Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 14. Wojna.

30 październik sobota  

Rankiem obudziły mnie dziewczyny, trzaskając poduszkami, jak gdybym coś przeskrobał.  
-Robicie sobie wojnę. Ja nie jestem waszym wrogiem.  
-To baw się z nami.  
-Ale każdy jest sam, więc nie ma kumoterstwa.  
-Nie! Dziewczyny na chłopaków.- Oznajmiła mi Agata.  
-To nieuczciwe, niesportowe i nie do przyjęcia.  
-To będziesz ofiarą wojny.- Stwierdziła i ruszyły na mnie. Złapałem jakiegoś pluszaka za nogi i się broniłem przed dwoma rządnymi pierza z poduszek dziewczynami.  
-To nieuczciwe, ten pluszak jest twardszy od poduszek jakie my mamy.- Zdenerwowała się Agata.  
-Więc to wyrównuje szalę zwycięstwa na moją stronę. Ale te poduszki są ciężkie, a to znowu daje wam plus i jest ta sama przewaga dziewczyn nad chłopcem do bicia.  
-Zaraz, nie jesteś chłopcem do bicia.- Oznajmiła mi Paulina.  
-Ale tak się poczułem, jak rankiem wstałem. A raczej, jak mnie obudziłyście.- Spojrzały na siebie, nic dobrego dla mnie, to nie zapowiadało.  
-Na niego!!!- Broniłem się, jak mogłem, ale pluszak stracił jedną nogę.  
-Stop! Stop, momencik. Jest pierwszy poszkodowany w naszej wojnie.  
-Coś tobie zrobiłyśmy?- Podniosłem pluszaka do góry.  
-Mój Tobik, biedny pluszaczek. Coś ty mu zrobił!?  
-Ta mysz ma na imię Tobik?- Zapytałem wielce zdziwiony.  
-Ten brutal, który urwał tobie nogę ma na imię Szymon. Dostałam go na 10 urodziny od cioci. Co ty mu zrobiłeś, brutalu jeden!?  
-Przepraszam, nie wiedziałem. Może jakoś mu pomóc.  
-Tak. Możesz udobruchać jego właścicielkę.- Podszedłem i pocałowałem Agatę raz i jeszcze raz, jeszcze i niżej, jeszcze niżej..., gdy nagle ktoś zapukał do drzwi. Stanąłem za Agatą i przytuliłem ją. Paulina otworzyła drzwi przez które weszła Jagoda.  
-Co tak piszczycie od rana? Andrzej chce pospać.  
-Była wojna na poduszki i są ofiary.  
-Komu leci krew?- Zapytała zdenerwowana Jagoda tym, co właśnie usłyszała.  
-Nikomu.- Spojrzała na mnie, a ja pokazałem palcem na łóżko na którym leżała mysz bez nogi.  
-Tobik, kto to tobie zrobił?  
-Ja. Ale niechcący.- Złapała poduszkę i zaczęła ganiać mnie po pokoju.  
-Dziewczyny, pomóżcie mi.  
-Ja nie mogę już go bić, bo on mnie przeprosił.  
-Właśnie. Może ciebie też Jagódko potrzeba tylko przeprosić, co?  
-O ty, ja ci dam.- Powiedziała Agata. I we trójkę na trzaskały mi poduszkami ile weszło. Jak już się zmęczyły i usiadły, wstałem skołowany i popatrzyłem na nie. Brunetka, ruda i blondynka nawet ciekawie to wyglądało z tymi rozczochranymi włosami. Namachały się troszkę tymi poduszkami, przez co miały takie fajne fryzury.  
-I to wszystko! Nie przytulisz mnie nawet na zakończenie bitwy, ani nawet na przeprosiny?- Paulina się podniosła. Z dziwnie szyderczym uśmiechem.  
-Ja ciebie przytulę. Podeszła do mnie i popchnęła mnie na łóżko. Złapała mnie za ręce i położyła się na mnie.  
-Dawajcie dziewczyny robimy kupkę na nim.- I wszystkie trzy zwaliły się na mnie. Nie mogłem się ruszyć. Leżały tak z pięć minut, aż mi się znudziło.  
-Wiecie co dziewczyny?  
-Cicho, odpoczywamy.  
-Fajny okład z młodych piersi na moje wymęczone i zbolałe ciało.- Wreszcie zeszły ze mnie, nie chcąc chyba dalej dawać mi tej satysfakcji.  
-Czy ty się nigdy nie męczysz?- Zapytała ciotka Agaty.  
-Przywilej młodości.  
-Słucham!? Zdenerwowała się Jagoda.  
-Nie to żebyś była stara, ale jesteś kobietą w kwiecie wieku.- Próbowałem tłumaczyć się.  
-Zatłukę ciebie za to.- Jagoda ganiała mnie dookoła łóżka. Kiedy się zmęczyła, zapytałem.  
-Może trzaśniesz mnie w twarz i będzie po sprawie, co?  
-Mam lepszy pomysł.- Podeszła i popchnęła mnie na łóżko po czym złapała mnie za dłonie, położyła się na mnie i powiedziała.  
-Przeproś mnie.  
-Przepraszam ciebie ciociu.- Skrzywiła się.  
-Nie tak.- Spojrzałem na Agatę. Skinęła głową, że tak.  
-Dobrze, ale puścisz moje ręce.- Puściła. Przewróciłem ją tak, aby to ona leżała pode mną i pocałowałem ją w czółko, oczko, brodę, szyję, dekolt, w obie piersi… .  
-Nie zapędzasz się za daleko?- Oznajmiła mi.  
-Paulinie się podobało. Nawet powiedziała, że mogę ją przepraszać, kiedy jeszcze nie nabroję.  
-Miałeś mnie pocałować.  
-A co ja robię?  
-Ale w usta.  
-Do tego zmierzałem.  
-Prawda. Tam by skończył.- Podtrzymała moją wersję wydarzeń Paulina.  
-Słucham!?  
-On tak ma. Proste rzeczy są dla innych.  
-Nie rozumiem.- Zdziwiła się Jagoda.  
-No tak, bo skąd ty miałabyś to wiedzieć.- Machnęła dłonią Agata.  
-Aha. To w takim razie ja sobie pójdę do kuchni.  
-Chyba nie obraziłaś się, co?- Zapytałem.  
-Miałeś mnie pocałować.  
-Obiecałem Andrzejowi, że więcej tego nie zrobię. Przepraszam, miałem tobie tego nie mówić, ale nie mogę. I to dlatego, nie mogłem tego wygrać z tobą, więc się poddałem. Przegrałem.  
-Zremisowaliśmy, pamiętasz?- Oponowała przy swojej wersji zdarzeń Jagoda  
-Tak, ale po fakcie przegranej.- Broniłem swojego punktu spojrzenia na tą sprawę.  
-Mogę wiedzieć, o co znowu chodzi między wami?- Denerwowała się Agata.  
-Ty czy ja?- Zapytałem.  
-Ja.- Odpowiedziała Jagoda.  
-Dobrze, więc słuchamy.- Powiedziała zaciekawiona Paulina tym, co też wisi w powietrzu.  
-Teraz, to ja jego pocałowałam.  
-A niech to.- Martwiłem się tą odpowiedzią.  
-Co znowu?- Zdenerwowała się Jagoda.  
-Myślałem, że usłyszę wytłumaczenie, a nie goły fakt. Może zapytam w prost, dlaczego?  
-Jak ma być remis to musi być 1:1.  
-Zaraz, zaraz. Ten dzisiejszy numer, to byłoby 2:1.  
-To przeprosiny i nie wliczało by się to do zakończonej gry.  
-Więc to nowa gra?  
-Nie.  
-Nie rozumiem i szczerze mówiąc, to chyba nie chcę zrozumieć. Zostawmy to. Dobra dziewczyny, to która jest godzina?  
-10 prawie, a co?  
-Na którą idziemy na ten obiad?  
-Na 13:30.  
-Ty też idziesz?  
-Idę, a myślałeś, że puszczę was samych?- Stwierdziła zadowolona Paulina.  
-Jej podoba się Paweł.- Rzuciła Agata. Paulina spojrzała na nią ze zdziwieniem i szybko rzuciła.  
-Cicho bądź.  
-Ale nie wie, jak zacząć z nim rozmowę.  
-Więc może... ?- Chciałem zaproponować pomoc w rozwiązywaniu problemu.  
-Nie wtrącaj się, na pewno nie ty. Bo on podoba się moim rodzicom i mojej babci.- Stwierdziła Paulina.  
-Ale czy ja powiedziałem, że to będę ja. Pomyślałem o Karolinie, ona na pewno by pomogła. Jest normalna, jak na taką gwiazdę. Urocza, przemiła i pomocna. Anioł, a nie tylko kobieta.  
-Skąd wiesz, że ona ma chęć pomóc?- Zapytała Agata.  
-Pamiętasz, jak się pokłóciliśmy w klubie.  
-Tak.  
-To ona mnie wtedy przywiozła do ciebie do Zielonej, a także zatrzymała się w centrum i kupiła ten bukiecik róż, dała mi go, żebym nie poszedł z niczym. To już chyba świadczy o tym, że chce dobrze. Prawda? Ale dla pewności zapytam.  
-Ten bukiecik dostałam od niej?  
-Powiedzmy, że tak..., prawie. Ja nie lubię ciętych kwiatów, bo dla mnie, to profanacja piękna. Wolałbym kupić doniczkę, ale to tak, jak gdyby kupić narzędzie własnej śmierci.- Wszystkie parsknęły śmiechem.  
-Masz rację, gdybyś przyniósł kwiatka w doniczce, to byś go miał na głowie.  
-Zdaje sobie z tego sprawę.  
-Już to zrobiłeś?  
-Raz i nigdy więcej nie kupię kwiatów żadnej dziewczynie. Chyba, że żonie. Ale tylko raz i jakby coś, to nie miej mi tego za złe. Dobrze?  
-Dobra, ale ja wybiorę jakie?  
-To, co chcesz dostać?  
-Czerwony, żółty, niebieski, biały i czarny kolor i ma to być róża.  
-Nie ma czarnych róż.- Stwierdziłem.  
-No, to masz problem.- Odparła spokojnie.  
-Dobra, koniec tematu, bo zaczynacie sobie robić jaja.  
-Przepraszam.  
-Ja też, przepraszam. Ale wiesz, czarne róże są. Faktycznie, to one nie są czarne, tylko bardzo ciemne. A czarne, to one są tylko z nazwy.- Poinformowała mnie Paulina.  
-Więc są?  
-Tak. Istnieje taki kwiat.- Powiedziała z uśmiechem.  
-Ciężko będzie, ale zgoda.  
-Ja idę pod prysznic.- Stwierdziła Agata.  
-Zaraz, zaraz. Najpierw mnie bijecie, a później chcecie mnie utopić?- Stwierdziłem idąc za nimi do łazienki.  
-Ale przecież przytulałyśmy ciebie.- Oznajmiła mi Paulina.  
-Tak. Aż o mało oczy z orbit mi nie wylazły.  
-Nie jesteśmy, aż takie ciężkie.  
-Pewnie, że nie. To od patrzenia na takie trzy piękności. Więc uważam, że dla uczciwości trzeba byłoby, zaprosić Jagodę do kąpieli razem z nami.- Agata wyszła z łazienki bez słowa trzaskając drzwiami.  
-Ale żeś nabroił.  
-Przesadziłem, co?- Odparłem nie wiedząc do końca, co takiego zrobiłem.  
-Nawet nie wiesz, jak bardzo.  
-Ojej, aż tak?  
-Nawet bardziej.  
-Pomożesz mi?  
-Nie. Jeśli chodzi o ciocię, to ja się w tą sprawę nie wtrącam.- I wtedy załapałem. Ciocia to jej pięta Achillesowa.  
-Rozumiem ciebie. Trudno, trzeba będzie jednak iść na ścięcie.- Wyszedłem z łazienki do pokoju, gdzie Agata leżała na łóżku twarzą do poduszki. Usiadłem i położyłem dłoń na jej ramieniu.  
-Przepraszam ciebie kochanie, ale ja po prostu żartowałem. Wiem zapomniałem, że ciocia, to twoja pięta Achillesowa. Rozumiem swój błąd i mam nadzieję, że mi wybaczysz.  
-Jesteś cham i prostak, a ja ciebie kocham.- Cóż za. wymyślny wyrzut, pomyślałem sobie.  
-Przepraszam, po prostu nie dorosłem jeszcze do twojego poziomu, ale jak dorosnę, to się z tobą ożenię.- Podniosła głowę z poduszki i spojrzała na mnie dziwnie zaciekawiona tym, co właśnie usłyszała w temacie własnego zainteresowania.  
-Nie rób tak więcej.- Stwierdziła spokojnie  
-Kwiatuszku, ja nie chcę się więcej tobie narażać, więc pójdziemy i wyjaśnimy tą sytuację z Jagodą, we trójkę, dobrze?  
-Przytul mnie i nic nie mów.- Zrobiłem to, o co mnie prosiła.  
-Naprawdę mnie kochasz?  
-A czy słońce jasno świeci? Czy jesteś ładna? Czy jesteś kochana?  
-Tak.  
-To muszę tobie powiedzieć, że ja też ciebie kocham i to bardzo.- Z łazienki dobiegł głos Pauliny.  
-Ej! Jak już się dogadaliście, to chodźcie do mnie, bo ja marznę stojąc na tej podłodze!- Agata roześmiała się przez łzy rozcierając je po twarzy.  
-Już idziemy.- I poszliśmy pod prysznic z Pauliną. Jak nigdy nasza kochana brunetka, nie kombinowała niczego. Co dziwne, nawet Agata miała tego dość.  
-No weź i coś zrób. Uszczypnij ją, albo nie wiem, ugryź w tyłek.  
-To nie pomoże.  
-Dlaczego?  
-No, jakby to tobie wyjaśnić. Ona już nie jest nasza.  
-Nie rozumiem.  
-Ona już myśli o Pawle.  
-Zrób coś.- Podszedłem i przytuliłem ją.  
-Oby się tobie udało.- Powiedziałem spoglądając jej w twarz, po której spływały krople wody.  
-Dziękuję Szymon.- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.  
-Co ty robisz?- Trzasnęła mnie Agata.  
-To, co uważam za słuszne.- Odparłem. Paulina nie zwracała uwagi na to, co się dzieje. Myślę, że była zadowolona z mojego błogosławieństwa jej nowego planu na związek.  
-Ale trzeba ją zatrzymać.- Denerwowała się Agata.  
-Jak jej to spieprzysz, to ci tego nie wybaczy. A jeśli się jej uda, to będzie szczęśliwa, ale nadal będziesz jej przyjaciółką. Więc podejmij prostą decyzję.- Powiedziałem.  
-Ona wcale nie jest prosta.- Bo z pewnymi decyzjami trzeba będzie żyć. I to jest problem z takimi wyborami, że później trzeba będzie z tym żyć.
-Co byś nie zrobiła to i tak ją stracisz. Więc najrozsądniej będzie cieszyć się jej szczęściem. Jeśli do niego dojdzie, oczywiście.- Udaliśmy się na śniadanie.  
-Ja z nią nie zerwałam, jak ciebie poznałam.  
-Ty nawet mi nie powiedziałaś o was. To, że ona może powiedzieć o tobie jemu, to może nawet logiczne, ale o mnie, to nawet niech nie wspomina.- Powiedziałem. Po śniadaniu dziewczyny rozpoczęły przygotowania do wyjścia.  
-Mogę w tym iść?  
