Rankiem, gdy moja świadomość się obudziła, spojrzałem na to, kto śpi razem ze mną. Agata, Paulina, Karolina i nieznana mi dotąd dziewczyna, przytulona do pleców Karoliny. Dmuchnąłem w twarz Karolinie, otworzyła oczy.
-Szymon, daj mi spać. Proszę ciebie.- Powiedziała mając zaspane oczęta.
-Kto to jest?- Zapytałem pokazując na osobę za nią.
-Gdzie?- Zdziwiła się, że zapytuje.
-Na twoich plecach.- Karolina obróciła głowę, spojrzała i powiedziała.
-To moja przyjaciółka z dawnych lat.
-Więc razem… .- Pokazałem na nią i na drugą dziewczynę.
-Nie taka przyjaźń. Taka normalna.- Spojrzałem zdziwiony, bo wyglądało to mnie, jakoś tak nijak, a nawet dziwnie.
-Nie patrz tak. Ma chłopaka.
-To…, gdzie on jest?
-Był, ale poszedł już do pracy.- Po czym nagle zmieniła temat, wjeżdżając na temat Agaty.
-Wiesz, że Agatka zakochała się w Anie?- Stwierdziła to tak, jak gdyby to było coś dziwnego dla mnie. Do tego dodała, że....
-Ana też ją kocha. Przeszkadza to tobie?- Zapytała mnie, zasypując pytaniami Karolina, nie wiedząc, iż ja uwielbiam patrzeć na nią, gdy tak promienieje szczęściem, kiedy jest zakochana.
-Ani trochę. Lubię patrzeć na jej szczęście, jak rozpromienia się jej twarz tak niewiarygodnie szczerym uśmiechem. Wiesz, że ona jednako myśli, iż mi to może jakkolwiek przeszkadzać?
-To nie tak Szymonie. Ona boi się twoich reakcji na to, jak możesz zareagować na taką wiadomość. Ona ciebie kocha, zrozum to wreszcie.
-Ja kocham ją. Tu nie ma, co rozumieć. To fakt. Jesteśmy sobie przeznaczeni.
-Wierzysz w przeznaczenie?
-Raczej w kaprysy losu.
-Dziwny jesteś. Mówisz o przeznaczeniu, a nawet w nie, nie wierzysz. Dlaczego?
-Bo to by znaczyło, że mamy gówno do gadania, a tak nie jest. Przeznaczenie swoją drogą, a wybory jakich dokonujesz, lub jakie przyjmujesz, swoją. Nie musisz zgadzać się z przeznaczeniem. Możesz iść własną ścieżką życia.
-Każdy jest kowalem swojego losu?
-Właśnie.- Odparłem. Uśmiechnęła się do mnie i dała mi buziaczka w policzek.
-Karolinko, dlaczego z wami mogę rozmawiać o wszystkim?- Zapytałem.
-Szymon, a z jakiego powodu z tobą można robić wszystko, co się chce? Nawet można z tobą spać i nikt nie ma mi tego za złe. Nawet mama, a o ojcu, to już nawet nie wspomnę.- Powiedziała do mnie i zrobiła dziwną minę.
-Nie wiem. Sam tego nie potrafię zrozumieć. Być może ma to związek z moim wiekiem. Jestem dużo młodszy od was.
-Wiesz, że kiedy o tobie rozmawiamy mówią często o tobie małolat?
-Jestem dużo młodszy od was. Od ciebie Karolinko chyba najmniej, bo jakieś 15 miesięcy. Od Agaty dwa i pół roku, Żaneta ma trzy i pół roku więcej, Marta cztery, Monika, to nawet nie wiem, Paulina osiem lat, Mariola trzy, a Jagoda ma drugie tyle, co ja. Twoja mama na oko trzydzieści kilka i Dorota ze czterdzieści kilka.
-Lusia jest w Agaty wieku, a Dagmara ma tyle, co ja. Ty masz 17 lat, tak?
-Jeszcze nie. Ja mam szesnaście i jedenaście miesięcy.
-Za miesiąc masz urodziny?- Zapytała mnie, jak gdyby nigdy o tym nie słyszała.
-Tak. Tego samego dnia, co Marta. Może nawet zrobimy je razem w klubie.- Zrobiła dziwną minę.
-Co jest?- Zapytałem.
-Nic.- Odparła.
-Kłamiesz.- Zmieszała się. Widziałem, że ona coś kombinuje związanego ze mną, a raczej moimi urodzinami. Patrzyłem jej w oczy i zauważyłem coś dziwnego, taką rezygnację z tego jej zamiaru. Uśmiechnęła się, położyła mi dłoń na policzku i pocałowała mnie w usta. Zachowała się tak, jak gdyby wiedziała, że ja wiem o czym myśli.
-Czyli niespodzianki nie uda się już zrobić.- Oznajmiła mi po pocałunku.
-Prawdziwy anioł z ciebie. I w twoim przypadku, nie jest to tylko kwestią twojej urody, ale i dobroci z tą twoją nutką bezinteresowności.
-Miałeś nie mówić dziewczynom komplementów.- Usłyszałem głos Agatki za plecami.
-Cześć kochanie. Już nie śpisz?
-To chyba logiczne, prawda?- Zdziwiłem się jej tonem głosu.
-Dlaczego mówisz, że mam nie mówić komplementów dziewczynom.
-Marta powiedziała, że zgodziłeś się nie komplementować dziewczyn.
-Że spróbuję. A nie, że nie będę. Ale, skąd ty o tym wiesz?
-A czy to ważne?
-Nie.
-Nie kłóćcie się.- Oboje spojrzeniem zmierzyliśmy Karolinę.
-Mogę? Zapytała Karolinka Agatę.
-Jasne.
-Powiedz wiersz.- Zwróciła się do mnie. Nie do końca byłem pewien, czy to przypadkiem nie ma nic wspólnego z tym ostatnim weekendem.
-O czym?- Odparłem. Karolina spojrzała na Agatę.
-Może być o mnie?- Zapytała.
-Musi, skoro to twój pomysł.- Stwierdziła Agata.
-Dobrze. To zamknijmy oczy i... .
(Ja swoje zamknąłem.)
Gdy zamykam oczy, widzę twoją twarz, (Otworzyłem swoje oczy.) gdy zamykasz swoje, (Stuknąłem ją w nosek, otworzyła swoje oczęta.) pewnie, też tak masz. (Skradłem jej całusa.) Więc, rozumiesz siebie, nie gorzej niż ja. (Położyłem się na nią, odgarniając jej włosy z czoła. Oparłem swoje czoło o jej czółko i odwróciłem głowę w stronę Agaty tak, by jej twarzyczka, była skierowana tam, gdzie patrzę ja.) Ktoś, kto leży obok, pewnie też tak ma. (Zsunąłem się z Aniołka, kładąc się na bok.) W stosunku do Boga, jestem powściągliwy, (Podniosłem dłonie do góry, niczym kapłan w modlitwie, rozłożyłem ramiona i zagarnąłem je obie do siebie, przytulając w ten sposób Agatę i Karolinę.) lecz znów do Aniołów, zawsze przenikliwy. (Podniosłem kilka kosmyków włosów Agaty do góry i upuściłem w taki sposób, by upadły.) Nie ważne, czy mają płomienie we wlosach, (Pocałowałem Karolinkę w czółko.) czy też robią mi tylko zamieszanie w głowie, (Wyciągnąłem swe ramiona z pod nich i uklęknąłem między nimi, całując Agatę w usta.) Ważne, bym wiedział, co zrobić z płomieniem, (Odchyliłem się do tyłu, dotknąłem je obie po wewnętrznych stronach ud i przeciągnąłem swe dłonie lekko do góry, by sprawdzić ich podniecenie. Obie się spięły, więc wjechałem nimi im, aż na biust.) więc zakusy miłości, poznać powinienem. (Zszedłem do ich stóp i oblizałem Agatę od stopy, aż do ucha kładąc się na nią.) Wijąc się po łóżku, spełniać twe życzenia, (Znów złożyłem pocałunek na jej ustach.) by móc walczyć o możliwość sprawdzenia (Złapałem ją za dłonie i rozciągnąłem je do góry.) tego, co jest wieczną zagadką istnienia. (Przekulałem się na Karolinę, całując ją w szyję.) Przyjaźń, jest zagadką nie większą niż miłość, (Znalazłem się na Agacie, całując ją w szyję, a potem znów znalazłem się pomiędzy nimi.)
i to zawsze będzie ma życiowa zawiłość. (I na koniec dałem im po całusie w usta.)
Agata spojrzała na mnie i zapytała.
-Dlaczego, ty zawsze poruszasz, takie ciężkie tematy?
-Ponieważ te lżejsze, są tak mało istotne, że nie warto o nich mówić.- Z za Karoliny wyłoniła się dziewczyna, której jeszcze nie miałem okazji poznać. Podałem jej lekko swoją dłoń, mówiąc swe imię.
-Szymon.- Uśmiechnęła się i podała mi swoją.
-Wiem.- Odparła.
-Masz ciekawe imię.- Zwróciłem się do niej.
-Wiem.- Znów to powtórzyła.
-Wiem, długo znasz Karolinę?
-Odkąd pamiętam.
-A kto wymyślił tobie takie imię?
-Jakie?- Otworzyła szeroko oczy.
-"Wiem". Jest z lekka nietypowe.
-Nie. To nie jest moje imię. Mówiłam, że wiem, jak ty masz na imię.
-Więc, jak brzmi ono w twoich ustach.- Zapytałem myśląc, że poda swoje, a ona wydusiła z siebie imię… .
-Szymon.- Próbując zrobić to, jak najbardziej lubieżnie.
-Michalina. To jej imię.- Powiedziała próbując zakończyć tą zabawę Agata.
-Moja mama mówi do dziewczyn Michalina, kiedy coś przeskrobią.- Oznajmiłem im.
-Ładnie.- Stwierdziła Misia.
-Coś w tym jest.- Dodała Karolcia.
-Z tego, co słyszałam, to faktycznie szalona z ciebie kobieta.- Powiedziała Agata.
-O tobie, też było dużo słychać.- Skwitowała jej wypowiedź Michalina.
-Ale to było kiedyś. Oznajmiła jej Agata i wszystkie spojrzały na mnie.
-Moja mama go lubi.- Powiedziała Misia.
-Moja także.- Stwierdziła Karolina.
-A moja nie miała okazji go poznać. A szkoda.- Wszystkie przytuliły Agatę. Nawet Paulina, która myślałem, że nadal śpi. Kiedy to robiła patrzyła na mnie.
-Coś się stało?- Zapytała zdziwiona widząc moje zdezorientowanie jej widokiem.
-Myślałem, że śpisz.
-Chciałbyś, żebym to przegapiła, prawda?
-Nie. Gdybym wiedział, że nie śpisz, to zagrałbym wami wszystkimi, a nie tylko Agatą i Karoliną.
-Dziwny jesteś. Ale… , i tak lubimy się z tobą handryczyć.- Uśmiechnąłem się do nich.
-Jakbym o tym nie wiedział.- Odparłem.
-Wiecie co dziewczęta? Powinnyśmy mu podziękować, więc go przytulmy.- Stwierdziła Paulina i wszystkie rzuciły się na mnie. Znów leżałem pod dziewczynami i się nie ruszałem. Aż w pewnym momencie, coś przyszło mi do głowy. Muszę się ruszyć. Ale niby jak? spiąłem się w sobie i wyprostowałem.
-No! Któraś z dziewcząt ruszyła się, więc znów zrobiłem to samo.
-Ej! Odezwały się dwie. Któraś wzięła mój palec wskazujący do ust.
-To miłe. Ale możliwości mimo wszystko, są nie do końca wykorzystane.
-A to niby dlaczego?- Zapytała zdziwiona Paulina.
-Bo one wszystkie powinny tak robić.
-Masz zbyt mało palców.
-No co ty. U rąk, u nóg i....
-Ja chcę ten "i"... .- Oznajmiła nam Agata.
-Podziel się samolubie.- Powiedziała Michalina.
-Nie! To mój chłopak. Ty masz swojego.- Rzuciła się nie na żarty Agata.
-Zaraz! Podobno zerwaliście.
-Zerwaliśmy.- Odparłem.
-Co nie znaczy, że jest wolny.- Dodała Agatka.
-Chwila, czy ja tutaj o czymś nie wiem?- Spojrzała bardzo przenikliwie na mnie.
-Nie zerwaliście. To dlatego chciałaś iść tak szybko spać. Więc, po co ta szopka?
Tak musi być,...na razie.- Powiedziała Agata.
-Rozumiem. Jesteś w ciąży i chcesz wiedzieć, czy jemu zależy.
-Coś w ten deseń. Nie rozmawiajmy teraz o tym.
-Nie powiedziałaś mu?- Zapytała Paulina.
-Możecie się czasem zamknąć?- Zapytała Agata ze złością i wyszła z łóżka udając się do łazienki. Spojrzałem na Paulinę, a ona odparła.
-Przepraszam. Myślałam, że wiesz. Spóźnia się jej okres.- Zgłupiałem na wieść o ciąży.
-Dzień?- Paulina patrzyła na mnie, nic nie mówiąc.
-Dwa?- Zapytałem znów. Paulina wzruszyła ramionami. Po czym stwierdziła.
-Tydzień?- Mówiąc tonem, jaki ja przyjąłem.
-To akurat robi różnicę.- Podniosłem się i poszedłem do łazienki, zapukałem w drzwi.
-Otwarte.- Usłyszałem. Wszedłem do środka. Agata siedziała na wannie, a na twarzy malowała się jej mina lekkiego zdezorientowania.
-Agatko?
-Słucham.- Odburknęła.
-Kocham Ciebie. Chodź do mnie.- Wstała i podeszła, próbując nie spoglądać mi w oczy. Przytuliłem ją.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?
-Bałam się twojej reakcji.- Odparła tak, jak gdyby od niechcenia.
-Przecież już mamy ślub. Jesteśmy małżeństwem.- Spojrzała na mnie, a ja poczułem, jak napięcie z niej zeszło.
-Dziękuję.- Spojrzała w dół, później na mnie i... .
-A niech to!
-Co jest?- Wystraszyłem się.
-Dostałam okresu.- Powiedziała zawiedziona czymś, co było dla niej problemem do takiego stopnia, że wystarczyło do walnięcia fochem.
-Powiesz Karolinie, żeby przyszła?
-Jasne.- Pocałowałem ją i dodałem.
-I tak ciebie kocham.- Wzdychnęła i gdy odchodziłem, zatrzymałem się, by jej coś powiedzieć, a usłyszałem.
-Wynoś się, to twoja wina. To dlatego, że nie zrobiłeś mi dziecka.- Powiedziała, ale już zła.
-Jak chcesz możemy zrobić za chwilkę.
-Bujaj się. Teraz, to spadaj.
-Dobra idę, bo widzę, że masz ciężkie dni.
-Bardzo zabawne.- Stwierdziła.
-Może i zabawne.- Powiedziałem, zamykając drzwi. Dziewczęta leżące na łóżku spojrzały na mnie.
-Żartowała?- Zapytała zdziwiona Paulina.
-Nie. Ale krew jej leci. Idź karolinko do niej, ona pewnie będzie potrzebować twojej pomocy.
-Coś sobie zrobiła?
-Idź. Nie twórz teorii spiskowych. Zobaczysz na miejscu.- Karolina wstała i udała się do łazienki, weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi.
-Kobietom, to nigdy się nie dogodzi. Myślała, że to źle..., a jak się teraz wyjaśniło, to też jej nie pasuje.
-Chwila. Dostała okres?
-Tak.
-Musicie bardziej uważać.- Powiedziała Michalina.
-Tak. Trzeba uważać, żeby nie było obcego wśród nas. Taki "Ósmy pasażer nostromo". Na te chwilę, to raczej jest zbyt głupi pomysł.
-Głupi, to ty jesteś.- Powiedziała Michalina.
-Wiem, ale to już słyszałem. Powiedz mi coś, czego o sobie jeszcze nie wiem.
-Nie zasługujesz na nią.- Rzuciła w moim kierunku, gdy do pokoju weszła na powrót Karolina.
-No. Tego jeszcze nie słyszałem. Czyli uważasz, iż powinienem odejść od niej, tak?- Spojrzała na dziewczęta, a Paulina pokazała, że spadnie jej głowa i Michalina odpowiedziała.
-No, nie. Nie przesadzaj. Nie aż tak. Coś ty taki restrykcyjny jest w stosunku do siebie.
-Skoro nie zasługuje na nią, to chyba logiczne, że według ciebie powinienem od niej odejść. tak?.... Czy nie? Bo nie wiem, co mam zrobić.
-Nie. Wcale nie. Nie oto chodziło. Powinieneś na nią zasłużyć. Bardziej się starać. No wiesz o czym mówię. Prawda?
-Czyli nie wszystko stracone. Trzeba tylko pokazać jej, że się ją kocha.
-Pozytywne myślenie jest najważniejsze, bo tylko to oddziela nas od zwierząt, którymi jesteśmy.
-Nie tylko to, ale i umiejętność wybaczania sobie.
-Ty myślisz, że zwierzęta nie umieją wybaczać?
-Instynkt eliminuje takie rozwiązania. Presja silniejszego, większego, bardziej zajadłego.
-Typowego troglodyty.
-Właśnie. Brakowało mi tego słowa.
-Faktycznie jest fajny.- Zwróciła się Michalina do Karoliny.
-Właśnie wiem.- Odpowiedziała spoglądając na mnie.
-Karolcia, mówiłaś mi, że nie rozmawiasz ze znajomymi o Szymonie.
-To wszystko Paulinko, jest winą Żanety. Ona zaczyna ten temat, a wszyscy siedzą i jej słuchają, a później, każdy chce go poznać.
-I co w tym złego?- Zapytałem.
-To, że nikt z nich nie licząc Michaliny, Żanety i Any, nie mówi po Polsku.
-I co ona takiego wzięła i naopowiadała o mnie?
-Twoją sprawę z jej matką, grę w podryw i sprzedała moją osiemnastkę.- Powiedziała z wyrzutem Karolina zwieszając nos na kwintę.
-Rozgadana jest. Bardzo rozgadana.- Uśmiechnąłem się na samą myśl, jakie to daje mi możliwości szachowania nią. I nagle usłyszałem głos Pauliny.
-Coś ty znowu wymyślił?
-Nic.
-Kłamie.- Powiedziała Michalina.
-Myślisz, że o tym nie wiem?
-Znasz go lepiej, niż ja.
-Właśnie..., więc?- Zapytała Paulina Michalinę, bo Misia się nagle uśmiechnęła spoglądając na mnie i powiedziała.
-No weź.
-Nie! Agata będzie zła.
-Proszę. I zrobiła minkę szczeniaczka.
-Pomóż mi. Szepnęła do Karoliny i usiadły razem.
-Proszę, proszę, proszę. Powiedziała Karolina razem z Michaliną. Paulina siedziała niewzruszona. Spojrzała na mnie, na nie i znów na mnie. Uklęknęła na kolanach z dziewczynami i zapiszczała, jak szczeniak nie otwierając ust.
-Yyyyyy. Yyyyyy.
-Nie. Agata będzie zła, a nawet wściekła.
-Przekonasz ją. Wierzę w ciebie.- Powiedziała Karolina.
-Ale stawiacie mnie pod ścianą. Spojrzałem na nie. Fajnie tak siedziały razem spoglądając na mnie tymi swoimi oczkami. Dlaczego ja? Zadałem sobie w myśli to pytanie i nagle odpowiedź sama nasunęła mi się na myśl. Nie daję im odpocząć od siebie. One zatrważają się w moich dziwnych pomysłach. Pomyślałem, widząc ich chęć zdobycia nowego doświadczenia. A raczej zrobienia czegoś spoza kanonu dobrego wychowania.
-Dobrze.- Odparłem, a one rzuciły się na mnie, by mi podziękować. Choć…, może nie zupełnie.
-Na niego!!!
-Dawaj go!
-Szybko, trzymaj mu ręce.- I już siedziały na mnie.
-Drogie panie. Prosiłbym, abyście zrozumiały, że wolę okłady młodymi piersiami, a nie pośladkami. Choć w sumie, to któraś z was siedzi w odpowiednim miejscu.- Powiedziałem spokojnie, lecz z oporem od nacisku na klatkę piersiową.
-Podnieciłyśmy ciebie?- Zapytała Michalina.
-Nie dziwne.- Powiedziałem do Miśki i dodałem, wiedząc już, że to ona siedzi mi na pikusiu.
-I jeśli mogę napomknąć, to nie ruszaj się, bo zaraz dojdę.
-Znaczy się. Nie robić tak?- I zaczęła poruszać biodrami w przód i do tyłu. Do pokoju weszła Agata, Miśka nagle znieruchomiała. Agata podeszła do mnie, dała mi całusa w usta łapiąc mnie za dłonie i spojrzała na Michalinę mówiąc.
-Co tak patrzysz? Jedziesz, dawaj, dawaj.- Misia znów zaczęła poruszać biodrami. Agata zezłościła się na samą siebie.
-Cholera! Dlaczego mam okres.- Powiedziała zdenerwowana. Po czym spojrzała w stronę Pauliny.
-O! Paulinko, zdejmij z siebie bluzeczkę.
-Dlaczego?- Zapytała zdezorientowana Paulina.
-Będziesz zadowolona.- I powiedziała jej coś na ucho. Paulina odchyliła się od niej spoglądając jej w oczy.
-Zwariowałaś? Choć w sumie, to może być ciekawe. Ale, co takiego będzie nagrodą?- Zapytała.
-Może ja.- Wciąłem się im w rozmowę, by mieć jakiś obraz sytuacji.
-Ej, dziewuchy.- Wszystkie spojrzały na mnie.
-Słucham ciebie planszo do gry.
-Że co!?- Zbulwersowałem się.
-Zobaczymy, z którą z nas przeżyjesz najdłużej.
-Nie rozumiem. Mam chodzić z wami po kolei?
-Nie zupełnie. Muszę skorygować pewną rzecz, a ty mi w tym pomożesz. Powiedziała Agata zdejmując ze mnie koszulkę, a potem przywiązując mi jedną rękę, moją koszulką do łóżka. Paulina zdjęła swoją i zawiązała mi ją na drugą dłoń, po czym przywiązała ją do słupka z drugiej strony łóżka.
-Po co to robicie?
-Zobaczysz.- Usłyszałem.
-Coście wymyśliły?- Dopytywałem się.
-Oj leż!- Chciałem coś powiedzieć, ale usłyszałem od Agaty.
-Cicho bądź! Bo zaraz ciebie zakneblujemy.- Po chwili przywiązały mi nogi do stelaża łóżka, podłożyły pode mnie folię i przyniosły różdżki z gwiazdką, z serduszkiem, z kogucikiem i rombem. A nie, przepraszam. One mówiły na to, diament. I po wylosowaniu różdżki, każda dostała pudełko z farbką. Co one kombinują? Zadawałem sobie takie pytanie, leżąc przywiązany do łóżka w samych majtkach.
-Gramy?- Zapytała Agata.
-Kto ma kostkę do gry?- Rozglądała się za kostką Karolina.
-Ja mam.- Odparła Michalina.
-To rzucaj.- Powiedziała Agata. Miśka wyrzuciła dziewięć dwoma kostkami, Paulina siedem, Agata dziesięć, Karolina dwanaście.
-Zaczynaj.- Powiedziała do Karoliny Agata. Karolcia rzuciła jedną kostką, wypadło dwa. Wzięła różdżkę do ręki, umoczyła w pomarańczowej farbie i trzasnęła mnie nią, dwa razy w brzuch. Spiąłem się, bo... .
-Ałaa! Zabolało.- Oznajmiłem jej.
-Przepraszam.- Powiedziała Karolina.
-Nie przepraszaj go! To ma być kara.- Zezłościła się Agata.
-Przepraszam, że zapytam. Ale, co to za gra? I jakie w ogóle są zasady? Spojrzały na siebie, na mnie i znów rozejrzały się po sobie.
-Dziewczęta, narada.- Odeszły ode mnie i ustawiły się w kółku. Co chwilkę, któraś zerkała na mnie, aż w końcu po dłuższej przerwie, Paulina zapytała.
-Po co tobie to wiedzieć?
-Żeby pobawić się z wami. Żeby znaleźć sobie, jakąś funkcję w tej grze. Nudno tak leżeć odłogiem, nic nie robiąc.
-Chwila. Obgadamy to.- Rozmawiały chwilkę i nagle Agata się zdenerwowała.
-No weźcie! On zaraz wykorzysta to, do swoich celów.- Wszystkie spojrzały na mnie.
-To prawda?- Zapytała Paulina.
-Tak. Chcę robić coś więcej, niż tylko leżeć. Mogę być na ten przykład sędzią.
-Brzmi uczciwie.- Powiedziała Karolina.
-Głos rozsądku.- Skwitowałem jej odpowiedź.
-Mają rację.- Oznajmiła Michalina pokazując na mnie.
-Dobrze. Ale zostawiamy sobie możliwość weta.
-Z tym nie będzie problemu. Jeśli wszystkie uznacie moją decyzję za błędną, to uznam waszą rację. Może tak być?
-Może dziewczyny tak być?- Zapytała niczym echo Paulina. Wszystkie zgodziły się, co do tego, by tak zrobić.
-Z góry chciałem podziękować wam, za danie mi takiej możliwości. Dziękuję. Nadmienię jeszcze tylko, że zamierzam być uczciwy i bezstronny.
-Obiecaj nam.- Wyskoczyła Agata.
-Obiecuję wam, że moje spostrzeżenia, będą zgodne z moim sumieniem.
-Dobrze. W takim razie możemy ruszyć dalej. Zasady są proste. Nie można uderzyć tak, by znaczki z różdżek się dotykały. Nie istotna jest siła uderzenia, nie obracamy ciebie na plecy. Nie można bić w twarz. Możesz dorzucić jedną zasadę.- Powiedziała Agata.
-Nie wolno bić tam, gdzie są majtki.
-Uczciwe.- Skwitowała Michalina.
-Tylko to?- Zapytała zdziwiona Agata.
-Tak. Chcecie mi dojebać za coś, to walcie. Może macie rację.
-Zapytamy go? Proszę.- Powiedziała Karolina.
-Nie!- Oznajmiła nam Agata.
-Jestem za uczciwym procesem.- Powiedziała Michalina i zapytała.
-Zdradziłeś Agatę?
-Tak. Misia podeszła i umoczyła różdżkę w farbce wodnej, a potem zawaliła mi nią po nogach.
-Ałaa!!! Powinienem mieć dłuższe gacie.- Oznajmiłem im na spokojnie.
-Więc, całowałeś kogoś innego?- Zapytała Paulina.
-Tak. I znów oberwałem dwa razy.
-Macałeś ją?- Zapytała Agata.
-Tak. Chyba tak.- Odparłem. Oberwałem, jak przedtem.
-Dlaczego nie kłamiesz?- Rzuciła Karolina zdziwiona moją prawdomównością.
-Ponieważ uważam, że powinienem dostawać, jeśli odpowiedzi wam się nie spodobają, a nie od ilości wyrzuconych oczek na kostce.
-Ta gra zaczyna być coraz ciekawsza.- Oznajmiła nam Karolcia i dodała.
-Nie uderzę ciebie, bo odpowiedź mi się podoba.- Wypowiedziała te słowa w kierunku dziewcząt.
-Masz rację. Gramy tak, jak on chce. Kto za?- Zapytała Michalina. I razem z Pauliną i Karoliną podniosły dłonie.
-Wniosek przeszedł.- Powiedziałem fakt oczywisty dla mnie, ale nie racjonalny dla Agaty i nie do przyjęcia. Podeszła do mnie i zamoczyła różdżkę w farbce, po czym zawaliła mi nią dwa razy. Zapiekło, zacisnąłem zęby z bólu.
-Agata! Przesadzasz.- Zdenerwowała się Paulina.
-Nie Paulinko. Ona ma rację. Ta odpowiedź mogła się jej nie spodobać.- Powiedziałem ze łzami w oczach, po czym dodałem.
-Gramy dalej. Teraz ty Michalina.
-Kochasz Agatę?
-Tak.- Podeszła do mnie i zamoczyła różdżkę w farbce, by odbić mi dwa ślady na ciele, ale o dziwo, ona wcale mnie nie uderzyła, a tylko odbiła mi delikatnie dwa ślady na nogach, w taki sposób, by znaczki jakie postawiła na mnie zachodziły na siebie, więc siłą rzeczy....
-Ups! Odpadam.- Powiedziała. Spojrzałem na nią.
-Nie baw się w Anioła Miłosierdzia.
-Nie muszę być miłosierna, by widzieć granice pomiędzy zabawą, a zemstą z miłości. Ona ciebie jeszcze kocha, ale nie powinna według mnie ciebie ranić, ponieważ to chore.- Uśmiechnąłem się do niej.
-Gramy dalej.- Powiedziałem, ale Paulina z Karoliną, zrobiły to samo i na placu boju została się sama moja luba, Agatka.
-Wygrałaś.- Oznajmiłem jej coś, co było nader oczywiste.
-Wcale nie chciałam tego wygrać!- Złościła się i jednocześnie krzyczała na mnie.
-To nie miało się tak zakończyć!
-Chciałaś się pobawić, ale zrobiło się za poważnie? Przesadziłaś, mówię poważnie.- Oznajmiłem jej spokojnie. Spojrzała na dziewczyny, a potem powiedziała do mnie słowa.
-Przepraszam ciebie. To nie miało tak wyglądać. Miało być zabawnie..... Przepraszam.- Powiedziała wreszcie tak dziwnie spokojnie, jak gdyby to słowo było wycięte z innej części dialogu. Była zdruzgotana tym, co zrobiła, a raczej rzekłbym, że jest zawiedziona swoim postępowaniem. Ale, to tylko moje zdanie.
-Rozumiesz mnie?- Zapytała wreszcie po dłuższej chwili ciszy.
-Tak, ale....
-Więc, dlaczego tak robisz!?- Przerwała mi w połowie zdania z dziwnym wyrzutem, jak gdyby próbowała mi się tłumaczyć ze swojego trybu rozumowania.
-Zrobiłem coś, czego nie powinienem robić i na dodatek nie umiem tego wytłumaczyć, bo nie pamiętam zdarzenia. Ja po prostu mam w pamięci tylko strzępki obrazów i nie potrafię powiedzieć tobie, jak do tego doszło.
-Myślisz, że to ciebie tłumaczy!?- Znów się uniosła.
-Nie! Uważam, że jestem całkowicie winny temu, co się stało. To dlatego nie protestowałem, żeby grać dalej. Należy mi się, wiem to. Ale nawet sam sobie nie jestem w stanie wytłumaczyć, jak do tego doszło i nie wiem, co dokładnie zrobiłem. Rozumiesz mnie, prawda?
-Więc Marta mówiła prawdę.- Powiedziała Paulina.
-O czym?- Zapytałem za zdziwieniem w głosie.
-Że coś z wami było nie tak.
-To prawda. Nie do końca jestem pewny tego, co zrobił ten, który pił razem z nami w klubie.
-Czyli..., to możliwe?
-Tak. Czego wy chcecie się dowiedzieć?
-Co się tam działo.- Powiedziała Agata.
-Więc, to było tak. Kiedy zjawiłem się w klubie u Marty, ktoś robił zadymę w barze. Po chwili przyszedł Tomek z Dariuszem i dogadaliśmy się z nim, a później wypiliśmy koniak. I teraz coś z czym się borykam, bo tego już nie pamiętam. Umówiliśmy się z nim, a potem pojechaliśmy do Komendanta i Władka. Później byliśmy na jakiejś imprezie, gdzie pewna dziewczyna chciała zobaczyć, jak bardzo zależy na niej, jej chłopakowi, więc wrobiła mnie w pewien szereg głupich sytuacji. Koledzy jegomościa zrobili się strasznie ciekawi i mnie wypatrzyli razem z nią, gdy szliśmy do samochodu, w którym ona mnie całowała. Któryś z nich pobiegł po jej chłopaka i wyciągnęli mnie z samochodu na ziemię, a ten palant w odwecie, pociął mi twarz. Tomek się wściekł, gdy zobaczył moją twarz i pozamiatał nimi parking, a później Darek nas zwinął stamtąd i przywiózł tutaj. Tyle Ustaliłem do tej pory.
