JW Agat Rodział XXI

- Faktycznie. Chyba pasowałoby je w końcu odwrócić.
- Taaak... Cholera, czy faktycznie nikt nie może pogodzić się z naszym związkiem? - warknęła po chwili.
- Martwi cię to? - Dawid spojrzał jej głęboko w oczy.
- Tak, a przynajmniej nie jest mi z tym dobrze.
- Kochanie, nie masz się czym martwić. Ludzie zawsze lubią gadać o tym, o czym nie potrzeba, lecz wkrótce im to przejdzie. A my po prostu nie możemy się tym przejmować... W wojsku też tak zwracałaś uwagę na opinię innych? - pocałował ją czule w nos.
- Tylko, jeśli chodziło o moich dowódców. Kiedyś, Dawid nie byłam tak bardzo zakochana, jak jestem teraz, więc nie obchodziło mnie to, co mówili o mnie inni.
- Więc mnie kochasz bardziej, niż Walkera?
- Oczywiście! Dlaczego w to wątpisz?
- Nie wątpię.
- Tylko co? - zapytała lekko rozeźlona.
- Tylko jestem zazdrosny. - prychnął, idąc z ukochaną do salonu.
- O niego?! Daj spokój. Nic mnie już z nim nie łączy.
- Ale kiedyś łączyło i to mnie wnerwia.
- Przestań...
- Dlaczego? Zabronisz mi?... Marta, nie ukryjesz tego przede mną. Łączyło cię coś z nim, czego ja prawdopodobnie nigdy nie osiągnę, choćbym nie wiem, jak się starał. Niestety, przez to, że nie chcesz mi powiedzieć, co to było, nie wiem nawet czego nie osiągnę, a to jest frustrujące.
- Nie mogę ci powiedzieć. - szepnęłą, czując, jak w oczach zaczynają wzbierać jej łzy. - Obiecałam sobie, że już nigdy nie wspomnę o tym, co stało się po moim powrocie do kraju.
- Martuś... - szepnął, patrząc w jej załzawione oczy i ścierając z policzka samotną łzę. - Co takiego się wtedy stało, że tak bardzo cierpisz? Myślisz, że nie wiem, że te wspomnienia cię prześladują? Wiem, aż za dobrze. Nieraz w nocy budzę się i staram się ciebie uspokoić, gdy śnisz kolejny koszmar... Widzę, że coś cię trapi, widziałem już to w Agacie, gdy zjawił się tam Walker i boli mnie to, że nie mogę ci w żaden sposób pomóc.
Przez dłuższą chwilę między kochankami panowała śmiertelna cisza. Łzy coraz obficiej spływały po policzkach i brodzie kobiety, zostawiając na nich brudny znak od tuszu. Wreszcie spojrzała na chłopaka.
- Martuś, ja cię nie skrzywdzę. - powiedział miękko.
Przełknęła głośno ślinę i rwącym się głosem wyszeptała w końcu:
- S-s-strać-ciłam dź-dź-dziecko.
W pierwszej chwili młodzieniec był zbyt oszołomiony zasłyszaną informacją, by cokolwiek na nią odpowiedzieć. Przygarnął ją więc mocno do siebie, a jej łzy moczyły mu jego nagą klatkę piersiową. Nie pamiętał, by kiedykolwiek tak bardzo płakała, jak teraz.
- Skarbie, już dobrze, już... nie płacz, proszę cię. Wiem, rozumiem, że jest to dla ciebie wielka strata i dobrze, że płaczesz za dzieckiem, ale musisz w końcu przestać o tym rozmyślać, te koszmary cię wyniszczą, a przecież jesteś młodą, silną kobietą. Żołnierzem, do cholery! Nie wolno ci się poddać. - głaskał czule jej ciemne włosy. - Wiem już, dlaczego powiedziałaś mi wtedy w jednostce, że nie wiesz, czy możesz mieć jeszcze dzieci, ale proszę, nie męcz się tym narazie. Gdy przyjdzie na to czas, to będziemy jakoś radzić, jeśli medycyna zawiedzie, to adoptujemy jakiegoś malucha, ale błagam cię, musisz się podnieść.
Dłuższej chwili było trzeba, by kobieta przestała lać łzy.
- Przepraszam... Tak bardzo się bałam. - jęknęła.
- Czego, kochanie?
- Że mnie zostawisz, gdy ci o tym powiem.
- Kotku... Nigdy cię nie zostawię. Kocham cię nad życie. Jesteś moją iskierką szczęścia. To dzięki tobie mam ochotę dalej żyć, bo przez ojca i moją wcześniejszą depresję, niejednokrotnie już, myślałem o samobójstwie... Ty sprawiłaś, że radośniej spojrzałem na świat, choć początkowo nie miałem pewności żadnej co do tego, czy odwzajemnisz moje uczucie, które chyba pojawiło się już, gdy pierwszy raz cię ujrzałem.
Marta uśmiechnęła się do niego blado.
- Pamiętam twój pierwszy pocałunek.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się wtedy bałem, czy nie wywalisz mnie na ryj i nie zawiadomisz dowódcy o tym. - wyznał szczerze. - Ale nawet gdybyś to wtedy zrobiła, to i tak byłbym szczęśliwy, bo posmakowałem twych słodkich ust.
  
