We meet again | część 10

ROZDZIAŁ 10

- Co z nim?! – nie wiedziałam co mam zrobić. Poszłam z nim do salonu, posadziłam go na kanapie po czym roztrzęsiona pobiegłam do kuchni po apteczkę i utlenioną wodę.

Wróciłam do salonu i uklęknęłam pomiędzy jego nogami.. Ta, nie powiem jak to wyglądało..

Zmoczyłam mały kawałek gazy w wodzie utlenionej i przyłożyłam do jego rozwalonej wargi. Justin syknął z bólu, w sumie to mu się nie dziwie, warga to bardzo delikatne miejsce.

- Przepraszam. – zasmuciło mnie to, że to ja spowodowałam, chociaż po części ten ból. – Powiesz mi co się stało? – zapytałam i teraz czyściłam jego łuk brwiowy.

- Dowiedziałem się..

- Dowiedziałeś się o czym?

- O tym, że zerwaliście. – Spojrzał w moje oczy i gdy zobaczył, że chciałam mu przerwać, od razu zaczął kolejny raz. – I o tym co do Ciebie powiedział. Chwalił się tym w szkole, że jaki cudowny to on nie jest bo tak do Ciebie powiedział. Chwalił się też ile to razy nie chciałaś mu 'dać dupy'. – powiedział to, robiąc cudzysłów, a mnie zamurowało.

Momentalnie poczułam łzy napływające do oczu, Justin od razu to zauważył,  podniósł mnie i usadowił na swoich kolanach.

- Shh, kwiatuszku nie płacz, nie był Ciebie wart nawet w 1%. – powiedział i pomiział mój policzek zewnętrzną stroną swojego wskazującego palca, a ja wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. – Nie mogłem po prostu słuchać jak tak o Tobie mówi, podszedłem i powaliłem go na ziemie, usiadłem na nim i już nie kontrolowałem siebie, po prostu uderzałem pięściami jego twarz. Próbował się bronić, jak widzisz na mojej twarzy, ale na marne, tylko parę siniaków.. Gdybyś zobaczyła jego.. Rozdzieliła nas nauczycielka biologii. Mam do zrobienia projekt.. z Kaitlyn. – jak to powiedział to myślałam, że mnie krew zaleje. Najpierw go widzę z tą suką w parku, a teraz jeszcze z nią projekt robi.. UGH....

Wszystkie wspomnienia zaczęły do mnie wracać, jak to pierwszy raz Justin zaprosił mnie na randkę do kina, potem byliśmy trochę starsi, to zabierał mnie czasami na kolacje do restauracji, kupował kwiaty bez okazji. Co prawda nie musiał robić tego, żebym się w nim zakochała, to tylko potęgowało moje szczeniackie uczucia do niego.

Teraz mogę spokojnie powiedzieć, że jestem szczęściarą, że jestem wciąż zakochana w mojej pierwszej miłości, a on jest wciąż zakochany we mnie. To znaczy.. Taką mam nadzieje, że jest wciąż zakochany.

A co jeśli nie jest? – to pytanie zadawałam sobie w głowie w kółko i w kółko. Poczułam jego dłonie na moich policzkach, które wycierały moje łzy, nawet się nie zorientowałam kiedy się rozpłakałam.

- Shhh.. – gładził delikatnie moje plecki. Byłam tak wtulona w niego ze 20 minut, nie chciałam przerywać tej cudownej chwili, więc ktoś inny to zrobił a mianowicie moja mama.

- Oh, cześć Just... - nie dokończyła powitania, ponieważ zobaczyła jego twarz i kostki.- O mój boże Justin co się stało?! – wrzasnęła wystraszona. – Dzwonie po Twoją mamę! – nie zwracała uwagi na nasze sprzeciwy tylko po prostu pobiegła do swojej sypialni i zatelefonowała do jego mamy.

- Ehh, chodź, musimy Cię ogarnąć przed przyjazdem twojej mamy. – zaśmialiśmy się oboje i zaprowadziłam go na górę do mojej łazienki, przy moim pokoju biorąc ze sobą apteczkę.

- Umyj sobie te kostki.. – westchnęłam, a on posłusznie wykonał moje polecenie.

Po umyciu ich, usiadł na łóżku, a ja zwinnie zawinęłam jego dłonie w bandaże.

- Już? Czy wciąż będziesz mnie traktowała jak ledwo żyjącego. – Zaśmiał się a ja klepnęłam go w udo.

- Martwię się o Ciebie idioto. – Zachichotałam i odłożyłam apteczkę na komodzie. – Justin..

- Tak, Aliss? – zapytał i spojrzał na mnie.

- Mogę iść się wykąpać? Poczekasz tutaj? – zapytałam, czekając na odpowiedź.

- Jasne. – uśmiechnął się, a ja nie wiele myśląc skierowałam się do łazienki odwzajemniając jego gest.