-Aleś to szybko powiedział. Poczekaj. Powiedz to, jeszcze raz, ale wolniej.
-Nie chce się mnie do tego wracać. Mam dość pytań o tą sprawę. Rzygać już mi się tym chce.
-Dobra, daruję to tobie.- Powiedziała Agata.
-Naprawdę?- Zdziwiłem się, że ona tak szybko zrezygnowała z prawdy i szczegółów tej sprawy.
-Tak, tak. Czuję się winna. Zadowolony jesteś!?- Powiedziała z wyrzutem.
-Nie. Dlaczego miałbym być zadowolony?
-Bo tego chciałeś. Czy nie chciałeś?- zapytała.
-W sumie, to tak. Ale tylko dlatego, że cała ta sprawa, to burza w szklance wody. Więcej gadania, niż to warte. I w ogóle szkoda na to czasu, próbując dojść do prawdy w tym zamieszaniu.
-Dlaczego się tak bronisz?- Zapytała mnie zdziwiona Paulina.
-Nie wiem. Zakończmy ten temat.
-My już zakończyłyśmy to, ty sam ten temat ciągniesz dalej.- Oznajmiła mi Michalina. Wszystkie spoglądały na mnie tak, jak gdybym zrobił coś przeciwko nim.
-Przepraszam was. Czuję się winny temu wszystkiemu, co stało się wczoraj i nie mam zamiaru robić niczego przeciwko wam, a mam takie wrażenie, że tak właśnie robię.
-Masz poczucie winy?- Wyskoczyła Paulina.
-Powiedz, że tak. I kończymy ten temat. Powiedziała bardzo spokojnie Agata.
-Tak.
-I już, widzisz? Nikt nie ma pretensji.- Oznajmiła mi Michalina, dziwnie na mnie spoglądając.
-Co jest?- Zapytałem ją.
-Zawsze, kiedy o tobie rozmawiają, to podsłuchuję. I teraz tak sobie myślę, że wreszcie wiem, dlaczego one tak do ciebie lgną. One myślą, że ty masz większy problem i potrzebujesz więcej czasu, by się do niego przyznać.
-Michalina! Po co, ty mu to mówisz?- Zezłościła się Paulina.
-Bo może lepiej zapytać, a nie zastanawiać się, co się dzieje w jego świecie.
-Powiedz nam.- Powiedziała Paulina.
-W Krzyżu jest fajnie, ale moje zabawy ciekawsze są u was. Tutaj można więcej szczegółów dopracować, a u nas nie. Niewiele jest u nas sklepów, tylko dwa bary, jedna dyskoteka i niewiele się zmienia. A u was, wszystko dla mnie jest nowe, inne, mając szersze spojrzenie, mam większe pole do popisu.
-Tutaj są pieniądze, a u ciebie pewnie nie. Prawda?- Zapytała spoglądając na mnie Paulina.
-Częściowo tak, ale to nie chodzi o kasę. U was, co ciekawe, jest zgoła inne spojrzenie na mnie. U siebie jestem gówniarz, a tutaj nie. To właściwie dużo zmienia. Moja ciekawość świata i relacji międzyludzkich oraz sposób postrzegania waszego i mojego spojrzenia na zależności międzyludzkie, czyli nowych zależności w przedziale mojej egzystencji, jest inny. Próbując je zinterpretować i zmienić we wzór, muszę poznać zależności, które wpływają na wybór i na wynik poglądu prowadzącego do takiej relacji i mojego spojrzenia w tym kierunku.- Miśce oczy wypadły z orbit.
-Słucham?- Zapytała zdezorientowana moją wyczerpującą odpowiedzią.
-Chodzi o to, że jeśli twoim zdaniem na miłość składają się wygląd i twój entuzjazm do danego obiektu lub coś takiego, to aby nie zabrakło tego we wzorze, musi być to ujęte i mieć wpływ na wynik. W dalszym ciągu stała zdezorientowana, z rozdziawioną buzią, spoglądając na mnie.
-Rozumiesz?- Pokiwała głową, że nie, nie spuszczając ze mnie wzroku.
-W takim razie inaczej. Zróbmy twój wzór miłości. Dajcie kartkę. Zwróciłem się do dziewcząt i Karolina podała mi kartkę, a potem powiedziała próbując rozwiązać mnie od łóżka.
-Proszę, a tutaj masz długopis.
-Dziękuję.- Powiedziałem do Karoliny, kiedy już się jej udało, po czym zwróciłem się do Michaliny.
-Jaki jest twój ideał mężczyzny?
-Przystojny, wysportowany, bogaty i taki, aby mnie kochał. Ale szczerze i bez zawiści oraz tego całego przechwalania się w każdym temacie, jaki to on nie jest dobry w czymś. Chcę, by był szlachetny i umiał pomagać ludziom w potrzebie i zawsze szczerze odpowiadał na pytania dotyczące jego uczuć.
-Więc trzeba wziąć te wszystkie zależności i zrobić z nich wzór. Weźmy pierwsze litery i je dodajmy, a potem pomnóżmy. Skala obiektywna do ilu?
-A do ilu może być?
-6;10;100... itd.
-To znaczy do ilu?
-Spójrz na mnie i w skali od jeden do dziesięciu według Ciebie przystojny jestem na, .... Ile byś mi dała?
-Sześć.
-Ej!- Zdenerwowała się Agata.
-Agata, nie oto chodzi. Spokojnie. Chcę coś ustalić.
-No dobra.- Zrezygnowała moja luba.
-Wysportowany?
-Trzy.
-Bogaty?
-Trzy.
-A na ile jestem w tobie zakochany?
-Nie wiem.
-Jak uważasz? Strzel.
-Pięć?- Powiedziała niezdecydowana.
-A na jakim poziomie byś to ustawiła?
-Nie rozumiem.
-Dojdziemy do tego. Więc tak. (6+3)x(3x5)=135. Pomocny i szlachetny, jestem w jakim stopniu, według ciebie?- Tutaj zrobiła pauzę, zastanawiając się dłużej nad odpowiedzią na to pytanie.
-Siedem.- Powiedziała ze stanowczością, po czym oznajmiła nam, że....
-To, co ostatnio się stało, nie jest bez znaczenia i gdyby nie fakt twojego zachowania z piątku, to dałabym tobie pełne dziesięć punktów. Lecz i tak myślę, że to dobrze, bo zmieściłam ciebie w tej szczęśliwej liczbie siedmiu punktów.- Oczy wypadły mi z orbit, na tak pełną odpowiedź, którą usłyszałem z jej ust. Czyli chce kogoś, kto da jej taką możliwość zrozumienia swoich wyborów, jaką ona daje innym. Uczciwie z jej strony. Zamarłem spoglądając w odbicie mojej twarzy w jej oczkach. Myśląc, że "Zraniona przez chłopaka, szuka ukojenia w czyimś wyobrażeniu, o ideale mężczyzny. Tylko, że faceci się tak nie wypowiadają. Chyba, że myśli tak patrząc o mnie. Ale dlaczego we mnie?" Zadawane pytanie utkwiło mi na chwilkę w pamięci. Nie mogłem się skupić, gdy tak na mnie spoglądała i moje odbicie w tych pięknych oczach, było odbiciem ideału z jej snów. Pomyślałem tak widząc jej maślane oczy skierowane na mnie." Boże! Dlaczego zawsze ja!? Dlaczego!? Możesz mi odpowiedzieć?! Wołało moje wewnętrzne ja do Najwyższego. Lecz on się nie odezwał, a tylko dał mi do zrozumienia, że wszystko ma swą wagę, nawet ufność w ludzi zgromadzonych wokół mnie. Poczułem dłoń na ramieniu. Odwróciłem się i spostrzegłem, że owa dłoń należy do Aniołka. Czyli Bóg, w swej istocie i prostocie, umie wypowiedzieć się, poprzez przesłanie, będące jednym gestem, odpowiadające ze wszech miar na moje wołanie. Może on tak, jak i ja, nie jest taki idealny, tylko brnie zawsze do przodu i w ten sposób pokazuje nam, że warto robić coś, co na tą chwilę jest zupełnie beznadziejną walką i… , że za chwilkę okaże się, iż miało to sens, mimo tego wszystkiego, co przeszliśmy i przeżyliśmy jeszcze wczoraj. Może być właśnie tak, że jedno z pozoru błahe zdarzenie w naszym życiu, zmieni wszystko, na mające sens życia i dalszej naszej egzystencji wśród tych, których darzymy miłością i szacunkiem. Być może właśnie o to mu chodzi, byśmy poznali jego metodykę rozumienia szacunku do swojego własnego kawałka świata, zwanego naszym życiem. Pewnie tak. W tym momencie ocknąłem się z tego letargu i zawieszenia w..., hm, w niebie. Pewnie tak wygląda rozmowa z najwyższym, tak zwana "medytacją", pomyślałem sobie.
-Przepraszam, o czym to mówiliśmy? A no tak, o mojej szlachetności. Siedem punktów, tak?
-Tak. Odparła Michalina zaklęta przez chwilkę, przy pomocy mojej uwagi, poświęconej tylko jej osobie.
-Więc 7×135=945. I teraz coś, co mogłabyś przełknąć. Takie błędy w wyborze tego jedynego.
-Nie rozumiem. Powiedziała Michalina.
-Podejdźmy do tego psychologicznie. Przystojny i wysportowany, czyli zapatrzony w siebie. Jak bardzo uległy wobec innych dziewcząt oraz wierność. Podkreślamy pierwszy wyraz i jedziemy drugi. Zapatrzony w siebie jestem w stopniu?
-Jeden.
-Uległy?
-Pięć.
-A wierny, jak bardzo nie jestem?
-Dziesięć.
-Ej! Teraz przesadzasz.- Rzuciła się Agata.
-Agatko. Jak ty byś do tego podeszła, gdybyś się dowiedziała coś takiego, zaraz po zapoznaniu kogoś?- Wzruszyła ramionami i zrobiła minkę zdezorientowania, na tą chwilę, aż w pewnym momencie ocknęła się i odpowiedziała.
-To zależy od wielu czynników.
-Właśnie. Czyli masz swoje preferencje, a ona ma swoje. Czyli 945:(16+1)=55, 5 z groszem. Ciekawe, że właśnie wyszła nam taka liczba, wiesz?
-Dlaczego?- Zdziwiła się tym Michalina.
-Ponieważ, ta liczba jest bardzo podobna do mojej pozycji w dzienniku szkolnym, ponieważ mam numer 33.
-Zaraz, to ilu was jest w klasie?- Zdziwiła się Agata.
-Jest nas trzech.
-Jaja sobie robisz?- Powiedziała Misia.
-Trzech chłopaków. Reszta, to dziewczyny.- Stwierdziłem coś, co dla niej było bardzo dziwne.
-Bardzo zabawne.- Stwierdziła Michalina. Wzruszyłem ramionami.
-Ty nie kłamiesz?- Zapytała Misia spoglądając na mnie.
-Nie. A po cóż miałbym to robić?
-Jesteś niepoważny. Naprawdę jest was 33?
-Skąd. Klasa ma mniej, tylko są dwie grupy i pomiędzy 16-20 jest przerwa, oraz brak kilku osób, które odpadły. Klasa ma 28 osób.
-I tak dużo.- Powiedziała Paulina.
-Na samym początku w tej klasie były 52 osoby.
-Zrobili dwie?- Zapytała Agata.
-Tak i dorzucili z innych klas po kilka osób. Dlaczego ja w ogóle z wami rozmawiam w tym temacie?
-Bo, lubisz?- Oznajmiła mi coś, co było dla mnie logiczne, ale sama nie do końca będąc przekonana o tym, czy ma rację.
-Nie. To nie to. Ja was po prostu kocham.- Wszystkie usiadły na brzegach łóżka.
-Szymon, chodź pod prysznic, to umyjemy ciebie na przeprosiny.- Powiedziała Agatka, dając mi do zrozumienia, że czuje się winna temu, co zrobiła.
-Ale wszystkie?- Zdziwiłem się, gdyż trzy pod tym prysznicem robiły już razem ze mną tłok, a cztery, to nie wiem, czy by się zmieściły.
-Okey, ale podzielicie się po dwie. Ty Agatko z Michaliną, a Paula z Karoliną.
-No weź! Już dawno nie bawiłam się z Paulinką.- Powiedziała Agata.
-No dobra, to jak chcesz.- Zrezygnowałem z tego wyboru.
-Ja też wolałabym być w parze z Karoliną, chyba swobodniej bym się czuła.- Powiedziała Misia. Coś do mnie dotarło, więc tak też zrobiliśmy. Najpierw weszła pod prysznic ze mną Karolina i Michalina, a potem Agata i Paulina. Te pierwsze umyły mnie gąbkami, a drugie cyckami, ale dziwnie skupione były tylko na jednym miejscu, na tym palcu "i".... Paulina przyjęła to na biust, bo Agata bała się o włosy. Rozumiałem to, widząc jej zmagania z rozczesywaniem tych kołtunów. Koniec końców byłem zadowolony z obrotu sprawy i nie mogłem się doczekać, kiedy będzie jeszcze więcej takich zabaw. Widziałem, że brakowało Paulinie bliskości z Agatą. Naprawdę one według mnie, pasowały do siebie. Uzupełniały się, w każdym calu i rozumiały bez słów, bez tej zbędnej złości na siebie i tej bzdurnej rywalizacji, która zrobi coś lepiej, czy gorzej, więcej lub mniej, szybciej, czy wolniej. Między nimi, była taka niesamowita harmonia zmysłów, tej bliskości, słodkości i.... Co tutaj będę dużo mówił, po prostu miłości. Nie tylko ja to widziałem, bo po wyjściu spod prysznica i po dotarciu do sypialni, Michalina zapytała.
-One się kochają, prawda?
-Aż tak widać?- Odbiłem piłeczkę pytaniem. Michalina spojrzała na Karolinę i odparła.
-Widać.- Zgłupiałem. Przecież Karolina jasno się wyraziła, że to nie taka znajomość. A ja tutaj widzę, coś zupełnie innego.
-Karolina? Zrobisz coś głupiego dla mnie?
-Jeśli to będzie trudne, to nie.
-Przytul Michalinę, spójrz jej w oczy i ją pocałuj tak, jak pocałowałaś mnie ostatnio. Możesz, czy to za trudne dla ciebie?- Misia spojrzała na mnie, podeszła i zapytała mnie.
-Szymonie, dlaczego to robisz?
-Bo mam oczy duszy.- Karolina spojrzała na Michalinę.
-Chcesz?- Zaciekawiła się Karolcia.
-Dlaczego pytasz?- Zapytała Misia.
-Bo nie chcę zrobić niczego przeciwko tobie.
-Marzę o tym.- Podeszły do siebie, spojrzały sobie w twarz i się pocałowały. Do pokoju weszły dziewczyny Ma luba wraz z Pauliną i wryły w nie wzrok. Agata spojrzała na mnie, bez wyrazu.
-Co ty wyprawiasz?
-One się kochają i nic o tym nie wiedzą. To dlatego Karolina nie ma satysfakcji z bycia z Leszkiem. Kochają się, a nasza Karolinka jest rozdarta pomiędzy dwoma obiektami miłości. Że też prędzej na to nie wpadłem. Ale jaja.- Karolina spojrzała na mnie i przymrużyła oczy.
-Wiedziałeś?
-Nie! Dopiero teraz na to wpadłem. Nie rozumiem tylko, jak żeście się tak pogubiły, będąc tak blisko siebie. To naprawdę niebywałe. Przecież jako przyjaciółki, sypiałyście ze sobą i żadna z was nigdy niczego nie próbowała? Nic?
-Kiedyś jako piętnastolatki kąpałyśmy się razem i Michalina dotknęła mojej waginy, dreszcz mi przeszedł po plecach i się pocałowałyśmy. Nakryła nas mama i rozdzieliła mnie z Michaliną, wysłała mnie do szkoły z internatem. Tęskniłam za tobą i nigdy nie przestałam ciebie kochać.
-A ja myślałam, że tobie przeszło i skoro masz chłopaka, to nie będę rozbudzać w tobie tej miłości. To byłoby samolubne z mojej strony. Ja też mam chłopaka i nie do końca jestem spełniona w tej miłości.- Pocałowały się jeszcze raz. Na koniec, obie mi podziękowały.
-Wiecie, że kiedy odda się komuś serce, to znaleźć później szczęście jest trudno?
-Dlaczego?
-Bo na powrót całego serca, nigdy się nie odzyska. To dlatego Pierwsze miłości są takie niesamowite.
-To prawda.- Powiedziała Karolina i dała mi buziaka.
-Kochasz go?- Zapytała Paulina.
-I zapytała ta, co to go nie kocha.
-Też prawda.- Odparła Paulina, wzruszając ramionami.
-Kim ty jesteś Szymonie? Nagle zrozumiałam fenomen twojej fantazji i ich miłości do ciebie.- Stwierdziła Michalina.
-Nikim. Dlaczego żadna z was nie potrafi tego zrozumieć?
-Ponieważ, to nie nasz punkt widzenia.- Powiedziała Karolina.
-Widzisz? Masz swoją odpowiedź.- Dorzuciła Paulina. Agata stała i się podśmiewała z tego powodu, że one nagle tak bardzo zgadzają się, jeśli chodzi o mnie. Podeszła i przytuliła się do mnie.
-Znów się tobie udało zrobić po swojemu, co?
-Przypadek, wypadek. Samo się.
-Kłamczuch z ciebie, wiesz?
-To wy sprowadzacie wszystko do mojej osoby. Zarażacie każdego swoją miłością do mnie i twierdzicie, że to moja wina.
-Ma rację.- Powiedziała Michalina do dziewcząt, ale za chwilkę dodała w moim kierunku.
-Choć w sumie, to ty się do tego przyczyniasz.
-Oj zamknij się! Mogłabyś mi choć raz przyznać bezwarunkowo rację, a nie zawsze mieć jakieś ale.
-Raz już dzisiaj tobie bezwarunkowo przyznałam rację.
-Niby kiedy?- Zapytałem.
-Podczas gry.
-A no tak. Faktycznie, zapomniałem.
-Szymon, trzeba wstawać na śniadanie i pójść do kuchni zobaczyć, co dzisiaj robimy na obiad.- Powiedziała Paulina, a Karolina dodała pokazując na mnie palcem.
-Masz spojrzeć na robotę przy basenie i powiedzieć, co ty byś jeszcze zrobił.
-Zobaczmy po śniadaniu, dobrze?- Rozpogodziła się.
-W takim razie ubieramy się i lecimy na śniadanie.- Powiedziała. Ubraliśmy się i poszliśmy do jadalni, skąd ja poszedłem do kuchni. Porozmawiałem troszkę z panią Jowitą, a potem poszedłem zobaczyć, co i jak zrobiono w sprawie basenu. Wyszedłem na zewnątrz i stwierdziłem, że wypompowali całą wodę. Dostosowali dno basenu do położenia płytek i zrobili wylewkę pod leżanki w wodzie. uprzątnęli trawnik i nadsypano górkę, oraz zrobiono szalunek do wylania murku. Ale szybko idą prace do przodu. Pomyślałem. Ciekawe, czy zrobiono podkład pod filtr grawitacyjny i zbiornik rewencyjny. Obszedłem basen na drugą stronę i spojrzałem na położone rurki i rynny po bokach równoległych otworu w ziemi będącej obrysówką basenu. Jak na razie, to wszystko idzie zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego terenu wokół basenu. Tutaj nasypano ziemi, a tam poszerzono teren obrysu i zrobiono kanały spustowe wody z grubym tłuczniem i położono rury, z otworami od spodu. Dobrze idzie, ciekawe kto to monitoruje, jako kierownik budowy. No cóż. Zobaczymy innego dnia. Wróciłem do domu i udałem się do jadalni. Dziwnie cicho zrobiło się wokół, gdy wszedłem do pomieszczenia, gdzie wszyscy czekali na śniadanie.
-Co jest?- Rozejrzałem się wokół.
-Nic takiego.- Powiedziała Paulina.
-A tak szczerze mówiąc?- Zredukowałem odpowiedzi do faktu.
-Mój chłopak wyszedł wczoraj do domu i nie doszedł do siebie. Dzwoniła jego mama.
-To podzwoń po jego kolegach, może któryś coś wie więcej, niż wy.
-Mogę?- Zapytała Misia Karolinę.
-Jasne, przecież jesteśmy przyjaciółkami.- Odparła Karolina.
-To idę do telefonu.- I poszła. A ja usiadłem do stołu i za chwilkę podano nam śniadanie. Zjadłem i nie mogłem się powstrzymać od tego, by nie myśleć o tym, co się stało. Ciekawe, gdzie on się podział? Myślałem.
-No idź.- Powiedziała Agata do mnie. Widziałem, że mnie obserwuje i wie, że mnie to ciekawi. Wstałem, podziękowałem za pozwolenie zajęcia się tą sprawą i udałem się do holu, gdzie jak mniemałem, była Michalina.
-Co ty odpierdalasz człowieku?- Usłyszałem głos Michaliny, mówiący do telefonu.
-Wracaj i nigdzie z nimi nie jedź. Słyszałeś!?- Była zdenerwowana. Zdziwiła się widząc mnie w holu.
-Rzucił słuchawką.- Powiedziała spokojnie, będąc zmartwiona obrotem sprawy.
-Co jest?- Zapytałem.
-On gdzieś jedzie ze znajomymi i nie chce mi powiedzieć dokąd.
-A gdzie teraz jest?
-Jest u państwa K....
-Znam to nazwisko. Poczekaj? Wiesz, gdzie to jest?
-Tak. Na ulicy… .- I podała adres do Izabeli.
-O! Kurwa, mać.- Spojrzałem na nią i od razu wiedziałem, że ona jest z jednym z Tanków.
-Co jest?- Zapytał wchodzący do holu Tomasz, słysząc mój głos.
-Michalina źle obstawiła swojego wybranka.- Powiedziałem do niego. Z za Tomasza wyłoniła się Marta.
-To żart?- Zapytała.
-Obawiam się, że nie.- Odparłem, a później zadałem pytanie Michalinie.
-Kochasz go?
-Zastanawiam się, czy warto.- Uświadomiła mnie.
-To powiedz mi, jak będziesz umiała już odpowiedzieć na to pytanie. Dobrze?- Zmarszczyła czoło dziwnie na mnie spoglądając.
-Dobrze.- Padła odpowiedź. Podały sobie dłonie z Martą i poszły na górę rozmawiając o problemie Michaliny. Tomasz spojrzał na mnie.
-Nie rób tego. Słyszysz?- Powiedział dosadnie.
-Słyszę.- Odparłem.
-Ale masz to w dupie.- Stwierdził.
-W sumie, to tak.- Odpowiedź potwierdziła jego obawę.
-Prześpijmy się jedną noc z tym, nie podejmując żadnych decyzji.
-Nie mniej jednak Tomciu, to ja mam nadzieję, że ona zrezygnuje z tej miłości na rzecz Karoliny.
-Co ty pierdolisz?- Zapytał zdziwiony Tomasz.
-Co ciekawe, to one się kochają. Tylko dopiero teraz sobie to uzmysłowiły.
-Co ty pieprzysz, Michalina z Karoliną?
-Tak. Podobno zakochały się w sobie już za małolat, tylko rozdzieliła je Natalia. Nie wiem tylko, czy zrobiła to świadomie, czy może tak było już ustalone wcześniej i w taki sposób zostało to zapamiętane.
-Ale ty dziwnie działasz na ludzi. Chyba nikt obok ciebie nie jest normalny.
-Marta jest realistką i jest normalną osobą, której można zaufać. Mariola, Żaneta i w sumie, to wszystkie dziewczyny tutaj są normalne. Chłopaki też. No może nie licząc mnie.- Wzruszyłem ramionami.
-Szczerze mówiąc, to ja myślałem, że ja jestem tutaj w większym stopniu wariatem, niż ty.
-Dzięki Tomciu, ale ja mam inny pogląd na tą sprawę. Wiesz co? Z tego co widzę, to nie wiem, czy warto się nad tym zastanawiać i wyciągać wnioski ze swojego błędu. Pewnie dla nas, jest to problem, a dla innych nie. Nie sądzisz?
-Może nie jest, ale będzie, jeśli znów będziesz chciał któregoś z nich wyciągnąć z tego szamba.
-Dobra. Nie będę się nad tym zastanawiać. Olewam sprawę.
-Poważnie?- Zdziwił się, że tak szybko zawróciłem z tej drogi, którą on już uważał za zamkniętą, gdyż zrezygnowałem z pomocy temu chłopakowi.
-Tak. Może lepiej, że tak zrobimy, bo ona kocha Karolinę. Jeśli on będzie siedzieć w pudle, to Michalina będzie się pocieszać u Karoliny. Tak będzie dla nas lepiej i prościej, co?
-Tak. Pewien jesteś, tej swojej strony spojrzenia?- Zapytał krzywiąc się Tomasz.
-Tego jestem pewny.
-Czyli nie ruszamy go?
-Raczej nie będę rozbudzał w niej nadziei.- Stwierdziłem zostając, przy swoim.
-Czyli nie zrobisz niczego głupiego dla niego?
-Nie.- Tomek spojrzał na mnie wymownie, standardowo mi nie wierząc, w moje zapewnienia.
-Chyba, że....
-Kurwa Szymon! Miałeś przestać robić dziwne ruchy w tym temacie!- Spojrzałem na niego, był zdenerwowany.
-Tomciu, ja chciałem powiedzieć, zrobicie…, tylko wtedy, gdy ty mnie o to poprosisz.
-Oł. No tak. To zmienia postać rzeczy. I tylko wtedy?
-Jeśli jeszcze będę miał chęć, to… . Może tak być?- Zapytałem go myśląc, że to go uspokoi.
-Może. Tylko zdajesz sobie sprawę, że ja ciebie nigdy o to nie poproszę?
-No i widzisz? Wszystko jest w jak najlepszym nieporządku.
-Ten twój nieporządek, jest lepszy, aniżeli ten twój porządek.
-Wiesz, co to Tomciu znaczy?
-No, co to znaczy?- Powiedział z ironią w głosie Tomasz.
-To, że zaczynam się uczyć współpracy z tobą.
-I dobrze. Ale nie wydaje się mnie, że ty się czegoś uczysz. Raczej odpuszczasz dla świętego spokoju. A właśnie. Władek chce się spotkać z nami za tydzień. Nie mówił mi w jakiej sprawie.
-To dobrze. A przedwczoraj, to o czym z nimi rozmawialiśmy?
-Za każdym razem, kiedy się pytali nas, co teraz robimy, to mówiłeś, że balujemy. Zachowywałeś się, co najmniej dziwnie, dlatego kazali mi ciebie pilnować, żebyś czegoś nie odwalił.
-Bali się o mnie?
-Tak. Miałeś zero zahamowań. Robiłeś takie rzeczy nie patrząc na nic, że to niepojęcie. Czy ktoś mówił tobie, że "nie", czy powiedział tobie "tak", dla ciebie, to było bez różnicy. Nawet, jeśli zagraża to twojemu życiu lub zdrowiu, nie miałeś żadnych oporów.
-I tak przez cały czas odwalałem?- Zdziwiłem się.
-Tak. Na tej dyskotece, gdzie byliśmy, to dawałeś wszystkim do zrozumienia, że wszystko tobie zwisa. Mało tego, to nie umiałem się oprzeć wrażeniu, że szukasz problemów. Specjalnie ciebie zostawiłem, byś mógł się do tego ustosunkować, ale ty znalazłeś sobie wtedy tą dziewczynę, a w sumie, to ona znalazła ciebie, bo to ona za tobą biegała z dwoma innymi dziewczętami.
-Czyli wrobiła mnie w tą sytuację?
-Na to wygląda.
-Ale mam chęć się nią zabawić. Pojechać tam i zrobić jej coś po mojej myśli.
-Szymon, nie możesz się tam pokazać.
-Wiem. Odpuszczę, ale tylko ze względu na ciebie.
-Coś ty dzisiaj jest taki ugodowy?
-Narobiłem Tomciu kłopotów i chyba zrozumiałem, że potrzeba nam na troszkę teraz odpuścić. Wiesz, nie nawijać się nikomu na oczy, bo jak w coś wdepniemy, to będzie problem z działaniem tutaj. A przecież wiesz, że nie mogę teraz narobić nam problemów. Mamy coś do dokończenia.
-Mógłbyś być zawsze taki ugodowy, a nie tylko wtedy, gdy coś nabroisz.- Tomasz spojrzał na zegarek i powiedział mi.
-Już jest 10:20. Idziemy do dziewcząt.- I poszliśmy. Na miejscu Marta zapytała mnie.
-Słyszałam, żeś wybrnął z tej głupiej sytuacji.
-Tak, tylko troszkę oberwałem od Agaty.- Odparłem.
-Należało się tobie. Wiesz, że jak zrobisz coś beznadziejnie głupiego, to one złoją tobie skórę? Poważnie tobie mówię, zobaczysz.
-Wiem, nauczyły się tego ode mnie. Teraz się mszczą za byle co.
-Szymon, nie mów, że nie mają za co, bo mają i ty dobrze o tym wiesz.- Powiedziała kręcąc głową Marta.
-Realnie rzecz ujmując, to tak. Ale… nie wiem, co robiłem i z jakich pobudek, więc należy mi się taryfa ulgowa, prawda?- Marta uśmiechnęła się i oznajmiła mi swój werdykt w tej niejasnej dla mnie sprawie.
-Na pewno się tyle tobie nie należy. Wręcz przeciwnie. Powinieneś oberwać dużo więcej.
-W normalnych warunkach to tak, ale to nie były normalne warunki.- Broniłem swojego stanowiska.
-Szymon, nie przeginaj. Dobrze wiesz, co zrobiłeś. Nie rozmawiam dalej z tobą w tej sprawie.- Powiedziała Marta i odeszła ode mnie. Podszedł do mnie Tomek z głupią miną, więc zagadnąłem.
-Powiedziałeś jej prawdę, co nie?
-Musiałem.
-Dobrze zrobiłeś. Marta nie powie dziewczętom.- Wzdychnąłem sobie ciężko.
-Co ciebie martwi?- Zapytał Tomasz.
-Nie wiem. Mam to głupie wrażenie, że to jeszcze nie koniec kłopotów związanych z tą sprawą.
-Dlaczego tak uważasz?- Zapytał.
-A więc ja uważam, że to nie jest tak, jak zawsze wygląda koniec tematu, bo bogata gama różnego rodzaju możliwości rozwoju sytuacji, nie została jeszcze wykorzystana. A to znów skłania nas do refleksji, że to jeszcze nie koniec tematu. Czasem mam wrażenie, że będzie ciąg dalszy, ....
-Bo nie potrafisz odpuścić!- Wykrzyczał mi w twarz.
-Potrafię.
-Ale?- Zapytał zdegustowany Tomasz wiedząc, że to nie koniec tego tematu.
-Ale, jakoś mam takie dziwne uczucie, w związku z tym piątkowym zajściem.
-Jakie uczucie?- Zapytał w dalszym ciągu zdegustowany. Skrzywiłem się nie odpowiadając na zadane przez niego pytanie.
-Jakie uczucie?!- Ponowił pytanie.
-Nie wiem, czy będę umiał to zrobić.
-Ale co?
-Odpuścić.
-Kurwa, Szymon!
-No co!?
-Przed chwilą powiedziałeś, że nie będziesz miał problemu, a teraz już nie wiesz?! Wszystko spowija się przeciwko mnie.
-Zapominam o sprawie. Zadowolony?
