We meet again 2 | 9

- Z kim? - zapytałam lekko zdziwiona. Przyjaźnimy się i w dodatku jesteśmy siostrami, a ona nic mi nie powiedziała, przez ten DŁUŻSZY czas.

- Z.. Jamie'm.. - spojrzała na mnie a mnie zamurowało. Totalnie nie widziałam co powiedzieć. Oczywiście ucieszyłam się ponieważ obydwoje są moimi przyjaciółmi i cieszę się ich szczęściem, ale zabolało mnie to, że mi nie powiedziała. - Alis? Powiedz coś. - spanikowała i niemalże zaczęła płakać z nerwów.

- Nie powiedziałaś mi.. Tyle razy rozmawiałyśmy przez telefon, za każdym razem mówiłaś mi, że nikogo nie masz, że chcesz się skupić na nauce, że nie ma nikogo odpowiedniego dla Ciebie. Za każdym razem Cię pocieszałam, a Ty tymczasem byłaś z Jamie'm i mnie okłamywałaś.. Tak, to można nazwać kłamstwem. I to cholernym. Wiedziałaś wszystko o Cody'im, WSZYSTKO Ci opowiadałam.. - wyrwałam swoją rękę i odwróciłam się. - Dobranoc Amanda. - znowu zaczęłam iść w stronę domu. Popłakałam się z tego wszystkiego.

Weszłam do domu i zdjęłam buty, po czym poszłam do salonu. Wszyscy wciąż tutaj byli.

- Co tak szybko? - zapytała mama z wielkim uśmiechem.

- A tak jakoś - ucięłam temat wysilając się na lekki uśmiech. - Idę do pokoju. - mruknęłam i jeszcze po drodze weszłam do kuchni zrobić sobie herbatkę. Na moje nieszczęście był tam Justin.

Wyjęłam kubek i wsadziłam torebkę herbaty i zalałam wrzątkiem. Trochę posłodziłam i wymieszałam. Oparłam się o blat tyłkiem.

- Coś Cię dręczy - zaczął Justin stojący przede mną, trzymający kubek w dłoni.

- To akurat nie jest Twoja sprawa - ironicznie się uśmiechnęłam i upiłam łyka gorącej herbaty.

- Oh daj spokój, zachowujmy się jak dorośli nie jak dzieci - westchnął

- Więc zacznij od siebie - odpyskowałam.

- Chodzi o Amande i Jamiego? - udał, że nie słyszał mojego ostatniego zdania.

- Może

- Alis, znam Cię za długo żeby się tak bawić. - Powiedział z lekkim uśmiechem. - Zawiodłaś się na niej bo Ci nie powiedziała.

- Wiesz co? nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy. I się odwal - wycedziłam przez zęby i wzięłam herbatę, wychodząc z kuchni trafiłam na Codiego.

Ten widział po mojej minie, że coś się stało i po prostu złapał moją dłoń i wyszliśmy do ogródka na wielką huśtawkę.

- Hej, Alison, spójrz na mnie - lekko się uśmiechnął i położył palec na mojej brodzie, unosząc delikatnie moją głowę. - Co się stało? - zapytał z troską. - To przez niego..? - Powiedział niepewnie.

- Nie Cody. Nie obchodzi mnie Justin, jeżeli to masz na myśli. Jestem teraz z Tobą, zakochuje się z dnia na dzień mocniej w Tobie i podobają mi się nasze relacje, nie chce ich psuć. Jesteśmy razem na studiach, razem się uczymy i mamy plany na przyszłość. Nie kocham Justina. - Powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam, totalnie nie będąc pewna tych trzech ostatnich słów.

Cody rozłożył szeroko ramiona a ja nie zastanawiając się długo odstawiłam herbatę na ziemię i z zamkniętymi oczami wtuliłam się w niego.

Gdy je otworzyłam, zobaczyłam Justina. Jego miną wyrażała ból, smutek. Musiał słyszeć co powiedziałam..

Zamknęłam oczy z powrotem i mocniej się wtuliłam w Codiego. Gdy otworzyłam je znów delikatnie by spojrzeć na Justina, on już był przy drzwiach i czekał (tak mi się wydaje) na swoją mamę.

Cicho westchnęłam..

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 668 słów i 3437 znaków.

Dodaj komentarz