Wędrówki po ławkach

Jedno ze spotkań warsztatów dziennikarskich organizowanym przez jedno z  miejskich stowarzyszeń wyznaczono na tak zwanym świeżym powietrzu. Pomysł dobry, realizowany zgodnie z wolą uczestników wcześniej zgłoszoną. Z tym, że chodziło ogólnie o plener. Plenerem okazał się w park na bydgoskim przedmieściu.  Przychodzę na miejsce, trochę wcześniej. Siadam na ławce w cieniu i… dopadają mnie muszki. Więc idę na ławkę stojącą na słońcu. Muszki atakują dalej. To już wolę muszki i ten cień. Wracam na ławkę w cieniu. Po chwili siada na niej koleżanka, którą też atakują muszki. Więc postanawia przenieść się na ławkę stojącą na słońcu, a ja razem z nią. Gdy już na niej jesteśmy dopadają nas muszki. Więc wracamy, pokonując tą samą drogę. Ona po raz drugi, ja po raz czwarty. Zastanawiam się, co będzie jak przyjdzie ktoś trzeci. Odpowiedź; ja pokonam tą drogę po raz szósty, koleżanka po raz czwarty, ten trzeci dwukrotne jak w Czeskim filmie. I może, dlatego przypominam sobie jeden odcinek serialu „Pod jednym dachem”, w którym wprowadzający się nowy lokator nie wie czy zamieszkać na dole czy u góry i tak wędruje po schodach z szafą i współlokatorem tam i z powrotem. A ile to razy człowiek tak bez celu wędruje z szafą czy bez szafy? – zastanawiam się. Chyba częściej niż do celu.  
Sprawdzam w Internecie i okazuje się, że to raczej były meszki. Mają 3-6 milimetrów i są garbate. Ile milimetrów mają ich garby – nie doczytałem. Samice odżywiają się krwią, a więc to one atakowały nas, gdy samce delektowali się nektarem. Jeśli samice są mądrzejsze możemy mieć satysfakcje, że nasza krew jest smaczniejsza od nektaru. A te owady, które odżywiają się krwią nazywają się hematofagi – trudne słowo do zapamiętania.  A w ogóle w Polsce żyje 48 gatunków meszek.
No i zaczynają się zajęcia. Po chwili podział na trzy grupy i  ponowna wędrówka po ławkach. Jedna grupa idzie tam gdzie słońce i meszki, druga tam gdzie cień i meszki, a trzecia zostaje z meszkami na miejscu.
Ludzie zawsze lubili wędrować. Znane są już od wieków; wędrówki po europie; Hunów, Barbarzyńców, Germanów, aż do naszych wieków. Do dzisiaj tak wędrujemy po świecie, a czasami potomkowie Wandali po stadionach. My po ławkach, zaliczyliśmy jeszcze ławkę Schillera, a na ławce koło fontanny zakończyliśmy kolejne warsztaty dziennikarskie, które nie były o ławkach, a o robieniu wywiadu z grubsza mówiąc.
Przemas

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii inne i felietony, użył 455 słów i 2539 znaków.

Dodaj komentarz