Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 14d. Sen.

Leżałem tak całą noc, nie ruszając się, aby przypadkiem Moniki nie obudzić, ale wstawał już cholerny dzień. Niech to szlak trafi, pomyślałem sobie. No trudno, bo będzie miała problemy przeze mnie, trzeba ją obudzić.
-Słonko, słonko.- Szturchnąłem ją, a ona podniosła głowę i powiedziała.
-Grzejesz, jak słońce.
-A ty promieniejesz, jak słonko.
-Ale mi się dobrze z tobą spało.- Przeciągnęła się i zauważyła chyba, że nie jestem zaspany.  
-Nie spałeś?- Zapytała po chwili ciszy.  
-Nie. Po prostu nie mogę uwierzyć, że mam dziewicę w łóżku, ona chce, a ja nic.- Uśmiechnąłem się do niej. Chwilkę patrzyła na mnie, aż wreszcie powiedziała.  
-Fajny jesteś i nie masz kompleksów.
-A ty masz jakieś?- Odbiłem piłeczkę.  
-Mam. Jeden związany jest z moim biustem, a drugi z włosami.- Złapałem za kosmyk i potarłem palcami, by zobaczyć, w jakim stanie one są.  
-Czym je myjesz?
-Szamponem.
-To akurat wiem. Pytam jakim.
-Panten pro v.
-Spróbuj nowego Clear.
-Lepszy?
-Tak się mnie wydaje.
-Co to znaczy?
-Mam wrażenie, że są lżejsze. Niby gorzej jest je rozczesać, ale to dobry szampon.
-A jakiś dobry krem, też mi polecisz?
-Jeśli chcesz, to pewnie, że tak.
-Chcę.- Powiedziała kładąc się na mnie.
-Uważaj na moją nogę.
-Uważam, uważam. Więc, jaki to jest ten krem?
-Aloesowy. Pójdziesz na Półwiejską i tam przed Big Star-em jest sklepik z kosmetykami, wejdziesz do niego i podejdziesz do lady i powiesz, że..., ..... i wtedy pani ekspedientka przyniesie tobie kartonik z różnymi specyfikami. Znajdziesz w nim opakowanie o wadze 500 gram i to jest właśnie ten krem. Będzie drogo, ale warto zapłacić te pieniądze, bo opakowanie ma aż pół kilograma i jest świetny, poważnie rewelka. Paulina z Agatą używają taki krem i mi też go kupiły. Polecam wszystkim, mojej mamie również się podoba.- Monia leżała na mojej piersi z dłoniami pod brodą, spoglądając na mnie.  
-Co się tak uśmiechasz?- Zapytałem wreszcie.  
-Fajny jesteś, bo o wszystkim można z tobą porozmawiać.
-Tak, ale to pewnie dlatego, że w szafce mam więcej kosmetyków, niż niejedna dziewczyna. No co się tak uśmiechasz!?
-Zadzwoń, co? Jak już wyjdziesz. Proszę.
-Noga mnie boli. Przyniesiesz mi coś?
-Nie mogę tobie niczego podać, bo jesteś pod ochroną Ordynatora.
-Musisz iść do lekarza dyżurnego?
-Myślę, że on też niewiele na to poradzi. Ale pójść nie zaszkodzi.- Stwierdziła po chwili i poszła, a wychodząc powiedziała.
-Nigdzie nie idź.
-Ale śmieszne ha, ha, ha.- Kiedy na nią czekałem, to do sali weszła jeszcze jedna pielęgniarka, dała mi termometr i powiedziała do mnie.
-No mierzymy, mierzymy, szybciutko.
-Była tutaj u mnie pani koleżanka i ona nie dawała mi żadnego termometru.
-Ale ja tobie daję, mierz i nie jęcz. A właśnie, mam pytanie. Nie wiesz przypadkiem, gdzie ona jest?
-Boli mnie noga, więc poszła po lekarza dyżurnego.- Spojrzała na moją kartę i powiedziała.
-A więc, to ty. To z tobą jest ten problem. Nie wiem, czy dyżurny coś na to poradzi.- Nagle na korytarzu dał się słyszeć jakiś głos z dziwnie łamaną polszczyzną, tłumaczący komuś, że tak się nie robi. Drzwi otworzyły się i do sali został wepchnięty David L...., a za nim weszła Monia. Stanęła naprzeciw niego i powiedziała trzymając ręce na biodrach i pokazując na mnie.
-Noga go boli.- Spojrzał na mnie, później na drugą pielęgniarkę, a ona powiedziała.
-Monika, tak się nie robi!- Monia obróciła się do niej i odpowiedziała rozzłoszczona już chyba przez Davida.
-Pacjenta boli noga, ile można go szukać. Nie ma teraz żadnego zabiegu, operacji ani nawet wizyty u pacjentów, więc jego zasranym obowiązkiem jest ruszyć dupę i tutaj przyjść, a nie pieprzyć mi, że będzie obchód.- Powiedziała w złości. Łał, ale kobieta. Pomyślałem sobie.
-Monika, musimy porozmawiać. Teraz! A jeśli pan już tutaj jest, to niech się pan zajmie pacjentem.
-Dobrze.- Powiedział i odsunął się od przechodzącej obok niego Moniki, jakby się jej bał. Wziął moją kartę do ręki i powiedział do mnie.
-Ale tutaj macie szalone kobiety.
-Może i szalone, ale inteligentne i piękne. Choć inteligencję, to one chyba ukrywają za tą siłą.- Odpowiedziałem pokazując na wielkie piersi.
-Pewnie tak.- Powiedział uśmiechając się do mnie. Do sali weszła Monika, podeszła do Davida, przytuliła go i powiedziała.
-Przepraszam. Nie powinnam się tak zachowywać. Ale jak się prosi ciebie do pacjenta, to się idzie!- Krzyknęła na niego, grożąc mu palcem, a on ze strachu cofnął się dwa kroki i o mało nie przewrócił, o czwarte łóżko będące w sali.
-Monika!- Krzyknęła druga pielęgniarka stojąc w drzwiach.
-No co? Niech się trochę boi polskich kobiet, u siebie tego nie uświadczy.
-Monika, ja to się z tobą mam. Znów będę pisać raport z twojego zachowania. Przecież on to zgłosi.- Monika spojrzała na niego.
-Nic nie powiem.- Powiedział poważnie wystraszony. A ona, jak gdyby nigdy nic, podeszła do niego i znów go przytuliła.
-Przepraszam ciebie doktorku.- Powiedziała do niego i złapała go za tyłek.
-Doktorku, mógłbyś się opanować, bo ten twój wąż, to raczej nie wejdzie w mój pępek. Stwierdziła. David poczerwieniał ze wstydu.
-Moniś, mogłabyś się czasem opanować z tym swoim temperamentem.
-Czego ty znów chcesz? Chlasnęłam go w twarz? nie! To jak mam do nich podchodzić, jeśli się nie słuchają!?- Więc to dlatego powiedziała, że biła by się o mnie, pomyślałem.
-Monika, z miłością i czułością, a zwłaszcza z wyrozumiałością.- Powiedziałem w dobrej wierze sprostowania. A ona znów go przytuliła, jak szmacianego misia, kładąc swoje dłonie na jego pośladkach.
-Przytul mnie na zgodę, bo zaraz ciebie ugryzę.- Powiedziała do niego. I ją przytulił. Stali tak chwilkę, po czym Monika zrobiła przysiad i podniosła moją kartę leczenia, ocierając się o niego w dół i w górę.
-Monika, przecież on zaraz dojdzie.- Powiedziała starsza piguła.
-Nie. Bo doktorek nie jest szowinistyczną świnią. Prawda?- Zapytała Monika, po czym jeszcze, żeby zrobić większą zadymę, pocałowała go w usta.
-Monika!- Krzyknęła już rozzłoszczona jej zachowaniem bardziej doświadczona pielęgniarka.
-Chyba się zakochałam.- Stwierdziła Monia i pomachała lubieżnie do Davida wychodząc z sali.
-Przepraszamy za naszą koleżankę. Za chwilkę przyjdę. Ja to się z nią mam.- Stwierdziła chcąc wyjść z sali.
-Z nią?- zapytał David.
-Postaram się, żeby już pana dzisiaj nie gwałciła.- Powiedziała i poszła już sobie w ślad za Moniką. David spojrzał na mnie i stwierdził.
-Zakochałem się. Ale kobieta! I jak żadna, wie czego chce.
-Nie tego, o czym ty myślisz doktorku. Ale to fakt, jest nad wyraz ciekawie niesamowita, prawda?
-Oj tak, prawda.
-A wracając do mojego przypadku. To noga mnie boli!- Wykrzyczałem mu to, żeby na pewno usłyszał.
-Ale na przeprosiny nie będziesz mnie przytulać?
-Nie. Nie jestem gejem. Powiedz Moni, co ma mi podać i spadaj.
-Moni?- Zapytał znów zdziwiony.
-To zdrobnienie od Moniki. Ona ma na imię Monika, jak w tej piosence Rudiego Szuberta, "Monika, Monika, córka ratownika".
-Córka ratownika, Monika?
-Tak, Monika. A teraz, możesz mi coś dać?- Spojrzał dziwnie zdezorientowany na mnie.
-Na ból nogi.- Sprostowałem swoją wypowiedź.
-Noga, tak. Już coś daję. Myślisz, że mnie lubi?- Zapytał.  
-Co?
-Monika.
-A myślisz, że do biustu, to każdego tak przyciska?- Choć w sumie... . Pomyślałem sobie. Nie, nie możliwe. Jakby tak robiła, nie byłaby już dziewicą.
-Chyba masz rację. Pójdę i jej poszukam.
-Ej! A moje środki przeciwbólowe?
-Nie mam ich przy sobie. Te co mam, są za słabe, a ty potrzebujesz czegoś znacznie mocniejszego. Mogę jej nie szukać. Jeśli chcesz, może je przynieść którakolwiek pielęgniarka.
-Nie spoko, niech to będzie Monika.- Poszedł, a ja pomyślałem sobie. Ale szalona dziewczyna. Normalnie tajfun, nie kobieta. Chciałbym, aby poznała dziewczyny. Jest świetna, naprawdę. Tylko, że Agata zatłucze mnie za nią, kiedy się o tym dowie. Przyszli razem, choć do sali tym razem pierwsza weszła Monika. Z tego, co słyszałem, to musiał zachować się w stosunku do niej, jak dżentelmen i otworzył jej drzwi. A przynajmniej tak to wyglądało.
-Muszę zrobić tobie zastrzyk. Chyba, że pan doktor zrobi za mnie.- Spojrzała na niego.
-Nie wiem czy powinienem to zrobić, ale on chyba wolałby, żebym odmówił.- Spojrzała na mnie i zapytała.
-Chcesz, żebym ja zrobiła tobie zastrzyk?
-A ty chcesz, go zrobić?
-Nie. Nigdy żaden doktorek nie robił tego za mnie.
-W takim razie sprawdźmy, czy on umie robić zastrzyki.
-I jak doktorku? Wychodzi na to, że ten zaszczyt przypada tobie.- Powiedziała z uśmiechem do niego.
-Umiem, tylko myślałem, że wolisz, aby to ona zrobiła tobie znieczulenie.
-Dawaj, bo mi zaraz noga odpadnie.
-Dziwny jest z ciebie pacjent.- Stwierdził.
-Chyba nigdy nie byłem normalny, to i pacjent ze mnie dziwny. A wy umówcie się gdzieś na śniadanie po pracy. Poznacie się, porozmawiacie sobie, może będziecie mieli mniej spięć w szpitalu.- Spojrzała na mnie i na niego. Po czym dziwnie na mnie spoglądając zapytała.
-Bawisz się w swatkę, czy mi się tylko tak wydaje?
-Złudzenie optyczne. Ja chcę, żebyś się wyluzowała, bo jesteś niesamowitą kobietą i dlatego myślę, że warto wiedzieć, co ciebie interesuje. I może również warto dać tobie szansę, abyś się mogła dogadać z kolegą po fachu, a nie tylko rzucała nim, jak szmacianą lalką.
-Ja mam chłopaka.- Odparła.
-A ja mam dziewczynę. Tylko, że wciąż nie rozumiem, jakie to ma znaczenie w tej sprawie i tej chwili.
-W sumie, to chyba żadne.- David stał i przyglądał się naszym przepychankom. A po jakiejś chwili rzucił od siebie.
-Kto się czubi, ten się lubi. Tak?
-No a jak.- Stwierdziłem.
-Na pewno nie tak, jak on sobie to wyobraża.- Powiedziała do mnie.
-Więc może pokaż nam, jak ty doktorku robisz zastrzyk.
-Dobrze.- Wziął do ręki strzykawkę i ampułkę zawierającą lek. Założył na strzykawkę igłę i odciął w ampułce szyjkę, po czym zaciągnął do strzykawki jakiś płyn, wstrzykując go do ampułki zamieszał i na powrót zassał do strzykawki lek przeciwbólowy.
-A teraz zastrzyk.- Stwierdziła Monika. Wbił mi igłę w nogę, ale miałem dziwne wrażenie, że nie zrobił tego tak, jak należy, bo igła wydała mi się dziwnie tępa.
-Źle to robisz powiedziała do niego Monika.
-Musisz wiedzieć, jak idą mięśnie i wbić się w taki sposób, aby w jak najmniejszym stopniu przeszyć je w poprzek.- Podeszła do niego i zrobiła to razem z nim. Tym razem igła weszła bez problemu i tego mojego, jej dziwnie tępego wrażenia.
-Widzisz, jak chcesz to umiesz.- Powiedziała Monika do Davida.
-Dziękuję za pomoc.- Powiedział i dodał.
-Może moglibyśmy iść gdzieś na to śniadanie, o którym on mówił, chcesz?
-Chcę.- I już mieli wyjść, gdy nagle przypomniałem sobie o termometrze.
-Monika, termometr.- I podałem go jej. A ona spojrzała na niego, wzięła moją kartę i zapisała wartość, jaką wskazał termometr do tabelki.  
-Przyjdę za chwilkę, zgoda?
-Jak najbardziej.- Stwierdziłem spokojnie. Gdy poszli pomyślałem sobie, że nic z tego nie wyjdzie, ale nigdy nic nie wiadomo. Leżałem więc dalej i czekałem na to, aż ktoś przyjdzie i chyba zasnąłem. Obudziła mnie Monika razem z Anetą.
-Witaj, jak tam dzisiaj się czujemy?
-Cześć. Długo spałem?
-Ze dwie godzinki, dlaczego pytasz?
-Z ciekawości. Monia, ty już jesteś po pracy?
-Tak, czekam tylko na Davida i idziemy na śniadanie.- Spojrzałem na nie i miałem dziwne wrażenie, że się znają, więc dla pewności zapytałem.
-Znacie się?
-Tak. Byłam tutaj pielęgniarką jeszcze tydzień temu.- Powiedziała Aneta. Więc to dlatego Ordynator zapytał Anetę, czyj to pomysł, pomyślałem. Więc może... .
