mogę panu na piśmie dać. Własnoręcznie napisane - prychnęła lekko rozzłoszczona kobieta.
  
Tymczasem, gdy Marta rozmawiała ze swoim pracodawcą, Dawid siedział na lekcji historii i bujał w obłokach. Na dodatek tak wyraźnie i bezczelnie, że w końcu rozwścieczyło to jego nauczycielkę.
- Miętkiewicz! - ryknęła w końcu tak potężnie, że cała klasa podskoczyła na swoich miejscach, a Dawid spojrzał na nią zdumiony. - Czy ty wreszcie zaczniesz mnie słuchać?... Co się z tobą dzieje, chłopcze? Mam tu wezwać twoją matkę lub brata?
- A po co? - zdziwił się szczerze. - I tak nie mają nade mną żadnej władzy.
- Dawid, opamiętaj się, póki masz jeszcze czas. To ta kobieta cię tak zmanipulowała, prawda?
- Marta? Nieee... Ona mną nie manipuluje. Dlaczego tak pani myśli?
- Bo widzę, co się z tobą dzieje. Myślisz o niebieskich migdałach, uśmiechasz się non-stop pod nosem, jak rozanielony baran i nic kompletnie do ciebie nie dociera. Ta Marta, jak sam o niej mówisz, ma na ciebie bardzo zgubny wpływ... Mówię ci, opamiętaj się, bo wpląta cię jeszcze w jakieś narkotyki lub niechciane dziecko i będziesz mieć potem zniszczone życie - zacietrzewiła się nauczycielka.
- Przez Martę? Pani żartuje?... Ja się z nią zaręczyłem, na pewno nie zmarnuję przy niej życia - zaśmiał się beztrosko.
- Co? - wrzasnął siedzący z nim w ławce Marek.
- Jak to? - nauczycielka wyglądała, jak rażona piorunem.
- Żartujesz? - odezwał się ktoś siedzący w dalszych ławkach.
- Kiedy? Przyjęła pierścionek? Jak zareagowała? - pytania posypały się gwałtownie ze wszystkich stron.
  
Kilka dni później Marta wstała z fotela, gdy ktoś nagle zadzwonił do drzwi. Wyjrzała przez wizjer i zaskoczona otworzyła je. Na zewnątrz stała wzburzona matka Dawida.
- Gdzie jest mój syn? - zapytała natychmiast, jednocześnie wchodząc do mieszkania Marty bez żadnego przyzwolenia.
- A czego pani od niego chce?
- Porozmawiać. Ten wasz pożal się Boże związek musi się wreszcie skończyć - naskoczyła na młodszą kobietę, patrząc na nią nieżyczliwie.
- Przepraszam, ale Dawid jest już prawie dorosły i sądzę, iż wie, co robi. - Marta natychmiast stanęła w obronie chłopaka.
Po kilku minutach burzliwej wymiany zdań pomiędzy kobietami, z łazienki wyszedł Dawid i obwiązując się ręcznikiem w pasie, stanął, jak wryty, patrząc na swą rodzicielkę, sztyletującą wzrokiem jego narzeczoną.
- Mama? - zapytał zaskoczony, odzyskawszy wreszcie zdolność mówienia. - Co ty tu robisz?
- Przyszłam po ciebie, kochanie. Ubieraj się i idziemy.
- Gdzie?
- Do domu oczywiście.
- A po jaką cholerę?
- Nie wyrażaj się! - fuknęła kobieta. - Zabieram cię stąd.
- Dlaczego? - chłopak stanął przy Marcie i objął ją ramieniem.
- Dawid, dość już tego. Skończ tę farsę i wracaj natychmiast do domu.
- Ty uważasz więc, że to, co robię jest śmieszne?
- Oczywiście. Nie rozumiem, jak możesz mieszkać z kobietą starszą od siebie... Pani z resztą też powinna się wstydzić. Mój syn jest jeszcze młodym chłopakiem, ma całe życie przed sobą. Nie życzę sobie, by pani go uwodziła.
- Mamo! - ryknął Dawid tak potężnie, że jego matka aż podskoczyła. - Przyjmij do wiadomości, że tak naprawdę, to ja uwiodłem Martę, a nie ona mnie! I jej nie opuszczę... Mało tego, oświadczyłem się jej. Marta się zgodziła.
- Co?... Jak śmiałeś? - podeszła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek. - Gdyby ojciec tu był...
Nie zdążyła nic więcej powiedzieć, bo Marta skutecznie ją obezwładniła, wykręcając jej rękę za plecy.
- Jeśli jeszcze raz posunie się pani do podobnego czynu w moim domu wobec Dawida lub mnie, to ostrzegam, że wezwę policję. I dobrze, że nie ma tu ojca Dawida. A pani to widzę, jest taka sama, jak pani mąż-sadysta.
- Jak śmiesz, gówniaro? - warknęła kobieta, starając się wyswobodzić z uścisku Marty. - Mój mąż jest wspaniałym człowiekiem i to twoja wina, że wylądował w więzieniu.
- Przede wszystkim jest to jego wina, mamo - syknął Dawid i przejął matkę z rąk Marty. Gwałtownym ruchem otworzył drzwi i wypchnął rodzicielkę na korytarz. - Nie waż się nigdy więcej tutaj przyłazić! - powiedział jeszcze na pożegnanie i zatrzasnął jej drzwi przed nosem.
- No to teraz mamy ją z głowy na jakiś czas - powiedział odwracając się do ukochanej. - Dzięki, że kolejny raz stanęłaś w mojej obronie.
- Kotku, kocham cię i nie pozwolę nikomu zrobić ci krzywdy - odparła z uśmiechem na ustach.
- Nie uważasz, że to ja powinienem był to powiedzieć? - zaśmiał się, przytulając ją mocno.
- Role nam się trochę pozamieniały - mruknęła mu w nagi tors, z przyjemnością wyczuwając gorzki zapach żelu pod prysznic.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2032 słów i 11027 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto