- Dlaczego nie powiedziałaś mi kim jesteś? – zgłosił pretensję Dawid, gdy po skończonym treningu wracali do swoich kwater. Cały umorusany był od błota.
- A co by to dało? – zapytała z lekkim uśmiechem Marta, patrząc jak próbuje się pozbyć plam błota z munduru.
- Byłbym przygotowany na coś takiego, a tak to o mały włos nie padłem tam na zawał serca... Przecież ty jesteś postrachem tej jednostki!
- I to jest dziwne, bo nic nikomu nie zrobiłam, a wszyscy się mnie boją – zauważyła.
- Po dzisiejszym dniu może się to jeszcze wzmóc.
- Bo zarządziłam ten bieg?... Dobrze wam zrobił.
- Przypuszczam, że nie wszystkim. Większość dziewczyn dostała rozstroju nerwowego z powodu błota, po jakim nas przeczołgałaś.
- A ty?
- Co ja?
- Nie dostałeś takowego? – zapytała.
- A dlaczego miałbym? Jestem facetem, błoto na moim ubraniu czy we włosach nie robi na mnie wrażenia. Nie rozklejam się też przy każdej okazji.
- To dobrze, bo ja nie cierpię miękkich facetów – wyznała z głębi serca.
- Dlaczego?
- Bo są ciotowaci – odparła krótko.
- Więc jakich lubisz?
- Dobrze zbudowanych, kulturalnych, z poczuciem humoru.
- Ja się zaliczam do, któregoś z nich? – zapytał nieśmiało.
- Jesteś uroczy, to na pewno. I wytrwały, bo dzisiejszy trening do łatwych nie należał, i to mi w tobie imponuje, bo masz ducha prawdziwego żołnierza… Jeśli jutro nikt nie wyskoczy z czymś głupim, to damy wam trochę odpocząć.
- A jestem przystojny?
Zaśmiała się, słysząc to ciche pytanie.
- Jesteś przystojny, ale nie licz, że jeszcze ci to powiem, bo nie od tego tu jestem… Skup się na treningu, a nie na tym, co o tobie myślę.
- A co myślisz?
- Że mnie wkurzasz i jeśli nie przestaniesz się tak głupio pytać, to zafunduję ci kolejny, tym razem prywatny i dwudziestokilometrowy trening – warknęła zła. Dawid skrzywił się i mruknąwszy "dobranoc” pomaszerował ku pokojowi, który zajmował wraz z trójką kolegów.
- Jej! Szybko poszło. Udało ci się ją jakoś udobruchać, żeby nam jutro trochę odpuściła? – zapytał jeden z chłopaków, gdy tylko Dawid wszedł do środka.
- Nie – odparł zgodnie z prawdą. – Sama do tego doszła.
- Niezła z niej laska. Chętnie bym ja poobracał.
- Mógłbyś się przymknąć? – warknął chłopak, ściągając swoje brudne rzeczy.
- Co ci się stało? Ty masz na nią chętkę? – zadrwił kolega.
- Stul dziób, dobra?
- Uaa, Dawid zrobił się czepliwy... Przyznaj się… zabujałeś się w niej?!
- Kazałem ci się zamknąć! – warknął tamten, coraz bardziej czerwieniejąc na twarzy.
- Daj spokój chłopie. Przecież każdy widzi, że robisz do niej maślane oczy. Przyznaję, niezła z niej sztuka, ale daruj sobie, bo pobawi się tobą i kopnie cię w dupę, jak rasowa suka.
Po tych słowach akcja gwałtownie się rozwinęła. Dawid niczym rozjuszony byk rzucił się na kolegę, zwalając go z łóżka na podłogę i przyłożył mu w szczękę. Dwóch pozostałych w pokoju chłopaków siedziało na swoich łóżkach i zaśmiewało się z bijatyki kolegów. Wkrótce do gapiów dołączyło kilkunastu innych uczniów, więc harmider jaki od tego wszystkiego powstał, ściągnął im na kark obydwu wychowawców. Ostry gwizdek i zdecydowany rozkaz, natychmiast ustawiły wszystkich do pionu. Z nosa Dawida ściekała krew i trzymał się za lewy bok, a jego kolega miał rozcięty łuk brwiowy i usta pełne krwi, bowiem brakowało mu wyłamanego zęba.