-Pięknie, tylko niech Agata upnie tobie włosy w kitkę.  
-Myślałam raczej o... .  
-Masz zdrowe i piękne włosy, nie kombinuj. Jeszcze jedno. Nie pokazuj za bardzo dekoltu, niech to bardziej działa na wyobraźnię, niż na zmysły. Jeden guziczek wyżej i będzie dobrze.  
-Nie!  
-Jak myślisz o nim poważnie, to nie graj za bardzo rozwiązłej. Niech jemu zacznie zależeć na tobie, zgoda?  
-Dziękuję. Szymon, dlaczego to robisz?  
-Widzę, że tobie zależy. Stresujące prawda?  
-Aż tak widać?  
-Jak się kogoś dobrze nie zna, to nie widać. Ale jeśli się zna dobrze tą osobę, to widać od razu.  
-Agata ma szczęście, ja też bym takie chciała.  
-Ty jesteś szczęście. Trafisz człowieka, który będzie wart tego, żebyś mogła jakiemuś chłopakowi je dać od siebie.  
-Już wiem dlaczego ona ciebie kocha i Jagoda i ja....  
-I Mariola i Dagmara i... nie wiem kto jeszcze. Co tak patrzysz? Pamiętam rozmowę z kolacji.- Zszokowała mnie Agata.  
-Jakiej kolacji?  
-U rodziców Marcina.  
-A, o tej kolacji mówisz. Dawno u nich nie byliśmy. Ciekawe, co u nich?  
-Przejdziemy się kiedy indziej. Dziś jest obiad u pani Natalii.  
-Obiad się szybko skończy i później będzie czas na kolacje.  
-Ale my tam zostaniemy na kolacji.  
-Ups, nie wiedziałem.  
-Bo nie słuchasz.  
-Ale dobrze umiem udawać, że słucham.  
-Jak to?  
-Normalnie. Mam taką nauczycielkę z mikrobiologii. Młoda ładna i zawsze kiedy mówi, to tak, jak gdyby mówiła do mnie. Może dlatego, że u niej na zajęciach jest nas tylko trzech chłopaków.  
-Studiujesz medycynę?  
-Co wy wszyscy tak się przyczepiliście do studiów. Nic nie studiuje i zapamiętajcie to sobie.  
-Ale mikrobiologii, to wszyscy się nie uczą.  
-No, nie.  
-Dobra, bo widzę, że ten temat jest dla ciebie drażliwy.  
-Nie trafiłem tam, gdzie chciałem. Poczta zawiodła, nie otrzymałem listu o egzaminach, a były wysłane. Dobra kończymy temat, bo szlak mnie trafi.  
-Widzę, że ciebie to złości.  
-Inne podejście miałby człowiek, jeśli napisałby ten egzamin, ale okazałoby się, że są lepsi i by się nie dostał. A tak, to tylko można się wściekać.  
-Spokojnie, co ty się tak nakręcasz.  
-Kończmy ten temat i to najlepiej już, bo mnie irytuje.  
-Agata taksówka!- Poinformowała nas Jagoda.  
-Dobrze! Idziemy.- Zeszliśmy na dół ubraliśmy się pożegnaliśmy. W standardzie usłyszeliśmy, żeby nie wracać za późno i pojechaliśmy. Gdy wysiedliśmy z samochodu podszedł do nas jakiś chłopak.  
-Cześć dziewczyny! O, nie jesteście same. Może, przedstawicie mi swojego znajomego.  
-Łał, ale się rwą. Więc może ja sam się przedstawię?  
-Nie. Ja ciebie przedstawię.  
-To chodź Paulinko i przedstaw mnie Pawłowi.- Zdziwił się, iż znam jego imię.  
-Znamy się?  
-Nie. Ale dużo o tobie słyszałem. A nie znam tutaj tylko ciebie, oraz rodziców Piotrka i Karoliny.  
-Paweł poznaj, to jest Szymon.  
-Domyśliłem się. Witam.  
-Cześć.  
-Ładnie dziś wyglądacie dziewczyny.  
-One zawsze dobrze wyglądają.- Przyszedł Piotrek i Karolina.  
-Cześć Szymon!  
-Cześć! Witam ciebie Karolino.- Podałem Karolinie rękę i przekrzywiłem lekko na bok głowę i ukłoniłem się.  
-Dlaczego, jak ciebie spotykam mam wrażenie, że jesteś spięty.  
-Bo to prawda. Po prostu twoja uroda mnie powala.  
-Agato, czy on nie potrafi rozmawiać na jakiś temat.  
-Jak na razie, to tylko jeden.  
-Mogę wiedzieć jaki?  
-Ale, żeby go omijać, a nie go zdenerwować?  
-Dobrze.  
-Odpowie na każde pytanie, ale nienawidzi rozmawiać o szkole.  
-Właśnie Karolino, mam do ciebie sprawę. Chodźcie obie, jeśli można prosić, to wyjaśnimy pewną sprawę na miejscu. Nie ty Paulinko. Przepraszam was chłopaki, ale najpierw zamienię dwa słowa na osobności z waszą siostrą i moją lubą. Muszę coś wyjaśnić.- Odeszliśmy kawałek od większości zgromadzenia.  
