Finito

Tego październikowego dnia pogoda popsuła się. Skończyła się polska złota jesień. Było pochmurno, a od czasu do czasu siąpił kapuśniaczek. Do zakładu pogrzebowego „Finito”, przyszedł starszy pan z siostrzenicą Patrycją, by uregulować płatności za pogrzeb żony.  
- Chciałbym kupić jeszcze jedną trumnę – powiedział nie oczekiwanie pan Zdzisław.
- Po co? - zapytała smukła kobieta o bladej twarzy jak śmierć.
Swoim wyglądem pasowała do atmosfery domu pogrzebowego. Oczy głęboko osadzone w oczodołach, wystające kościste policzki. Sucha.
- Tak, na zaś – odparł Zdzisław.  
- Na co? - zdziwiła się Sucha.
- Nie na co, tylko dla siebie. Mam już swoje siedemdziesiąt sześć  wiosen to nie wiadomo ile jeszcze...
- Wuj przestanie – wtrąciła siostrzenica.
- Co przestanie? Mam już swoje siedemdziesiąt sześć lat. Smarkulo!
- No, no. Smarkulo, to  do mojej córki, a i na to nie pozwalam.  
- Skoro tak, to proszę sobie wybrać – Sucha przerwała dialog - Czy ma być taka sama jak u nieboszczki Emilii, żony pana?
- Oczywiście.
- Oczywiście, a gdzie ją dostarczyć?
- Do domu mego, adres pani pamięta? - upewnił się.
- Oczywiście. Jest zapisany.
- Wuju! wuj przestanie – wtrąciła siostrzenica, chcąc odwieść go od tego pomysłu. Lecz sprzedawczyni zwietrzyła interes.    
- Oczywiście, nasz klient - nasz pan. Wszystko będzie jak należy.
Wstała i gdy na swoich długich, chudych nogach niczym na sprężynkach, takim chodem szła w kierunku szafy po segregatory, Zdzisiu przejrzał ją wzrokiem niczym rentgenem.  
- A pani to taka chudziutka, same kości i ości – rzucił.
- Zawsze mówi pan kobietą takie komplementy? - zapytała Sucha i po chwili dźwigając segregatory niczym cegły, dodała – po anoreksji jestem.
- Kij czort, ta anoreksja?  - zdziwił się Zdzisław.
- Anoreksja czyli jadłowstręt, jest zaburzeniem odżywiania charakteryzującym się nienormalnie niską masą ciała, intensywnym lękiem przed przybraniem na wadze i zaburzonym postrzeganiem wagi – wyjaśniała Patrycja, która mówiła jak nakręcona - Ogólnie, anoreksja polega na tym, że osoba odczuwa silny lęk przed przytyciem i konsekwentnie zmierza do osiągnięcia jak najmniejszej masy ciała.  
- E, tam pani. Ja to nie mam lęku przed golonką, schabowym, bigosikiem, kiełbasą...
- No to tu są te papiery, zakupu i przewozu – przerwała Sucha – Trumna będzie jutro na miejscu.
- No, niech pani popatrzy jaki śmietnik – pomacał się po brzuchu.
Patrycja szarpnęła wuja.
- No to my idziemy. Do widzenia pani. Wuju idziemy.
- Do widzenia – odpowiadała sprzedawczyni.
- Do widzenia – powiedział Zdzisław, chowając papiery do kieszeni.
- Do widzenia i... polecam się na przyszłość – rzuciła ciszej na odchodne, sprzedawczyni.
*
Następnego dnia wybrana przez starego trumna, została przywieziona do jego domu. Ponieważ nie mógł znaleźć kluczy do szajerka, trumnę ustawiono w pokoju. Stary chodził wokół niej, przyglądał się, aż wreszcie z ciekawości położył się w niej.
- Cholerka, trochę niewygodna – powiedział do siebie – spędzę w niej przecie trochę życia. Życia? Oj tam. Ale wygoda powinna być. Pościele sobie.
I tak od pewnej nocki spał w niej niczym na tapczanie.
Pewnego razu w środku nocy  Dwaj pijaczkowie, tacy powsinogi, znani jako „Duży” i „Gonzo”. Przyszli pod dom pana Zdzisia. Przez okna zobaczyli, że w trumnie leży człowiek. Weszli, byli pewni, że nie żyje. Gdy penetrowali mieszkanie, poszukiwaniu alkoholu lub pieniędzy, Zdzisiek się podniósł i... zapytał
- A co panowie tu?
Wówczas „Duży”, tak się przestraszył, że padł niczym długi.  
- A co wy tu robicie? - dziwił się gospodarz – Okraść mnie chcieliśta! Policja!
- Pogotowie! Ratunku! - wołał „Gonzo”.
Pierwsza zjawiła się policja.
- Aspirant sztabowy Marek Gorzałko i posterunkowa Przemysława Makłło – przedstawił patrol wysoki rudzielec – co tu się stało?
- Przyszli pod mój dom. Przez okna zobaczyli, że leżę w trumnie...
- Co za głupota! W trumnie spać! - wykrzyczał Gonzo
- Weszli, byli pewni, że nie żyję. Gdy penetrowali mieszkanie, poszukiwaniu alkoholu lub pieniędzy, to wstałem i... stało się.
Wyjaśniał gospodarz. W tym momencie przyjechało pogotowie.
- Niestety nie żyje – powiedziała po chwili młoda lekarka.
- To już finito - powiedział smutno Gonzo.  

KONIEC

Przemysław Plitta

przemastt24

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe i inne, użył 757 słów i 4459 znaków, zaktualizował 14 kwi 2023.

2 komentarze