Chodź Agatko, przejdziemy się.
-Ale wrócicie tutaj jeszcze dziś, dobrze?
-Pewnie, że tak. Nie mamy planów na dzisiaj.
-Zrobię kolacje i pogadamy.- Gdy ubierałem buty, Agata wróciła się do Jagody zapomniała czegoś wziąć z pokoju i usłyszałem, jak rozmawiają… .
-Trafił się tobie, jak prezent pod choinkę.
-Wiem. Czyż to nie wspaniale?
-Jak dla kogo.
-Dla mnie.
-To na pewno. Przyjdziecie, to porozmawiamy. Idź, bo on czeka.- Przyszła i wyszliśmy z domu na spacer po okolicy.
-Przepraszam za to.
-Nie musisz przepraszać. To przecież ja zrobiłam całe to zamieszanie.
-Ale uważam, że powinienem tobie coś powiedzieć o tym zamieszaniu w pokoju Jagody.
-O co tak naprawdę jej chodziło, powiesz mi?
-Ty nie chcesz wiedzieć, a ja nie chcę powiedzieć. Ale wiesz, że czarną i czerwoną bieliznę, to wy kobiety kupujecie po to, aby komuś się w niej pokazać.
-Czyli nie ubrała tego, żeby tobie pokazywać?
-Ależ tak. Tylko, że na pokazywaniu, by się nie skończyło.
-Wiedźma, a ja jej ufałam.
-Nadal możesz jej ufać. Ale dobrze, że przyszłaś w odpowiednim czasie. Bo nie wiem, czy cięcie głupa na dłuższą metę, dałoby radę takiej perswazji.
-Twierdzisz, że mógłbyś się z nią przespać?
-Nie wiem, co tobie opowiedzieć, więc może pytaniem na pytanie. Czy uważasz, że Jagodzie czegoś brakuje, spoglądając na nią z punktu widzenia mężczyzny. Albo inaczej, kogoś biseksualnego tak, jak ty? Czy ty, nie przespałabyś się z nią, gdyby nie była twoją ciocią?
-Ale ona też jest bi. I spałam z nią.
-Widzisz i to jest coś, czego nie chciałem o tobie wiedzieć.
-Myślisz, że w żeńskim akademiku, to co dziewczyny robią, jak im się nudzi?
-Gadają o facetach?- Skrzywiła się.
-Tylko te zakochane i jeszcze nie zdradzone.
-Nie wiem, bo nie byłem w żadnym akademiku.
-Żartujesz sobie, prawda?
-Gdybym był, to pewnie nie byłabyś pierwsza. A byłaś.
-Byłam pierwsza?
-Agata, a okłamałem ciebie już z czymś?
-Nie.
-I myślisz, że jak powiedziałem, iż nie wiem ile razy doszłaś, to dlaczego tak było?
-Nie miałeś odnośnika i myślałeś, że nie doszłam, więc się powstrzymywałeś, bo nie wiedziałeś czy już, czy jeszcze nie.
-Bingo, brawo! Wygrała panienka dwie noce ze mną. Do odbioru natychmiast!- Wykrzyczałem podnosząc ręce do góry.
-Ciszej, ja tu mieszkam i większość ludzi mnie zna. O choinka, mój były.- Z za zakrętu wyszedł jakiś chłopak, który sunął w naszym kierunku.
-Cześć. Jestem... .
-Rafał, wiem. Ja jestem Szymon.
-Nie mówiłam tobie o nim.- Zdziwiła się Agata.
-Kwiatuszku, ja wiem, że taka dziewczyna, jak ty, nie była długo sama. A o twojego byłego, to nawet nie pytałem. Nie wiem, po co mi powiedzieli. Nawet zdjęcie mi pokazali.
-Mogę wiedzieć, kto to był? Pewnie ktoś życzliwy. Z tych, co to uprzejmie donoszą, aczkolwiek ze wstrętem.
-Nie pamiętam i co to za różnica, ktoś zaczął temat i zakończył. Ale, żeby nosić wasze zdjęcie przy sobie, to już lekka przesada.
-A gdzie zdjęcie było zrobione?
-Rafał miał ciebie na rękach i trzymał w dłoni balon z serduszkiem. O ile się nie mylę, to gdzieś na odkrytym basenie.
-Chłopak czy dziewczyna?- Zapytała Agata.
-Dziewczyna.
-Monika!- Oboje stwierdzili na hura.
-Nie wiem, być może.- Odparłem uważnie warząc swoje słowa.
-Ja jestem tego pewna. Gdyż kiedy ciebie poznałam, to też dowiedziałam się ciekawych rzeczy o tobie.- Stwierdziła Rafałowi Agata.
-Coś, co powinienem wiedzieć, a czego nie wiem?
-Myślę, że nie. Zakończmy ten temat, bo to do niczego nie prowadzi.- Stonowała nasze zapędy do zrobienia czegoś, czego by sobie nie życzyła.
-A zmieniając temat. To, co robicie jutro?- Zapytał Rafał.
-Imprezujemy u Daniela.- Powiedziała Agata.
-To najpewniej się spotkamy, bo ja też idę. A ty?
-Ja tutaj jestem na weekend.
-I gdzie nocujesz?
-U ciotki Agaty, Jagody. A co ty o niej myślisz, jak już rozmawiamy?
-Co za dziwne pytanie. No! Ale ciocię, to ona ma niezłą, co?- Załapał temat Rafał.
-Ej! Chłopaki, bo ja tutaj jestem.
-Dobra, to cześć, bo muszę iść na lekcje.
-O tej porze?- Zdziwiłem się.
-Gry na pianinie, rodzice nalegają. To do jutra, cześć!- I poszedł dalej nie oglądając się na nas.
-Ano cześć. Widzisz? Masz jednak swoją odpowiedź. Ciocia Jagoda jest niezłą laską.
-Ja to wiem, więc nie rozumiem, po co to powiedziałeś.
-Żeby wydał opinie. Przecież podziałało. Co nie?
-Jak ty to robisz?
-Czy wy możecie przestać o to pytać, bo to żenujące.
-Chodź wracamy do domu na kolacje.
-A co Jagoda zrobi do jedzenia, wiesz może?
-Jak strzeliła babola, to będzie się chciała zrehabilitować i to będzie niespodzianka. A jeśli nic nie miała złego na myśli, to pewnie pizza lub coś z takiego rodzaju rzeczy.
-Więc twierdzisz, że sama się w kopie, jak zrobi coś więcej?
-To oczywiste.
-Mam nadzieje, że nie zamierzasz zrobić jakiejś szopki?
-Nie wiem.
-To ja tobie powiem, że nie zamierzasz. Bo, jak zrobisz jakąś zadymę, to ja wychodzę.
-No dobra, ale i tak z nią sobie później porozmawiam.- Wróciliśmy i od drzwi było wiadome, że to nic w rodzaju pizzy. Agata skwitowała.
-Winę czuć już tutaj. Dalej nie trzeba iść, aby to stwierdzić.- Kalmary i krewetki, ogólnie owoce morza. Pierwszy raz jadłem coś takiego. Agata nie zrobiła żadnej szopki, a w trakcie kolacji dołączył do nas Andrzej. Rozmawialiśmy o niczym istotnym. Po kolacji dziewczyny sprzątały, a mnie Andrzej zabrał do gabinetu.
-Nie miałem powodu, żeby tego spróbować.- Powiedział stawiając jakąś butelkę na biurku.
-Ja z reguły nie piję.
-Więc tym lepiej. Docenisz smak dobrego trunku.
-Ale nie za wiele.
-Dobrze. Wsypał troszkę lodu do grubego szkła i nalał do połowy szklanek. Po czym podał mi jedną z nich mówiąc.
-Klasa sama w sobie, spróbuj.- Mocne i takie inne, bo większość tego, co zazwyczaj piłem nie miało smaku, a raczej było takie typowo alkoholowe, a to miało wyrazisty smak, ale nie wiem czego.
-Naprawdę dobre. Od kogo dostałeś?