-Karolinko powiedz Agacie, dlaczego tańczyliśmy przy grze w klubie?- Agata wysłuchała tego wyjaśnienia i wreszcie zrozumiała swój błąd.  
-Przepraszam.  
-A teraz, ty powiedz Karolinie za co?  
-Ktoś mi powiedział, że Szymon ma nową dziewczynę.  
-Ktoś ma wyobraźnię.  
-Tak. Taka piękność, jak ty, nie mogłaby być ze mną, prawda?  
-Nigdy, nie mów nigdy.  
-I ty też. Nie, normalnie nie.  
-Ale o co chodzi?  
-Mało istotne, jest ważniejsza sprawa. Karolinko, co Paweł sądzi o Paulinie?  
-Nie wiem, ale wczoraj zapytał, czy ją podpytam.  
-A ona jest zainteresowana nim, tylko nie wie, jak zacząć. niech się sami dotrą, ja nie ingeruje w tą sprawę. Powiedz Pawłowi, że ona pytała mnie o niego. A ja powiem Paulinie, że kazał podpytać tobie o nią. I dalej, to wola Boga.  
-Agata, on tak zawsze?  
-Nie. Bo zawsze doprowadza sprawy do końca. Tylko, że tym razem, to Paulina zabroniła mu się mieszać.  
-Szczerze? To on już załatwił tą sprawę do końca.  
-Nie znasz go. Dla niego, to koniec byłby dopiero przy ołtarzu.  
-Oj tam! Nie przesadzajmy rzekł jeden niby ogrodnik.  
-Skąd jesteś?  
-Jak Jezus.  
-Z Betlejem?  
-Nie. Z Krzyża.  
-Kłamie?  
-Nie wiem. Nie sprawdziłam nigdy.  
-Tajemniczy, ciekawy, gdzie ty go dziewczyno znalazłaś?  
-W okrąglaku.  
-Co tam robił?  
-Nie wiem. Wpadliśmy na siebie. Zaciekawił mnie. a dalej, to jakoś tak samo poleciało.  
-A co tak naprawdę się w nim tobie nie podoba?  
-To, że często zakochują się w nim dziewczyny. Ty nie?  
-To może być problem, nie byłaś tam, gdzie mieszka. A jak on tam kogoś ma?  
-Przestań opowiadać głupoty.- Broniłem się.  
-Dobrze. Ale sam przyznaj, że coś w tym jest.  
-Bzdury, same bzdury.- Stwierdziłem fakt oczywisty dla mnie.  
-Dobrze kochani moi, idziemy do domu.-  
Weszliśmy do domu i wpadliśmy na mamę Karoliny.  
-Karolinko zimno jest, a ty tylko w kurteczce.  
-Przepraszam mamo. Przedstawiam tobie Agaty chłopaka, Szymona.  
-Miło mi poznać wreszcie Mamę Piotrka i Karolinki.  
-Mam na imię Natalia, wiec proszę się tak do mnie zwracać.  
-Dobrze pani Natalio.  
-Bez tego pani.  
-Zgoda Natalio.  
-I znów mówisz do kogoś po imieniu.- Zdenerwowała się Agata.  
-To nawet lepiej. Mówienie do kogokolwiek per pani, pan jest bezosobowe.  
-Powiedzieli mi.  
-Nawet wiem kto. Tylko jedna osoba pytała mnie, dlaczego.  
-Kto?  
-Mama Marcina, Dorota.  
-Dobrze myślisz.  
-Po prostu tą rozmowę prowadziłem tutaj tylko z jedną osobą.  
-O widzę mamo, że poznałaś już Szymona, Karolinie podoba się jego podejście do pewnych spraw.- Powiedział Piotrek.  
-Takem czuł.  
-To nie tak.- Broniła się Karolina.  
-Jasne. Powiedziała, że nie przyjedzie. A gdy powiedziałem, że będziesz, to odparła. Jak będą goście, to będę.  
-O czyżby Czyżyk?  
-Przestań Szymon.  
-Przepraszam. Piotrek, co to za dokumenty na ten kurs i co tam jest potrzebne?  
-Chodź ze mną, to tobie dam te papiery. Dowód osobisty i badania lekarskie. Poza tym, to zwykły kawałek papieru, miejsce zamieszkania, waga, wzrost i takie tam bzdury.  
-Waga i wzrost, to chyba jest od lekarza na badaniach.  
-Tak. Tutaj masz kartę do wypełnienia przez niego.  
-Jakaś konkretna specjalizacja badającego lekarza?  
-Nie. Taki rodzinny może być.  
-To dobrze. ile!?  
-16 000 000 zł  
-Człowieku! Jak ja mam za to zapłacić do końca miesiąca. Dopiero co kupiłem sprzęt audio, amplituner stereo za 7 200 000 zł zbierałem na to 4 miesiące. A tu 16 000 000 zł. Może za rok taką kwotę będę miał. I to może. Z naciskiem na może.  
-Twoi rodzice nie są majętni?  
-Moja mama pracuje w sklepie, a ojciec na kolei i nie jest prezesem.  
O cholera, podpisy obu rodziców.  
-Jak jesteś niepełnoletni. Zrobiłem głupią minę.  
-To żart.  
-Nie.  
-Myślałem, że masz 21 lat.  
-Odejmij 5.  
-Nie masz nawet siedemnastu lat? Boże! Powiedz, że to żart.  