-Tak.- Powiedział, nie do końca przekonany o moim powrocie do poprzedniej wersji ustaleń w tym nędznym temacie, którego nawet ja miałem już dość.
-Odpuszczam.- Powtórzyłem na powrót, by dogadać się z nim w tej kwestii.
-Co ty kombinujesz?
-Nic, dlaczego myślisz, że coś jest na rzeczy?
-A, jak myślisz?
-Bo to ja?
-No widzisz, jak wiesz.
-Nic nie zrobię, już w tym temacie, bez twojego pozwolenia.
-Taa. Prawie tobie wierzę.
-Twój sarkazm mnie powala.
-Zauważyłem. Obiecujesz, że nie zrobisz nic głupiego?
-Masz moje słowo.- Powiedziałem do Tomka widząc, że jest zrezygnowany już w tym temacie i ma dość moich insynuacji, o dalszym ciągu tych wydarzeń.
-Mam nadzieję, że dotrzymujesz danego słowa.
-Tak. Idziemy do dziewcząt?
-Jasne.- I udaliśmy się do pokoju Karoliny. Na miejscu szczerze powiedziawszy, nie było, aż tak ciężko z dziewczętami, bo wszystkie były zajęte miłością Michaliny i Karoliny. Cóż za ekscytacja czymś takim, aż byłem poważnie zakłopotany takim obrotem sprawy. Normalnie zainteresowanie było tak wielkie, jak gdyby wzięły już ślub i wszyscy próbowali dostać się do nich, aby złożyć im życzenia. Wyglądały wtedy naprawdę na szczęśliwe. A ja lubię patrzeć na szczęście innych. Czasem, to proste i wystarczy komuś do szczęścia niewiele, ale czasem, to nie lada wyzwanie i trzeba nieźle się napocić, żeby dopiąć swego. No cóż, tym razem, to było proste. By nie było zamieszania, wzięliśmy swoje dziewczyny, to znaczy Agatę i Martę do holu i powiedzieliśmy im, że się zmywamy, bo musimy coś zrobić i nawet nam pozwoliły. Udaliśmy się do Romana i Darka dowiedzieć się, co też ten chłopak Michaliny ma do zrobienia. I powiem szczerze, że lepiej dla nas, by z nim zerwała. Trafiła na kogoś bez skrupułów. Zabijał i robił to z przyjemnością. Tego dnia przekonałem się, że nie z każdym, można się ułożyć, by mu pomóc. Na szczęście chłopaki odwiedli mnie od tego pomysłu.
-Daleko jadą?- Zapytałem Romana.
-Za wschodnią granicę.- Odparł.
-Niemoja liga.
-Wiem i właśnie, dlatego tobie nie proponuję.- Powiedział i za chwilkę dodał.
-Będziecie mi potrzebni tutaj.
-Mamy nową zabawę?- Uśmiechnąłem się.
-Tak. Tylko tym razem, to będzie coś zupełnie innego.- Zaciekawił mnie swoim stwierdzeniem. Usiadłem przy biurku i wlepiłem w niego wzrok.
-Porozmawiamy w przyszłym tygodniu, mam nadzieję, że będziesz?
-Najpewniej tak.- Powiedziałem od niechcenia.
-Nie chcesz wiedzieć, co od ciebie chcę?
-Dzisiaj nie. Ostatnio zrobiliśmy ten błąd i ktoś o mało nas nie wysadził z siodła. Lepiej nie rozmawiać przed wyjazdem.
-A jak coś będzie wam potrzebne?- Zapytał zdumiony Roman.
-Trzeba będzie naruchać na miejscu.- Roman spojrzał na mnie zaniepokojony.
-Co się martwisz, to mój problem. Twoim problemem jest kasa.
-To nie jest problemem. Problem..., to jest tego rodzaju towar. Zaciekawił mnie tematem tego, co dostaniemy do przewiezienia. Nagle coś zaświtało mi w głowie.
-Roman, ale na materiały do budowy atomówek, te tak zwane rozszczepialne, to ja się nie piszę.
-Na co?- Zapytał Tomasz.
-Nic promieniotwórczego.- Odparł Roman.
-Na pewno?- Bo jakoś nie wierzyłem w jego zapewnienia. Widziałem, że budują bramki na granicach, w celu zapewnienia bezpieczeństwa nuklearnego i nierozprzestrzenianiu broni atomowej na inne państwa. Polska jest w takim miejscu, że broń atomowa na pewno idąc z sypiącego się związku radzieckiego, byłaby przerzucana przez nasz kraj na zachód.
-Ręczę za to.- Odparł Roman.
-Dobra. To już ustaliliśmy, że żadnego radu, cezu i innych produktów po produkcyjnych, tych tak zwanych materiałów promieniotwórczych w przesyłce nie będzie, tak?
-Tak.
-No i gra.- Odwróciłem się i już chciałem wyjść, gdy nagle usłyszałem jego głos.
-Na pewno nie chcesz wiedzieć, co jest do przerzucenia? Zapytał Roman.
-Broń.
-Tak. Problemem będzie to, że towar będzie skradziony z wojskowych magazynów.- Teraz zwrócił moją uwagę na fakt kradzieży broni.
-Nam?
-Nie, Rosjanom. Rosjanie wycofują powoli całe wojsko ciężkie, a my mamy już terminy i wiemy, co z czym jedzie, oraz jakie zasoby po zimnej wojnie mają zostawić tutaj po sobie. Dużo tego, co jest na miejscu można będzie jeszcze sprzedać i dobrze na tym zarobić. Sam o tym wiesz, prawda?
-Oni mają tutaj nie wiadomo co. To nie żarty. Zdajesz sobie z tego sprawę?- Próbowałem usłyszeć od niego, że się zastanowi.
-Wielka kasa. Los się do nas uśmiechnął.- Zachęcał nas Roman.
-Gazów bojowych też nie będzie?
-Tego nie wiem.- Odparł.
-A broń biologiczna?- Wzruszył ramionami.
-Czyli nie wiesz. To skąd możesz być pewnym tego, że nie będzie problemu z materiałami radioaktywnymi?
-Moje źródło informacji z Mon-u twierdzi, że w Polsce nie było takich rzeczy. A on wie, co mówi.
-Rosjanie są dramatycznie nastawieni do polski, więc nie zdziwiłbym się, jak przypadkiem zrobiliby tutaj sobie obiekt badań naukowych na temat oddziaływania promieniowania na człowieka.
-Powiem tobie, że oni mają już taki poligon. Wiesz gdzie?
-A no tak, Czarnobyl.
-Twoja wiedza mnie rozbraja. Rosjanie nie chcieli dać nam atomówek, bo bali się o swoje stanowisko i swoją technologię. Teraz odczuwają skutki uboczne wpływy atomu na gospodarkę i ludzi. Mają dość problemów ze znalezieniem miejsca na świecie i nie potrzebują robić sobie takiego problemu blisko zachodnim mocarstwom. Podobno miano zbudować elektrownię atomową w Polsce, ale po Czarnobylu, nikt się nie zgodził na takie rozwiązania u nas. Mamy węgiel kamienny i on wystarcza.
-Jak na razie. Wiatr i woda, to duże niewykorzystane możliwości siły napędowej do elektrowni. W Polsce wykorzystujemy, co najwyżej dwa, a maksymalnie trzy procent tych możliwości, jakie daje nam natura.- Spojrzał na mnie znów zdziwiony.
-Miałem to ostatnio na geografii. No co?
-Nic.- Odparł wciąż mi się przyglądając. Spojrzałem na Tomka i on też patrzył na mnie tak, jak gdybym miał zielone włosy.
-Wiesz, co?- Zagadnąłem do niego.
-Nie wiem.- Odpowiedział Tomek.
-Masz głupią minę.- Powiedziałem, by rozładować tą sytuację.
-Czasem nie wiem, co ty myślisz? A czasem mnie po prostu, szokujesz. Wiesz o tym?
-Widać.- Stwierdziłem fakt oczywisty dla..., chyba wszystkich tutaj. Do gabinetu wszedł Marek i oczy wszystkich, zwróciły się ku niemu.
-Ty to zawsze umiesz się znaleźć.- Oznajmił mu Darek.
-Coś przegapiłem?- Zapytał.
-Wykład na temat zasobów energetycznych Polski.- Powiedział Tomasz.
-A po co mi to wiedzieć?
-Podobno uczą tego na geografii.- Stwierdził Darek.
-Tak?- Zdziwił się Marek.
-Podobno, bo ja też sobie z liceum tego nie przypominam.
-To z podstawówki. O ile się nie mylę, to była siódma klasa.
-Szymon, już jest po pierwszej, a obiecałem Marcie, że obiad będziemy jeść z nimi.
-Przecież to nie musi być tak, jak mówisz. Zaraz, obiecałeś?
-Tak.
-Po co?
-Za przedwczoraj.
-No dobra. To spadamy. Cześć.
-Poczekajcie, jadę z wami. Powiedział Darek i dodał.
-Potem przyjadę z Izą do domu.
-Dobra, jedź.- Powiedział Roman.
-A ja, co mam robić?- Zapytał Marek.
-Co chcesz.- Stwierdził Darek.
-To jadę z wami.
-To chodź. I pojechaliśmy do Piotrka.- Po drodze próbowałem się dowiedzieć, co robi chłopak Michaliny. Ale Marek kręcił, żeby nie odpowiedzieć, a Darek centralnie stwierdził, że nie wie, ale wiedział. Po przyjeździe do Piotra, wziął mnie na bok i powiedział mi, że to ktoś, kogo trzeba się bać.
-Ale chyba można się z nim dogadać?
-Nie Szymon i nawet nie próbuj. Poważnie mówię. Nie rób tego.- Widziałem, że jest przerażony moim pomysłem o dobraniu jednego więcej do obrony.
-Zapatrzony w kasę?- Zapytałem.
-Nie. To nawet nie to. Lojalny do śmierci. On nie zmieni poglądów na temat tego, co chcesz zrobić. Zabije nas.
-Pewien jesteś?- Pokiwał głową i odpowiedział.
-Tak.- Chwilkę pomyślałem.
-A jego dziewczyna?
-Zapatrzona w niego, szkoda mi jej.- Zobaczył, że nie pytałem bez sensu, bo się zmartwiłem.
-Proszę, proszę. Obiecaj mi, że tego nie zrobisz.
-Masz moje słowo.
-Dobra idziemy.- Było mi głupio, że nie mam możliwości pomóc jej, ale nagle okazało się, że umiem sobie to odpuścić, tym bardziej, iż Michalina stwierdziła.
-Mam go dość. Niech sobie robi, co chce. Nie dam się traktować, jak coś zupełnie niepotrzebnego.- Powiem szczerze, że to dobrze, bo Tomek trzymał stronę Dariusza.
