Jak to zwykle bywa pojechałem do Zielonej, bo musiałem. No dobra, nie musiałem, ale chciałem. Pojechałem najpierw do Piotrka powiedzieć mu, że dokumenty są już wysłane i nie musi ich przerzucać z prawej na lewą.
-Szymon, chodź zobaczysz, co takiego dostałem.- I sprowadził mnie do garażu, w którym stały dwa nowiutkie motory KAWASAKI ZZR 1100 czerwony i zielony.
-Łał! 1100? Przecież to potwory.
-Jadę samochodem wypróbować je na tor w Poznaniu, jedziesz ze mną?
-Jasne.- Zapakowaliśmy je na przyczepkę i pojechaliśmy na tor do Poznania. Na wjeździe facet jęczał, bo nie chciał nas wpuścić, ale przyszedł kierownik i wszystko się wyjaśniło. Wjechaliśmy na tor. Przygotowanie motorów do jazdy zajęło nam ze dwadzieścia pięć minut razem z przebraniem się w kombinezony, lecz w końcu ruszyliśmy. Najpierw dwa kółka na spokojnie, a później mieliśmy się ścigać. Lecz drugie kółko, wcale nie było już takie wolne. Zaiwanialiśmy dość szybko. Przed startem Piotrek poprosił człowieka z obsługi toru o miotełkę, aby zamieść piasek na jednym z zakrętów i pojechał to zrobić. Ja natomiast kombinowałem, jak wykonać najlepiej start, żebym nie nakrył się kopytami. Kiedy wrócił ustawiliśmy się na starcie. Ruszyliśmy i na dwóch pierwszych zakrętach byłem pierwszy, lecz na długiej prostej mnie wyprzedził. Pierwsze okrążenie było dla niego. Ale na pierwszym zakręcie wyprzedziłem go i drugie okrążenie było moje. O wszystkim miało zdecydować trzecie okrążenie. Prowadziłem, więc nie mogłem dopuścić do wyprzedzenia mnie przez niego i na jednym z szybszych zakrętów, motor wpadł w poślizg. Uderzyłem manetką gazu o asfalt i to było początkiem mojego problemu. Udało mi się złapać kawałek czystego asfaltu i podczas jazdy postawić go bo pionu, by pojechać dalej, ale zbyt szybko dodałem gazu, motocykl zachwiał się i zrzucił mnie z siebie sam łapiąc pion i z dość dużą prędkością wpadł w opony. Pewnie uderzając o asfalt manetka gazu się zacięła. Motor przekoziołkował nad płotkiem z opon i uderzył w trybunę, zamiatając ją z dość dużej ilości miejsc. No dobra nie oszukujmy się, w tamtym czasie były ławki. Co i tak nie zmienia faktu, że z KAWASAKI niewiele zostało. Ja odbijałem się po asfalcie, jak piłka uderzając o niego, niczym kamyk puszczony po wodzie, jak kaczka. Nie straciłem przytomności, więc pamiętam hałas i całe to zamieszanie wokół siebie. Miałem na sobie kombinezon, który był pościerany i kask z zamykaną szczęką. Kask pękł na skroni i miałem problem ze zdjęciem go z głowy po wypadku, więc pomógł mi facet z obsługi toru przy pomocy jakiegoś klucza. Była policja i karetka, która po pewnych zdarzeniach, zabrała mnie na badania. I co ważne, nikt nie wiedział, co powiedzieć policji, oraz wytłumaczyć im kim jestem. Naprawdę mnie to bawiło. Gliniarze patrzyli na mnie tak, jak gdybym spadł z nieba. Siedziałem skołowany i głupkowato uśmiechnięty.
-Co się tak cieszysz idioto, mogłeś się zabić!- Darł się na mnie jakiś podinspektor rozliczający i opisujący całe to zdarzenie. A ja miałem to w dupie, bo tylko jedno miałem w głowie. Ten motor musiał być wart tyle, ile lepszy samochód. Matka jak nic, głowę mi urwie. Ale jaja. To żem nabroił. Złapałem głęboki oddech, żeby się uspokoić.