- Co się tutaj do cholery dzieje? – zapytała Marta, patrząc na nich surowym wzrokiem. – Każdy, kto nie uczestniczył w tej bójce i jak podejrzewam przyszedł tutaj w jej trakcie, ma opuścić natychmiast ten pokój.
Powstało małe zamieszanie, gdy uczniowie z ociąganiem wychodzili na korytarz.
- Przepraszam pani kapitan, to już się nie powtórzy – odparł Dawid, ciężko oddychając.
- Oczywiście, że nie, bo jedno z was zostanie stąd wydalone, jak tylko dowiemy się w jakich okolicznościach doszło do tej awantury… Tomek, idź natychmiast do pielęgniarki, niech to obejrzy, bo nie wiem czy nie trzeba będzie założyć szwów. I poproś jakiś środek przeciwbólowy na tego wybitego zęba – powiedział Michał. Chłopak szybko go wyminął i wyszedł na korytarz. Kobieta natychmiast zamknęła za nim drzwi, odgradzając ich od ciekawskich spojrzeń gapiów, którzy teraz kotłowali się na zewnątrz.
- Gadać! Jak do tego doszło?
Czterdzieści minut później, gdy wszystkie okoliczności zostały już wyjaśnione, dwójka dowódców wyszła z pokoju chłopaków i skierowała się w stronę pokoju Michała. Usiedli przy niskim stoliku.
- Co chciałabyś z nimi zrobić? – zapytał cicho mężczyzna.
- Wydaje mi się, że najlepszym sposobem będzie przenieść jednego z nich do innej grupy, a tym samym dać mu inny kwaterunek, by już nie doszło do podobnych scysji. Wiem, że wtedy Dawid może pokłócić się z kimś innym, ale chyba wole tak to rozwiązać. Myślę, że pułkownik zgodzi się na takie rozwiązanie.
- Być może tak. A kogo chcesz przenieść? Dawida?
- Nie, Tomka.
- Dlaczego akurat jego? Nie łatwiej będzie tego, który pierwszy rozpoczął bójkę?
- Teoretycznie tak, tyle że Tomek sprowokował Dawida. Poza tym widzę w chłopaku duży potencjał na dobrego żołnierza, i wspólnymi siłami możemy go odpowiednio ukierunkować.
- A w jego koledze tego nie widzisz?
- Wybacz mi, ale niestety nie.
- Zdajesz sobie sprawę, że faworyzujesz w tym momencie Dawida? Przyznaję, jest zdolny, ale obawiam się że przemawiają przez ciebie jakieś uczucia wyższe. Ten młodzik ci się podoba?
- Raczysz sobie ze mnie żartować? Oczywiście, że nie, ale tak, jak powiedziałam, widzę w nim potencjał i nie chciałabym go wydalać z grupy.
- Zaczynasz wchodzić w psychologię – mruknął niechętnie.
- Każdy dobry dowódca tak robi. Nauczyłam się tego w Fokach, gdy byłam zastępcą dowódcy pierwszego plutonu.
- Łał! Wysoko zaszłaś!
- Miałam dobrych nauczycieli – odparła wymijająco.
- Chyba żałuję, że tam nie służyłem. Może wtedy bym cię wcześniej poznał…
- Możemy porozmawiać? – zapytał Dawid nazajutrz rano, gdy tylko otworzyła mu drzwi.
- O czym? – odparła pytaniem, wpuszczając go do środka.
- O tej wczorajszej sytuacji. Naprawdę mi przykro, że cię tak nazwał.
- Nie powiedział mi tego prosto w oczy, więc mnie to praktycznie nie boli – powiedziała, wzruszając ramionami.
- Ale mnie tak!
- Dlaczego?
- Bo nie lubię, gdy ktoś w mojej obecności obraża kobietę. Zwłaszcza tak śliczną i wartościową… Poza tym, dlaczego to nie mnie przenosicie do innej grupy, tylko jego? Przecież to ja zacząłem tę bójkę.
