JW Agat Rodział IX

JW Agat Rodział IX- Pan wybaczy, pułkowniku, ale obawiam się, że ma pan nieco przestarzałe informacje na temat naszego związku.
- Chcesz mi powiedzieć, że ze mną zrywasz? – warknął tamten, patrząc na nią groźnie.
- Nie, Kyle. Zrobiłam to w momencie, kiedy odeszłam z Navy Seals. I naprawdę dziwię ci się, że tego nie zauważyłeś, skoro nie odpisywałam na żadne twoje listy.
- Kiedy kończysz zajęcia? Będziemy musieli poważnie porozmawiać – powiedział cierpko mężczyzna. –Widzę, że bardzo się zmieniłaś od naszego ostatniego spotkania, kochanie.
- Nie nazywaj mnie tak – warknęła. – Wyjdź stąd. Porozmawiamy wieczorem. Kończę o osiemnastej.
- Jak sobie życzysz… Pani kapitan.

Potrzebowała kilku minut, by się uspokoić. Nie spodziewała się ujrzeć tutaj swojego byłego.
  
Po skończonych zajęciach, pospiesznie zjadła na stołówce kawałek ziemniaczanej zapiekanki i ruszyła na poszukiwania Kyle’a. Przez przypadek natknęła się na niego, gdy wychodził z własnej kwatery.
- Chciałeś ze mną porozmawiać. Zróbmy to więc teraz – powiedziała ostro. Spojrzał na nią lekko zaskoczony, ale wpuścił ją do środka.
- Jak długo tu zostaniesz? – zapytała.
- A co, już chcesz się mnie pozbyć?
- Z miłą chęcią. Po co żeś tu przyleciał? I jak, do jasnej cholery mnie znalazłeś?
- Nie przeklinaj, bardzo cię proszę. Wiesz, że nie lubię, gdy to robisz – mruknął, krzywiąc się lekko.
- Uważaj żebym bardziej nie zaczęła!... Gadaj! Co tu robisz?
- Przyleciałem tu po ciebie. Chcę cię zabrać z powrotem do Stanów. Brakuje nam ciebie w jednostce.
- Ani mi się śni!
- A to dlaczego? – zdziwił się.
- Hmmm, pomyślmy… Może na przykład przez to, że mnie zdradziłeś? – syknęła wściekła.
- Daj spokój, Marta. Od razu robisz z tego wielką aferę, nic takiego przecież się nie stało. Gdybyś wtedy nie wyszła, to bym ci wszystko wytłumaczył. Ale nie, ty wolałaś iść do generała i prosić o zwolnienie ze służby!
- Nic takiego? Nic takiego?! Czy ty sam siebie słyszysz? Zjawiasz się tutaj pół roku później i jedyne co masz mi do powiedzenia, to to, że nic wielkiego się nie stało?... No przecież to oczywiste! Miałeś zamiar założyć harem, czyż nie? I razem z tą zdzirą miałyśmy być twoimi oddanymi nałożnicami, tak? – ryknęła rozeźlona już do granic możliwości.
- Nie drzyj się, bo jeszcze ktoś tu przyleci…. Poza tym, ja do tej kobiety nic nigdy nie czułem. To był jednorazowy wyskok… Brakuje mi ciebie. Marta, przecież ja cię nadal kocham!
- Twój problem, bo ja ciebie nie! Tym czynem odebrałeś sobie nie tylko moje serce! – syknęła, nie patrząc jednakowoż na niego.
- O czym ty mówisz?
- O tym, Kyle, że tamtego dnia miałam zamiar ci powiedzieć, że jestem w ciąży. Że będzie to twoje dziecko. Niestety ty wszystko tak pięknie spieprzyłeś!
Zaskoczony mężczyzna spojrzał na jej idealnie płaski brzuch skryty pod bluzką.
- Urodziłaś już? – zapytał po chwili.
- Nie… Poroniłam.
- Co?!
- Teraz to ty się nie drzyj! – ofuknęła go. – Poroniłam. Bywa.
- A-ale jak?
- Teraz tak nagle cię to interesuje?... Dostałam w brzuch.
- Uderzył cię ktoś?
- Nie, głąbie! Zostałam postrzelona.
- Kiedy?
- Po powrocie do kraju. Wróciłam do GROMu. W czasie jednej z akcji ukryty snajper strzelił do mnie. Dostałam w lewy bok, kula wyszła tuż obok pępka… Pocisk zahaczył o worek owodniowy płodu. Lekarz powiedział, że nie mieli szans na uratowanie dziecka.
- Czekaj! Ale przecież to dziecko musiało być jeszcze maleńkie!
- Jak na to wpadłeś, geniuszu?
- Mogłabyś przestać? To było moje dziecko! – warknął.
- Zgadza się, było. I już go nie ma. I nigdy więcej nie będzie.
- No wiem przecież, że go nie wskrzeszę, ale może uda nam się zrobić jeszcze jedno.
- No jak się postarasz to na pewno – sarknęła pani kapitan. Twarz mężczyzny natychmiast rozjaśnił szeroki uśmiech. – Ale ja matką tego dziecka na pewno nie będę. Znajdź sobie jakąś inna chętną krowę, a mnie zostaw w spokoju! Zniknij wreszcie z mojego życia!
- Przepraszam, ok?
- Nic mi teraz po twoich przeprosinach! Gdybym cię wtedy nie znalazła w naszej sypialni z tą wywłoką, to za miesiąc od teraz zostałbyś ojcem! I proszę cię, nie mów mi, że tego żałujesz, dobrze? Nigdy nie widziałam żebyś czegokolwiek prawdziwie żałował, więc i teraz oszczędź mi tych pustych słów! – zerwała się na równe nogi i wyszła z jego pokoju, z hukiem zamykając za sobą drzwi. Trzęsła się z nerwów.  
Skręcając za róg, wpadła na jakąś postać, która zmierzała w przeciwnym kierunku. Zderzyli się tak mocno, że aż odbiło ją do tyłu, przez co uderzyła w ścianę.
- Ał! – mruknęła i dopiero wtedy dostrzegła, że postacią tą był nie kto inny, jak tylko Dawid.
- Przepraszam… Nie zauważyłem cię – powiedział chłopak.
- Nic się nie stało. Gdzie idziesz?
- Byle przed siebie. Wszystko mnie dziś dołuje – wyznał szczerze.
- A co cię tak zdołowało?
- Życie – odparł krótko.
- W tak młodym wieku? To przykre.
- Mogłabyś sobie ze mnie nie żartować? Czy przykrości życia muszą być zawsze zarezerwowane tylko dla ludzi starszych?
- Nie! Oczywiście, że nie. Po prostu zaskoczyły mnie twoje słowa. A co konkretnie w tym życiu, tak cię dobiło?
- Fakt, że nie jestem przez nikogo kochany. Ojciec zabronił mi mieć dziewczynę, twierdząc, że muszę się tylko uczyć.
- To przykre.
- Wiem. Tyle, że ja się zakochałem, a boję jej się wyznać to uczucie, bo wiem, że mnie wyśmieje.
- Skąd takie przypuszczenie? Skąd wiesz, że też czegoś do ciebie nie czuje? Powinieneś jej o tym powiedzieć, żebyście nie przegapili swojej szansy na wielkie uczucie.
- Widzisz, już kiedyś coś takiego jej powiedziałem, znaczy, że bardzo mi się podoba, na co odparła, żebym się w niej nie zakochiwał, bo zniszczy mi życie. Problem w tym, że ja nie potrafię ugasić w sobie tego uczucia – powiedział szybko, uśmiechając się do niej smutno, po czym odszedł.
- Co do… – warknęła zaskoczona i puściła się za nim lekkim truchtem. Złapała go za rękę i odwróciła ku sobie. - Możesz z łaski swojej wytłumaczyć mi, o co ci chodzi? – zapytała stosunkowo łagodnie.
- Nie zrozumiałaś mnie? Zakochałem się w tobie – szepnął, patrząc na nią przenikliwym wzrokiem.
- Idziemy – zażądała, pociągając go za sobą, w stronę swojego pokoju. Na szczęście po drodze nie spotkali nikogo.
- Mów dokładnie, o co ci chodzi – powiedziała, wpychając go do środka i zamykając drzwi. – Jak to się we mnie zakochałeś?
- Normalnie. Takie to trudne do zrozumienia? Strasznie mi się spodobałaś już wtedy, gdy pierwszy raz się spotkaliśmy na strzelnicy. Zaimponowałaś mi bardzo. Poza tym twoja uroda jest tak nieziemska, że naprawdę trudno byłoby mi się w tobie nie zakochać – odparł, zakładając ręce na piersi.
- Dawid… powiedziałam ci wtedy, że złamię ci serce, jeśli się ze mną zwiążesz i nadal zdanie to podtrzymuję. Rozumiesz? Nie chcę żebyś cierpiał.
- A czy ty rozumiesz, że mnie to gówno obchodzi? Ani to, ani twoja przeszłość. Chcę stworzyć wspólną przyszłość razem z tobą. Chcę cię kochać. Proszę pozwól mi na to. Tego mi nie zabronisz, a byłbym naprawdę uradowany, gdybyś i ty w końcu odwzajemniła moje uczucie.
- Dawid, cholera, jestem od ciebie starsza!
- Osiem lat, to nie jest wcale tak dużo – zaperzył się. – Nie przeszkadza mi to. Skradłaś mi serce.
- I właśnie o nie mi teraz chodzi! Nie chcę, abyś przeze mnie cierpiał, jeśli nam coś nie wyjdzie. Bardzo cię lubię, naprawdę, ale nie mogłabym spojrzeć w lustro, gdybym cię skrzywdziła. – Marta podeszła do niego i spojrzała mu głęboko w oczy. – Ty na pewno będziesz chciał mieć dzieci, a ja nie wiem, czy mogę ci je dać.
- W tej chwili nie jest to ważne – szepnął i niespodziewanie ją pocałował.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1468 słów i 8060 znaków, zaktualizowała 3 lut 2017.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto