We meet again | część 15

Byłam zaskoczona, w środku skakałam ze szczęścia i nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Pokiwałam głową na 'tak', patrząc mu w oczy.

- Czyli to oznacza, że się zgadzasz? – zapytał z nutą nadziei.

- Tak! – wydałam z siebie pisk radości i rzuciłam mu się na szyję.

- Kocham Cię Alisson. – pocałował mnie namiętnie w usta, a ja bez namysłu oddałam pocałunek. Wszystko działo się tak szybko, znajdowałam się na jego kolanach, na kanapie w salonie. Całowaliśmy się bardzo namiętnie, nie zwracaliśmy uwagi na nic. Po chwili leżałam pod nim na mojej wygodnej kanapie, wpół naga. Nie byłam mu dłużna, sama pozbyłam się jego odzienia.

Justin zostawiał mokre pocałunki na mojej szyi, dekolcie, przyciskając swój niemały wzwód do mojego rozpalonego ciała. Co on ze mną robi? Szybkim ruchem zdjął ze mnie stanik i przyssał się do jednego sutka, przytrzymując go sobie jedną dłonią, drugą zaś skierował do mojej kobiecości. Robił okrężne ruchy palcami na łechtaczce, doprowadzając mnie tym do szaleństwa. Jednak nasza przyjemność nie trwała za długo; usłyszeliśmy klucz przekręcany w drzwiach, popatrzeliśmy na siebie i w wielkim szoku zaczęliśmy zbierać swoje ciuchy i wkładać je na siebie. Poprawiłam szybko narzutę, która była na kanapie.

Justin usiadł na niej i pod głosił lekko telewizor, a ja zobaczyłam, że mam gumkę do włosów na lewym nadgarstku, wiec odwróciłam się tyłem do wejścia do salonu i zaczęłam wiązać włosy.

- O, cześć – powiedział mój ojciec. Odwróciłam się w stronę, z której usłyszałam jego głos.

- Jak miło Cię widzieć w domu – zakpiłam. – Dziwie się jeszcze, że wiesz gdzie jest salon – dodałam i wymijając go poszłam do kuchni i nalałam sobie wody do szklanki i upiłam dużego łyka. – Jedziesz dziś do mamy? Ona Cię potrzebuję. Była w ciąży, wiedziałeś wspaniały mężu? – spojrzałam na niego, bo przylazł do kuchni.

- Co? I nic mi nie powiedziała? – zapytał retorycznie ze zdziwieniem w oczach.

- Nie udawaj, że Cię to obchodzi. Pewnie masz to w dupie, tak samo jak i mnie.

- Alison, nie mów tak. – powiedział stanowczo, zaciskając mocno zęby.

- A jak?! Wstyd Ci słyszeć prawdę z ust córki?! – warknęłam i wyszłam z kuchni, kierując się na schody, Justin szedł za mną. Złapałam szybko obcisłe czarne rurki i beżowy sweterek, po czym weszłam do łazienki i szybko się w to przebrałam. - Ehh.. Przepraszam Cię za niego i za tą głupią wymianę zdań.. Po prostu on wieczni..- zaczęłam, gdy wyszłam z pomieszczenia do mojego pokoju, ale nie było mi dane dokończyć, ponieważ poczułam jego usta na swoich, jednym słowem, a raczej w 4 słowach; NAJLEPSZE UCZUCIE NA ŚWIECIE. Kocham jego usta, są takie miękkie, delikatne.

Po chwili się ode mnie oderwał, a ja jęknęłam niezadowolona.

- Shh kochanie, nie denerwuj się, nie jest tego wart. – pocałował mnie w czoło, a ja uśmiechnęłam się na ten gest. Odruchowo złapałam za tylną kieszeń w poszukiwaniu mojego telefonu. Westchnęłam, kiedy go tam nie było.

- Zostawiłam telefon na dole. – powiedziałam do mojego chłopaka i nie czekając na odpowiedź udałam się po cichu na dół. Usłyszałam cichą rozmowę mojego taty, oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie podsłuchała.

- Tak kochanie...... Nie, Jasmine jest w szpitalu więc mamy trochę czasu...... tak ja też się cieszę...... dobrze, porozmawiamy później, oni jeszcze nic nie wiedzą....... No, do zobaczenia... ja Ciebie też. – po czym się rozłączył i spojrzał w moją stronę. Nigdy nie byłam jakoś dobra w ukrywaniu się. Haha, trzeba było widzieć jego minę. – A-Alisson? – zamurowało go, stał z lekko otwartą buzią.

- Możesz mi powiedzieć co to do cholery było?! – wrzasnęłam, trochę głośniej niż chciałam.

- Nie podnoś na mnie głosu młoda panno. – powiedział surowo.

- Chyba sobie ze mnie kpisz! Nienawidzę Cię! Wszystko powiem mamie, wszystko! – wrzeszczałam. – Jesteś dla mnie nikim, nie chce Cię więcej widzieć. – miałam w oczach łzy, po chwili za mną pojawił się Justin i cicho zapytał co się stało.

- Jeszcze dziś się wyprowadzę, tutaj jest pozew rozwodowy dla Twojej mamy. Cześć Alisson.- wyjął dokument ze swojej czarnej teczki i poszedł na górę, prawdopodobnie po to żeby się spakować. Co jak co no ale to mnie zbiło z tropu. Jakaś cząstka mnie była rozpaczona, to mój ojciec.

Spojrzałam na blondyna, on to był dopiero zaskoczony. Wybuchnęłam płaczem a Jus zamknął mnie w szczelnym uścisku.


Jeszcze dziś pojadę do mamy. Ona musi się dowiedzieć.

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 866 słów i 4727 znaków.

5 komentarzy

 
  • Użytkownik xjisnxjw

    Twoje opowiadanie zostało polecone mi przez moją przyjaciólkę, znalazłam Cię na wattpadzie przeczytałam cała 1 czesc dzisiaj i zaczęłam czytać 2. Cudo cudo cudo????????????

    11 maj 2016

  • Użytkownik xjisnxjw

    Tam zamiast znaków zapytania były serduszka haha ♡♡

    11 maj 2016

  • Użytkownik Mentos

    @xjisnxjw dziękuję bardzo omg♡♡♡

    11 maj 2016

  • Użytkownik aaaasaaa

    Podaj linka opowiadanie super :)

    11 maj 2016

  • Użytkownik Mentos

    @aaaasaaa w następnej części jest link :3

    11 maj 2016

  • Użytkownik Mentos

    dziękuję ♡♡

    10 maj 2016

  • Użytkownik lunetka96

    super!

    10 maj 2016