Zdjęłam bransoletkę od Jamie'go i wrzuciłam ją gdzieś do koszyka wiklinowego na półce. Nie wiem po cholerę mi to kupił, chyba myślał, że po prostu będę się z nim kochać, za każdą kupioną mi rzecz.

Zrzuciłam z siebie pospiesznie ciuchy i weszłam pod prysznic. Pod tą ciepłą wodą mogłabym stać z godzinę ale przypomniałam sobie, że Justin na mnie czeka. Wykąpałam się i wytarłam włosy ręcznikiem, po czym obwiesiłam go sobie  wokół biustu. Zmyłam makijaż i umyłam zęby.

- Osz cholera! – syknęłam, gdy zobaczyłam, że nie wzięłam piżamy. Podeszłam do drzwi i nie pewnie przystawiłam do nich ucho. – Emm.. Justin? – zapytałam.

- Tak?

- Czy.. mógłbyś zamknąć oczy? – zapytałam niepewnie.

- Zrobione. – zaśmiał się a ja uchyliłam lekko drzwi, żeby zobaczyć czy na pewno je zamknął. No więc, gdy się upewniłam, że ma zamknięte, wyszłam z łazienki i podeszłam do szafy. Szybko znalazłam moją piżamkę. – Nie otwieraj oczu.. – powiedziałam i po chwili mój ręcznik zsunął się z mojego nagiego ciała, więc złapałam szybko za spodenki i wcisnęłam je na tyłek, po czym złapałam za koszulkę i odwróciłam głowę. – Miałeś nie patrzeć idioto!- krzyknęłam i szybko założyłam bluzkę.

Podeszłam do niego i popchnęłam go na łóżku, tak, że leżał pode mną. Usiadłam na nim okrakiem i zaczęłam go łaskotać po żebrach. Justin miał straszne gilgotki, a zwłaszcza w tym miejscu.

- Nie... nie... Alisson.. Przestań... hahaha – nie mógł przestać się śmiać, co mnie niezmiernie cieszyło. Jak mieszkałam w Londynie, tak wyglądały jedne z naszych zabaw. Po chwili podniósł się i łapiąc za moje biodra i plecy przerzucił mnie ze to teraz ja byłam pod nim.

- Masz bardzo ładnie ciało Aliss, zobacz co ze mną robisz.. - westchnął i złapał moją dłoń po czym przyłożył ją do swojego krocza. Na moje policzki bardzo szybko wszedł rumieniec. - Bardzo ładnie też wyglądasz jak się czerwienisz. - ukazał rząd swoich śnieżnobiałych ząbków.

Złapał moje ręce i przełożył je nad moją głowę. Czubkiem swojej głowy zaczął jeździć po moich żebrach, wywołując u mnie bardzo głośny śmiech.

Po chwili przysunął głowę do mojej i patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Poczułam ponownie to ciepło w moim podbrzuszu, jednak to ciepło było zupełnie inne od tego, które czułam przy Jamie'm. Szczerze mówiąc, nigdy nie czułam się z Jamie'm, tak jak się czuje z Justinem. Przy Jamie'm to uczucie było spowodowane tylko podnieceniem z danej sytuacji, za to przy Justinie, to jest spowodowane miłością, podnieceniem, pożądaniem..

Przygryzłam wargę na co on uśmiechnął się i schylając się zaczął składać mokre, podniecające pocałunki na mojej szyi co sprawiało, że chciałam krzyczeć z przyjemności. Po chwili odsunął się i spojrzał na mnie, a ja jęknęłam niezadowolona na to, że przestał.

- Jęki zostaw na później kochanie. Na razie musisz się tym zadowolić. – zaśmiał się i otarł się swoim kroczem o moje krocze i po prostu zszedł ze mnie i położył się obok mnie płasko.

- Justin? – zaczęłam gdy mój oddech się unormował.

- Tak słońce? – zapytał, a ja spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się na to słowo.

- Możesz zostać dzisiaj ze mną? – zapytałam. – Rano znowu wezmę samochód od mamy i pojedziemy po Twoje ubrania i książki. Oprowadzę Cię jutro po reszcie sal lekcyjnych itd.

- Z miłą chęcią. – uśmiechnął się. – Tylko się do mnie nie dobieraj. – zaśmiał się a ja razem z nim. – Jutro ide na randkę. – spojrzał na sufit, rozmarzając się.

- Na randkę? - powtórzyłam jego słowa i o mało co się nie zakrztusiłam swoją własną śliną. - Z kim? - starałam się, aby mój głos brzmiał normalnie jednak wyszło tak, że powiedziałam to z wyrzutem. Uniosłam brwi ze zdziwienia a w środku poczułam nieprzyjemne ukłucie zazdrości.

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1493 słów i 8096 znaków.

Dodaj komentarz