-Za 7 miesięcy. Nie mów nikomu, nawet Agata jeszcze nie wie. Choć jej akurat mówiłem.  
-Jestem pełen podziwu dla ciebie. Zgoda. Zachowam to dla siebie, a kasą się nie przejmuj, już masz załatwione. Tomek mi powiedział.  
-Szkoda, że Agata nie może jechać ze mną. Jedzie gdzieś do Francji na wakacje.  
-Szkoda. To może Paulina?  
-Nie. Paulina jedzie do Nowej Zelandii.  
-Powiem tobie coś. Paulinie podoba się Paweł.  
-Ona jest bardzo ciekawą kobietą i on mnie pytał, czy ona ma kogoś.  
-Jeśli pytasz o chłopaków, to nie ma nikogo. Pomóż im, bo mi zabroniła się mieszać i nie mogę nic zrobić osobiście, ale przez kogoś mi nie zabraniała. A i jeszcze jedno, nigdy ode mnie tego nie słyszałeś.  
-Dobrze.  
-Jak coś Paulina ma wiedzieć, to powiedz mi to teraz.  
-Nie. Jeśli chodzi o dziewczyny, to on jest w porządku. Tylko jako brat to totalna porażka. Zachowaj to dla siebie, zgoda?  
-Co mówisz? Bo już zapomniałem, że to słyszałem.  
-Dobra, idziemy na dół do jadalni jest prawie 13:30 zaraz obiad.- Udaliśmy się do jadalni mijając pokój Pawła, gdzie słychać było jakąś szamotaninę.  
-Wiesz co, zapukam.- Powiedział Piotrek.  
-Chyba nie powinieneś.- A i tak zapukał. Otworzył Paweł.  
-Wiesz co, zaraz przyjdziemy do jadalni.  
-Dobrze.- Przez szparę widziałem Paulinę z rozpiętą do połowy bluzką. Pomyślałem sobie, zbyt szybko dziewczyno, zbyt szybko. Nie będzie jej szanował. A kit, że kazała mi się nie wtrącać i tak zrobię swoje. Najpierw ona. Ruszyliśmy dalej.  
-Piotrek, co mówiłeś o Pawle, że jaki jest? W porządku?  
-Wiesz co? Jak suka nie da, to pies nie ruszy.  
-Problem jest jeden. Ja znam tą sukę i naprawdę ją lubię, a nawet kocham, jak siostrę. Więc niech Paweł ją szanuje, bo jak nie, to będzie buba.  
-Nie rób rozróby.  
-Nic nie zrobię. Ani dziś, ani w ogóle, jak nie zrobi jej krzywdy. Co masz taką minę?  
-Jak to powiedziałeś. Będzie buba?
-Tak.
-Szymon siadajcie, gdzie jest Paweł?  
-Tam, gdzie nie powinien być.
-Znaczy się, gdzie?  
-Nie tutaj, a powinien tutaj być Natalio.  
-Szymon?!  
-Jest u siebie w pokoju.- Poszła na górę z dziwną miną zniesmaczenia i wtedy pomyślałem sobie. Cholera, co też ona tam zastanie?  
-O czym myślisz kochanie?- Zapytała mnie Agata.  
-O tobie kwiatuszku.  
-Kłamać, to ty nie umiesz.  
-Ale dobrze to brzmi, nie uważasz?  
-Dlaczego nawet wtedy, kiedy mnie okłamujesz, to jestem zadowolona?- Dopytała się Agatka.  
-Łatwo ciebie zadowolić, to raz. A dwa, to prawda już nie byłaby taka słodka.  
-Paulina?  
-A Paulina, to nie jest przypadkiem słodka?  
-Jest kochana, sam tak powiedziałeś.  
-Jest słodka, kochana i bardzo ją lubię, ale zaraz narobi sobie kłopotów.  
-Dlaczego tak sądzisz?  
-Bo nie słucha, co się do niej mówi.- Weszła Natalia.    
-Dobrze moi kochani, siadajmy do stołu. Paweł z Pauliną za chwileczkę do nas dołączą. A z tobą, to ja chcę porozmawiać sobie na osobności.- Pokazała palcem na mnie.  
-Powiesz mi, o co chodzi?- Zapytała Agata.  
-Mówiłem, że narobi sobie kłopotów.  
-Co zrobiłeś?  
-Nie ja. To ona sama. Jak już powiedziałem, narobi sobie kłopotów i chyba właśnie straciła szacunek Natalii. Cholera!  
-Szymon.- Strofowała mnie Natalia.  
-Przepraszam.  
-Nie chcesz chyba powiedzieć, że ona i Paweł na górze... .- Wyszeptała do mnie Agata.  
-Nie wiem, ale wychodzi na to, że skoro Natalia chce ze mną porozmawiać na osobności, to tak.- Odparłem.  
-Potrafi narobić sobie obciachu przy pierwszym poznaniu.- Rzuciła mi jasno, bym zrozumiał.  
-Jedno, jak i drugie.- Stwierdziłem.  
-Idą.  
-Tylko dlaczego osobno?  
-I to jest pytanie warte uwagi.  
-Nie poruszajcie tego tematu przy obiedzie, dobrze?- Wtrąciła się Karolina.  