Dwa miesiące później.
- Dawid! - warknęła Marta. - Przestań mnie non-stop rozpraszać. Muszę się skupić, a to mi nie wychodzi, gdy ty bawisz się guzikami mojej koszuli.
- Rzuć w cholerę te papiery i chodźmy do łóżka. - szepnął jej namiętnie do ucha. - Dziś są Walentynki.
- Wiem, jaki jest dzisiaj dzień, ale ja naprawdę muszę to skończyć. - odparła. Chwilowo dał jej spokój, lecz kiedy tylko poszła do łazienki wziąć wieczorny prysznic, natychmiast wskoczył tam za nią. W ubraniu, zostawiając tylko telefon na pralce, by go nie zniszczyć.
- Hej! Co ty wyprawiasz? - krzyknęła, udając oburzenie, choć prawdę mówiąc cieszyła się z takiego obrotu spraw. Mokre włosy chłopaka przykleiły mu się uroczo do czoła, kręcąc się lekko, co Martę natychmiast podnieciło.
- Już ci wyjaśniam. - warknął jej namiętnie w ucho, jednocześnie językiem delikatnie sunąc po jej szyi. Po chwili zjechał zmysłowo dłońmi w dół jej pleców. - Zamierzam się z tobą kochać.
- Gdzie? - jęknęła zaskoczona.
- Dokładnie tutaj. - odparł, ściskając jej pośladki.
  
18+
Po chwili prawą dłoń przesunął na jej brzuch, by niedługo potem zacząć drażnic kciukiem jej łechtaczkę. Marta syknęła z rozkoszy, jednocześnie walcząc z guzikami jego mokrej koszuli. Gdy wreszcie ją z niego zdarła, z przyjemnością przejechała opuszkami palców po umięśnionym ciele chłopaka. Szybko odpięła pasek jeansów Dawida, podczas gdy on powoli wsunął swój środkowy palec w jej mokre wnętrze. Pocałowała go szybko w usta i rozpięła mu spodnie. Z zaskoczeniem spostrzegła, że nie miał pod nimi bielizny, więc natchmiast ukazał jej się jego nabrzmiały penis. Chwyciła go prawą dłonią, co wywołało u Dawida lekki wstrząs rozkoszy. Przez chwilę oboje w ten sposób dawali sobie przyjemność, gdy w końcu chłopak sam pozbył się swoich spodni, wyrzucając je wraz z koszulą poza obręb brodzika prysznicowego. Marta kilkakrotnie przejechała jeszcze palcami po nabrzmiałym członku mężczyzny. On w końcu chwycił ją mocno za pośladki i uniósł do góry tak, że oplotła go nogami. Docisnął ich do mokrych kafelków. Jęknęła przeciągle, gdy powoli zanurzył się w jej ciasnym wnętrzu. Jej jęk został natychmiast stłumiony przez czuły pocałunek Dawida. Jemu samemu coraz trudniej było powstrzymywać się od głośnych jęków i przyspieszenia swych ruchów, bowiem chciał jej dać, jak największą rozkosz. Poruszał się więc w niej niespiesznie, choć powolutku czuł już coraz większy napór ciężaru kobiety na swoje łyski. Marta odchyliła głowę, pozwalając chłopakowi całować się po dekolcie i piersiach. Zupełnie nie przejmowała się tym, że się nie zabezpieczyli, chociaż w sumie... Ona i tak według własnego mniemania była już bezpłodna... Gładziła więc delikatnie jego kark i plecy, co wywoływało u Dawida przyjemne ciarki. Po chwili przyspieszył tempo pchnięć. Oddech obojga stał się jeszcze szybszy i teraz już z gardeł obojga wydobywały się głośne stęknięcia i urywane jęki. Marta z przyjemnością wyczuła w końcu, jak penis jej kochanka drży w niej i kiedy już była pewna, że w niej skończy chłopak niespodziewaie zwolnił.
Kilkanaście minut później, gdy łydki piekł go już nieziemsko, z satysfakcją poczuł, jak Marta zaciska się mocno wokół niego, a jej ciałem wstrząsają spazmy orgazmu. Warknął nisko, całując ją namiętnie i zalał ją mocnym, gorącym strumieniem spermy, który w końcu spłynął jej po udach.
  
