JW Agat Rozdział LXV

JW Agat Rozdział LXVNa stołówce, jak się szybko okazało wrzało jak w ulu. Nikt już nie był senny, wszyscy zastanawiali się co tutaj się dzieje. Z łóżek zostali także wyrwani nauczyciele.
- Co się dzieje? - zapytała Martę jedna z nauczycielek, podchodząc do niej. Pani major, która nie miała już na głowie kominiarki i hełmu, spojrzała na nią poważnie i tak samo odparła:
- Dowie się pani, gdy tylko dojedzie do nas pułkownik. To on przede wszystkim musi się o tym dowiedzieć... A teraz przepraszam...
Szybko odeszła do swoich. Dawid stał pod ścianą z założonymi na piersi rękami. Miał poważną minę, podobnie jak pozostali instruktorzy i wszyscy żołnierze Agatu.
Zafrasowani żołnierze na dowódcę zmuszeni byli czekać około czterdziestu minut. Gdy zjawił się wreszcie w jednostce, był wyraźnie zły, że o tak późnej porze wyrwano go ze snu, choć wiedział, że nie odbyłoby się to bez powodu. Marta i Jacek widząc jego humor stosunkowo krótko, ale i szczegółowo opowiedzieli mu o zaistniałej sytuacji, gdy tylko usiedli w jego gabinecie.
- Co robimy? - zapytała w końcu Marta. - Szczerze powiedziawszy pierwszy raz spotkałam się z czymś takim. Nie miałam możliwości zetknięcia się z narkotykami, nawet kiedy służyłam w Fokach, a tym bardziej ucząc dzieci. Problem w tym, że to niepełnoletni.
- Rozumiem pani rozterki, pani major, bo sprawa jest naprawdę poważna. Sądziłem jednak, że sprawdziliście ich rzeczy.
- Kilkakrotnie — odparła natychmiast Marta. - Narkotyki były naprawdę dobrze schowane i gdyby nie przypadek, to pewnie byśmy ich nie znaleźli — odezwał się Jacek.
- Rozumiem... Wezwijcie pozostałych instruktorów...

- No i co robimy? Wzywamy Żandarmerię? - mruknął Dawid, gdy omówili dokładnie całą sprawę. - Prawda jest taka, że moglibyśmy załatwić to od razu. Kolega, jak sądzę, nam w tym pomoże.
- Spokojnie... Musimy się jeszcze zastanowić, co w przypadku, jeśli dostali te narkotyki tutaj. Jeśli wtedy powiemy o tym przy zawodowych żołnierzach, to sprzedawcy pozbędą się prochów przed przyjazdem Żandarmerii — powiedział Tomek.
- Dlatego też mówię, by od razu powiadomić chłopaków. Niech otoczą teren...
- I co jeszcze? Może niech nas wszystkich też zakują w kajdanki? - żachnął się Norbert.
- Dosyć! - huknął na nich pułkownik — Oboje macie rację. Wezwijcie Żandarmerię natychmiast i przesuńcie wszystkich do auli. Tam się łatwiej pomieszczą. Żołnierze mają jednak przyjść bez broni, w pełnym uzbrojeniu wystąpi tylko Żandarmeria i wasza dziewiątka.

Dwie godziny później, kiedy już wszyscy zostali przemieszczeni do auli, w jednostce zjawiła się Żandarmeria. Potężny oddział objął władzę nad całym Agatem, stając w stróżówkach i w punktach obserwacyjnych. Dowódca grupy natychmiast udał się na rozmowę z Drumowiczem i instruktorami. Im też zrobiono testy na obecność narkotyków w organizmie i przetrząśnięto im kwatery, a dopiero potem zwrócono się do zastraszonych uczniów i zdezorientowanych żołnierzy.
- Zostaliśmy wezwani do tej jednostki na polecenie jej dowódcy. Dostaliśmy przykrą informację, że w czasie nocnego alarmu dla uczniów klas mundurowych znaleziono w dwóch pokojach narkotyki — powiedział głównodowodzący, patrząc uważnie po twarzach coraz bardziej przerażonych uczniów oraz wojskowych, do których zaczęło wreszcie docierać, w co się tu gra... - Lepiej niech przyznają się od razu ci idioci, którzy mieli tutaj prochy. Doskonale wiemy, w których to pokojach zostało znalezione, więc prędzej czy później i tak dojdziemy kto to, ale dla was będzie lepiej, jak powiecie prawdę.

W wielkim pomieszczeniu zapadła brzęcząca cisza bowiem niektórzy w głos zastanawiali się kto tu miał odurzacze.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 661 słów i 3837 znaków, zaktualizowała 28 lip 2016.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.