We meet again 2 | 6

We meet again 2 | 6Gdy zabrakło nam tchu, odsunęliśmy się od siebie. Tym pocałunkiem pokazał mi, że mu na mnie zależy i mogę na niego liczyć. Brunet uśmiechnął się do mnie i po miział kciukiem mój policzek. Wstał i skierował się do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Uśmiechnęłam się sama do siebie i dotknęłam palcem swoich ust. Wciąż czułam jak jego usta napierają na moje.

Podniosłam się z łóżka i uklęknęłam przy walizce, otwierając ją. Była tak napakowana, że aż sama odskoczyła. Przeszukałam całą walizkę i okazało się, że zapomniałam piżamy! Więc wzięłam tylko czystą bieliznę.

Głośno westchnęłam i zajrzałam do mojej starej szafy, no ale tam też nic nie było.

- Czego szukasz? - usłyszałam za sobą i automatycznie się odwróciłam. Cody wycierał mokre ręce o spodniej i kierował się w moją stronę.

- Zapomniałam piżamy. - wskazałam na moją walizkę i wzruszyłam ramionami.  

- Załóż moją koszulkę. - stwierdził i zdjął ją z siebie tym samym odsłaniając cały swój goły tors. Wręczył mi koszulkę, a ja nie mogłam przestać się gapić na jego piękne ciało. - Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - zachichotał i podszedł bliżej, a ja poczułam, że moje policzki zmieniają się w kolor dojrzałego pomidora.  

- Ja.. -  próbowałam coś powiedzieć, ale ponownie zostałam uciszona pocałunkiem.  

- Shhh, idź się przebrać słońce i idziemy spać, jesteś zmęczona po podróży. - złożył pocałunek na moim czole i uśmiechnął się pokazując głową w stronę łazienki.  

Tak jak powiedział, tak zrobił. Weszłam do łazienki, zamykając ją za sobą i spojrzałam w lustro. Lekkie sińce pod oczyma sygnalizowały moje zmęczenie. Przemyłam twarz zimną wodą, po czym zrzuciłam z siebie wszystkie ciuchy i weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam wodę i zapiszczałam, gdy spadł na mnie strumień zimnej wody.  

Po chwili woda zmieniła się w przyjemnie ciepłą i umyłam całe swoje ciało.  

Wyszłam z kabiny, wycierając się dokładnie. Zmyłam makijaż, a włosy spięłam w wysokiego koka. Założyłam świeżą bieliznę i jego koszulkę. Boże, ona tak cudownie nim pachnie. Uśmiechnęłam się sama do siebie i opuściłam łazienkę.

Światło było zgaszone, a Cody był już pod kołdrą, niestety spał od mojej strony co mi się nie spodobało. Podeszłam do niego i lekko szturchnęłam.

- Cody.. - no i nic. Szturchnęłam go ponownie i znowu nic. - Cody! - krzyknęłam szeptem i szturchnęłam go mocniej. Westchnęłam zrezygnowana i już chciałam okrążyć łóżko i się położyć z drugiej strony, gdy nagle ktoś mnie podniósł, a mianowicie Cody. Był naprawdę silny, leżał na plecach i jeszcze w dodatku mnie podniósł i trzymał w górze. - Cody, opuść mnie - szepnęłam spanikowana, a brunet wykonał moją prośbę i rzucił mnie na łóżko obok siebie po czym nas przykrył.  

- Czemu mnie budzisz? Boisz się i chcesz żebym cię przytulił? - poruszał zabawnie brwiami.

- To też - zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramie. -  Śpisz po mojej stronie łóżka. - powiedziałam to jakby popełnił przestępstwo robiąc to. Brunet zaśmiał się na moje słowa.

- Przykro mi, ale ja zawsze śpię od tej strony. - droczył się ze mną. Westchnęłam, wiedząc, że z nim nie wygram.  

- Dobra, ale pamiętaj, że śpisz w drugim końcu - zrobiłam poważną minę i już chciałam się odwrócić do niego plecami i odsunąć się na drugi koniec łóżka, gdy chłopak złapał mnie w biodrach i przysunął mnie do siebie.

- Nigdzie nie idziesz - odwrócił mnie tak, że byliśmy twarzą w twarz. Objął mnie jedną ręką a drugą zgiął i podłożył sobie pod głowę. - Dobranoc Alis. - pocałował moje czoło, ponownie, a ja tak samo objęłam go. Uśmiechnęłam się pod nosem i nie wiedząc kiedy, po prostu usnęłam w ramionach mojego przyjaciela, a może nie tylko przyjaciela..?

**

Rano, gdy się obudziłam nie było obok mnie Codiego. Westchnęłam i spojrzałam na zegarek, 11:34. No to ja się nie dziwie, że go nie ma. Wstałam z łóżka i skierowałam się do mojej walizki, dzisiaj będę musiała się rozpakować. Wzięłam jasne jeansowe obcisłe rurki i nie mogłam znaleźć żadnej fajnej koszulki, więc pozwoliłam sobie zajrzeć do walizki Codiego. Znalazłam tam zwykłą szarą bluzę wkładaną przed głowę, coś myślę, że to będzie moja ulubiona. Złapałam za białe skarpetki tym razem z mojej torby i wlazłam do łazienki. Zrobiłam lekki makijaż a włosy rozpuściłam i wyprostowałam. Założyłam naszykowane ubrania i wyszczotkowałam zęby. To wszystko zajęło mi może z 15minut.

Zeszłam na dół, będąc na schodach słyszałam śmiechy dochodzące z salonu. Skierowałam się w tamtą stronę i zobaczyłam Codiego z moją mamą na kanapie, śmiali się w najlepsze, grając w xbox'a. Od kiedy mamy xbox'a?

- Hej - powiedziałam niepewnie i usiadłam na kanapie obok bruneta, podciągając nogi pod siebie. Mój przyjaciel uśmiechnął się do mnie znacząco, patrząc na swoją bluzę, którą założyłam.

- Wygodna? - puścił mi oczko a ja szybko skinęłam głową na 'tak'.  

- Dzisiaj ktoś przyjdzie do nas na kolacje. - zaczęła mama poważnym głosem odkładając pada na stolik do kawy przy kanapie.  

- Kto? - zapytałam zaciekawiona.

- Ten ktoś, kogo chciałabym wam przedstawić. - Powiedziała i wstała z kanapy. - Pojadę na zakupy, a wy coś zjedzcie - uśmiechnęła się i poszła po torbę i kluczyki do samochodu.  

Trzask zamykanych drzwi frontowych upewnił mnie, że mama opuściła dom.

- W co grasz? - zapytałam Codiego, który wciskał przyciski na padzie.

- GTA 5 - zaśmiał się i podał mi pada - Z Twoją mamą graliśmy w wyścigi - objął mnie ramieniem, przysuwając do siebie. Jakaś lampka mi mignęła w głowie, musiałam z nim porozmawiać.

Złapałam za pilota ze stolika, tym samym odkładając pada na stół i wyłączyłam telewizor, a brunet spojrzał na mnie pytająco.

- Musimy porozmawiać - usiadłam prosto i patrzyłam mu w oczy. Cody zmrużył oczy jakby myśląc o czym chce porozmawiać a po chwili skinął głową i się uśmiechnął.

- O nas. - dodał a ja pokiwałam energicznie głową na 'tak'.

- No więc.. - zaczęłam.

- No więc bardzo mi się podobasz Alison, od momentu, w którym wylałem sok na Twoją książkę. - zaśmialiśmy się na to wspomnienie. - Chciałbym spróbować być dla Ciebie kimś więcej, jeżeli tylko tego chcesz. Jeżeli nam się nie uda, chciałbym powrócić do przyjaźni bo nigdy nie chce stracić tak wartościowej dziewczyny. Chociaż mam nadzieję, że nie zakończymy związku - uśmiechnęłam się na jego słowa. Usiadłam na jego kolanach i kładąc dłoń na jego policzku, złączyłam nasze usta.  

Chłopak przyciągnął mnie do siebie oplatając dłonie w okół mojej talii i pogłębił nasz pocałunek. Jego usta tak cudownie pachniały miętą.  

- Jesteś głodna? - zapytał Cody, gdy udało nam się odsunąć od siebie.

- Tak. - pokiwałam potwierdzająco głową, a brunet tak jak siedziałam, tak mnie podniósł, czyli w stylu panny młodej i kierował się ze mną do kuchni. Posadził mnie na blacie kuchennym i odwrócił się do tostera.  

- Jasmine mi wszystko powiedziała gdzie co jest. - zaśmiał się szukając szafki na chleb.  

- Właśnie widzę - zarechotałam i obserwowałam go. - Druga szafka od lewej strony na górze, przy lodówce. - brunet skinął głową i z uśmiechem na twarzy wyjął chleb tostowy i wsadził do tostera, tym samym podłączając go do prądu.

Po paru minutach jadłam tosty z dżemem i popijałam je herbatą. Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi więc odstawiłam talerz do zmywarki i podeszliśmy do drzwi. Cody poleciał do samochodu po zakupy a ja wzięłam te, które mama trzymała w dłoniach i zaniosłam do kuchni. Zaczęłyśmy z mamą je rozpakowywać, po czym mama zabrała się za gotowanie.  

Cody przyniósł kolejną partie zakupów, które rozpakowaliśmy i poszliśmy do ogrodu. Złapał mnie za rękę, gdy szliśmy do bujanej dużej huśtawki. Pogoda była piękna jak na wiosnę, a huśtawka stała akurat w słońcu.  

Usiedliśmy na niej a ja postanowiłam, że zadzwonię do Can.

- Jezu, Candice już tam pewnie umiera z niewiedzy. - zaśmiałam się

- Nie martw się, Joe na pewno dobrze się tam nią zajmuje. - poruszył zabawnie brwiami.  Zaśmiałam się i wyciągnęłam telefon, wybierając numer do przyjaciółki.  

- Halo, Alis?! Jesteś cała? Boże tak się martwiłam! Nie zadzwoniłaś wczoraj!

- Tak, wybacz ale byliśmy zmęczeni z Cody'im i położyliśmy się spać - uspokajałam blondynkę.

- I jak? Mam nadzieję, że nie widziałaś tego dupka! - spięłam się na jej słowa, co Cody od razu zauważył i objął mnie ramieniem.

- Widziałam.. Z dzieckiem i tą szmatą.. - westchnęłam do telefonu. - Nie ważne, to już jest rozdział zamknięty, tak jak mówiłam.

- No i dobrze, tak trzymaj! Moja krew - Candice zaśmiała się, co wywołało u mnie uśmiech. Uwielbiam tę dziewczynę.  

- Muszę Ci coś p..- zaczęłam, ale Can mi przerwała

- Alison, przepraszam Cię, muszę kończyć, pogadamy jutro dobrze? Jestem na wykładzie i McAvoy chce mi zabrać telefon, kutas jeden - dziewczyna nie czekając aż coś powiem, po prostu się rozłączyła.  

- I jak? - zapytał chłopak.

- Denerwowała się, bo nie dzwoniłam do niej i teraz była na wykładzie i McAvoy chciał jej zabrać telefon - zaśmialiśmy się oboje, bo facet od biologii ma jakąś fobie na punkcie telefonów.  

Nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Amanda! Zaproszę ją do nas na kolacje. Złapałam chłopaka za rękę i wróciliśmy do domu. Usiedliśmy przy wysepce kuchennej i obserwowaliśmy gotującą mamę.  

- Masz coś przeciwko jakbym zaprosiła Amandę i chłopaków? - zapytałam. - Dean'a i Jamie'go. - Mama pokręciła głową, że nie ma nic przeciwko, a ja uradowana zadzwoniłam do przyjaciółki. Ucieszyła się strasznie, że przyjechałam i oczywiście powiedziała, że niedługo będzie. Niestety chłopaki pojechali na wyjazd sportowy z chłopakami z drużyny (chłopaki zaczęli grać w szkolnej drużynie piłkarskiej).  

Wyszłam z kuchni i poszłam na górę. Weszłam do łazienki i domalowałam kreski eyelinerem i pomalowałam usta błyszczykiem. Do prostowałam włosy, które zdążyły się już lekko pofalować i wyszłam z łazienki po jakąś sukienkę. Znalazłam w szafie rozkloszowaną sukienkę czarno-złota (media^) i założyłam ją. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Codiego zapinającego białą koszulę. Podwinął rękawy do łokci i zostawił dwa odpięte guziki przy szyi. Do tego miał czarne spodnie i czarne buty. Włosy miał postawione na żel i pachniał bosko.

Wyglądał świetnie, szczerze mówiąc to pierwszy raz widzę go w takiej stylówce. Złączyłam nasze usta w krótkim ale namiętnym pocałunku i zeszliśmy za dół trzymając się za ręce.  

Amanda! Ona tam jest!

- Amanda! - Krzyknęłam podekscytowana i podbiegłam do przyjaciółki. - Tak bardzo tęskniłam! - wtulałam się w nią bardzo mocno.

- Boże Alison, tak dobrze Cię widzieć! - blondynka ściskała mnie mocno. Po chwili odsunęłyśmy się od siebie, a wzrok Amy zatrzymał się na Cody'im.

- To jest Cody, Amanda. Amanda, Cody. - Przedstawiłam im siebie nawzajem i poszliśmy do salonu. Mama już postawiła kilka potraw na stół i sama wyglądała jak milion dolarów. Usłyszałam dzwonek do drzwi, więc podbiegłam do niech. Nie mogłam się doczekać, kogo moja mama chce przedstawić.

Otworzyłam drzwi z wielkim uśmiechem, który od razu zszedł z mojej twarzy gdy zobaczyłam kto za nimi stoi.

~~

Jak myślicie, kto przyszedł? :D

Dzisiaj najdłuższy rozdział dla was!  

Zostawcie jakiś ślad po sobie:)

Mentos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2294 słów i 11919 znaków.

Dodaj komentarz