- Fakt, ale ty wydajesz nam się bardziej wartościowym uczniem, który pod naszą opieką może stać się naprawdę dobrym kandydatem na żołnierza.
- Hmmm… tylko uczniem?
- Tak, Dawid, tylko uczniem, a czego się spodziewałeś?
- Nie mogłabyś spojrzeć na mnie, przede wszystkim jak na mężczyznę?
- A jak sądzisz, że kogo cały czas widzę, gdy na ciebie patrzę? – zdenerwowała się. – Krowę? Żyrafę? Wieloryba?... Cholera, Dawid! Jesteś wartościowym, choć lekko zagubionym w zwykłej rzeczywistości chłopakiem.
- Skąd takie stwierdzenie?
- Widzę to po twoich oczach… Ile ty właściwie masz lat?
- Siedemnaście. A co?
- Chłopcze, nie zakochuj się we mnie, bo zniszczę ci życie. Znajdź sobie kogoś, kto będzie ciebie wart. Przede wszystkim w swoim wieku, a nie starszą o osiem lat kobietę!
- Czekaj!... Serio? Masz dwadzieścia pięć lat?
- A coś taki zdziwiony? Jak ci o tym mówiłam, to nie chciałeś mnie słuchać!
- Nie zmienia to jednak faktu, że strasznie mi się podobasz.
- I na tym niech to wszystko poprzestanie! Nie pogłębiaj tego uczucia, bo będziesz tylko cierpiał.
- Dlaczego tak mówisz? Jestem ci aż tak obojętny?
- Znamy się zaledwie dwa dni, a ty już mówisz o głębokim uczuciu… Nie za szybko? Poza tym, jestem od ciebie starsza również stopniem wojskowym i na nasz związek w przypadku, gdybyś trafił do mojej jednostki, dowództwo się nie zgodzi.
Chłopak milczał chwilę, po czym skinął nieznacznie głową i wyszedł z pokoju. Marta została sama, tylko ze swoimi poplątanymi myślami. W końcu i ona zdecydowała się zejść na śniadanie.
Na stołówce panował już tłok i gwar, ale udało jej się znaleźć wolne miejsce koło majora Mastersa. Jej uczniowie, gdy tylko zauważyli, że wchodzi do pomieszczenia, natychmiast zerwali się na równe nogi. Początkowo sądziła, że zechcą wyjść, z czym się po cichu liczyła, ale oni stali w bezruchu dopóki nie zajęła miejsca. Usiedli dopiero, gdy machnęła im pozwalająco ręką.
- Wygląda na to, że zdobyłaś ich szacunek – mruknął major z ustami przy kubku kawy.
- Chyba tak – odparła zaskoczona.
- Przygotowałem śniadanie również dla ciebie – powiedział, podsuwając jej tacę.
- Dzięki – uśmiechnęła się lekko.
Dziesięć minut później wraz z całą swoją "drużyną” udała się na tor przeszkód. Tym razem zafundowali młodym trening, który miał na celu wytworzenie u nich ducha współpracy. Szybko okazało się, że klasy doskonale współgrają tylko w swoich granicach, bowiem kiedy przyszło im się pomieszać, ta współpraca nie była już taka owocna. W końcu po dwóch kolejnych godzinach morderczego treningu, Marta z Michałem zgodnie orzekli, że grupy osiągnęły dość przyzwoity poziom. Jednakże wszyscy byli tak zmęczeni i godni, że niemal w miejscu zatrzymali dostawczaka z kuchnia polową. Półtorej godziny poświęcili na posiłek i odpoczynek, zanim znów byli w stanie zrobić coś konstruktywnego.
1 komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.
Kuri
Napiszę teraz coś szczerze... Ogólnie fajne opowiadanie, masz talent do dialogów, postaci dobrze zarysowane... Ale nie będę tego czytał ;/ Nie moje klimaty. Zostanę przy "Opowieściach z Caldarii" i "Mrocznym świecie nieludzi"
elenawest
@Kuri nie ma problemu, rozumiem :-)