Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 9. Łał szok.

Tydzień później pojechałem w piątek. Dzwonię, otwiera ciocia:  
-Wejdź. Nie ma w domu nikogo, więc przyjdź do mojego pokoju za 3 minutki.  
-Dobrze.- Zakręciłem się na dole i poszedłem na górę. Pukam do drzwi i słyszę.  
-Wejdź proszę.- Otwieram drzwi, a tu w naprawdę ładnej bieliźnie, ale takiej, co to więcej eksponuje niż zasłania, leży ciocia na łóżku. Wrażenie było piorunujące, ale sytuacja nadwyraz niezręczna.  
-Ładne koronki. Tylko nie wiem, dlaczego mi je pani pokazuje?  
-Ale jesteś niedomyślny, przecież to logiczne, co chcę. Tego, co chce każda tutaj. Sprawdzić czy plotka jest prawdą.  
-Muszę panią zmartwić. Ja nie sypiam z przygodnie poznanymi kobietami i przyjaciółkami. Więc to, co mogę dla pani zrobić, to jedynie szczerze odpowiedzieć na pani pytanie.  
-Na trzy pytania.  
-I znów ulegam kobiecie. Hmm..., zgoda. Ale na osobności.- Ktoś wszedł do domu, usłyszałem głos podekscytowanej czymś Agaty.  
-Ciociu, ciociu! Odsunąłem się od drzwi, które otworzyły się z impetem i do sypialni wpadła Agatka.  
-Ciociu, ciociu, widziałam... . Ooo to! I też takie chcę! Szymonowi będzie się podobać.  
-Podoba mu się. Cześć Pszczółko!  
-A co ty tutaj robisz?  
-Przyjechałem do ciebie. A, że ciebie nie było, to twoja ciocia próbowała mnie czymś zająć. Przypomniała sobie, że kupiła ten komplecik i poprosiła mnie o opinie w tym temacie. Zjawiskowo wygląda, prawda?  
-Tak, niesamowicie. Więc, ja też taki chcę!  
-Ciekawe dla jakiego szczęściarza, to ubierze.  
-Agato! znów wlazłaś w butach na górę.  
-Już idę zdjąć je ciociu.- I wyszła.  
-Dziękuję za wyprostowanie sytuacji i za to, jestem tobie coś winna.  
-Kup jej coś takiego, będzie zadowolona i szczęśliwa.  
-Może kupić coś tobie?  
-Łoł! ja tego nie ubiorę.  
-Nie mówiłam o tym.  
-Jeśli chce pani... .  
-Jestem Jagoda. Podszedłem, usiadłem obok i podałem jej dłoń mówiąc.  
-Szymon. Uścisnęła moją dłoń, a ja mówiłem dalej.  
-Więc jeśli chcesz Jagódko mi coś kupić, to wydaj te pieniądze na takie coś Agacie i Paulinie. I jeszcze jedno. To twoje, jest naprawdę pierwsza klasa.  
-Jeszcze raz dziękuję.- I żeby odzyskać choć trochę utraconej wartości, dając jej możliwość poznania nawet najskrytszych moich marzeń, postanowiłem wytargować coś jeszcze, coś dla siebie, coś w sumie bez wartości, ale... .  
-Ja odpowiem tobie na trzy pytania. Odpowiesz mi na dwa?  
-A co ja będę z tego miała?- Zażyła mnie tym pytaniem, ale nie stanowiło to dla mnie problemu, ponieważ to jej zależało, a nie mi.  
-Pewność, że moje odpowiedzi, to będzie prawda.- Postawiłem sprawę jasno. Choć szczerze mówiąc i tak bym jej nie skłamał, bo i po co.
-Jasno stawiasz sprawę, więc nie mam wyboru. Układ stoi. Gdzie ona ciebie znalazła?  
-To ja ją znalazłem.  
-A no tak. Ale wiesz, zależy czyją wersję słyszę, bo każde z was tak twierdzi.- Podparła głowę na dłoni, opierając się łokciem o poduszkę, uśmiechnęła się do mnie. Boże, ale piękny i jasny uśmiech. Otrząsnąłem się, chcąc wyrównać bilans pytań w tej rundzie.  
-Więc, to pierwsze twoje pytanie?- Stwierdziłem podstępnie, uśmiechając się do niej.  
-Tak. Oświeć mnie.  
-Zauważyłem ją w Okrąglaku, zakochałem się od pierwszego spojrzenia i obiegłem sklep dookoła wchodząc im w drogę. Resztę znasz.- Nagle zrobiła zdziwioną minę, gdy dotarło do niej to, co powiedziałem. Odparłem zarzut zanim rzuciła mi nim w twarz mówiąc... .  
-Tak, dobrze myślisz. Zrobiłem to specjalnie. Jak widzisz, to sama prawda, tylko prawda i cała prawda.  
-Jeśli to prawda, to byłeś pierwszy. A wiesz, co one tam robiły?  
-Nie.  
-To twoje pierwsze pytanie?- Próbowała odzyskać pozycję liderki.  
-Nie. Mamy po równo, po dwa.- Podniosłem się z łóżka.  
-Odpowiem tobie, nawet jeśli nie chcesz. Agata była tam z koleżankami po tym, jak zerwała z Rafałem. Miała wyrzuty sumienia, więc dałam jej pieniądze i zadzwoniłam do koleżanek, aby wyciągnęły ją na zakupy do Poznania. Były na św. Marcina, więc nie wiem, co one robiły w okrąglaku.  
-Przypadek, może nic, albo ruszyły na łowy.- Próbowałem odkryć jej karty.  
-A co ty robiłeś w okrąglaku?  
-Czyżby twoje drugie pytanie?  
-Nic z tego. I jeśli nie możesz, to nie odpowiadaj.- Stłamsiła w zarodku moją inwencję twórczą. No trudno. Trzeba być uczciwym oszustem matrymonialnym wobec niej, bo ona mnie raczej nie okłamała.  
-Szukałem spodni. Nic nadzwyczajnego, a znalazłem miłość swojego życia.- Weszła Agata do sypialni Jagody, w której to byliśmy.  
-O czym rozmawiacie?  
-O naszym pierwszym spotkaniu.  
-Cóż za topowy temat. Ej! Może sprzedamy go do gazet.  
-Nie. Bo o czym ja będę rozmawiał z ludźmi.  
-Tak. Ostatnio, gdzie nie wejdę, to mówi, że tylko o tym mówią.- Stwierdziła Agata.  
-Tylko o to pytają.  
-Właśnie.- Pokazała mi język i dodała tłumacząc to posunięcie.  
-Czasem mam wrażenie, że mnie oszukujesz.  
-Jagódko, czy oszukałem Agatkę?  
-Nie. Naprawdę o tym rozmawialiśmy.  
-Dlaczego ty do każdego mówisz już po imieniu, taty, cioci, rodziców Marcina, Pauli. Jak ty to robisz?  
-Boże, czy wy możecie nie pytać, jak ja coś robię. To zaczyna mnie irytować. Nie tylko ja robię to, czy tamto.  
-Tak? To kto jeszcze umie dać tyle kobiecie, co ty?  
-Drugie pytanie?- Kiwnęła głową, że tak. Odpowiedzią jest..., Andrzej. Jej tata.  
-A co? Spałeś z nim, że wiesz?- Zapytała z sarkazmem w głosie Jagoda.  
-Gorzej. Powiedziałem mu, jak to zrobić i mu się udało. Podobno wyszło mu 7 razy. Zostawcie to dla siebie, jeśli można was o to prosić.  
-Co... ? Ja... ! Nie zamierzasz chyba powiedzieć, że to nic nie zmieni?  
-Zmieni. Ale jak to puścicie dalej, to któregoś dnia przyjdziesz do domu i spotkasz swoje koleżanki w jego łóżku.  
-Zrozumiałam aluzje. W porządku, ale... .  
-Zła jesteś na mnie. Zawiodłem ciebie?  
-Tak.  
-Nie myślałem, że mu się uda, a jednak udało się. Kogo on ma, wiecie?  
-Ja wiem, to moja przyjaciółka. Podpytam ją.  
-Masz Jagódko jedno pytanie, a ja dwa. :) Chodź Agatko, przejdziemy się.  
-Ale wrócicie tutaj jeszcze dziś, dobrze?  
-Pewnie, że tak. Nie mamy planów na dzisiaj.  
-Zrobię kolacje i pogadamy.- Gdy ubierałem buty, Agata wróciła się do Jagody zapomniała czegoś wziąć z pokoju i usłyszałem, jak rozmawiają… .  
-Trafił się tobie, jak prezent pod choinkę.  
-Wiem. Czyż to nie wspaniale?  
-Jak dla kogo.  
-Dla mnie.  
-To na pewno. Przyjdziecie, to porozmawiamy. Idź, bo on czeka.- Przyszła i wyszliśmy z domu na spacer po okolicy.  
-Przepraszam za to.  
-Nie musisz przepraszać. To przecież ja zrobiłam całe to zamieszanie.  
-Ale uważam, że powinienem tobie coś powiedzieć o tym zamieszaniu w pokoju Jagody.  
-O co tak naprawdę jej chodziło, powiesz mi?  
-Ty nie chcesz wiedzieć, a ja nie chcę powiedzieć. Ale wiesz, że czarną i czerwoną bieliznę, to wy kobiety kupujecie po to, aby komuś się w niej pokazać.  
-Czyli nie ubrała tego, żeby tobie pokazywać?  
-Ależ tak. Tylko, że na pokazywaniu, by się nie skończyło.  
-Wiedźma, a ja jej ufałam.  
-Nadal możesz jej ufać. Ale dobrze, że przyszłaś w odpowiednim czasie. Bo nie wiem, czy cięcie głupa na dłuższą metę, dałoby radę takiej perswazji.  
-Twierdzisz, że mógłbyś się z nią przespać?  
-Nie wiem, co tobie opowiedzieć, więc może pytaniem na pytanie. Czy uważasz, że Jagodzie czegoś brakuje, spoglądając na nią z punktu widzenia mężczyzny. Albo inaczej, kogoś biseksualnego tak, jak ty? Czy ty, nie przespałabyś się z nią, gdyby nie była twoją ciocią?  
-Ale ona też jest bi. I spałam z nią.  
-Widzisz i to jest coś, czego nie chciałem o tobie wiedzieć.  
-Myślisz, że w żeńskim akademiku, to co dziewczyny robią, jak im się nudzi?  
-Gadają o facetach?- Skrzywiła się.  
-Tylko te zakochane i jeszcze nie zdradzone.  
-Nie wiem, bo nie byłem w żadnym akademiku.  
-Żartujesz sobie, prawda?  
-Gdybym był, to pewnie nie byłabyś pierwsza. A byłaś.  
-Byłam pierwsza?  
-Agata, a okłamałem ciebie już z czymś?  
-Nie.  
-I myślisz, że jak powiedziałem, iż nie wiem ile razy doszłaś, to dlaczego tak było?  
-Nie miałeś odnośnika i myślałeś, że nie doszłam, więc się powstrzymywałeś, bo nie wiedziałeś czy już, czy jeszcze nie.  
-Bingo, brawo! Wygrała panienka dwie noce ze mną. Do odbioru natychmiast!- Wykrzyczałem podnosząc ręce do góry.  
-Ciszej, ja tu mieszkam i większość ludzi mnie zna. O choinka, mój były.- Z za zakrętu wyszedł jakiś chłopak, który sunął w naszym kierunku.  
-Cześć. Jestem... .  
-Rafał, wiem. Ja jestem Szymon.  
-Nie mówiłam tobie o nim.- Zdziwiła się Agata.  
-Kwiatuszku, ja wiem, że taka dziewczyna, jak ty, nie była długo sama. A o twojego byłego, to nawet nie pytałem. Nie wiem, po co mi powiedzieli. Nawet zdjęcie mi pokazali.  
-Mogę wiedzieć, kto to był? Pewnie ktoś życzliwy. Z tych, co to uprzejmie donoszą, aczkolwiek ze wstrętem.  
-Nie pamiętam i co to za różnica, ktoś zaczął temat i zakończył. Ale, żeby nosić wasze zdjęcie przy sobie, to już lekka przesada.  
-A gdzie zdjęcie było zrobione?  
-Rafał miał ciebie na rękach i trzymał w dłoni balon z serduszkiem. O ile się nie mylę, to gdzieś na odkrytym basenie.  
-Chłopak czy dziewczyna?- Zapytała Agata.  
-Dziewczyna.  
-Monika!- Oboje stwierdzili na hura.  
-Nie wiem, być może.- Odparłem uważnie warząc swoje słowa.  
-Ja jestem tego pewna. Gdyż kiedy ciebie poznałam, to też dowiedziałam się ciekawych rzeczy o tobie.- Stwierdziła Rafałowi Agata.  
-Coś, co powinienem wiedzieć, a czego nie wiem?  
-Myślę, że nie. Zakończmy ten temat, bo to do niczego nie prowadzi.- Stonowała nasze zapędy do zrobienia czegoś, czego by sobie nie życzyła.  
-A zmieniając temat. To, co robicie jutro?- Zapytał Rafał.  
-Imprezujemy u Daniela.- Powiedziała Agata.  
-To najpewniej się spotkamy, bo ja też idę. A ty?  
-Ja tutaj jestem na weekend.  
-I gdzie nocujesz?  
-U ciotki Agaty, Jagody. A co ty o niej myślisz, jak już rozmawiamy?  
-Co za dziwne pytanie. No! Ale ciocię, to ona ma niezłą, co?- Załapał temat Rafał.  
-Ej! Chłopaki, bo ja tutaj jestem.  
-Dobra, to cześć, bo muszę iść na lekcje.  
-O tej porze?- Zdziwiłem się.  
-Gry na pianinie, rodzice nalegają. To do jutra, cześć!- I poszedł dalej nie oglądając się na nas.  
-Ano cześć. Widzisz? Masz jednak swoją odpowiedź. Ciocia Jagoda jest niezłą laską.  
-Ja to wiem, więc nie rozumiem, po co to powiedziałeś.  
-Żeby wydał opinie. Przecież podziałało. Co nie?
-Jak ty to robisz?  
-Czy wy możecie przestać o to pytać, bo to żenujące.  
-Chodź wracamy do domu na kolacje.  
-A co Jagoda zrobi do jedzenia, wiesz może?  
-Jak strzeliła babola, to będzie się chciała zrehabilitować i to będzie niespodzianka. A jeśli nic nie miała złego na myśli, to pewnie pizza lub coś z takiego rodzaju rzeczy.  
-Więc twierdzisz, że sama się w kopie, jak zrobi coś więcej?  
-To oczywiste.  
-Mam nadzieje, że nie zamierzasz zrobić jakiejś szopki?  
-Nie wiem.  
-To ja tobie powiem, że nie zamierzasz. Bo, jak zrobisz jakąś zadymę, to ja wychodzę.  
-No dobra, ale i tak z nią sobie później porozmawiam.- Wróciliśmy i od drzwi było wiadome, że to nic w rodzaju pizzy. Agata skwitowała.  
-Winę czuć już tutaj. Dalej nie trzeba iść, aby to stwierdzić.- Kalmary i krewetki, ogólnie owoce morza. Pierwszy raz jadłem coś takiego. Agata nie zrobiła żadnej szopki, a w trakcie kolacji dołączył do nas Andrzej. Rozmawialiśmy o niczym istotnym. Po kolacji dziewczyny sprzątały, a mnie Andrzej zabrał do gabinetu.  
-Nie miałem powodu, żeby tego spróbować.- Powiedział stawiając jakąś butelkę na biurku.  
-Ja z reguły nie piję.  
-Więc tym lepiej. Docenisz smak dobrego trunku.  
-Ale nie za wiele.  
-Dobrze. Wsypał troszkę lodu do grubego szkła i nalał do połowy szklanek. Po czym podał mi jedną z nich mówiąc.  
-Klasa sama w sobie, spróbuj.- Mocne i takie inne, bo większość tego, co zazwyczaj piłem nie miało smaku, a raczej było takie typowo alkoholowe, a to miało wyrazisty smak, ale nie wiem czego.  
-Naprawdę dobre. Od kogo dostałeś?  
-Od znajomego lekarza.  
-Trafiony prezent.  