-Szymon cały jesteś?- Usłyszałem głos Natalii.
-Nie wiem. Boli mnie kolano i żebra, a do tego wszystkiego jeszcze szczęka. Natalio przepraszam ciebie za motor. Nie da się go naprawić. Rozsypał się w drzazgi, prawda?
-Szymon, motorem się nie przejmuj, odkupię go Pawłowi, tylko ani słowa ojcu. Słyszysz Piotrek?
-Tak. Jak się dowie, to zabierze mi ten drugi motor, mimo tego, że to prezent od ciebie mamo.
-Wiedziałeś?
-Tak. Karolina niechcący się wygadała.
-Ach te kobiety, prawda Szymon?
-Nie. Jakby nie one, to nie wiem, jak uchowałby się gatunek ludzki.
-Masz niesamowicie dziwny sposób rozumowania.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Podejdź.- Powiedziała Natalia. Wstałem, zachwiełem się i natychmiast znalazłem się u jej stóp. Spojrzała na mnie wystraszona.
-Powiedz mi, że to przypadek.- Pokiwałem głową, że nie. Popatrzyła na mnie chwilkę i zawołała lekarzy. Przyszły dwie osoby w kitlach. Jednym z lekarzy była młoda kobieta. Zbadała mnie i powiedziała.
-Jedziemy na pogotowie.- Chciałem się podnieść, ale powstrzymała mnie mówiąc.
-Nie, nie, nie, kolego. Chłopaki dajcie nosze.- Dodała do pielęgniarza i kierowcy. Przynieśli i położyli mnie na nich. Pojedziesz z nami i będziesz miał zrobione zdjęcie rentgenowskie, a jeśli nic nie wyjdzie, to zrobimy USG.
-Piotrek, ogarniesz tutaj ten bajzel?- Zapytała Natalia.
-Dobrze mamo. A ty, gdzie jedziesz?
-Z Szymonem do szpitala.- Popatrzyła na mnie i zapytała.
-Mogę? Czy zawiadomić twoją mamę.
-Moja mama dostanie zawału serca, kiedy się dowie, co się stało.
-To pojadę z tobą. Piotrek, proszę ciebie, abyś nie mówił nikomu, co się tutaj stało.- Powiedziała Natalia.
-Dobrze.
-Szymon, a Agata?- Zapytał mnie Piotrek. Spojrzałem na jego mamę.
-Nie może jej powiedzieć.- Stwierdziła.
-Wiem. Potrzebujemy dowiedzieć się, gdzie mnie zabierają.
-Za chwilkę będę wiedzieć.- Powiedziała Natalia i poszła do tej ładnej pani doktor.
-Na pewno nic nie mówić?- Zapytał Piotrek.
-Jak coś powiesz, to nie dadzą tobie spokoju. Opanuj się, to zaoszczędzisz mi i sobie problemów.
-Jak chcesz, ale ja uważam, że powinieneś skontaktować się z ojcem, albo ciocią Agaty.
-I właśnie dlatego potrzebne jest mi miejsce do którego chcą mnie zabrać.
-No tak. Szymon, przepraszam ciebie za to.- Pokazał na roztrzaskane motorem miejsce.
-Piotrek, to nie twoja wina. Przecież tamten zakręt posprzątałeś, a wywróciłem się na tym. Pech chciał i już. Niefortunny zbieg okoliczności.- Wróciła Natalia.
-Szymon, zabierają ciebie do szpitala.- I powiedziała do którego.
-Natalio zadzwoń do Jagody i powiedz, żeby przyjechała. Nie podawaj jej powodu, zgoda?
-Będzie chciała wiedzieć.
-Wiem. Nie odpowiadaj, tylko poproś jeszcze raz o przyjazd.
-Ale jej zrobimy burzę mózgu.
-Wiem i z góry za to przepraszam.
-Pójdę zadzwonić.- I poszła.
-Szymon, trzymaj się.- Chciał pożegnać się Piotr.
-Chyba spódnicy twojej mamy?
-A nie możesz swojej?
-Moja dostanie zawału, kiedy się dowie.
-I tak będziesz musiał jej powiedzieć.- Uśmiechnąłem się krzywo do niego.
-Jesteś popieprzony.
-Nie ja, tylko życie. A ja, tylko zamierzam dotrzymać mu kroku.
-Jak zamierzasz tego dokonać?
-Mam dwie ukochane kobiety obok siebie. Jeśli jedna jest ciocią, a najczęściej zadawane pytania dotyczące leczenia, będę kierował do tej drugiej, to wszyscy pomyślą, że ta druga to... ?
-Twoja mama... . Szymon, ty poważnie chcesz zrobić to tak, żebyś nie musiał powiadamiać swoich rodziców?
- Jeśli się uda, to tak. Mamcia nie będzie się tak stresować.
-Twoja mama powinna wiedzieć.
-I tak już nie sypia przeze mnie. Nie zrobię jej tego.
-Ciężko macie, co?
-Tak. Ojciec podżyrował komuś pożyczkę i teraz ma komornika na pensji. Ale paranoja. Jakby nie Musia, to w domu niczego by nie było.
-Aż tak źle?
-Tak. Tylko Piotrek, proszę ciebie o to, żebyś zostawił tą wiadomość dla siebie. Zgoda?
-Nie mam chyba wyboru.
-Nie masz.
-O czym teraz rozmawiacie?- Zapytała Natalia wracając od telefonu.
-O życiu.- Spojrzała na Piotrka.
-Przecież mamo on nie kłamie.
-Piotruś, jeśli nie chcecie, abym wiedziała, wystarczy mi to tylko powiedzieć.
-Wiem, dlatego odpowiedzieliśmy na to pytanie ogólnikiem.- Stwierdziłem.
-A nie łatwiej będzie odpowiadać szczerze?
-Niby tak. Więc Natalio powiem tobie, że chodzi o was.
-O kobiety?
-Nie. O was obie. O ciebie i Jagodę, ale porozmawiamy sobie dopiero wtedy, kiedy przyjdzie na to czas.
-Nie zmuszam ciebie do tego, abyś zrobił coś, czego nie chcesz. Powiesz, kiedy będziesz chciał.
-I za to ciebie kocham Natalio. Właśnie za takie podejście do mnie.
-Szymon, jesteś niesamowitym człowiekiem, ale czasem mógłbyś się wyrażać bardziej precyzyjnie.- Patrzyłem na nią i zrozumiałem jej sposób bycia. Jest kobietą, która tak, jak i Karolina uchyli tobie nieba. A co dziwne, zupełnie nie chcąc niczego w zamian. Następny anioł w moim życiu.
-Jedziemy!- Powiedziała ładna pani doktor i ruszyliśmy do szpitala. Po drodze pani lekarka wypełniała dokumenty i zapytała mnie o imię i nazwisko. Podałem je, a później zadawała pytania, na które nie do końca znałem odpowiedzi. O choroby w rodzinie i taki tam typowy wywiad środowiskowy. Wiedziałem tylko, że w rodzinie jest reumatyzm, który ma ciotka mojej mamy i wylew u babci. No i podejrzenie choroby wieńcowej u mamy. No, ale żyjąc w takim tempie, nie masz możliwości zdrowego odżywiania się. Czego zresztą nie ułatwiałem mamie. I tak zawsze w życiu każdego, jest coś, czego się żałuje.
-Szymon, masz dużą rodzinę?
-Bardzo dużą. Jeśli chciałbym ich wszystkich odwiedzić, to by mi to zajęło z rok, albo i dłużej. Nie dość, że to cała Europa, to jeszcze Ameryka, Australia i jakieś dziwne wyspy. Zresztą nie znam tej strony rodziny, tylko o nich słyszałem od dziadka.
-Jak na szesnastolatka dużo wiesz na różne tematy, niekoniecznie związane z twoimi zainteresowaniami.
-Zwykła ludzka ciekawość.
-Dużo wie ten pani syn.- Natalia spojrzała na mnie, a ja pokiwałem jej głową i pokazałem, żeby nie mówiła, że to nie ona.
-Tak, ma pani rację. Fajny jest i taki komunikatywny, prawda?- Powiedziała do pani doktor patrząc na mnie przymrużonymi oczętami.
-Tak. Dziwnie spokojny, jak na to, co się stało.- Obróciła się do nas.
-Też to pani zauważyła?
-Tak. Od dawna się tak zachowuje?
-Odkąd go znam.
-Czyli to nie jest dziwne u niego?
-Nie. Szymon jest bardzo racjonalny. Odnoszę wrażenie, że zawsze taki był.
-Czyli to nie jest jeden z objawów szoku po wypadku?
-Nie.
-To dobrze, bo już się zaczęłam martwić, że jest w szoku.- Natalia roześmiała się, po czym powiedziała.
-Pani przyjdzie tutaj na tył samochodu do nas, to pani to wytłumaczę obrazowo.- Przeszła między przednimi siedzeniami i usiadła obok mnie.
-Niech się pani postara mu dobrze przyjrzeć.- Zawisła nade mną tak, jak gdyby chciała zobaczyć jakiś szczegół, który przegapili badając mnie na miejscu.
-Pani doktor?- Uśmiechnąłem się do niej.
-Słucham?- Odpowiedziała mając twarz na wysokości moich oczu.
-Proszę nie patrzeć na mnie tak, jak gdyby było pani mnie żal.- Widziałem, że się lekko speszyła.
-Ale wie pani co? Ma pani niesamowite spojrzenie.- Rzuciła wzrokiem w stronę Natalii, po czym wróciła nim w moją stronę i w dalszym ciągu patrzyła na mnie.
-Bije ono taką mądrością i spokojem. Mógłbym wpaść w ten lazurowy błękit pani oczu i spokojnie w nim utonąć na zawsze.- Odgarnąłem jej loczek z twarzyczki aniołka.
-Ładnie pani pachnie, tak delikatnie, niczym łąka, ledwo co zrodzona wiosną i zroszona poranną rosą, z tak naturalną skórą, niby płatek róży.- Trzymając dłoń na jej policzku, lekko zniżyłem jej twarz.
-Ale jest pani piękna.- Musnąłem jej usta kciukiem. Oddaliła się. Oparłem się na jednym łokciu i zbliżyłem się ponownie do jej twarzy.
-Masz aksamitne usta, tylko dlaczego milczą.- Zamknęła oczy myśląc pewnie, że ją pocałuję. Zrobiłbym to, ale nie w tych warunkach, ponieważ oparło się to na moim zahamowaniu do zrobienia czegoś, czego ona mogłaby później żałować. Pocałowałem ją w czółko. Natalia położyła dłoń na ramieniu lekarki.
-Jak masz na imię?- Zapytałem.
-Aneta. Ale hipnotyzujesz ludzi, łał.
-Robi tym niesamowite wrażenie, prawda?
-Samo spojrzenie ma takie, że przechodzą ciarki po człowieku, ale ... . Ojej.- Wzdrygnęła się dziwnie machając brwiami. Dreszczyk emocji przeszedł jej po całym ciele.
-Jeszcze nie mam tytułu doktora. Dopiero się uczę.- Stwierdziła.
-Ile masz lat?- Zapytałem.
-Dwadzieścia cztery.- Odparła.
-Szymon, kobiet nie pyta się o takie rzeczy.- Zwróciła moją uwagę na mój nietakt Natalia.
-Wiem. Tylko, że najpewniej, więcej Anety nie spotkam, a ona ma tak niesamowitą urodę, jak Karolina.
-Przyjdę ciebie odwiedzić z koleżanką, mogę?
-W celu?
-Jesteś moim pierwszym pacjentem w tej pracy.
