JW Agat Rodział XVII

- Stój! - warknął głośno Michał. Marta lekko pociągnęła Dawida za rękę, by przyspieszył kroku. Nagle usłyszeli, jak woła ich starszy brat chłopaka. Zatrzymali się więc. Maciej dogonił ich i patrząc wściekły na Martę, syknął:
- Możesz mi powiedzieć, co ty robisz z moim bratem?
- Chodzimy ze sobą - odparł Dawid.
- Chodzicie? Powaliło cię, bracie? Naprawdę nie było nikogo innego? Musiałeś zauroczyć się akurat w niej?
- A co ci do tego, w kim się zakochałem? - w głosie Dawida można było wyczuć ostrzegawczą nutę.
- Ha! Nie rozśmieszaj mnie! Zakochaj się w kimś, kto będzie ciebie wart i w bardziej zbliżonym wieku do twojego... Nie rozumiesz, że ona cię wykorzysta i zostawi? Może nawet z bękartem? - Maciej wyglądał na poważnie rozzłoszczonego.
- Ten bękart, jak go nazywasz, będzie moim dzieckiem! Odpieprz się! Będę z tą osobą, z jaką ja chcę, a nie ty! I nie próbuj mi grozić!
- Nie myślisz racjonalnie.
- Maciek! Daj spokój, to życie Dawida i pozwól mu nim rozporządzać według własnego pomysłu. - Marta wtrąciła się do rozmowy.
- Ty się, suko, nawet do mnie nie odzywaj!
- Zamknij ryj! - twarz młodszego z braci przybrała niebezpiecznie czerwony kolor. - Nie masz prawa mówić mi, jak mam żyć! Gdzie byłeś, gdy potrzebowaliśmy cię z młodą? No gdzie?! Zadekowałeś się w Trójmieście, by nie mieć żadnego kontaktu z ojcem i gdyby nie Marta i ludzie z mojego obozu, w tych stosunkach nic by się nie zmieniło. Więc teraz z łaski swojej odpierdol się ode mnie i zostaw mnie i Martę w spokoju. - odwrócił się na pięcie i pociągnął ukochaną za sobą. Po przejściu kilku metrów, wsiedli oboje do auta kobiety. Przekręciła kluczyk w stacyjce, a silnik zamruczał przyjemnie, gdy dodała gazu wyjeżdżając na ulicę i włączając się w ruch. Oboje się do siebie nie odzywali. Byli wściekli i nie chcieli, by jakieś głupie, nieprzemyślane słowa popsuły relacje między nimi. Na trasie szybkiego ruchu, Marta gwałtownie docisnęła gaz i samochód wypruł do przodu, nie zwalniając poniżej stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę. Po kilku minutach tej lekko szaleńczej jazdy, zwolniła i skręciła w jakąś polną drogę. Ogołocone już w połowie drzewa witały ich nagimi gałęziami, a uschnięte liście chrzęściły pod kołami parkującego auta, gdy wreszcie zatrzymali się pośrodku jakiejś polany.
- Co my tutaj robimy? - zapytał niebotycznie zaskoczony chłopak.
- Potrzebuję chwili na łonie natury - wyjaśniła, wychodząc z auta. Odeszła kilka metrów od pojazdu i zapatrzyła się na późno październikowe pola. Westchnęła głęboko, by przyspieszony oddech wywołany wściekłością na Macieja, uspokoił się i unormował. Dawid doszedł do niej po kilku chwilach i mocno ją przytulił.
- Przepraszam cię za Maćka. Nie miałem pojęcia, że tak zareaguje na nasz związek.
- Nie przejmuj się. On nigdy mnie nie lubił - odparła już stosunkowo spokojnie.
- I tak mi głupio - szepnął jej do ucha. - Skąd znasz to miejsce?
- Podoba ci się?
- Jest całkiem sympatyczne.
- Wiosną czy latem jest tu jeszcze ładniej... Przychodziłam tu zawsze po kłótniach z rodzicami. To taka moja oaza spokoju - wyjaśniła. - Zawsze tu dochodziłam do równowagi psychicznej... Tutaj również się udałam po wyjściu ze szpitala po postrzale.
- Postrzelili cię?
- Trochę ponad pół roku temu. Kula trafiła mnie w bok i wyszła poniżej pępka.
- Jak to się stało? - zapytał zaskoczony.
- Przez moją głupotę, przez którą straciłam coś, co wtedy było dla mnie bardzo ważne - mruknęła cicho.
- Co takiego?
- Kiedyś ci opowiem, teraz się o to nie pytaj.
Dawid kiwnął głową i przytulił ją jeszcze mocniej. Stali tak przez kilka minut, gdy w końcu Marta zaproponowała przenosiny do jej mieszkania, bo warunki atmosferyczne nie sprzyjały do dłuższego przebywania na świeżym powietrzu - zerwał się porywisty wiart i zaczął padać rzęsisty deszcz.
  
Dawid obudził się wczesnym rankiem i rozejrzał się po pokoju, który na pewno nie należał do niego! Na niskim stoliczku stały dwie opróżnione butelki, jedna po szampanie, druga po winie, dwa kieliszki z resztkami alkoholu i smętne, rozgrzebane szczątki niewielkiego bankietu. Na podłodze porozrzucane były poszczególne części ubrania dwóch osób i zużyte prezerwatywy. Wśród ubrania, Dawid rozpoznał również swoje. Chciał wstać, by się ubrać, bowiem zdał sobie sprawę, że jest nagi, kiedy kobieca ręka owinęła się wokół niego. Spojrzał za siebie i jego twarz rozjaśnił szeroki, szczery uśmiech. Koło niego, z rozsypanymi na poduszce włosami, spała Marta. Uśmiechała się lekko przez sen. Gdy delikatnie wyślizgnął się spod jej uścisku, mruknęła coś przez sen i otwarła oczy.
- Już wstałeś? - szepnęła, patrząc na nagie ciało chłopaka. Ten zarumienił się lekko pod jej spojrzeniem i szybko naciągnął bokserki.
- Oj nie bądź już taki świętoszek. W nocy nieźle dawałeś czadu. A mnie się to podobało - mruknęła, wygrzebując się spod kołdry. Promienie słońca zagrały cudnie na jej idealnie płaskim brzuchu i krągłych piersiach. Rumieniec na twarzy chłopaka jeszcze bardziej przybrał na sile. Tymczasem Marta podeszła do niego uwodzicielsko kręcąc biodrami. Przełknął mocno ślinę, gdy zbliżyła się do niego. Czuł, jak momentalnie twardnieje na jej widok. Starał się jednak uczciwie, by się na nią nie rzucić.
- Rozluźnij się - szepnęła mu do ucha, opierając sią nagimi piersiami o jego tors. Z przyjemnością stwierdziła, że chłopak jest potężnie napalony. Pocałowała go namiętnie, ciągnąc w stronę rozkopanego łóżka.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1082 słów i 5776 znaków, zaktualizowała 5 lut 2017.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • juliq07

    <3

    15 mar 2016

  • elenawest

    @juliq07 miło mi :-D

    15 mar 2016