-Z Jowitą, też się znasz? Zapytałem Monikę.
-Tak. Mieszkamy w jednym akademiku.
-A pani wariatolog, to gdzie się podziewa?
-Za chwilkę będzie. I jakie masz plany, co do jej prośby?
-To skomplikowane. Muszę z nią porozmawiać na osobności. Monika zdziwiła się moją odpowiedzią i chyba zdenerwowała.
-Mi to odmówiłeś, a z nią to zrobisz?- Oczy wylazły mi na wierzch.
-O co chodzi?- Zapytała Aneta.
-Nie wtrącaj się!- Krzyknęła Monika.
-Monia, ale ona prosiła mnie tylko o to, abym był jej obiektem badań do pracy doktoranckiej.
-Przecież znalazła już kogoś.- Stwierdziła spokojnie Monia.
-Tamten obiekt był nudny, więc szukamy innych osób, a ten nadaje się, jak mało kto. Choć mnie to on bardziej pasuje do doktoratu z psychologii, a nie psychiatrii. Ale, to jej wybór, nie nasz.- Do pokoju weszła Paulina i Agata.
-Cześć.
-Cześć, podobno wychodzisz?
-Cześć. Tak, mają mnie dość, to mnie wyrzucają na bruk i co ja teraz biedny zrobię, no co?
-Szymon, możesz przestać kleić głupa?
-Oj tam, bawić się nie umiecie. A właśnie, bo wy się nie znacie. To jest Monika.
-Szymon!- Krzyknęła Agata.
-Spokojnie Agatko. Monika jest tutaj pielęgniarką i już z nią spałem.
-Co!?
-Oj, przepraszam. Źle to ująłem. My nie spaliśmy, tylko razem byliśmy w łóżku.
-Szymon, ona jest zła, a ty jeszcze nakręcasz sytuację.-
-Paulinko, macie coś wspólnego ze sobą.
-Niby ja i Agata?
-Nie. To pewne, że ty i Monia.
-Denerwujesz mnie specjalnie, prawda?- Zapytała Agata.
-Przecież wiesz, że tak. Monika jest dziewicą, dziwne prawda?
-Byłeś z nią w łóżku i sobie darowałeś tą chwilę rozkoszy? Nie wierzę tobie.- Odkryłem się i ich oczom ukazała się szyna, która została założona przez lekarzy na moją prawą nogę. Agata przyjrzała się dokładnie, jak jest założona szyna na mojej nodze i pokazała palcem na śruby.
-To naprawdę przechodzi przez twoją nogę?
-W czterech miejscach.- Powiedziała Monika.
-Boli?- Zapytała.
-A jak myślisz, dlaczego ona całą noc czuwała nade mną?
-Przepraszam Monika ciebie, ale on to robi chyba specjalnie mi na złość. Zawsze mówi wszystko w taki sposób, żebym się złościła na niego. A później okazuje się, że to tylko moja wybujała wyobraźnia.- Monika popatrzyła na mnie i powiedziała.
-Tylko, że on nie kłamie. Ja naprawdę z nim spałam. Tylko, że on nie spał.
-Zaglądałeś jej w dekolt, przyznaj się.- Powiedziała Paulina, żeby rozładować napięcie.
-Raz, a później nie musiałem. Agata spojrzała na Monikę.
-Powiesz mi, co takiego robiłaś z nim?
-Szczerze powiedziawszy, to nic. Tylko za to, co zrobił dla naszego Ordynatora oddziału, błysnęłam mu biustem.
-Ja to w ogóle nie rozumiem świata wokół ciebie. Kobiety rozbierają się tobie, same wchodzą tobie do łóżka, ... .
-A ja nic. Mam to zmienić? O to tobie chodzi, tak?
-W sumie to nie. Prawdę powiedziawszy, to nie rozumiem kobiet wokół ciebie.
-A siebie?
-Siebie tak.
-To pomyśl sobie w ten sposób. Ty już wiesz cokolwiek o mnie i powiedzmy, że potrafisz mnie zrozumieć. A one chcą mnie dopiero poznać, żeby mnie móc zrozumieć. Widzisz i jakby na to nie patrzeć, to jesteś krok przed wszystkimi.
-Kopnę ciebie zaraz w to chore kolano.- Powiedziała z uśmiechem Agata.
-Przepraszam, że się wtrącam, ale nie wolno bić w szpitalu chorego.- Powiedziała Monika.
-A właśnie Agatko. Czy ty przypadkiem dzisiaj nie masz szkoły?
-Mam, ale ciocia zabrała mnie ze sobą, bo dłuższy czas nie będziemy mogli się widywać.
-Jeśli będziesz chciała się widywać ze mną, to będziesz musiała przyjechać do Poznania, jak będę tutaj na wizycie u lekarza.
-A nie zobaczę ciebie u siebie?
-To kolano jest podobno eksperymentem i raz na dwa tygodnie, muszę się tutaj pokazać.
-Czyli tak naprawdę, to będziemy się widywać, tylko rzadko?
-Co gorsze, to jest jeszcze tylko taki problem, że to będą bardzo krótkie spotkania.- Do sali wszedł David.
-Dziewczyny, to jest właśnie Neurochirurg, biorący udział w mojej operacji David L. A to jest Monika, Agata, Aneta i Paulina.- Która to, powiedziała coś do niego po angielsku, a on jej odpowiedział w tym samym języku.
-Co się dzieje?- Zapytałem.
-Nasi rodzice się znają.
-Ciekawych masz znajomych.
-Nie słuchasz, co się mówi. Nie ja, tylko nasi rodzice. Bardzo dobrze mówi po polsku, prawda?
-Tak.
-Jego matka jest Polką, stąd to nazwisko.- Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na to, że nazwisko ma Polską końcówkę, cki.
-Dlaczego nie masz nazwiska ojca?- Zapytałem go.
-Urodziłem się w szpitalu w Polsce i nikt nie chciał napisać zagranicznego nazwiska, żeby nie robić mamie problemów, podobno takie były czasy. Kiedy mama wyemigrowała do ojca, który był w Wielkiej Brytanii, to już nie było sensu go zmieniać i tak zostało... .- Zdziwiłem się jego wypowiedzią.
-Co!?- Zapytał mnie rozciągając końcówkę.
-A ja myślałem że historia mojego imienia jest ciekawa.
-Nie słyszałam tej historii.- Powiedziała Agata.
-Ale Natalia słyszała. Jest troszkę głupkowata, ale to zwykła proza życia.
-A ja, kiedy usłyszę tą historię?
-Kiedy zadasz odpowiednie pytanie.
-A dlaczego nie teraz?
-Rozejrzyj się i sama sobie odpowiedz na to pytanie.
-Czasem mnie irytujesz, wiesz?
-Jak już wcześniej Paulina tobie powiedziała, to ja oczywiście wiem, co robię. Tylko, że jesteśmy już tyle czasu razem, a ja do tej pory nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jeszcze nie umiesz się na mnie złościć.- Do sali, w której znajdowało się tyle osób weszła Jowita, popatrzyła chwilkę na nas i stwierdziła.
-Cześć. Znów za dużo osób masz w sali.
-Wcale nie. To chirurg i prywatna pielęgniarka, do tego jeszcze opieka kogoś z personelu medycznego, oraz ktoś dbający o mój stan psychiczny i badający moje odchylenia od normy. Więc, jak widać, zostaje tylko moja miłość, Agata i Paulina. Reszta to personel medyczny.
-Ciekawy kit mi wciskasz.
-To nie kit, tylko szczera prawda. Zresztą możesz zapytać kogo chcesz.
-Tak więc, kto jest kim?
-Pielęgniarka.- Powiedziała Monia.
-Neurochirurg.- Dodał David.
-Personel medyczny, ratownictwo medyczne.- Aneta.
-Psycholog.- Powiedziała Paulina, czego nie zauważyłem, a przypomniała mi to dużo później Monika.
-Agata i jestem jego dziewczyną.
-Psychiatra i mam na imię Jowita.- Szokujesz mnie.
-Nie ciebie jedną.- Stwierdziłem.
-To jeszcze nic, jeśli chodzi o niego.- Dorzuciła Paulina. Jowita zamyśliła się na chwilkę.
-Dlaczego tak patrzysz, bez wyrazu na mnie.
-Co? Przepraszam ciebie bardzo. Więc, jak brzmi twoja odpowiedź na moje pytanie.
-Rozmowa.
-Słucham? Co to za odpowiedź?
-Muszę się tobie przyznać, że bardzo skrzętnie się zastanawiam, gdyż ten pomysł..., strasznie się nie podoba mojej ukochanej. Przekonaj ją i wtedy zobaczę, dobrze?- Jowita popatrzyła na Agatę.
-Zgoda.- Odparła przyjmując wyzwanie.
-Agatko, obiecaj mi, że wysłuchasz argumenty wysunięte przez Jowitę i na każdy odpowiesz.
-Ale...!
-Zrób to dla kaleki.
-No dobra. Ale jesteś mi coś winien za moją aprobatę w tym przedsięwzięciu. Później tobie powiem, co to takiego.- Powiedziała ucieszona.
-Powinienem się zacząć bać?- Zapytałem.
-Nie ma czego.
-Dobrze. To idźcie sobie porozmawiać.
-To, nie będziemy rozmawiać tutaj?- Zdziwiła się Jowita.
-Myślę że ta rozmowa nie nadaje się na forum publiczne. Powodzenia.- Pomachałem jej paluszkami prawej dłoni.  
-Mam się bać?- Zapytała Jowita.
-Ciężko określić. Ale dam tobie dobrą radę. Odpowiadaj jasno na pytania. Idźcie, bo im szybciej, tym lepiej.
-To, gdzie idziemy?- Zapytała Jowita.
-Może, gdzieś na kawę.
-Dojrzała decyzja. Widzę, że się dogadamy.- Uśmiechnęła się do Agaty i obie opuściły salę.
-Pochlebstwo i zrozumienie. Hm! Przejdzie, prawda Paulinko?
-W taki sposób ją urobi. Ponieważ Agata, jak każda kobieta lubi pochlebstwa. Ale jesteś aparat Szymon. Chcesz pewnie, żeby ona sama tobie na to pozwoliła, a ta druga ma tobie to załatwić i myślisz, że Agata nie będzie zła na ciebie?
-Przecież nie może być zła na mnie, jeśli sama podejmie taką decyzję.
-Zdziwisz się.
-Czyli trzeba załatwić i to.- Spojrzałem na Monikę i Davida.
-A wy przypadkiem, nie idziecie na śniadanie?
-Czekamy na obchód, bo powinienem tutaj być.
-A ty, z jakiego powodu tutaj jeszcze jesteś?
-Mam iść z nim na śniadanie. A poza tym, to ciekawi mnie to zamieszanie wokół twojej osoby.
-A ty przyjaciółko?
-Czekam kiedy pękniesz i zgodzisz się zostać moim mężem.
-No tak. Dlaczego jeszcze o tym nie pomyślałem.
-Ponieważ, twoja miłość do mnie, zasłania tobie jasność umysłu, a to znowu nawarstwia problem z odpowiedzią.- Spojrzałem na Anetę. Rozejrzała się po sali i... .
-I zostałam tylko ja.- Powiedziała spokojnie.
-Tak.- Potwierdziłem jej obawy.
-Jesteś moim pierwszym pacjentem.- Zainaugurowała odpowiedź.  
-I?
-Nie odpuścisz, prawda?
-Nie licz na to.- Stwierdziłem chyba na zbyt pochopnie.
-Odpowiem tobie na osobności.
-Czyżby to była, aż tak wstydliwa sprawa?- Nie odpuszczałem.  
-Nie.
-Kochasz mnie? Nie, to do ciebie niepodobne. Więc dlaczego ja?- Przypatrywałem się jej zachowaniu i robiłem ocenę stanu jej zachowania, w stosunku do zaistniałej sytuacji.
-Już przecież tobie powiedziałam.
-Irytuję ciebie, prawda?
-Tak. Masz coś w sobie takiego, że przyciągasz uwagę i jak na swój wiek, to jesteś nad wyraz dojrzały. I nie mogę zapomnieć o tym, co do mnie powiedziałeś w karetce.  
-Wahasz się.
-Wcale nie!
-Czyli się bronisz. Dobrze, że to już ustaliliśmy.
-Nie! Co też tobie przyszło do głowy?
-Nie jesteś pierwszą, która chciałaby to wiedzieć.- Powiedziała do niej Paulina.
-Czyli on jest taki zawsze?
-Fajny, co?- Aneta zastanowiła się przed odpowiedzią na pytanie Pauliny.
-Ciekawy.- Uspokoiła swoją wypowiedzią mój atak na siebie. Spojrzałem na nią.
-W ciekawy sposób ważysz słowa.
-Nie odpuścisz?- Zapytała.
-Odpuszczę, bo już wiem, to czego chciałem się dowiedzieć. Jeśli będę ciągnąć to dalej, zrobię tobie na złość, a nie o to mi chodziło.
-Szymon, jak poznałeś Anetę?
-Anetę poznałem w karetce, ponieważ to pani doktor, która mnie tutaj przywiozła.
-Nie jestem jeszcze lekarzem i nie mów tak.
-A jak?
-Mam na imię Aneta.
-A jak ciebie tytułować?
-Pani magister.
-A pani magister Aneta, się doktoryzuje, czy habilituje?
-Będę bronić doktorat.
-Czyli jednak prawie pani doktor.
-Prawie, to tak, jak ukończyć szkołę średnią i nie napisać matury.
-Coś w tym jest.
-Szymon, nie uważasz, że Agaty długo już nie ma?
-Ja jej ufam i myślę, że podejmie dobrą decyzję.
-Może iść zobaczyć?- Zapytała Paulina.
-Myślę, że to dobry pomysł. Ordynator jest salę obok i za chwilkę wyprosi wszystkich.
-To ja idę. Aneta, idziesz ze mną?
-Chciałabym się dowiedzieć, co takiego mu jest. No wiesz, to był mój pierwszy przypadek. Do sali wszedł Ordynator razem z dwoma innymi lekarzami.
-No drodzy państwo, znów przesadzacie.
-Ordynatorze, ale to jest mój personel medyczny.
-Monika i David, to wiem, ale pani Aneta, to co tutaj robi?
-Zostaje tutaj Ordynatorze.- Powiedziałem.
-A z jakiegoż to powodu?- Zwrócił się do mnie.  
-Pisze książkę i ona chce się dowiedzieć, co mi się stało, ponieważ jestem jej pierwszym przypadkiem.
-No dobrze, a ta pani?
-To prawie moja żona. Były już oświadczyny i teraz czeka się na odpowiedź, a tutaj taki pechowy wypadek.
-Panie Szymonie, niech mi pan bajeczek nie opowiada.
-Ale naprawdę jesteśmy po oświadczynach.- Powiedziała Paulina i podniosła dłoń, aby pokazać pierścionek. A, że miała ich zazwyczaj trzy, to nikt nie zapytał który to, żeby nie wyjść na idiotę.
-No dobrze, to zobaczmy czy coś się dzieje z dziurami w nodze, w których są obce ciała.- I odkryłem nogę.
-Proszę usunąć gaziki i inne opatrunki i obejrzymy rany.- Po zdjęciu opatrunków, Ordynator był zdziwiony.
-A to ciekawe.
-Nie ropieje.- Powiedziała Paulina. Ordynator podniósł wzrok.
-Widzę, że zna pani temat.
-Szymon, jak masz jakąś ranę, to widziałeś kiedyś, żeby ona tobie ropiała?
-Rzadko się zdarza.
-A kiedy najczęściej?
-Jeśli chodzę boso i na coś nadepnę. Dlaczego zadajesz mi takie pytanie?
-Masz obce ciało w sobie, organizm powinien się bronić.
-Przecież jest sterylne.
-W powietrzu jest dość dużo zarazków, a u ciebie nie ma ropy.
-To chyba dobrze, co?
-No właśnie nie.
-To zróbcie jakiś zastrzyk i już.
-Zrobimy badanie na obecność białych krwinek oraz krzepliwość krwi.
-Ordynatorze, mam pomysł na jeszcze jedno badanie krwi, więc niech pobiorą jej znaczenie więcej.
-Dobrze. I David, trzeba będzie zrobić jeszcze jeden zastrzyk przed pobraniem krwi.
-Monika pomożesz?
-Oczywiście.
-To E... domięśniowo, jeśli można prosić.
-Idźcie przynieść, a ja zostanę tutaj chwilkę i zamienię dwa słowa na osobności. Więc jeśli można by prosić, to chciałbym zostać sam z pacjentem.
-Dobrze. I wszyscy opuścili salę.
-Miałeś rację, co do niej.
-Dla mnie to logiczne i chyba dobrze jest sobie z kimś takim, jak ona porozmawiać.
-Z jakim?
-Z kimś kto ma otwarty umysł i potrafi wszystko zrozumieć.
-Tak, rozmawia nam się nad wyraz dobrze. Ale ona jest siedem lat młodsza.
-Może woli mężczyzn od chłopców.
-Może.
-Ona przecież Pana kocha. Jak może Pan tego nie zauważać. Ona przychodzi tutaj dla Pana. Przecież to było widać na pierwszy rzut oka, a poza tym, to się przyznała i dlatego też, wrobiłem Pana w kolację. Przepraszam, jeśli to Panu nie pasowało.
-Było bardzo miło. A jak tam szyna na nodze?
-Dziwne uczucie takiego stanu odrętwienia, ale ogólnie wydaje się, że jest dobrze.
-Bardzo boli jak przestaje działać znieczulenie miejscowe?
-Do wytrzymania.
-Chcesz dzisiaj wyjść?
-Tak, ale jeśli muszę zostać, to trudno.
-Twoja mama z ciocią jest. Czekają na koniec obchodu, co mam im powiedzieć?
-Zróbcie badania, zobaczcie co i jak, a później się zobaczy.
-No dobrze. To ja idę, przyjdę później.
-Ordynatorze mogą oni być tutaj wszyscy?
-Do czasu, aż kogoś nie będzie na sali z tobą, to tak. I pilnuj, żeby nie siadali na łóżkach, bo trzeba będzie zmienić pościel na większości z nich. Zgoda?
-Dobrze.
-To prawda, że David robił tobie zastrzyk znieczulający?
-Nie umie ich robić. Lekarze naprawdę nie robią zastrzyków?
-Nie. Zawsze robią je pielęgniarki, no może nie licząc pewnych specjalizacji.
-A ja znalazłem mu szaloną nauczycielkę.
-Monika?
-Tak.
-Jest tyle skarg na nią, że powinienem ją wyrzucić, ale robi, co potrzeba i nie patyczkuje się z ludźmi. Czasem przesadza, lecz przydaje się ktoś taki tutaj, gdyż pacjenci są różni. A właśnie! Powiedziała mi.
-Kto? I co?
-Ty już wiesz.
-Niech pan tego nie rusza. Proszę.
-I ty też się nie chwal.
-Dobrze. Dziękuję.
-Nie musisz. To ja dziękuję tobie. Postaram się, żebyś trafił dzisiaj do domu. Przyjdę później do ciebie. I wyszedł, a do sali weszła Agata i Jowita.
-Zgadzam się. Ale pod jednym warunkiem. Będziemy się spotykać razem w tym czasie.
-Zgoda. Tylko chciałbym być pewnym tego, że nie będziesz na mnie zła.
-Przecież ja nie umiem się złościć na ciebie.
-Słowo?
-Słowo.
-Czyli to mamy ustalone. Widziałaś Jagodę z Natalią?
-Przyjechałam z ciocią, a Natalii nie widziałam. Skąd wiesz, że Natalia jest w szpitalu?  
-Ordynator mi powiedział.- Usiadły obok mnie.
-I jak było na rozmowie?- Zapytałem patrząc na Jowitę.
-Szczerze mówiąc to normalnie. Nie rzucała się, jeśli o to tobie chodzi.- Do pokoju weszła Paulina.
-Czyli umie rozmawiać z ludźmi.
-Agata? Spytała Paula.
-Tak.
-Umie. Tylko Kiedy jest wściekła, to lepiej nie podchodzić.
-Wiesz co, Paulina?- Irytowała się Agata.  
-Wiem. Karolina jest tutaj, a Natalia z Jagodą są przy operacji jakiejś dziewczynki.- Przyszły dwie pielęgniarki i Monika. Pobrali mi krew, a Monia zaaplikowała mi to, o co prosił Ordynator i po chwili, pobrały mi drugie tyle krwi.
-Idziemy na śniadanie, więc się dzisiaj już nie zobaczymy. To do usłyszenia.
-Do zobaczenia, cześć.- I pielęgniarki z Moniką opuściły salę.
-Coś ty znów zrobił dziewczynom, co?- Zapytała Agata.
-Okradłem je.
-Że co!?
-Tak. Przyznałem się, a one są zadowolone. Głupio zrobiłem, ale to prawda.
-To, że je okradłeś? Czy to, że są zadowolone?
-Jedno i drugie.- Przyszła Karolina.
-Cześć. Piotrek mi powiedział, co się stało.
-Witam Aniołku. A ten twój braciszek, za dużo gada.
-Moja mama, nigdy jeszcze nie była taka zadowolona z powodu tego, że ją ktoś okradł.
Szymon, ty naprawdę jesteś naszym przyjacielem, czy przyjeżdżasz tutaj, bo jesteśmy majętni?
-Opowiem tobie pewną historię z mojego życia. Na wiosnę, kiedy jeszcze było chłodno, a noce były bardzo zimne, to po szkole wybraliśmy się nad jezioro, pojeździć na łyżwach. Ten dzień mógł być jednym z najtragiczniejszych dni mojego życia. Pojechaliśmy na koniec jeziora tutaj, gdzie wypływa rzeczka. Spiętrzenie wody po zimie było wysokie, więc wypływająca rzeczka robiła szybki nurt wodzie, która to, wypływała z pod lodu i w tym miejscu podmywała lód od spodu robiąc go cienkim. A szczerze mówiąc, to był on, jak kra przyczepiona do tafli lodu na jeziorze. I kiedy wjechałem na nią, to się urwała, a ja zostałem płynąc na niej w kierunku rzeczki. Kiedy to pod moim ciężarem kra pękła, znalazłem się w wodzie. Pamiętam, że bardzo szybko znalazłem się przy lodzie dopływając i próbując wejść na niego. Wszyscy uczestnicy zabawy uciekli, bo coś się stało. I wiesz jaki jest z tego morał?
-Nie jeździć po jeziorze na łyżwach?- Powiedziała Jowita.
-To też. Że każdy, kto nie ucieka, tylko próbuje tobie pomóc tak, jak Piotrek w piątek, jest twoim przyjacielem, a reszta, to tylko znajomi. Teraz widzisz odpowiedź na to, o co zapytałaś?
-Widzę. Ale łyżwy ciągną do dna, bo są ciężkie.
-Kurtka, którą miałem na sobie zadziałała, jak kapok i to pewnie dlatego udało mi się dopłynąć. Była lekka i miała w sobie jakąś dziwną piankę. Widziałem ją, bo zanim doszedłem do domu, to zamarzła i połamałem kurtkę próbując ją zdjąć.
-Ale dlaczego okradłeś moją mamę i ciocię Agaty?
-Zabrzmi idiotycznie i infantylnie, ale zrobiłem to dla twojej mamy.
-Nie rozumiem twojego sposobu rozumowania.- Powiedziała Karolina.
-Twoja mama miała wyrzuty sumienia z powodu tego, co się stało i zapłaciła mi za operację, żeby mogła poczuć się lepiej. A ja zostałem poinformowany, że załapałem się na program jakiegoś funduszu wdrażania innowacyjnych rozwiązań w leczeniu, czy jakoś tak i za moją operację, zapłacił właśnie ten fundusz. A żeby było zabawnie, to jeszcze Jagoda zapłaciła trzeci raz za moją operację, więc miałem zapłacone trzykrotnie. A taka mała istotka, jak Alicja, nie może chodzić, bo ją nie stać. No to co miałem zrobić? Zapłaciłem ich pieniędzmi za operację Alicji, a później dopiero zapytałem je o to. Zgodziły się zapłacić za operację, więc powiedziałem im prawdę, że je okradłem i już zapłaciłem. O to jest cała ta zadyma, że nie dałem im wyboru, tylko zrobiłem to za ich plecami.
-Wcale nie. One wczoraj rozmawiały wszystkie razem i doszły do wniosku, że nie zrobiłeś tego dla siebie, tylko dla nich, żeby poczuły się potrzebne i pomocne. Mama jest zła na siebie w związku z tym, co się tobie przydarzyło, a ojciec dał jej wolną rękę, jeśli chodzi o ciebie. To jest niesamowite. Ponieważ ona zawsze wydawała mi się taka powściągliwa, jeśli chodzi o moich znajomych. I zawsze powtarzała, żebym trzymała się z daleka od pewnego rodzaju ludzi, a do ciebie podchodzi, jak do własnego syna. Paweł to oczko w głowie ojca, Piotrek mamy, ja to taka córeczka tatusia i mamusi, a ty to masz u nich wszystkich, chyba jakiś oddzielny fundusz inicjatywy. Nawet Pani Dorota utrzymuje jakieś dziwne uczucie, takiego stanu uwielbienia, w stosunku do ciebie.
-Robisz Szymon tyle głupot, że to nie pojęcie, a one rozmawiają na twój temat całymi godzinami. W niedzielę po południu był obiad u Natalii i wyszliśmy z niego dopiero po kolacji.- Powiedziała Agata.
-Kłóciły się o to, która zapłaciła za twoją operację, nawet Pani Dorota mówiła, że zapłaci.- Powiedziała Karolina.
-Duszę się.
-Otworzyć okno.- Zapytała Aneta.
-Nie. Zejść ze mnie.- Jowita roześmiała się i wszyscy spojrzeli na nią.
-Przepraszam, ale on jest zabawny.- Przyszła jakaś pani doktor.
-Proszę państwa, to jest szpital. W dodatku oddział pooperacyjny, więc proszę o wyjście nadmiaru ludzi. Za dziesięć minut będziesz miał tutaj dwie osoby po operacji.
-To my już idziemy.- Powiedział David.
-O przepraszam panie doktorze, nie zauważyłam Pana.
-Nie szkodzi.- Odpowiedział David.
-Agatko, podasz mi notes, który był w mojej koszuli, proszę?
-Tak. I podała mi go, bo do tej pory nosiła mój notes w torebce.
-Monika, tutaj napisz pod literką M.
-Dobrze.- Wpisała się, oraz podkreśliła i pogrubiła litery.
-Zadzwońcie, jak już będzie lepiej. To do widzenia.- Podeszła i mnie przytuliła, a później pocałowała w policzek i razem z Davidem pożegnali się ze wszystkimi.
-To my też uciekamy.- Powiedziała Aneta i razem z Jowitą dały mi buziaczki. Pożegnały się z Pauliną, Agatą i Karoliną, po czym wyszły.
-Będziesz miał małe, bo pięcioletnie dziecko na sali, więc proszę... .
-Alicja z mamusią i dwoma dobrymi wróżkami?
-Tak. A skąd ty o tym wiesz?
-Bo to ja jestem czarnoksiężnikiem w tej bajce.
-To podnieś mi pensje.
-No niestety w tej bajeczce, zarabiacie tyle. A poza tym, to jestem czarnoksiężnikiem, czyli złym charakterem, a nie dobrą wróżką, więc proszę się zgłosić do wróżek.- Dziewczyny roześmiały się. Pani doktor też się uśmiechnęła.
-Ciszej, bo przyjdzie Ordynator i was pogoni.
-Był na randce z Panią Grażynką, więc ma dobry humor. Dobry czas, żeby iść po podwyżkę.- Stwierdziłem.
-Tylko, że po podwyżkę, idzie się do pani dyrektor, a to zołza.
-Więc idźcie razem z ordynatorem.
-Ciekawy pomysł. Przedstawię go na zebraniu. Szymon, tak?
-Tak.
-Czyli to o tobie się tyle tutaj słyszy. Pielęgniarka oddziałowa mówi, że Monika zgwałciła i pobiła lekarza, a Ordynator oddziału poszedł na randkę.
-Monika poszła z Davidem na śniadanie i może być, że się dogadają.
-Ej, ale to ja chciałam, żeby mnie zaprosił na kolację.
-A skąd mi o tym wiedzieć? Poza tym, to oni poszli zjeść śniadanie.
-No tak. To, że Ordynator poszedł na randkę to logiczne. Ale David L. poszedł na randkę i to z tą dziewczynką, która robi tyle zamieszania tutaj, to już niebywałe... . Ale lipa, nikt na nią nie stawiał.- Wyskoczyła nagle.
-Co?
-Zakładaliśmy się, która pierwsza go dopadnie i dałyśmy wycyckać się pielęgniarce.
-Ale za to z jakim biustem. Jeśli chodzi o cyckanie, to ona musi być mistrzynią.
-Szymon! To było chamskie.- rzuciła się Agata.
-Właśnie, że nie. Wiecie, co ona zrobiła? Nad ranem, przyciągnęła mi go tutaj na siłę. Wepchnęła go na salę, jak szmacianą lalkę i jeszcze go opierdzieliła. Byłem w szoku, a jej przełożona łapała się za głowę cały czas. Nawet wtedy, kiedy go przepraszała, to go opierdzielała. Ale miałem tutaj kino.
-Coś ty jej zrobił?
-Nic. Ona taka jest, zapytaj kogo chcesz.- Agata spojrzała na panią doktor.
-Tak, ale to nie pierwszy raz Monika robi tutaj jakieś szopki. Wiecie kogo opierdzieliła tutaj w pierwszy dzień swojej pracy?
-Ordynatora? Zapytałem myśląc, że to prawda.
-Nie. Jeszcze wyżej.
-Nie ma nikogo wyżej.