-Dziś pierwszy raz jeździsz karetką, więc dam tobie dobrą radę. Nie odbierz tego źle, ale nie upiększaj się dla pacjentów, bo kiedy już się obudzą, to pomyślą sobie, że są w niebie.- Zaczerwieniła się.
-O widzisz, tak lepiej, czerwień nie pasuje do tego błękitu.- Uśmiechnęła się.
-On we wszystkim znajduje plusy?- Zapytała Natalii.
-Nie znam go, aż tak dobrze.
-Chwileczkę. To nie jest pani jego mamą?
-Nie mówiłam, że jestem jego mamą.- Powiedziała Natalia spoglądając na mnie i mówiąc końcówkę przez zaciśnięte zęby.
-Nie podałem ciebie Natalio, jako swojej mamy. Nie zrobiłbym tego.
-Szymon!
-Przecież wiesz, że nie podadzą diagnozy komuś obcemu, a moja mama przyjedzie późno, więc może lepiej będzie jeśli nie skłamiemy, tylko zostawimy to tak, jak jest. Niech tak sobie myślą.
-Szymon, to oszustwo.
-Nikogo nie oszukujemy. To ich błąd, że nie pytają.
-Przepraszam, że się wtrącam, ale chłopak ma rację. Nic nie zrobią, jeśli nie będzie nikogo z opiekunów, więc niech tak sobie myślą. On też ma rację w tym, że to ich błąd. W ten sposób dowiecie się, co się stało z twoim kolanem i prędzej coś zrobią. Jeśli coś pójdzie nie tak, to zadzwoń do mnie, przyjadę i pomogę. Dam wam numer.- Wyrwała kartkę z notesu i napisała numer, imię, a na końcu odbiła usta na karteczce.
-Ej, zakochana! Dojeżdżamy do Szpitala.- Powiedział kierowca.
-Emil! To przecież moja pierwsza interwencja. Chcę pomóc dziecku na ile potrafię.
-Tak. Też to tak widzę, pełen profesjonalizm. Yhy, tak na pewno. Dbaj o niego i uważaj, żeby mu serduszko nie stanęło. Wiem, może od razu zrobisz mu sztuczne oddychanie, a on będzie dusić twoje piersi.- Poszła usiąść na swoje miejsce.
-Nieczuły cham jesteś, wiesz? I Świnia!
-Wiem. Ale kochana, szybko się nauczysz, że w tej robocie trzeba trzymać nerwy i uczucia na wodzy, a najlepiej w klatce i w odosobnieniu.- Wstałem i podskoczyłem do jej fotela
-Nauczysz się.- Powiedziałem do niej, kładąc dłoń na jej ramieniu. Uśmiechnęła się i powiedziała do mnie widząc, jak stoję na jednej nodze.
-Na miejsce, bo zaraz ciebie kopne w to zdrowe kolano.
-Ok, już się kładę.- Zabrałem dłoń z jej ramienia i usiadłem. Natalia zbliżyła się do mnie.
-Pomogę tobie, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Nigdy się nie oddalisz.
-Dlaczego tak tobie na tym zależy?
-Bo dzięki tobie mam rodzinę. Przedtem każdy był sam sobie. A teraz jest inaczej.- Łza poleciała mi po policzku. Starła ją i mnie przytuliła.
-Masz moje słowo.- Powiedziałem. Samochód zatrzymał się przed wejściem na SOR i pomogli mi wysiąść. Posadzili mnie na wózek inwalidzki. Zawieźli mnie na zdjęcie rentgenowskie, a później czekałem na opis. Przyjechała Jagoda i Aneta po pracy. Wszystkie trzy, siedziały razem ze mną czekając na diagnozę. Kolano coraz bardziej mnie bolało. Zrobili mi jeszcze USG podając jakieś dziwne kontrasty. A po wszystkim dalej czekaliśmy na diagnozę.
-Ta niepewność jest nad wyraz dobijająca.- Powiedziała Natalia.
-Tak, jak człowiek napatrzy się na ludzkie tragedie, to zawsze jakiś idiotyzm przychodzi mu do głowy.- Stwierdziła Aneta i dodała.
-Trzeba mieć nadzieję, że to tylko sen i zaraz się skończy.
-Wcale nie. Lepiej o tym pamiętać i zawsze wiedzieć, jak kruche jest ciało ludzkie.
-Szymon przestań nas straszyć.
-Ja was nie straszę, stwierdzam fakt oczywisty. Często mnie coś bolało, ale ten ból razem z tym dziwnie zimnym odrętwieniem jest inny, taki jakby lżejszy, ale za to bardziej precyzyjnie określa swoje położenie. Coś jest nie tak i ja to wiem.
-Szymon, miałeś nas nie straszyć.- Aneta patrzyła z przerażeniem na mnie, a dziewczyny spoglądały na siebie.
-Szymon, pewien jesteś, że to bardzo miejscowy ból?- Zapytała Aneta.
-Dziwnie miejscowy.
-Gdzie dokładnie?
-Tutaj, jak jest kolano pod rzepką i kawałek nad kolanem.
-Panewka i splot nerwowy nad kolanem. Dziwne połączenie dwóch miejsc w bólu.
-Dlaczego?
-Panewka przylega do ruchomej rzepki, a splot nerwowy nad kolanem to zwitek nerwów oraz połączeń odpowiadających za ustawienia stopy i położenie ciała razem z błędnikiem. dzięki temu człowiek łapie pion do ziemi.
-Co?
-Dzięki temu możemy stać i się poruszać.
-Acha. Zaraz, czyli mogę przestać chodzić?
-Nie. To wcale nie znaczy, że musisz przestać chodzić.
-Ale mogę.- Spojrzały na siebie.
-Dlaczego tak spoglądacie na siebie?
-Szymon, wszystko zdarzyć się może, ale na pewno będzie dobrze.
-Nie martw się na zapas. Co by się nie stało, to pamiętaj, że możesz na nas liczyć.
-Dziękuję.
-Ja też tobie pomogę, jeśli coś będzie nie tak.- Powiedziała Aneta.
-Ja naprawdę jestem twoim pierwszym pacjentem?
-Tak.
-Ciekawy zbieg okoliczności. Nigdy nie trafiłem na lekarkę zaraz po studiach.
-Nie jestem po studiach. Jeszcze nie. Ta praca w pogotowiu tak naprawdę, jest praktyką.
-Dużo interwencji dzisiaj miałaś?
-Podobno w pierwszy tydzień jestem pod ochroną i nie dają nam przypadków klinicznych, tylko złamania i jakieś dziwne rzeczy, gdzie nie powinien jechać ambulans.
-A ja?
-To było dziwne, bo przyjechały do ciebie dwie karetki.
-Nie wiedzieli, czy dasz sobie radę?- Zapytałem Anetę.
-Nie byli pewni dlaczego jedziemy, a raczej do czego. Wypadek na motorze, to sam wiesz.- Skrzywiłem się.
-Przepraszam, zapomniałam.- Do pokoju wszedł lekarz.
-Można państwa prosić na korytarz.
-Tak.- Powiedziała Natalia.
-Dlaczego nie porozmawiacie tutaj?
-Młody człowieku, leż. A my za chwilkę przyjdziemy i wszystkiego się dowiesz, tylko coś ustalimy, zgoda?
-Niech i tak będzie.- Wyszli z pokoju, a ja próbowałem podsłuchać o czym jest mowa. Lecz do moich uszu dobiegały tylko pojedyncze słowa. Dziwnie brzmiała ta rozmowa, bo Natalia się wściekła w pewnym momencie i komuś tam pojechała. Gdy z powrotem weszli do sali mieli głupie miny.