Miesiąc później, gdy oboje szykowali się na spotkanie z Mastersem, Marta zamknęła się w łazience na kilkanaście długich minut.
- Cholera. Cholera, cholera, cholera! - warknęła. Była przerażona i diabelnie zaskoczona. - Ale jak? - szepnęła sama do siebie.
- Kociaku, co ty tam robisz tyle czasu? - zapytał Dawid przez drzwi łazienki.
- Już wychodzę. - odparła lekko drżącym głosem. Ochlapała się jeszcze zimną wodą i delikatnie wytarła ręcznikiem, by nie rozmazać sobie makijażu.
- Co się dzieje? Coś ty taka blada? - zapytał ją chłopak, gdy wróciła do sypialni.
- Stresuję się tym spotkaniem. Wciąż jestem zaskoczona, że tak nagle się zgodził przyjechać do Warszawy i porozmawiać ze mną. - powiedziała, tylko trochę mijając się z prawdą.
- Nie martw się tym, będzie dobrze. Pamiętaj, że idę tam z tobą i cię obronię, gdyby chciał ci coś zrobić... Najwyżej mu przypieprzę i na tym skończy się to spotkanie.
- Jesteś uroczy, gdy się tak o mnie denerwujesz, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. - mruknęła, przebierając się.
Gdy godzinę później szła z Dawidem do knajpki, w której umówiła się z Mastersem, zdołała się już jakoś uspokoić. W lokalu nie było jeszcze majora, więc usiedli przy wolnym, czteroosobowym stoliku. Czekali na niego prawie godzinę i już praktycznie zbierali się do wyjścia, gdy wtem ujrzeli go w drzwiach. Mężczyzna zmrużył oczy, gdy zobaczył, kto siedzi przy Marcie, lecz w końcu przemógł się i ruszył do ich stolika.
- Witam cię. - zwrócił się do kobiety i ucałował jej dłoń, na chłopaka w ogóle nie zwracając uwagi. Usiadł naprzeciwko. - Mów. O czym dokładnie chciałaś ze mną rozmawiać? - warknął.
- Może by tak grzeczniej, co? - Dawid zmierzył do nienawistnym wzrokiem.
- Nie odzywaj się do mnie w ten sposób, gówniarzu.
- Masters, uspokój się! Nie jesteśmy w jednostce. - upomniała go ostro.
- Czego chcesz? - ponowił pytanie i choć jego forma się nie zmieniła, to ton wypowiedzi już tak. Złagodniał.
- Mam ja do ciebie kilka pytań... Czy kiedy przedstawiałam ci się w jednostce w pierwszym dniu obozu, wiedziałeś doskonale kim jestem?
- A niby skąd?
- Masters! - fuknęła zła. - Nie rób za mnie idiotki!... Wiedziałeś?
- Tak, wiedziałem. I co z tego?
- Skąd?
- A czemu to cię interesuje? - zapytał, zakładając ręce na piersi i odchylając się w krześle.
- Odpowiedz! - ton głosu Marty zadźwięczał stalą, tak dobrze znaną obu mężczyznom z obozu w Gliwicach. - Nie wyjdę stąd, dopóki nie udzielisz mi odpowiedzi na wszystkie moje pytania.
- No to sobie tutaj z Dawidkiem posiedzicie. - żołnierz prychnął sarkastycznie. - Ja nie zamierzam tracić swego cennego czasu na jakieś durne rozmowy. - podniósł się z krzesła i chwycił kurtkę z zamiarem opuszczenia lokalu, lecz wtedy młody chłopak, nawet nie ruszajac się z miejsca, ani nie wykonując żadnego ruchu, wycedził tylko dobitnie przez zęby:

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2008 słów i 10892 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto