Wesele. Droga Marty

Wesele. Droga MartyCzy na tym weselu ktoś mnie poderwie? Podobno mam siedzieć przy stole z kilkoma facetami... Na każdym weselu wszak jacyś wujkowie próbują mnie obściskiwać... A to w tańcu przytulają się za mocno... a to łapią mnie za tyłek...  

Malowałam się przed lustrem. - Kurcze, chyba nieco zbyt wyzywająco mi to wyszło... Usta czerwone jak cholera... Oprawa oczu... - Pomyślałam. - A właściwie... A niech się oglądają za mną. A co!
Popatrzyłam na całą moją sylwetkę. Kiecka elegancka, ale też seksowna jak cholera. No trochę za duży dekolt. Dość dobrze widać mi cycki. O, i koronka stanika nieco widoczna... Ech, lubią to faceci, zwłaszcza gówniarze, którzy nie naoglądali się kobiet w samej bieliźnie.
A to rozcięcie na nodze? Wysokie! O, i tu widać zdaje się koronkę, pończoch...
Nie, no, będą mnie podrywać, oj będą... Na ostatnim weselu, omal się o mnie przecież nie pobili... "Wujek" Miecio z tym młodym narwańcem... Który ponoć ćwiczył sztuki walki, bo był ochroniarzem. No i Miecio z nosem spuszczonym na kwintę obserwował, jak to wychodzę z młodym, żeby się przewietrzyć.
A przecież trzy lata temu, to rzeczywiście się o mnie pobili. Taki grubasek od pana młodego z dryblasem ze strony panny młodej. Aż się krew polała. Obu wyprowadzili i w końcu żaden mnie nie zdobył... a tak się zalecali.

Zakręciłam się przed lustrem. - Co, chcielibyście mnie poprzytulać...?
Obróciłam się tyłem i sama pochwyciłam się za tyłek. - Co, pomacalibyście sobie moją dupcię? Spodobałoby wam się, że taka jędrna...?
Niejeden podpity "wujek", na niejednym weselu w tańcu sprawdzał mi jej jędrność. Zazwyczaj na nic się zdawały moje protesty. Jak już złapał, to chciał sobie pomacać... Pamiętam, jak na weselu Magdy, kiedy właśnie taki podtatusiały jegomość zjechał dłonią na mój tyłek, a ja wtedy pierwszy raz nie zaprotestowałam, poczułam się tak dziwnie... jak jakaś łatwa, ale sprawiło mi to taką przyjemność, że bez sprzeciwu pozwalam trzymać się za pupę. Wtedy jeszcze nie pozwoliłam mu na więcej... Ale na jednym z kolejnych już takiemu Kaziowi pozwoliłam sobie zmacać zadek jak się patrzy.


Pomacać... raczej pewnie byście chcieli, żebym wam dała dupy...

Podniosłam ręce do góry i potrzęsłam biustem. - Czyż nie jest niesamowity? Nie mielibyście ochoty zsunąć ze mnie góry kiecki? A potem rozpiąć stanika? Oj, na pewno chcielibyście pooglądać sobie moje "baloniki"... Pooglądać? Zmacać!  
---------------------------------------------------------------------------------
Marta była panną „w leciech”. Wszystkie koleżanki z jej wioski wyszły już za mąż, a ona nadal była samotna. Kładła to na karb tego, że właśnie mieszkała na wsi.
Wszak niebrzydka, z całkiem zgrabną figurą, do tego typowa „cycatka” -  miała świadomość, że jej obfity biust przyciąga wzrok mężczyzn.  
Wprost uwielbiała nosić się elegancko. Chodziła zawsze w szpilkach (zimą w kozaczkach na wysokim obcasie), prawie zawsze w pończochach i spódnicach.

Miała w swojej szafie kiecki o różnych długościach. Lubiła miniówki, ale przychodzić w minispódniczkach do szkoły, gdzie pracowała, nie wypadało… Marta dobrze się czuła też w pończochach i dobrej, koronkowej bieliźnie. Miała kilka par majteczek tak koronkowych, że aż prześwitujących.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 600 słów i 3437 znaków, zaktualizowała 25 lip 2023.

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Margerita

    Podoba mi się ale krótkie

    15 gru 2021

  • Użytkownik Janjerzy

    Parobasy że wsi nie potrafili docenić Marty a może bali się jej inności

    13 gru 2021