-Karolina ma rację, więc poczekajcie, aż Natalia mnie zabierze.- Obiad minął spokojnie, bez żadnych niepotrzebnych akcji.  
-Mogę na ciebie liczyć Karolinko?  
-Oczywiście.  
-Szymonie, można ciebie prosić?- Dopytała się Natalia na koniec obiadu widząc, że dobrze się rozumiemy z Pauliną.  
-Tak. Dokąd pójdziemy?  
-Do salonu.  
-Musi być w cztery oczy?  
-Powinno. Chyba, że chcesz kogoś zabrać?  
-A o czym będzie rozmowa?  
-O miłości.  
-Ciężki temat nas czeka i czasochłonny.  
-Względne pojęcie, prawda?- Rzuciła pytanie w kierunku Agaty.  
-Mało powiedzieć.- Odparła rzeczona, kochana przeze mnie osóbka.  
-Wezmę więc ze sobą Agatę.  
-Dobrze.  
-Agatko, pójdziesz z nami?- Zapytałem.  
-Z chęcią.  
-To chodź.  
-Paulina przyjdź tak za 10 minut do salonu.- Poprosiłem, a gdy byliśmy już prawie w salonie, Natalia zapytała mnie.  
-Szymonie, dlaczego poprosiłeś Paulinę, aby przyszła?  
-Wyjaśnimy tą sytuację na miejscu i od razu, by później nie było niedomówień.  
-A skąd wiesz, że była jakaś sytuacja?  
-Po twojej minie Natalio, gdy weszłaś do jadalni wracając od nich.  
-Wiedziałeś już prędzej, prawda?  
-Tak, kiedy Piotrek zapukał do nich powiedzieć, że już prawie jest obiad. Widziałem Paulinę w głupiej, dwuznacznej sytuacji.  
-Rozwinęło się to.- Skwitowała Natalia fakt rozwoju dwuznacznej sytuacji w coś więcej.  
-Takem czuł.  
-Dlaczego z nim można porozmawiać o wszystkim?- Zapytała wreszcie Agatę.  
-Zawsze kiedy o to pytam twierdzi, że go to nie dotyczy. Ale Paulinę kocha.  
-Ona o tym wie?  
-O czym?- Zapytała Paulina wchodząc do salonu.  
-Że ciebie kocha.  
-Paweł tak powiedział?  
-Nie. Szymon.- Paulina się zmieszała.  
-Powiedział tobie?  
-Tak. Powiedział, że kocha ciebie, jak siostrę. Bardzo ciebie lubi i nie da zrobić nam krzywdy.  
-Paulina, co ty wyprawiasz na początek tego swojego związku, co?- Zapytałem.
-Kocham go i bardzo chcę z nim być.  
-To już wiemy. Widać po tobie, już od jakiegoś czasu. Może ty Natalio przemówisz jej do rozumu. Nie wiem, rozsądku, bo ja już próbowałem i poleciało zbyt szybko. Ja wiem, że miłość rządzi się swoimi prawami, ale żeby tak od razu rozdawać jej wszystkie karty. To tak, jakby chcieć zakończyć ją już na wstępie. Jakieś niedopowiedzenia muszą być. Powiedz jej Natalio. Jakaś doza tajemniczości Paulina, zapytaj choćby Agatę.  
-A ja chciałam z nim porozmawiać o miłości i grze zmysłów.  
-Myślę, że to zbędne. A w sumie, to jestem tego pewna.- Stwierdziła Agata.  
-Widzę. Dorota dobrze mówiła, że jest, jak psycholog, nawet wytłumaczył jej postępowanie Marcina, co powiem szczerze, było nie lada wyczynem. Znając Marcina chociaż trochę. Dziwny człowiek z niego. Na pewno nigdzie nie studiuje?  
-Ja o jego szkole nie wiem prawie nic. Nie lubi tego tematu.- Wszedł do salonu Piotrek, zatrzymał się obok Pauliny.  
-On na pewno nie studiuje psychologii, tego można być pewnym.- Powiedział.  
-Skąd wiesz?- Zaciekawiła się Agata.  
-Tego, to akurat jestem pewien.  
-Coś wiesz?  
-Wiem, ale nie powiem.  
-Skąd on może to wiedzieć?  
-Co tak na mnie patrzysz, ja mu tego nie powiedziałem.  
-To skąd wie, to czego ja nie wiem?  
-Wydedukował.  
-On to wie, jest tego pewien. Skąd?  
-Wie mniej, jak ty. Ma mniej informacji, więc bardziej spójny system do przebrania tego. A u ciebie jest bałagan informacji o mnie. Zbyt wiele i dlatego nie potrafisz tego złożyć do kupy. Jak na razie udało się to dwóm osobom, znasz obie. Ale żadna wam tego, nie powie.- Przyszła Karolina z Pawłem.  
-Obgadujecie mnie?  
-Masz narcystyczne podejście Pawełku do swojej osoby.- Oznajmiłem mu.  
-Wszyscy tutaj są tobą zafascynowani. Powiedz mi, dlaczego ja ciebie już nie lubię?  
-Powiedziałbym tobie, ale wtedy, byś mnie nienawidził, a to dla nikogo nie byłoby dobre.  
-Szymon. Teraz, to ja naprawdę chcę z tobą porozmawiać, ale to już na pewno w cztery oczy.  
