We meet again | część 16

*2 dni później*

Dzisiaj zostałam obudzona przez budzik, gdyby nie fakt, że jest to mój telefon, I Phone 6, rzuciłabym nim o ścianę. Mama jest już w domu, czuję się dobrze, o dziwo. Ma urlop zdrowotny, Przeżywa rozwód z ojcem, ale nie tak bardzo jak wszyscy się spodziewali. Mama Justina w ciągu tych paru dni była u niej codziennie, jest naprawdę kochana.

Skierowałam się do łazienki. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i przemyłam twarz zimną wodą, po czym umyłam zęby. Od razu po osuszeniu rąk i twarzy zabrałam się za makijaż. Fluid, puder, cień do powiek koloru beżowego ze świecącymi drobinkami, eyeliner, i wydłużająco-pogrubiający tusz do rzęs. Kreski wyszły mi dzisiaj idealne, a na policzki dodałam troszkę różu.

Moje długie brązowe włosy rozczesałam i zakręciłam na grube loki. Gotowa wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy, wybierając pierwsze lepsze ciuchy. Założyłam białą koszulę, bardziej zwiewną i podwinęłam rękawy za łokcie i do tego czerwoną spódniczkę, do której wpuściłam moją koszulę. Spryskałam się perfumami versace różowymi.

Wyszłam z pokoju razem z czarną bardzo ładną torbą do której spakowałam książki i zbiegłam na dół, w kuchni była mama z tostami na stole i dwoma herbatkami. Usiadłam obok niej.

- Dzień Dobry mamuś- pocałowałam ją w policzek na co się uśmiechnęła. Nie ważne jak bardzo byłam na nią zła o tą ciążę, teraz muszę ją wspierać.

- Cześć słoneczko. - wciąż się uśmiechała. - Zrobiłam Ci śniadanko. - na tym się skończyła nasza poranna pogawędka, obie zaczęłyśmy się zajadać, po czym wypiłyśmy cały ciepły napój. - Bierzesz dziś samochód? - zapytała.

- Nie, Justin dziś po mnie przyjedzie. - uśmiechnęłam się na jego imię.

- Ale z Ciebie szczęściara - puściła mi oczko a ja złapałam jej twarz w dłonie i wycałowałam całą twarz. Poczułam wibracje telefonu, który trzymałam w dłoni, spojrzałam kto to; Justin. Więc na mnie już czas.

- Kocham Cię mamo, miłego dnia. - uśmiechnęłam się i złapałam za beżowy zwiewny płaszczyk, który przewiesiłam przez ramię, a na stopy wsunęłam białe krótkie converse. - Paa! - krzyknęłam i wyszłam.

Mój przystojniak stał seksownie oparty o auto, uśmiechając się w moją stronę.

- Witaj ślicznotko, pięknie dziś wyglądasz - spojrzał w moje oczy i delikatnie oblizał wargę. Pocałowałam go namiętnie na przywitanie. - I pięknie pachniesz - dodał po pocałunku, po czym otworzył dla mnie drzwi. Wsiadłam i poczekałam chwile aż obejdzie samochód i usiądzie na miejscu kierowcy. Zapięliśmy pasy i ruszyliśmy w stronę szkoły.

Po dosłownie paru minutach byłyśmy pod budynkiem, byliśmy wcześniej więc nie było problemu ze znalezieniem miejsca parkingowego. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się do środka. Płaszczyk zostawiłam w samochodzie, po co potem przepychać się po głupią kurtkę?

Pokazałam Justinowi resztę szkoły i udaliśmy się pod daną salę, a mianowicie - matematykę. Złapał mnie za rękę, przy tych wszystkich laskach, które pożerały go wzrokiem, ten gest był naprawdę słodki.

~~

Mam nadzieję, że wam się podoba:) zdradzę wam, że w następnych rozdziałach będzie się działo :D
Kocham was xx

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 637 słów i 3313 znaków.

1 komentarz

 
  • Polapola

    Przeczytałam wszystkie części i...dlaczego takie zakończenie? Czy to już na prawdę koniec może jednak nie?

    12 maj 2016

  • Mentos

    @Polapola jest druga czesc opowiadania na tej stronie, pisze dalej:))

    12 maj 2016

  • Polapola

    Super

    13 maj 2016