-Od znajomego lekarza.
-Trafiony prezent.
-To nie prezent, to dowód wdzięczności.
-Andrzej niezręcznie mi pytać. Ale, czym ty się zajmujesz?
-Siedzę w komisji nadzoru gruntu i trzaskam pieczątki i podpisy.
-Tak, to wiele wyjaśnia z twojego stanu majątkowego.
-To majątek mojej żony i Jagody. Ja tutaj tylko mieszkam. To wszystko jest zapisane na Agatę.
-Nie powinieneś mi tego mówić. Takich rzeczy się nie mówi.
-Wiem zwłaszcza, że ja wchodząc do tej rodziny, byłem taki golas, jak ty. Mylę się?
-Mało powiedzieć, że nie. Tu trzeba powiedzieć znacznie więcej, ale pomińmy ten temat.
-Mnie możesz powiedzieć znacznie więcej, ja się nie obrażę. Jak będziesz gotów to przyjdź, coś się wymyśli.
-W porządku jesteś. Wiesz, ja osobiście widzę, że jesteś jak przyjaciel, więc przyjdzie czas to pogadamy.- Weszły dziewczyny.
-Co pijecie?- Zapytała Agata.
-Podajcie szkło to zobaczycie.- Stwierdził Andrzej, a ja opróżniłem swoje i postawiłem szklankę na biurku. Agata podniosła moją szklankę mówiąc.
-Ja napije się z twojej. Mogę?
-To tak, jakbyś nie chciała, aby pił.- Stwierdził Andrzej.
-Ja rzadko piję, więc po tej ilości myślę, że powinienem przestać.
-Nie żartuj.- Oponowała moją decyzję Jagoda.
-Właśnie, napij się z nami, to rzadka okazja, oryginalny rum z Jamajki. Piraci to pijali. Więc jak? Drugi raz możesz nie mieć okazji, aby tego spróbować.
-Dobra, dostawcie jeszcze jedną szklankę, to się napiję z wami. Mam pytanie Jagódko. Czy kiedykolwiek było coś między wami dwojgiem?- Powiedziałem, pokazując na nią i Andrzeja.
-Pierwsze pytanie.- Skwitowała Jagoda.
-Tak. To pierwsze pytanie. Ale jeśli nie chcecie o tym teraz mówić, to zmienimy temat.- Stwierdziłem.
-I tak się kiedyś dowie.
-Więc spaliście ze sobą?- Zdenerwowała się Agata.
-Jagoda, może ty to opowiedz.- Powiedział Andrzej.
-Dobrze. Usiądźmy. Kiedy zginęła twoja mama, miałaś niecałe 3 latka. To był 1977 rok, więc ciężkie czasy. Twój dziadek, a mój ojciec, nigdy nie trawił Andrzeja. Umarła jego ukochana córeczka i nie mógł tego przeboleć. Więc się wyprowadził za granice. Twoja babcia na łożu śmierci, kazała nam przysięgnąć, że zrobimy wszystko, abyś miała normalną rodzinę.
-No proszę was i chcieliście stworzyć parę?
-Nie. Miało to wyglądać inaczej i było inne, gdyż ja wtedy miałam narzeczonego, ale on nie był zadowolony z takiego rozwiązania i odszedł. I w tedy to się stało, raz i nigdy potem do tego nie wracaliśmy.
-Wypijmy za prawdziwą miłość. Niech trwa, aż po życia kres.- Powiedział Andrzej i podniósł szklankę. Podano mi szkło i wypiłem za to. Chodź nie wiem, czy powinienem wypić taki toast. Agatka się wściekała, ponieważ kiedy ona zadawała im to pytanie, zbagatelizowali ją. Butelka zrobiła się pusta i tak po kilku dziwnych stwierdzeniach, rozwścieczona Agata uspokoiła się na tyle, że można było… . Zaraz, jak to się mówi? A no tak. "Podejść do niej bez kija." Gdy byliśmy w pokoju, wpadł Andrzej.
-Pozwól na chwileczkę.
-Coś się stało, że chcesz porozmawiać?
