JW Agat Rozdział X

Bardzo proszę czytających to opowiadanie o pozostawianie komentarzy. Bo wasza aktywność jest wielka, a nikt nic nie pisze czy mu się podoba, czy nie.


Jego pocałunek nie był pocałunkiem dorosłego, doświadczonego mężczyzny, zawierał w sobie niepewność, wahanie, młodzieńczość, ale jednocześnie był czuły i przepełniony wielkim uczuciem. Czując go na swych ustach, Marta jęknęła cichutko, zdając sobie sprawę, jak powoli omdlewają jej nogi. Dawid objął ją mocno w pasie i przytrzymał, by nie upadła. Po dłuższej chwili oderwał się od niej i z nikłym uśmiechem oparł się czołem o jej czoło. Spojrzał jej jednocześnie głęboko w oczy.
- Jeszcze nie dostałem od ciebie za to w pysk, więc chyba nie jest źle – mruknął. Uśmiechnęła się do niego lekko.
- Dawid, czy ty na pewno wiesz, co robisz? – szepnęła, gładząc opuszkami palców jego młodzieńczą twarz.
- Oczywiście.
Kiwnęła jedynie głową. Po chwili odparła:
- Słuchaj mnie. Naprawdę wiele ryzykujemy, przy czym ja więcej od ciebie, więc w czasie zajęć nadal zwracasz się do mnie moim stopniem wojskowym, tak samo w czasie oficjalnych spotkań lub, gdy ktoś akurat przechodzi korytarzem. Pamiętaj, że nikt o tym się nie może dowiedzieć.
- Pamiętam – mruknął.
- To dobrze. Masz nie wlepiać we mnie wzroku w czasie zajęć, ani nie stwarzać żadnych dwuznacznych sytuacji, ani w czasie zajęć, ani poza nimi. Spotykać się będziemy tylko i wyłącznie wtedy, kiedy ja będę miała na to czas, bo zauważ, że jako wasz dowódca, mam masę papierkowej roboty. Muszę sporządzać odpowiednie raporty z tego waszego obozu. Major Masters tak samo, więc nie jest, ani nie będzie to próba ucieczki przed tobą. Czy to jasne?
- Tak.
- Dobrze. Więc została nam najważniejsza sprawa do załatwienia… Będziemy spotykać się tak, byś przed północą wracał do swego pokoju, by nie wzbudzać podejrzeń, a to oznacza, że sypiać ze sobą zaczniemy dużo później.
- Po moim obozie, tak? – zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie, Dawid. Po ukończeniu przez ciebie dziewiętnastu lat.
- Ej! To nie fair! Mam czekać aż dwa lata?
- Chcesz ze mną być?
- Tak!
- I zależy ci na mnie, choć doprawy się temu dziwię...?
- Jeszcze się pytasz! – fuknął.
- Więc, proszę cię, nie neguj moich decyzji.
- Dlaczego w takim razie każesz mi aż tak długo czekać?
- Nie chciałabym popełnić z tobą żadnego błędu.
- Uważasz, że dziecko byłoby błędem?
- Mówiłam ci już, że nie wiem, czy mogę mieć dzieci, ale gdybym tak na przykład teraz zaszła z tobą w ciążę, odpowiadałabym przed prokuraturą cywilną i wojskową o uwiedzenie nieletniego, rozumiesz?
- Ja bym cię nie zostawił!
- Ok, ale ta decyzja nie należy tylko do ciebie.... Te dwa lata pozwolą ci zdecydować, czy to uczucie jest prawdziwe, czy to tylko zauroczenie.
- Jestem pewny tego, co do ciebie czuję.
- Ale ja też muszę być pewna swojego uczucia - powiedziała i pocałowała go szybko. - Na razie wiem tylko, że namieszałeś mi porządnie w głowie, i że mi się podobasz i nic więcej.
- No dobrze... Marta?... Mogę u ciebie zostać na noc? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie. Twoi przyjaciele nie mogą się niczego domysleć. Poza tym i tak już czas na mój obchód, więc musisz iść. Za chwilę przyjdzie tu po mnie Masters i nie byłoby dobrze, gdyby zastał nas w tetatecie.
- Rozumiem... Kocham cię.
  