-Dobrze, chodźmy. Ale dokąd tym razem?  
-Tutaj jest dużo pokoi.  
-Sypialni, a ja mam złe wspomnienia, co do nich.  
-Jest jeszcze gabinet mojego męża.  
-Dobrze, może być. Panie przodem.  
-Szymon mogę iść z wami?  
-Nie wydaje mi się, aby to była rozmowa przy której możesz być. Czy się mylę Natalio?  
-To zależy od ciebie, jednakże jeśli chcesz prowadzić tą grę z nią dalej, to nie.  
-Zacznie być nudno, twoja decyzja?  
-Chcę wiedzieć, ale nie kosztem zabawy. Idź, przeboleje to.- Poszedłem z Natalią do gabinetu.  
-Wiesz o co chcę zapytać, więc słucham.  
-Musisz zadać pytanie, jak chcesz coś usłyszeć.  
-Sprytny jesteś. Ale nie głupi. Dobrze, więc powiedz mi kim jesteś?  
-Nikim. Moja mama pracuje w sklepie, a ojciec na kolei. Jesteśmy normalną rodziną, mam dwoje braci i siostrę. Moich rodziców nie stać na ten kurs, jest jeszcze coś, ale pominę to jeśli można.  
-Nie chcę abyś powiedział coś, czego nie chcesz. Ale chcę wiedzieć skąd mój syn, wie o tym, co studiujesz.- Pomyślałem, że to pytanie na które muszę jej dać odpowiedź, gdyż jeśli będzie jakiś problem z kursem, to dobrze, gdy Natalia będzie świadoma problemu, który posiadam.
-To nie tak. Najpierw obiecaj mi, że nikomu tego nie przekażesz.  
-Obiecuję.  
-Podejdź, coś tobie pokażę.- Wyjąłem dokumenty i pokazałem legitymację kolejową razem z wkładką na darmowe przejazdy.  
-Ale jesteś młody na tym zdjęciu Szymon M.., chociaż nie kłamiesz.- Pokazałem palcem na datę urodzenia.  
-To żart prawda?  
-Nie, to nie żart. Więc, jak widzisz nie studiuję psychologii.  
-To niemożliwe, powiedz, że to żart.  
-Nie. I zobacz, jak cztery dziwne sytuacje i wybory mają wpływ na jedno życie. Pierwsze spotkanie. Drugie, to ten numer z tankami. Trzecie, to sprawa z klubem. Czwarte, to powiedzmy sobie niezręczna sytuacja.  
-Piąte, to poznanie moich dzieci.  
-Tak. Dwójka z nich jest niesamowita. A ten trzeci, to nie wiem dlaczego, ale jest wrogo do mnie nastawiony. Mam prośbę do ciebie. Daj szansę Paulinie. Wiem, jest nachalna i nadpobudliwa, ale dobra z niej dziewczyna. Sama zobaczysz. Pewnie w jej wieku też zrobiłaś głupotę przez uczucie zwane miłość, prawda?
-Porozmawiam z nią i skoro ty ją lubisz, to pewnie ja też ją polubię.- Nie odpowiedziała na moje pytanie, lecz nie taki był zarys jego zadania. Jednak miałem wrażenie, że trafiłem w sedno.
-Wiesz co i dlaczego, więc?- Zapytałem myśląc, iż kurs przeszedł mi koło nosa.
-Szczery jesteś, więc o sprawy kursu się nie martw, lecz jednak podpisy rodziców musisz mieć na tym dokumencie. Tego nie pozwolę tobie podrobić.
-Wiem, jakoś to rozwiąże. Nawet jeśli, to nie próbowałbym ich podrobić.  
-Idziemy na kolację, prawie 17:00.-  
Tego wieczoru, nic już się takiego nie wydarzyło. Około 21: 00 byliśmy już u Agaty w domu. Ale tego dnia musiałem wrócić do domu i załatwić sprawę z dokumentami i podpisem pod uwagą. Kupiłem białą taśmę papierową i nakleiłem ją w miejsce podpisu i dałem mamie do podpisania. Zapytała dlaczego to jest tutaj nalepione. Odpowiedziałem, że napisane tam było mama i tata. I nie dało się tego zetrzeć, gdyż było napisane długopisem, a nie mam nowego druku. Odparła, że jak ojciec podpisze, to ona też. Poszedłem do ojca i podpisał, więc mama też podpisała. Odkleiłem taśmę i nakleiłem ją na uwagę w zeszycie i napisałem dwie linijki, żeby wyglądało, że nie ma gdzie napisać i wcisnąłem ten sam kit mojej wychowawczyni pani Renacie M. która kiedyś powiedziała, że jeśliby zamknęli ją ze mną w jednym pokoju, to po tygodniu trzeba by zamknąć ją w szpitalu psychiatrycznym. Następnego dnia dałem jeszcze raz do podpisania ten papier i podpisali mi go bez żadnych pytań i problemów. Załatwiłem dwie sprawy za jednym razem. Lekarz nie stanowił problemu i dał mi podpisane dokumenty bez zbędnych badań, gdyż miałem ich w nadmiarze w swojej karcie. Wysłałem je w środę. To akurat pamiętam.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 5700 słów i 31061 znaków, zaktualizował 22 sie 2019.

Dodaj komentarz