-Pomyśl jeszcze raz zanim odpowiesz mi na pytanie.
-Ale, to już nie jest personel medyczny. Dyrektorkę?- Rzuciłem, ot tak sobie myśląc, że nie trafiłem.
-Tak. Wyprowadziła ją stąd, bo była tutaj bez fartucha. Wszystkim nam szczęki opadły, kiedy patrzyliśmy na to, co ona wyprawia. I jakby nie Ordynator oddziału, który powiedział, że jeśli wyrzuci tą dziewczynkę, to tak, jakby zwolniła i jego, więcej by tutaj już, nie pracowała. A pracuje tutaj tylko dlatego, że się Ordynator zawsze i za każdym razem za nią wstawia. On ma tutaj duże poważanie, wśród lekarzy specjalistów.
-Więc to dlatego błysnęła mi biustem. A ja się zastanawiałem, dlaczego ona to zrobiła.
-No, oświeć nas. Dlaczego?- Zapytała Paulina.
-Z wdzięczności.
-Nie rozumiem. Powiedziała Agata.
-To proste. Ręka rękę myje.
-Co?- Zdziwiła się Karolina.
-To jest tak. Ordynator oddziału zrobił coś dla niej, ja zrobiłem coś dla niego, a ona widząc, że ciekawi mnie jej biust, rozebrała się do pasa i mi go pokazała. Z wdzięczności, że pomogłem mu i wysłałem go na kolację z Panią Grażynką.- Do sali na oddziale pooperacyjnym wprowadzono łóżko z małą Alicją. Przerzucono ją na ostatnie łóżko będące na sali i poproszono mnie o ciszę. A po krótkiej chwili przyszły dziewczyny.
-Cześć Szymon. Przywitały się całując mnie w policzek.  
-Cześć.
-Witajcie. I jak operacja małej Alicji?
-Dobrze, ale jest jeszcze bardzo dużo pracy, zanim zacznie samodzielnie chodzić.
-Dziękuję tobie.- Powiedziała Patrycja.
-Już powiedziałem, że nie mi, tylko tym dwóm dobrym wróżkom, co były przy was podczas operacji.
-Pani Natalia z Jagodą mówią, że tobie.
-Ale ja je okradłem! Przepraszam.- Ściszyłem głos.  
-Tak Szymon, okradłeś nas, masz rację. Ale tym zwróciłeś naszą uwagę na potrzeby tej małej istotki. Jagoda zapłaciła już za operację, a ja i Dorota, wspomożemy teraz finansowo jej drogę do końca terapii.
-Więc po to było zrobione wczoraj to spotkanie?
-A ty skąd o nim wiesz?- Zapytała Jagoda podchodząc do mojego łóżka.
-Przyśniło mi się.
-Jasne. To która mu powiedziała?- Agata podniosła dłoń do góry i się skrzywiła.
-A ja mu powiedziałam o wczorajszym spotkaniu.- Dorzuciła Karolina.
-I jak go nie kochać?- Powiedziała Jagoda.
-Nieszczerze?- Odpowiedziała Natalia.
-Kim ty jesteś?- Zapytała mnie Jagódka.
-Sobą i póki co, to chyba najważniejsze.
-Przez jakiś czas, nie będziesz do nas przyjeżdżać, prawda?
-Tak, ale to szybko minie. Sama Agatko zobaczysz.- Do pokoju wszedł Ordynator.
-Prosiłem, żeby nie było więcej, jak po trzy osoby. A w sumie, to w tym pokoju powinna być tylko jedna osoba i na dodatek tylko z rodziny.
-Ale Ordynatorze, miało być po trzy na każdą osobę w sali i tyle jest.
-Nie kombinuj kolego, to sala pooperacyjna.- Powiedział zwalniając na koniec zdania i dodając podziękowania dla Natalii i Jagody.
-A paniom bardzo dziękuję za opłacenie operacji małej Alicji i bardzo proszę o to, aby obie panie przyszły do mojego biura za dziesięć minut, ponieważ musimy porozmawiać, dobrze?
-Dobrze.- Powiedziała Natalia.
-Ordynatorze. Proszę Pana.- Prosiłem, aby to zostawił.
-Ale to tylko dlatego, że jesteś sobą. Zrozumiałeś?
-Tak. Dziękuję.
-Wyczyszczę to i będzie dobrze. Układ stoi?
-A w zamian?
-A w zamian, przyłożysz się do rekonwalescencji i będziesz wykonywać zadania, jakie tobie postawimy w czasie jej trwania. Zgoda?
-Masz moje słowo Ordynatorze.
-Dlaczego wszyscy pacjenci nie są tacy zgodni? Dobrze, to z paniami widzę się za dziesięć minut.
-A nie można by od razu?
-Nie, bo muszę iść i wyciągnąć dokumenty z kartoteki medycznej od pani dyrektor, a to troszkę zajmie.
-Może potrzebne panu z pięć minut więcej?
-Może rozszerzymy ten czas do dwudziestu minut i będzie spokojniej.
-Dobrze, ale jeśli zechce Pan więcej czasu, to proszę przysłać do nas kogoś z personelu.
-Może zróbmy inaczej. Jak już będę mieć, to co chcę odzyskać, to przyjdę tutaj do pań, zgoda?
-Widzę, że nie wie pan, ile czasu zajmie panu to, co ma pan zamiar znaleźć.
-Nie wiem, ale muszę to odzyskać, dla świętego spokoju. Poza tym obiecałem komuś, że to odzyskam.- Natalia z Jagodą spojrzały na mnie.
-Nie jemu, drogie panie. Komuś innemu, ale o tym później.- Poszedł i po jakiś dwudziestu minutach przyszedł do nas. Przez ten czas, nic takiego się nie działo, bo dziewczyny poszły posłuchać o chorobie małej Alicji, którą opowiadała jej mama.
-Może załatwimy to tutaj, bo u mnie w biurze jest spotkanie.
-Oczywiście, że może być tutaj.
-Więc proszę Państwa o wyjście z sali na pięć minut.
-To, co mamy robić? Zdenerwowała się Agata.
-Tutaj jest niewygodnie, więc proszę was dziewczynki, abyście poszły do baru na dole, coś sobie zjadły i się napiły.
-Natalia ma rację, to nie miejsce na rozmowy. Tam wam będzie lepiej, a my za chwilkę dołączymy do was.
-Dobrze.- I dziewczyny wyszły z sali.
-Niech się pani nie wystraszy, pani Natalio. Te dokumenty musi pani stąd zabrać.
-Dlaczego, coś nie tak?
-Nie jest pani prawnym opiekunem Szymona.
-Nie. A to miała być mama?
-No tak. Nie powiedziałem, więc to mój błąd. Ale to, nie może tutaj zostać.
-Ale nikt nie zapytał, nie wiedziałam, że to musi być ktoś z rodziców. Myślałam, że ktoś kto płaci za operację... .
-Natalio!- Krzyknęła Jagoda i dodała.
-Pan doktor już powiedział, że to jego niedopatrzenie. On nie chce słuchać wytłumaczenia, tylko wyprostować nam sprawę. Natalia spojrzała na Ordynatora.
-I tak jestem pani wdzięczny za ten czyn, ponieważ jeszcze chwila i mielibyśmy problem, bo czas naglił. Nie myślałem, że uda nam się zebrać taką armię specjalistów do tej operacji, a jednak się udało. Więc dziękuję.- Podał Natali dokumenty, pocałował ją oraz Jagodę w dłoń i wyszedł. Obie spojrzały na mnie.
-Coś ty mu nagadał?