- Gotowy na obchód? - zapytała Michała, kilka minut później.
- Jasne. O! Jakie ładne rumieńce - zauważył, przyglądając jej się. Marta mruknęła tylko coś niewyraźnie i ruszyli ku pokojom uczniów. Wszystko było w porządku, więc po niedługim czasie wrócili na swoje piętro.
- Może jutro poćwiczymy na siłowni, a później na sali gimnastycznej, co? - powiedział Michał, zatrzymując się przed drzwiami jej pokoju.
- Bardzo chętnie. Może nawet sama trochę poćwiczę.
- Mmmm. Będzie na co popatrzeć.
- Daruj sobie.
- No co?
- Nie myślisz chyba, że rozbiorę się tam do bielizny? - sarknęła.
- No, mogłoby być ciekawie.
- Dobrej nocy - warknęła i weszła do pokoju, gwałtownie zamykając drzwi przed nosem mężczyzny. Przekręciła klucz w zamku i przebrała się w piżamę.

Rano wstała wściekła i diabelnie niewyspana. Z lekko podpuchniętymi oczami, zeszła na śniadanie, gdzie w średnio dobrym nastroju, warczała na każdego, kto jej się nawinął.
- Coś ty dzisiaj taka zła? - zapytał ją w końcu Michał.
- Wstawłam lewą nogą. Wystarczy? - warknęła.
- I co? Na wszystkich masz zamiar tak prychać, niczym rozjuszona kotka?
- Tak!... Odwal się, dobrze? Mam podły humor.
- Dlaczego? Ten amerykanim coś ci złego zrobił?
- Niestety... Stój! Gdzie leziesz?
- Zabić tego gnoja! - wymruczał, wstając z krzesła na widok wchodzącego na stołówkę Walkera.
- Siadaj! - Marta pociągnęła go za rękaw. - Oboje jesteście wojskowymi, on po pierwsze jest tutaj gościem, a po drugie wyższym stopniem od obojga nas. Zostaw go w spokoju. Teraz już nic nie możesz poradzić na to, co on mi zrobił. I nie pytaj się co, bo mówiłam ci, jakiego rodzaju miałam wypadek i jakie były jego konsekwencje.
Mężczyzna wytrzeszczył na nią oczy.
- Przykro mi.
- Mnie też, ale niepotrzebnie się o mnie martwisz i zachowujesz tak, jakbyśmy byli parą. Zawiadamiam cię uprzejmie, gdybyś o tym zapomniał, że nią nie jesteśmy, więc przestań błaznować.
- Nie błaznuję. Po prostu zależy mi na tobie.
- To lepiej żeby przestało - syknęła, mierząc go taksującycm spojrzeniem. - Idę na siłownię.
  
