We meet again 2 | 14

- Nie, skarbie - szepnął w moje usta, tak samo jak ja to zrobiłam i przykrył nas kołdrą. - Nie, kiedy jesteś pijana i nie masz pojęcia co robisz. - odsunął głowę, którą wtulił w moje włosy i przytulił mnie od tyłu. Leżeliśmy na łyżeczkę.

- Ale ja wiem co robię - jęknęłam niezadowolona.

- Porozmawiamy o tym jutro - pocałował moją głowę i znów ją wtulił w moje włosy.

Nie miałam siły się dłużej 'kłócić' i po prostu zasnęłam.

~

Obudziłam się z cholernym bólem głowy. Lekko uchyliłam oczy i podskoczyłam ze zdziwienia. To nie jest mój pokój! Zaczęłam się rozglądać dookoła, rozmieszczenie mebli, ściany itd były podobne do mojego pokoju, więc to było pewnie w akademiku.  

- Dzień dobry - usłyszałam poranną chrypkę i od razu skierowałam wzrok tam skąd docierał dźwięk. Cody leżał obok mnie.

- Co ja tutaj robię? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Przeleciałam szybko wzrokiem po pokoju i zobaczyłam swoje ubrania. Szybko zajrzałam pod kołdrę. Cholera, ja mam na sobie bieliznę i jego koszulkę! - Czy my..? - zdałam sobie sprawę z tego co chciałam powiedzieć, moje oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.

- Nie - powiedział stanowczo, od razu. Odsapnęłam z ulgą i przygryzłam nerwowo wargę. - Chciałaś.. - spojrzał na mnie, a ja na niego.

- Ja chciałam? - Moje zdziwienie osiągnęło chyba apogeum.

- Zabrałem Cię z klubu, tutaj. Jak Cię rozbierałem i się koło Ciebie położyłem, powiedziałaś żebym się z Tobą kochał - zagryzł policzek od środka. - Nie byłaś świadoma tego co robisz - puścił mi oczko a ja spuściłam wzrok.

- Tak, wiem. - powiedziałam i zabrzmiało to tak jakbym nie chciała. - Znaczy.. -  znów spojrzałam na niego.

- Daj spokój, Alison. Nie jesteś jeszcze gotowa po.. - przerwałam mu gestem dłoni, aby czasem nie wymawiał tego imienia.  

- Głodna jestem - zmieniłam od razu temat i wstałam z łóżka. Podeszłam do krzesła, na którym wisiały moje ubranie i złapałam za nie. Skierowałam się do łazienki i szybko zmieniłam swój ubiór. Przemyłam twarz wodą i zauważyłam miętowy płyn do płukania jamy ustnej, dlatego usta również przepłukałam.

Gdy wyszłam z pokoju, zastałam Codiego, przyglądającego się swoim mięśniom i swojemu wzwodu w lustrze. Odchrząknęłam i już po chwili nasze spojrzenia się skrzyżowały. Wyglądał bosko w samych szarych bokserkach Calvin'a Klein'a. Jego przyrodzenie stawało się coraz bardziej wyraźne dlatego odchrząknęłam i nerwowo spojrzałam w podłogę i odsunęłam kosmyk włosów za ucho.

- Muszę już iść - powiedziałam z chrypką dlatego odchrząknęłam - Muszę już iść - poprawiłam się z normalnym głosem. Dlaczego tak nagle poczułam się dziwnie w jego towarzystwie?  

Odwróciłam się na pięcie i opuściłam jego pokój. Zaczęłam kierować się na dół, do swojego własnego. Usłyszałam trzaśnięcie drzwiami od mojego pokoju i minęłam się z chłopakiem, który miał na sobie kaptur. Szybko wparowałam do pokoju i zastałam Candice z roztrzepanymi włosami, maszerującą do łóżka.

- A kto to był? - zapytałam śpiewnym głosem i podeszłam do niej. Złapała mnie za rękę i usiadłyśmy na jej łóżku, opierając się o ramę i przykryłyśmy nasze nogi kołdrą.

- Najpierw Ty, jak było? - uderzyła mnie lekko w ramię, patrząc na mnie w ten sposób 'opowiadaj jaki był w łóżku'. Westchnęłam i pokiwałam rozbawiona głową.

- Nie uprawialiśmy seksu, idiotko! - zaśmiałam się.

- No jasne, akurat - spojrzała na mnie jak na ostatniego debila, z jedną uniesioną brwią. - Jaki jest w łóżku? Ma dużego? - zasypała mnie pytaniami a ja nie wiedząc czemu zaczęłam się głośno śmiać.

- Nie kochaliśmy się Can, serio - zachichotałam, gdy już się uspokoiłam. - Ale ma sporego, widziałam dziś przez bokserki - lekko zawstydzona schowałam twarz w dłoniach.

- Ciekawe jak się pieprzy - wzięła moje dłonie z dala od mojej twarzy i uśmiechnęła się szeroko. Ja już znam ten uśmiech..

- Teraz Ty! Co to za jeden? No już, spowiadaj się jak na spowiedzi! - wrzasnęłam entuzjastycznie i zaklaskałam w dłonie.  

- Nie chciał się pieprzyć, ani żadnego loda ani nic - westchnęła. - Gdy byliśmy na etapie ostrego całowania i mieliśmy się zacząć pieprzyć, odsunął się ode mnie. - Spojrzałam na nią ze zmarszczonymi brwiami. - Szepnął pod nosem 'Nie mogę, ona mi nie wybaczy' - zrobiła dziwną minę i wzruszyła ramionami.  

- Przecież został na noc?  

- Tak, przeprosił mnie za to i powiedział, że nie ma dziewczyny ani nic. Skończyło się na całowaniu i spaniu razem - wzruszyła ramionami. - Umówiliśmy się dzisiaj na kawę - znów szeroki uśmiech zagościł na jej twarzy.

- Wiesz w ogóle jak ma na imię? - zaśmiałam się.

- Ma na imię Justin

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 966 słów i 4921 znaków.

Dodaj komentarz