We meet again | część 17

- Alison i Dean, ja wam idzie projekt? – zapytała Louise suka Sandilands.

- Bardzo dobrze – zaśmiał się Dean na jej minę po czym spojrzał na mnie.

- Już prawie skończyliśmy. – przybiliśmy sobie piątkę. Tak, przesadziła nas, siedzimy razem na biologii.

Na tym się skończyła nasza wymiana zdań. Zadała nam zadania z podręcznika do zrobienia. Zabraliśmy się z Deanem do roboty, po 20 minutach mieliśmy skończone wszystkie zadania. Odwróciłam się przypadkowo w prawą stronę i kątem oka zobaczyłam Justina rozmawiającego z jakąś dziewczyną. To Kaitlyn! Czemu oni siedzą razem? Co on robi z tą suką. No wkurzyłam się, nie powiem, że nie.

Zadzwonił dzwonek na przerwę a ja złapałam za torbę i wzięłam zeszyt i wyszłam z Sali najszybciej.

-Ej, Alis, wszystko okej? – usłyszałam za sobą Amande.

- Jejku Ami! Tęskniłam – rzuciłam jej się na szyję. – Masz już sukienkę? – zapytałam.

- Moja przyjaciółka ma imprezę urodzinową za parę dni, OCZYWIŚCIE, ŻE MAM SUKIENKĘ – zaczęłyśmy się śmiać, kolejna lekcja, w-f. Skierowałyśmy się obie na dół do przebieralni. Zaczęłyśmy się przebierać w stroje, mój dzisiejszy był biała bluzka z krótkim rękawem i czarne spodenki, które uwydatniały moją zgrabną pupę. Ama za to miała czarną koszulkę na grubych ramiączkach i leginsach tego samego koloru do kolana. Schowałyśmy rzeczy do szafek i poszłyśmy z resztą dziewczyn na sale.

- Dziewczyny, dziś gramy z chłopakami w siatkówkę! – krzyknęła baba od w-f. – Już widzę ten wasz entuzjazm. – zaśmiała się i zaczęła sprawdzać listę obecności. – McKenzie! – wrzasnęła.

- Obecna! – odpowiedziałam gdy usłyszałam swoje nazwisko.

- Kerr! – zagotowało się we mnie gdy usłyszałam nazwisko tej suki, Kaitlyn Kerr. Co ona robi w mojej klasie? Ehh, idiotka.

Gra się zaczęła, każdy się dobierał w składy, Dean i Justin byli kapitanami, Oboje chcieli mnie wybrać, ostatecznie znalazłam się w grupie Justina, który omal nie zabił Dean'a swoim wzrokiem.

Wszyscy stanęli na swoich miejscach, po czym po usłyszeniu gwizdka, piłka poszła w górę. Dean, jako kapitan przeciwnej drużyny serwował, piłka leciała centralnie w moją stronę, wystawiłam dłonie do przodu, aby odbić sposobem dolnym, niestety to było na nic, a piłka uderzyła z wielką siłą w mój nos.  

Słyszałam tylko wściekłego Justina, krzyczącego, ale nie potrafiłam zrozumieć żadnego ze słów. Krew strasznie leciała, a ja upadłam na ziemie z taką samą siłą. Nie widziałam nic, tylko ciemność. Zemdlałam od razu po uderzeniu.

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 472 słów i 2655 znaków.

2 komentarze

 
  • Klaudiii

    Boskie!!!  :ciuch:  :yahoo:

    13 maj 2016

  • niezgodna

    Dodaj szybko następna. proszeeee... Fajna część

    12 maj 2016