-Nic. To ty chciałaś, żebym odzyskał te dokumenty, bo denerwowałaś się, że się pod tym podpisałaś. To masz je. Co jeszcze chcesz?
-Szymon, chcę odpowiedzi. Kim ty jesteś?- Odpowiedziałem im na to pytanie i powiedziałem dużo więcej o tym i owym. W sumie to był męczący dzień, ale jeszcze nie wiedziałem, czy wrócę dzisiaj do domu. Byłem... . Co tu będę wymyślać, tęskniłem już za mamą i się martwiłem, bo prawie tydzień nie było mnie już w domu. Leżałem tak i zastanawiałem się nad tym, co się tam dzieje, aż z letargu wytrącił mnie Ordynator.
-Mam dobre wiadomości. Wychodzisz do domu, tylko musimy sobie porozmawiać.
-Najpierw mi coś obiecasz.- I obiecałem. Nie napiszę co, bo to sprawa między mną, a Ordynatorem. Zresztą do tej pory. Później dostałem wytyczne dotyczące leczenia i rehabilitacji osób w moim stanie. Powiedziano mi o czym mam pamiętać i na co uważać. I kiedy to, w końcu wyszedłem ze szpitala wyprowadzony przez dziewczęta.
-To, kto ciebie odwiezie?- Padło pytanie.
-Tylko na stację kolejową i Jagoda z dziewczynami. To jak? Chyba, że masz coś do zrobienia?
-Nie. Ale myślę że powinieneś porozmawiać z Natalią.
-W takim razie, dziewczyny jadą z tobą, a ja z Natalią i spotykamy się na stacji przy dworcu głównym.- Dziewczyny próbowały jeszcze wymusić na mnie zmianę decyzji, ale nie było takiej możliwości. Wsiadłem sam z Natalią do samochodu i zapytałem.
-Dlaczego Jagoda prosiła, żebym porozmawiał z tobą?
-Szokujesz mnie. Nawet sama siebie zadziwiam, jeśli chodzi o twoją osobę. Opowiedz mi coś więcej o sobie.- Powiedziałem jej o mojej rodzinie, o tym, jak czuję się u nich, dlaczego to, czy tamto robię i co zamierzam jeszcze zrobić, wymyślonego w szpitalu krótko przed operacją. Słuchała bardzo uważnie i co jakiś czas zadawała mi pytanie na które odpowiadałem niczego nie kryjąc. A po wszystkim, powiedziałem jej.
-Już wiem, dlaczego Karolina jest taką cudowną istotą.
-Dlaczego?- Zapytała z ciekawości, kiedy już wysiadłem, nachyliłem się i odpowiedziałem.
-Ma ciekawy i bezprecedensowy wzorzec dobroci.- I zatrzasnąłem drzwi samochodu.
-Kupić tobie bilet?- Zapytała Paulina, kiedy podszedłem do nich.
-No coś ty, mam legitymację kolejową.
-Za ile masz pociąg?
-Trzeba iść zobaczyć.
-Nie ruszaj się, ja pójdę.
-Tak? A dokąd zmierzam.
-Nie wiem. Powiesz mi?- Zapytała Karolina.
-Pociągi na Szczecin i do Krzyża. Wszystko jedno, czy to będzie pospieszny, czy expres, bez różnicy jaki, byleby to nie był osobowy. Dobrze?
-Szymon, a kiedy się teraz zobaczymy?
-Za dwa tygodnie pszczółko. A właśnie, proszę ciebie, o to, żebyś oddała mi notesik z numerami telefonów.
-Nie! Bo będziesz wydzwaniał po tych wszystkich babach.
-Czyli co? Mam do ciebie nie dzwonić?- Pomyślała chwilkę i odpowiedziała.
-No dobra, przekonałeś mnie.- I oddała mi notes z numerami telefonów do wszystkich znajomych.
-Szymon, masz pociąg za dwadzieścia minut.
-Dziękuję. Chodźmy na peron.- Dziewczyny wzięły mnie pod ręce i pomogły mi przejść na peron trzeci. Wjechał pociąg i pożegnały mnie wszystkie, oprócz Natalii. Patrzyłem tak na nią i widziałem, że mi się przygląda, ocenia moje zachowanie i nie spuszcza wzroku ze mnie. Ciekawe, czy jak wbijałem tą szpile, to zdawałem sobie sprawę z tego, że mogło to dojść do serca, wraz z tym moim idiotycznym pytaniem zadanym dziewczętom. Pewnie tak, bo zaniemówiła z wrażenia. Przed wejściem do pociągu stanąłem, obróciłem się w jej kierunku, oraz łapiąc się za serce i mówiąc dziękuję, ukłoniłem się jej. Nie podeszła do mnie, tylko stała i patrzyła na mnie myśląc... . W sumie, to sam chciałbym się dowiedzieć o czym. Ciekawe czy dałem jej do myślenia, czy to tylko moja transcendencja do złudzeń. Czasem myślę że ten wypadek był czymś wyjątkowym i dużo mnie to nauczyło, a ten pobyt w szpitalu, zmienił we mnie tyle, że aż szok. Otworzył mi oczy na wszystko, co istotne w życiu i jadąc do domu, bardzo mnie to wciągnęło w przemyślenia nad sensem istnienia, a nawet więcej niż tylko tyle. W domu mama przywitała mnie chcąc wiedzieć więcej, o tym, co się stało w tym tygodniu i powiedziałem jej dość dużo, ale pomijając operację, szynę na nodze i wszystkie zakamarki moich przemyśleń związanych z wypadkiem. Zataiłem przed nią swój stan zdrowia i dla mamy cały wypadek określony był tylko jednym stwierdzeniem, przewróciłem się. W tym tygodniu nie pojechałem już do Agaty, tylko rozmawiałem z nią przez telefon. Na następny początek weekendu spotkałem się z Agatą oraz Jowitą, ponieważ byłem na badaniach z nogą, a wszystko odbyło się w szpitalu w piątkowy dzień. Zrobili mi prześwietlenie i stwierdzili, że wszystko dobrze się goi oraz, że operacja się udała, więc eksperyment się powiódł. Jowita zdradziła mi temat swojej pracy i powiem szczerze, że uznałem go za jakieś bzdury. "Zmiany transtendencjonalne w umyśle ludzkim po poważnych wypadkach mających swoje odbicie na motoryce organizmu ludzkiego". Ogólnie chodziło o wpływ umysłu na zmiany możliwości rozwoju i postrzeganie świata wokół siebie, oraz dynamikę wzrostu zaburzeń psychicznych w kimś, kto traci możliwość korzystania ze swojej wolności. A wiecie, kto był moją przeciwwagą w tej pracy? Pięcioletnia Alicja, ponieważ Patrycja czuła potrzebę wygadania się komuś innemu, na temat jej spojrzenia na problemy ludzkie. Mała Alicja po około dziesięciu miesiącach od operacji zaczęła chodzić. Dziewczyny miały bardzo długo kontakt z nimi, bo później przyjeżdżały do nich na wakacje i czasem Alicja z Patrycją wpadały do nich na święta. Teraz po dwudziestu latach myślę, że niesienie pomocy ludziom wiąże się z utratą czegoś więcej, niż tylko czasu. Ale i tak warto to robić, bezinteresownie i zawsze zgadzać się, by móc nieść pomoc dziecku. Nieważne jest czyjemu dziecku, ponieważ dzieci zawsze są wdzięczne za chwilkę uwagi zwróconej w ich kierunku. A wiem to, bo ja byłem takim dzieckiem na które w tamtym czasie ktoś zwrócił uwagę.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 8835 słów i 48252 znaków, zaktualizował 11 wrz 2019.

Dodaj komentarz