-To nie prezent, to dowód wdzięczności.  
-Andrzej niezręcznie mi pytać. Ale, czym ty się zajmujesz?  
-Siedzę w komisji nadzoru gruntu i trzaskam pieczątki i podpisy.  
-Tak, to wiele wyjaśnia z twojego stanu majątkowego.  
-To majątek mojej żony i Jagody. Ja tutaj tylko mieszkam. To wszystko jest zapisane na Agatę.  
-Nie powinieneś mi tego mówić. Takich rzeczy się nie mówi.  
-Wiem zwłaszcza, że ja wchodząc do tej rodziny, byłem taki golas, jak ty. Mylę się?  
-Mało powiedzieć, że nie. Tu trzeba powiedzieć znacznie więcej, ale pomińmy ten temat.  
-Mnie możesz powiedzieć znacznie więcej, ja się nie obrażę. Jak będziesz gotów to przyjdź, coś się wymyśli.  
-W porządku jesteś. Wiesz, ja osobiście widzę, że jesteś jak przyjaciel, więc przyjdzie czas to pogadamy.- Weszły dziewczyny.  
-Co pijecie?- Zapytała Agata.  
-Podajcie szkło to zobaczycie.- Stwierdził Andrzej, a ja opróżniłem swoje i postawiłem szklankę na biurku. Agata podniosła moją szklankę mówiąc.  
-Ja napije się z twojej. Mogę?  
-To tak, jakbyś nie chciała, aby pił.- Stwierdził Andrzej.  
-Ja rzadko piję, więc po tej ilości myślę, że powinienem przestać.  
-Nie żartuj.- Oponowała moją decyzję Jagoda.  
-Właśnie, napij się z nami, to rzadka okazja, oryginalny rum z Jamajki. Piraci to pijali. Więc jak? Drugi raz możesz nie mieć okazji, aby tego spróbować.  
-Dobra, dostawcie jeszcze jedną szklankę, to się napiję z wami. Mam pytanie Jagódko. Czy kiedykolwiek było coś między wami dwojgiem?- Powiedziałem, pokazując na nią i Andrzeja.  
-Pierwsze pytanie.- Skwitowała Jagoda.  
-Tak. To pierwsze pytanie. Ale jeśli nie chcecie o tym teraz mówić, to zmienimy temat.- Stwierdziłem.  
-I tak się kiedyś dowie.  
-Więc spaliście ze sobą?- Zdenerwowała się Agata.  
-Jagoda, może ty to opowiedz.- Powiedział Andrzej.  
-Dobrze. Usiądźmy. Kiedy zginęła twoja mama, miałaś niecałe 3 latka. To był 1977 rok, więc ciężkie czasy. Twój dziadek, a mój ojciec, nigdy nie trawił Andrzeja. Umarła jego ukochana córeczka i nie mógł tego przeboleć. Więc się wyprowadził za granice. Twoja babcia na łożu śmierci, kazała nam przysięgnąć, że zrobimy wszystko, abyś miała normalną rodzinę.  
-No proszę was i chcieliście stworzyć parę?  
-Nie. Miało to wyglądać inaczej i było inne, gdyż ja wtedy miałam narzeczonego, ale on nie był zadowolony z takiego rozwiązania i odszedł. I w tedy to się stało, raz i nigdy potem do tego nie wracaliśmy.  
-Wypijmy za prawdziwą miłość. Niech trwa, aż po życia kres.- Powiedział Andrzej i podniósł szklankę. Podano mi szkło i wypiłem za to. Chodź nie wiem, czy powinienem wypić taki toast. Agatka się wściekała, ponieważ kiedy ona zadawała im to pytanie, zbagatelizowali ją. Butelka zrobiła się pusta i tak po kilku dziwnych stwierdzeniach, rozwścieczona Agata uspokoiła się na tyle, że można było… . Zaraz, jak to się mówi? A no tak. "Podejść do niej bez kija." Gdy byliśmy w pokoju, wpadł Andrzej.  
-Pozwól na chwileczkę.  
-Coś się stało, że chcesz porozmawiać?  
-Powiedziałeś Jagodzie o tym?  