-Więc drogi chłopcze, sprawa wygląda w ten sposób, że masz uszkodzone kolano i twój przypadek jest nieoperacyjny. Masz też naderwane wiązadło ... .- Nie pamiętam całej diagnozy i ten kawałek, jest nie zapisany w pamiętniku, ponieważ nie słuchałem, co do mnie mówi lekarz. Wiem tylko jeszcze, że było tam coś o nerwie idącym poniżej kolana. A nie interesowało mnie to, co mówił lekarz, ponieważ one wyglądały tak, jak powiedziałby im, że umieram.
-Dziewczyny, dlaczego macie takie miny, jakby wam ktoś powiedział, że umieram.
-Szymon przestań, ten żart nie jest na miejscu.- Powiedziała Natalia.
-Jest niewielka możliwość, że będziesz się poruszał bez żadnych ograniczeń i problemów.- Dodała Jagoda.
-Weźmiemy innego lekarza i może on postawi inną diagnozę. Może wystarczy zrobić bardziej szczegółowe badania. Musi być coś, co można zrobić!- Wykrzyczała Natalia złoszcząc się, jak gdyby to była jej wina. Może czasem nie warto we wszystkim wygrywać. Pomyślałem sobie. Może lepiej odpuszczać, dla zwykłej zabawy. I wtedy przypomniałem sobie chłopaka z równoległej klasy w szkole podstawowej. Miał wypadek na sankach i lekarze łamali mu nogę kilka razy, bo się źle zrastała w miejscu urazu.
-Szymon, poprosimy o inną opinię.
-Udostępnię paniom kopie badań i diagnozy.- Powiedział lekarz i dodał.
-Trzy państwu wystarczą?
-Tak. Myślę, że trzy to dobry pomysł. Dziękuję bardzo panu za pomoc.- Powiedziała Aneta. Lekarz wyszedł.
-Pokażę mężowi.- Powiedziała Natalia.
-A ja pojadę do znajomego.
-Jagoda, przywieź jutro Agatę.
-Przywiozę.- Powiedziała.
-Tylko nie mów jej, co się stało.
-Szymon, będzie dobrze.
-Natalio, idźcie do tego lekarza i weźcie te kopie badań. Przyjedźcie jutro, bo jestem bardzo zmęczony. Idę spać.
-Szymon, a twoja mama?
-Zadzwonię, jak będę wiedział, co i jak. Nie chcę robić takiej burzy w głowie swojej mamie, ona i tak ma za dużo na głowie.
-Szymon, ale... .
-Proszę. Mogę prosić?
-Twoja decyzja. Ja jednak uważam, że powinieneś skontaktować się z rodzicami.
-Ojca to obleci. A mamie, to ja nie zafunduje takiego szoku bez powodu.
-Masz powód.
-Jeszcze nie.- Powiedziałem spoglądając na swoją nogę.
-Zapytam w innych placówkach.- Powiedziała Aneta.
-Dziękuję za wasz czas poświęcony na mnie.- Powiedziałem.
-Szymon, nie dziękuj, bo to moja wina.
-Natalio. To nie jest twoja wina, tylko moja.
-Ale gdyby... .
-Moja. Rozumiesz, że to moja wina.
-Jesteś jeszcze dzieckiem Szymon. Ciekawym dzieckiem. Ciekawym świata i tyle. Dlatego trzeba ciebie pilnować i wspierać. A ja dałam wam dwie maszyny do zabijania się i to moja wina, bo pozwoliłam wam wziąć je na testy do Poznania na tor.
-Nic tutaj nie jest twoją winą. To ja sam spowodowałem ten wypadek. Naprawdę.
-Szymon, ja wiem, że mnie bronisz, ale to ja dałam wam taką możliwość.
-Natalio, to nie jest twoja wina. Moja, moja i tylko moja, rozumiesz. Jesteście wspaniałe, wszystkie. Dziękuję i do widzenia.- Powiedziałem uznając, że zakończę to wkręcanie się Natalii w winę.
-Do widzenia.- Natalia podeszła i mnie pocałowała w czoło. To samo zrobiła Jagoda i Aneta. Wyszły z pokoju, a ja szybko zasnąłem.
Dodaj komentarz