W autobusie linii numer 13

Pewnego dnia znalazłem się na peryferiach miasta. Jak to się mówi, tam gdzie bociany zawracają. Na pętli autobusowej czekałem na autobus. Wreszcie przyjechał. Za kierownicą siedziała pani. Taka puszysta z okrągłą twarzą. Zresztą wszystko miała okrągłe, nawet bułkę, którą wyjęła z torebki. Wsiadłem do autobusu linii nr 13, boczny 5575, było pusto. Mogłem sobie wybrać miejsce. Wybrałem na siedzenie na końcu autobusu. Tam gdzie w czasie szkolnej wycieczki siadała „elita” klasy. Dzień był zimny, więc się nieco podkuliłem. Przez okno patrzyłem na gołe drzewa. Jak na styczeń było nawet nie tak zimno, ale ogólnie szaro, buro i tęskno do lata. Po kilku minutach słyszę głos silnika.  
Ruszamy.
Na pierwszym przestanku wsiada starsza kobieta, autobus nadal wydaje się być pusty i jakoś zimny. Na drugim wsiada mężczyzna pomarszczoną, pociągłą twarzą, Dopiero na trzecim wsiada kilka młodych osób. W tym dziewczyna o okrągłej twarzy. Reszty tak dokładnie nie widać. Jest zimno, zaledwie trzy stopnie niejakiego Celsjusza, wszyscy pasażerowie są opatuleni. Latem lepiej widać sylwetki pasażerów.  Ciekawe co studiuje, ta o okrągłej twarzy, bo to raczej pewne, że studiuje. Na kolejnym już więcej pasażerów. Wśród nich trzy młode kobiety. Może też studentki, ale czy wszystkie młode muszą być studentkami? Te są ciut za lekko ubrane, takie nie dopięte. Rozgadane i zadowolone z życia. Beztroskie, takim to dobrze. A może to pozór? Nie wiem. Po następnym przestanku jest już tłok, a do tego jakiś pijak się awanturuje. Pewnie go wyrzucą. Patrze na „moją” studentkę, zaczytana w  autobookach.  
Po następnych jest już naprawdę pełno pasażerów. Ludzie siedzą i stoją jak śledzie, za to od wyziewów robi się cieplej. Przy mnie znów młoda dziewczyna, chyba teraz jakaś licealistka. Przyglądam się jej, czasami spojrzę w okno, by było że tak nachalnie. Jednak nie mogę. Mój wzrok jakoś sam się kieruje na nią. Na szczęście, albo na nie szczęście między na mi siada młody sportowiec z dużą torbą. Teraz mogę patrzeć przez okno. Widzę jak się zmienia miasto. Stare pruskie domy znikają. Wyrastają nowe. Teraz takie ładniejsze niż te z lat  70-tych, ale szkoda tam tych. Ulice też są jakby szersze. Tamte pozostaną już tylko na starych zdjęciach z minionych lat.
Jest znów przestanek. Trochę ludzi już wysiada, ale wsiadają nowi. Chyba wsiadł jakiś „podchmielony”, bo się awanturuje. Na drugim końcu autobusu widzę moją byłą nauczycielkę. Mój wzrok pada teraz na wysoką szatynkę, widziałem ją na meczach miejscowego klubu. Gra w siatkówkę. Wydaje się być wesołą dziewczyną, ale teraz stoi poważna jak na pogrzebie. No, ale tam jest ścisk. Gra z numerem 7 ma na imię Ola, nie raczej Olga, nie, nie. Nie pasuje. Przecież to Paulina. Też nie, ale już wiem Patrycja. Patrycja Sztuczka i robi sztuczki by miejscowy zespół wygrał mecz. Autobus zatrzymuje się na przestanku. Pijany wychodzi, a raczej jest zmuszony wysiąść z autobusu. Wysiadło też kilka osób. Weszła szczupła, młoda kobieta, nawet bardzo chuda. Taka anorektyczka, ta ma dobrze,  w takich sytuacjach zawsze jest dla niej miejsce, a jednak też musi uważać. Na szczęście dziś jest trochę opatulona. Jest zimno na zewnątrz. W autobusie cieplej, ale i duszniej.
Tymczasem siatkarka ma towarzyszkę z drużyny. Jeszcze dwa przestanki i będą wysiadać. To będzie przestanek przy Miejskim Centrum  Sportowym. Pewnie jadą na trening, bo dziś meczu nie ma. Mijamy cmentarz, tam ścisku nie ma, ale atmosfera wyjątkowo ponura. Jeszcze w taki ponury dzień. Wszystko ponure.  Próbuję o czymś pomyśleć, ale na razie nie mogę.  Zresztą jeszcze dwa przestanki i wysiadam. Tak jak myślałem przy MCS czyli Miejskim Centrum  Sportowym, wysiadła Sztuczka numer 7 i Olszewska  numer 9. Wysiadł też sportowiec z torbą siedzący obok mnie i jeszcze kilka pasażerów. Jest już luźno. Tylko parę osób. Teraz na mnie kolej. Nie chce mi się, ale muszę. Człowiek wtulił się, jak w domowy fotel. No, ale co zrobić... czas na mnie. Na każdego przychodzi pora. Wysiadam. Autobus kierowany przez puszystą z okrągłą twarzą dojedzie z dwoma pasażerami do pętli, gdzie jest tak zwany przestanek końcowy.  
Prosimy pasażerów o opuszczenie autobusu.
KONIEC            

Przemysław Plitta

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 754 słów i 4416 znaków, zaktualizował 30 lis 2023.

1 komentarz

 
  • Użytkownik fiki

    :bravo:

    7 cze 2023