-Powiedziałeś Jagodzie o tym?
-Miała trzy pytania i jednym z nich trafiła w ciebie. Drugie było tendencyjne, więc to i tak niewiele szkód. Bo ja z tym swoim przesadziłem, nie uważasz?
-Troszkę tak. Udobruchaj Agatę co, bo rano będzie zadyma.
-To moja wina, więc biorę to na siebie.- Stwierdziłem i usłyszałem za sobą głos Agaty.
-Ooo, a co wy tutaj knujecie? Nigdzie nie idziesz. Wybijcie sobie z głowy dalsze picie dziwnych napojów wyskokowych.
-No widzisz Andrzej, nie będzie nam dane dziś dalej pić. Dobranoc.
-Dobrych snów dzieciaki. A już myślałem, że mam kompana do picia. Do jutra.
-A no do jutra.
-Szymon, dlaczego tobie odpowiadają na takie pytania, a mnie zbywali?
-Może dlatego, że mnie nie dotyczy ta odpowiedź. Tak się prościej rozmawia.- Pukanie do drzwi.
-Nie, no ojciec mnie irytuje. Agata otwiera, a to nie ojciec, tylko Jagoda.
-Koleżanka do ciebie, zejdź do niej.
-Agata poszła do Pauliny, więc mam pytanie. Czy uspokoisz ją trochę?
-Już Andrzej był w tej sprawie.
-Dobrze. To nie przeszkadzam.- I wyszła, a po chwili do pokoju weszła Agata razem z Pauliną.
-Szymon, bardzo zły będziesz, jak Paulina dziś zostanie z nami?- Na twarzy pojawił mi się uśmiech, bo nagle znalazłem proste wyjście z sytuacji, które strasznie mi pasowało.
-Nie. Pod warunkiem, że ty nie będziesz zła na ojca i ciocie za to, że powiedzieli prawdę.
-No dobrze. Ale jak ja pytałam, to omijali odpowiedzi.
-Może pytałaś ich z osobna.
-Tak. A co to za różnica?
-Jak we dwójkę coś przeskrobiecie i zapytać was z osobna, to nic się nie dowiesz, bo nikt nie chce być kapusiem. Ale, jeśli zapyta się was we dwójkę, to macie opór, ale już nie taki. I niestety ten wzór pasuje tylko do liczby dwa, bo już w trójce nie działa. Dla mnie logiczne. I prędzej powiesz komuś niezamieszanemu w sprawę, niż komuś, kto chce wiedzieć. I jeszcze kwestia kary, bo jak przesadzisz, to nigdy więcej tobie nic nie powiedzą. To proste i logiczne.
-Studiujesz psychologie?- Zapytała Paulina.
-Nie. Własne spostrzeżenia i wnioski.
-A może powinieneś.
-Może i tak, ale nie wiem, co ja chcę robić. A ty Paulina kim jesteś?
-Kochanką twojej dziewczyny.
-Cóż za elokwentna odpowiedź. Ja dziewczyny, idę spać.
-A nie jesteś ciekawy, co ja wymyśliłam?
-Powiedzmy, że jestem. Więc?
-Zobaczymy, która z nas szybciej dojdzie.
-Nie łapie genezy tego stwierdzenia. To miało być coś innowacyjnego? A, jak masz zamiar do tego podejść?
-Tak, jak ostatnio.
-Zgoda. Najpierw Agata, później ty. Albo nie, na odwrót. I z wygraną pouprawiam seks.
-Ejże, zaraz! A mnie, to nikt nie zapyta o zdanie?
-Myślałem, że ustaliłyście już to między sobą.
-Chodź no tu na chwilkę. Co ty kombinujesz?
-Wygrać ciebie.
-Nie rozumiem.
-To proste. Pierwsza jest bez przygotowania, a druga będzie po rozgrzewce.
-Nienormalny jesteś.
-Wiem.- Oczywiście miałem rację, więc wygrała Agata, ale to było bez znaczenia, bo i tak poszliśmy spać. Gdyż, to już dziś jest impreza u Daniela.
Dodaj komentarz