-Szymon, zostaw to. Słyszysz?
-Obiecałem już Darkowi.- Uśmiechnął się.
-I dobrze.- Stałem tam tak chwilkę, by rozładować napięcie i dać sobie czas na chwileczkę refleksji w tym temacie. Może mają rację i to dobry pomysł. Myślałem sobie, ale jakoś nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ona tylko tak mówi, bo jest zła na niego. W końcu jednak dotarło do mnie, że nie muszę się przejmować, bo Michalina była bardzo zapatrzona w rozmówczynie robiąc maślane oczy do Karoliny i chyba nawet do Pauliny i Agaty. Siedziały na klęczkach i rozmawiały sobie opierając się o łóżko. Agata z Pauliną po jednej stronie, a Karolina z Martą i Michaliną po drugiej. Usiadłem na parapecie, by widzieć zachowanie nowo zakochanych. Obie spoglądały na siebie, co chwilkę, a czasem poprawiały sobie coś, robiąc przy tym dużo zamieszania. To jedna poprawiła włosy drugiej, delikatnie ją całując, a druga gładziła pierwszą, niby coś strzepując. I tak wymieniały razem między sobą wzajemnie czułości. Miło było na to patrzeć, jak gdyby jedna chroniła drugą przed złem tego świata. Wtedy uzmysłowiłem sobie resztę składników potrzebnych do życia. Trzeba nauczyć się dawać siebie i umieć się z innymi dzielić decyzjami i wnioskami o własnych sposobach postrzegania świata, by nie było rozczarowań i pretensji w związku. One cztery, były takim dobrze prosperującym przykładem, na moje wnioski. Brak komunikacji międzyludzkiej, jest głównym powodem zakażeń czystej relacji w związkach partnerskich. Miałem to pokazane naocznie. Wystarczy, jakiekolwiek niedopowiedzenie, by zburzyć porządek i bezpieczeństwo myśli, o zdrowej relacji. A one były takie same, każda z nich miała swoją osobowość i umiała określić się w związku, dając to, co w niej najlepsze, bez oczekiwania czegokolwiek od drugiej osoby. Czyste relacje, budowane na miłości i zrozumieniu istoty ludzkiej natury. Tego dnia przekonałem się, że to nie koniec mojej nauki o życiu i twórczości plastycznej w relacjach ludzkich. Obiad minął mi w ciszy i spokoju, a następnie należy dodać, że prace, które wykonano zgodnie z projektem basenu, bardzo mi się podobały, więc je pochwaliłem. Nie rozumiałem tylko czterech otworów w ziemi na terenie znajdujących się po bokach, każdej ze stron basenu. Może budujący mają jeszcze jakieś swoje pomysły, które są już sprawdzoną alternatywą, dla tego rodzaju konstrukcji. Kto to wie. Trzeba przyznać, że prace szły nad wyraz szybko i sprawnie. W tydzień zrobiono tyle, ile ja obliczyłem na bity miesiąc roboty. No cóż, mechanizacja rusza robotę do przodu. Trzeba to powiedzieć.
-Poczekamy zobaczymy.- Oznajmiłem Karolinie, która zapytała, co dalej z tym robimy.
-Ten Niemiec, który robił to tutaj ze swoją grupą powiedział, że teraz przyjedzie inna ekipa, bo oni tylko zaczynają i teraz dopiero przyjadą zakończyć za sześć tygodni.
-Czyli Natalia wzięła firmę, która się tym zajmuje. Mądrze. Niech zrobią to raz, a dobrze.
-Podobno częściowo basen ma być pod zadaszeniem. Mama i ojciec tak sobie zażyczyli.
-To ich, więc pewnie mają już taki pogląd na to miejsce, żeby wyglądało to logicznie.
-Chodź razem ze mną, zobaczysz plan, który oni nakreślili. Jest u mamy w gabinecie.- Obszedłem jeszcze raz basen wokół i powiedziałem jej, że....
-Muszę jeszcze spojrzeć na wszystko z perspektywy prostoty wykonania tego projektu, bo tutaj powinno znajdować się coś, co będzie lało wodę do basenu.
-Mówisz, że ta rzeźba będzie fontanną?
-Nie fontanną, tylko ozdobą tej budowli. Wiesz co, Karolina? Może rodzice mieliby ochotę zrobić system podgrzewania wody na zadaszeniu tego basenu.
-Zapytam mamy. Może się zgodzi.
-To może jutro, kiedy będzie tutaj kierownik projektu, to podsunięcie mu takiego pomysłu, dobrze zrobi na przyszłość w temacie przygotowania projektu tego dodatku i kosztorysu, a potem niech spojrzy na zrobienie czegoś z tymi krzewami. Wiem, że Natalia jest przeciwna ingerowaniu we florę w tym miejscu, ale myślę, że tutaj najlepiej będzie posadzić żywopłot, lub można będzie zbudować tutaj murek z klinkierowej cegły. Ale to oraz ten system ogrzewania wody musi zatwierdzić twoja mama, Karolinko.
-Wiem i muszę tobie powiedzieć, że masz taką możliwość korzystania wraz z innymi z dobroci mojej mamy, że nie do końca czasem to rozumiem.
-Rozmawiała już Natalia z tobą?
-O czym?
-Czyli jeszcze nie rozmawiałyście.
-Dlaczego tak uważasz?
-Nie pytałabyś się, gdybyś z nią rozmawiała.- Karolina zatrzymała się w miejscu. Spojrzałem na nią.
-Szymon, o czym powinnam wiedzieć?
-Tak Karolinko, powinnaś. Ale to, co powinnaś wiedzieć, musisz usłyszeć od swojej mamy. Ja nie mogę tego zrobić i tobie powiedzieć, bo obiecałem Natalii, że tego nie zrobię. Jednakże, ona obiecała mi, iż powiadomi ciebie, bo uważam, że powinnaś o czymś takim wiedzieć. I nie tylko ja tak uważam.- Po czym przytuliłem Aniołka. Zaniepokoiła się.
-Szymon, coś się stało?- Zapytała spoglądając na mnie.
-Coś się dzieje i się stanie. Ale jeszcze czas, więc spokojnie. Porozmawiaj z mamą, gdy wróci, ale nie przez telefon, zgoda?- Widziała, że to może być coś strasznego, bo pokazały mi się łzy w oczach. Nie zapytała, czy jej powiem, tylko przylgnęła do mnie. Co zauważyła Agata i szybko podeszła do nas.
-Szymon, co się dzieje?
-Dlaczego myślisz, że coś się dzieje?
-Bo znów masz łzy w oczach i tą minę, którą miałeś ostatnio po rozmowie z Natalią. Paulina również zbywa mnie przed odpowiedzią na to pytanie. Powiesz?
-Nie mogę. To musi zrobić sama Natalia. Dziewczęta, mam do was jeszcze jedną prośbę.
-Jaką?- Zapytała Karolina odklejając się ode mnie i spoglądając mi w oczy.
-Nie zmuszanie jej do tego, dobrze? Niech sama podejmie decyzję, zgoda?- Spojrzały na siebie i obie powiedziały, że....
-Dobrze.- Agata przytuliła nas i poszliśmy do gabinetu Natalii, gdzie na biurku leżał nakreślony plan basenu. Przyjrzałem się i powiedziałem do Karoliny.
-Spójrz, twoi rodzice musieli już rozmawiać z nimi na temat podgrzewania wody w basenie. Zobacz, tutaj jest zaimplementowany słoneczny podgrzewacz wody, na południowej stronie zadaszenia basenu. Będą to montować, czy może zrobili to na planie poglądowo?
-Nic mi o tym nie wiadomo. Podobno ojciec chciał mieć wszystko na planie. Więc, skoro to tutaj jest, to znaczy, że pewnie będzie zrobione. Chyba, że to opcja.- Chwilkę się zastanowiła, po czym oznajmiła mi....
-Nie! Ojciec nie lubi robić zbędnych ruchów.
-To dobrze. Porozmawiaj o tych krzakach, dobrze?
-Dobrze.
-Chodźcie dziewczyny do wszystkich.- I poszliśmy. W salonie było ciasno, ale dotarłem do Michaliny, by się pożegnać osobiście i powiedzieć jej, żeby trzymała się teraz blisko Karoliny, bo czekają ją ciężkie chwile. Wiedziała o czym mówię, bo podsłuchała rozmowę swojej mamy z Natalią. Podziękowała mi za uświadomienie jej miejsca, w którym utknęła. Ale dobrze, że już wie, czego chce, więc odpuszcza sobie chłopaka. Powiem wam, że dobrze było to usłyszeć, bo nie wiem, czy mi byłoby tak łatwo, jak jej, zrezygnować z kogoś z kim byłem. Myślę, że wtedy, jeszcze nie umiałbym tego zrobić.
-Misia. I jeszcze jedno. Chciałbym, abyś postarała się, by Karolina nie zerwała z chłopakiem, w związku z tym, iż chce być z tobą. Obiecaj mi to.- Spojrzała zdziwiona moją prośbą.
-Przepraszam, że o to proszę, ale przyda się jej jedna dobra dusza więcej obok. Zrób to. Sama zobaczysz, że warto.
-Masz moje słowo.- Tego dnia Piotrek odwiózł mnie na stację kolejową. Rozmawiałem z nim po drodze o Marioli i miłości jego siostry do Michaliny. Do domu dojechałem zmęczony, więc szybko położyłem się spać. Nie mogłem zasnąć, bo byłem zmęczony i za dużo myśli biegało mi po głowie, gdyż byłem szczęśliwy, z powodu odgadnięcia zamiarów miłości Karoliny sprzed lat. Że też prędzej na to nie wpadłem, przecież ona uwielbiała być obok Agaty i mnie, więc może być tak, że ona chciałaby mieć również taki związek poliamorii, jak ja z Agatą i Pauliną. Męczyła mnie jeszcze jedna sprawa. Zdruzgotało moje "ja" to, że nie mogłem powiedzieć jej o chorobie jej mamy…, ale czego nie można zrobić wprost…, to wiecie. Nie drzwiami, to oknem. Nie wprost, to na skróty dookoła. Choć prędzej czy później i tak się dowie. Zaraz, Natalia chciała, abym pomógł przygotować Karolinę na taką wiadomość. To znacznie ułatwi sprawę. Ciekawe czy Karolina sprawdziła, jaka była ta szwajcarska klinika, w której była Natalia. No cóż, wszystkiego dowiem się, jak zawitam do nich ponownie. Chwilkę jeszcze myślałem o jej chłopaku i w dalszym ciągu miałem na myśli ten głupi pomysł, że każdego można wyprostować. Darek z Tomaszem mówili, że nie, ale ja miałem inny pogląd w tej sprawie. No cóż, trza będzie odpuścić tą szopkę i uznać sprawę za zamkniętą.
Dodaj komentarz