-Miała trzy pytania i jednym z nich trafiła w ciebie. Drugie było tendencyjne, więc to i tak niewiele szkód. Bo ja z tym swoim przesadziłem, nie uważasz?  
-Troszkę tak. Udobruchaj Agatę co, bo rano będzie zadyma.  
-To moja wina, więc biorę to na siebie.- Stwierdziłem i usłyszałem za sobą głos Agaty.  
-Ooo, a co wy tutaj knujecie? Nigdzie nie idziesz. Wybijcie sobie z głowy dalsze picie dziwnych napojów wyskokowych.  
-No widzisz Andrzej, nie będzie nam dane dziś dalej pić. Dobranoc.  
-Dobrych snów dzieciaki. A już myślałem, że mam kompana do picia. Do jutra.  
-A no do jutra.  
-Szymon, dlaczego tobie odpowiadają na takie pytania, a mnie zbywali?  
-Może dlatego, że mnie nie dotyczy ta odpowiedź. Tak się prościej rozmawia.- Pukanie do drzwi.  
-Nie, no ojciec mnie irytuje. Agata otwiera, a to nie ojciec, tylko Jagoda.  
-Koleżanka do ciebie, zejdź do niej.  
-Agata poszła do Pauliny, więc mam pytanie. Czy uspokoisz ją trochę?  
-Już Andrzej był w tej sprawie.  
-Dobrze. To nie przeszkadzam.- I wyszła, a po chwili do pokoju weszła Agata razem z Pauliną.  
-Szymon, bardzo zły będziesz, jak Paulina dziś zostanie z nami?- Na twarzy pojawił mi się uśmiech, bo nagle znalazłem proste wyjście z sytuacji, które strasznie mi pasowało.  
-Nie. Pod warunkiem, że ty nie będziesz zła na ojca i ciocie za to, że powiedzieli prawdę.  
-No dobrze. Ale jak ja pytałam, to omijali odpowiedzi.  
-Może pytałaś ich z osobna.  
-Tak. A co to za różnica?  
-Jak we dwójkę coś przeskrobiecie i zapytać was z osobna, to nic się nie dowiesz, bo nikt nie chce być kapusiem. Ale, jeśli zapyta się was we dwójkę, to macie opór, ale już nie taki. I niestety ten wzór pasuje tylko do liczby dwa, bo już w trójce nie działa. Dla mnie logiczne. I prędzej powiesz komuś niezamieszanemu w sprawę, niż komuś, kto chce wiedzieć. I jeszcze kwestia kary, bo jak przesadzisz, to nigdy więcej tobie nic nie powiedzą. To proste i logiczne.  
-Studiujesz psychologie?- Zapytała Paulina.  
-Nie. Własne spostrzeżenia i wnioski.  
-A może powinieneś.  
-Może i tak, ale nie wiem, co ja chcę robić. A ty Paulina kim jesteś?  
-Kochanką twojej dziewczyny.  
-Cóż za elokwentna odpowiedź. Ja dziewczyny, idę spać.  
-A nie jesteś ciekawy, co ja wymyśliłam?  
-Powiedzmy, że jestem. Więc?  
-Zobaczymy, która z nas szybciej dojdzie.  
-Nie łapie genezy tego stwierdzenia. To miało być coś innowacyjnego? A, jak masz zamiar do tego podejść?  
-Tak, jak ostatnio.  
-Zgoda. Najpierw Agata, później ty. Albo nie, na odwrót. I z wygraną pouprawiam seks.  
-Ejże, zaraz! A mnie, to nikt nie zapyta o zdanie?  
-Myślałem, że ustaliłyście już to między sobą.  
-Chodź no tu na chwilkę. Co ty kombinujesz?  
-Wygrać ciebie.  
-Nie rozumiem.  
-To proste. Pierwsza jest bez przygotowania, a druga będzie po rozgrzewce.  
-Nienormalny jesteś.  
-Wiem.- Oczywiście miałem rację, więc wygrała Agata, ale to było bez znaczenia, bo i tak poszliśmy spać. Gdyż, to już dziś jest impreza u Daniela.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 3407 słów i 18438 znaków, zaktualizował 13 sie 2019.

Dodaj komentarz