Dziesięć minut później zjawił się tam major razem z całą hałastrą uczniów. Dawid przyglądał się Marcie uważnie, kiedy grupa słuchała bardzo krótkich wyjaśnień, co do celu dzisiejszych ćwiczeń.
Przez godzinę kobieta tylko obserowała uczniów, by w końcu samej zacząć ćwiczyć, gdy część z nich odpoczywała na ławkach. Jak zwykle rozpoczęła od rozgrzewki, czyli w tym wypadku od szybkiego truchtu na bieżni. Po kolejnej godzinie ostrego treningu, gdy pot spływał po niej strużkami, a mięśnie drżały przy każdym ruchu, powoli wytracała już tempo ćwiczeń. Wreszcie, nie mogąc utrzymać się dłużej na drążku do podciągania, zeskoczyła na ziemię i natychmiast sobie usiadła ze zmęczenia. Po chwili odpoczynku, zagoniła uczniów pod prysznice i sama poszła się odświeżyć. Po zjedzonym obiedzie, dała młodzieży godzinę na odpoczynek i zarządziła po upływie jej czasu zbiórkę na sali gimnastycznej.
Gdy czterdzieści minut później weszła do wspomnianego pomieszczenia, zastała już w nim Dawida. W momencie, gdy tylko ją zobaczył, natychmiast do niej podszedł.
- Czemu jesteś dzisiaj taka zła? Zrobiłem wczoraj coś złego?
- Nie - uśmiechnęła się blado. - Miałam w nocy koszmary, więc się niezbyt wyspałam, a co za tym idzie, dziś mam podły humor.
- Rozumiem - szepnął. Nachylił się ku niej i chciał ją pocałować, ale w porę go powstrzymała.
- Nie wariuj! W każdej chwili może ktoś tutaj wejść. Poza tym prosiłam cię, abyś zwracał się do mnie oficjalnie w czasie zajęć. Zapomniałeś?
- Nie, pani kapitan... Bardzo przepraszam - mruknął smutno.
- Weź już się tak nie smuć, dobrze? Żal na ciebie wtedy patrzeć. Wyglądasz, jak przybity spaniel - obdarzyła go szczerym uśmiechem, gdy spojrzał na nią zaskoczony jej słowami, a następnie poklepała go przyjaźnie w ramię i odeszła.
Po kilku minutach zaczęła się schodzić reszta uczniów. Jako ostatni dotarł na salę Michał i od razu zaczął wydawać polecenia, nawet nie zaszczycając Marty spojrzeniem. Przychnęła więc tylko pod nosem i sama zaczęła ćwiczyć. Rozpoczęła od szpagatu, następnie świecy i mostka z pozycji stojącej, z którego wykonała stanie na rękach. Ukradkiem przyglądając się jej wyczynom Michał, aż otworzył usta ze zdumienia, bowiem wykonała skok jeté, czyli szpagat w powietrzu, a nastepnie bardzo trudną do wykonania igłę szpagatową. Z kolei przystąpiła do ćwiczeń na długo nieużywanej już równoważni, gdzie zrobiła salto w przód z prawą nogą zwisającą swobodnie tuż przy belce i bez użycia rąk do jego wykonania. Widząc to, jej uczniowie natychmiast zaprzestali własnych ćwiczeń. Następnie zrobiła szpagat francuski, z którego z łatwością przeszła, podpierając się lekko rękoma, do szpagatu tureckiego. Znów stanęła na obie nogi na równoważni, wykonała jaskółkę, a z niej szpagat w staniu. Lekko zeskoczyła na ziemię i ustawiła się na końcu sali gimnastycznej, celując mniej więcej w przeciwległy jej koniec. Odetchnęła głęboko i położyła obie dłonie na ziemi tuż obok lewej stopy, a prawą umiosła pod kątem stu osiemdziesięciu stopni w powietrze. Z kolei z lekkiego rozpędu wykonała prawidłową figurę artystyczną, która zwyczajowo zawsze nosiła miano gwiazdy. Ćwiczenie to nie byłoby niczym niezwykłym, gdyby nie fakt, że w momencie jej wykonywania, kiedy dłońmi dotykała ziemi, a nogi znajdowały się w najwyższym punkcie, zrobiła obrót na lewej dłoni o sto osiemdziesiąt stopni i po dotknięciu stopami ziemi, natychmiast lekko odbiła się od niej, wykonując sześć półśrub, podwójne salto ze zgiętymi nogami, by zakończyć to efektownym potrójnym saltem w powietrzu, tym razem na wyprostowanych nogach z potrójnym obrotem wokół własnej osi. Opadła swobodnie na stopy, dla utrzymania równowagi odsuwając lekko prawą nogę do tyłu. Była wyprostowana niczym struna i praktycznie się nie zmachała. Wzięła kilka głębokich oddechów, a tymczasem niemal wszyscy byli już koło niej.
- O ja pierdolę! - wyrwało się Michałowi z głębi serca. - Jak ty żeś to zrobiła?
- Lata ćwiczeń, chociaż dawno tego nie robiłam i byłam ciekawa, czy jeszcze potrafię - wyjaśniła spokojnie, zmierzając do drążków równoległych, pod które przyciągnęła sobie gruby materac.
- Jak długo to ćwiczyłaś?
- Zależy o co pytasz... O ten układ na ścieżce czy całość?
- O wszystko - odparł Masters z podziwem.
- Sam układ przez około cztery lata, zanim udało mi się go opanować do perfekcji.
- Gdzie się tego nauczyłaś? Bo chyba nie w Navy Seals.
- Ależ oczywiście, że nie - zaprotestowała nagle jedna z uczennic. - Pani musiała się uczyć gimnastyki akrobatycznej, prawda?
- Ja akurat miałam to tak dziwnie połączone - zaśmiała się Marta.
- Dlaczego... pani kapitan - zapytał Dawid, w porę przypominając sobie o tym, że musi ją tytułować.
- Ponieważ miałam połączenie gimnastyki sportowej, z artystyczną i akrobatyczną. Ogółem uczyłam się tego wszystkiego od trzeciego roku życia, by oficjalnie skończyć to w wieku dziewiętnastu lat, gdy zdecydowałam się wstąpić do wojska - powiedziała swobodnie.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2023 słów i 10921 znaków, zaktualizowała 3 lut 2017.

1 komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • bubu

    Cóś zeżarło literkie w tytule :devil:

    16 lut 2016

  • elenawest

    @bubu oj, faktycznie, dzięki że zauważyłeś

    16 lut 2016