Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 14c. Odbój!

Obudzono mnie około południa i chwilkę później przyszedł do mnie Ordynator razem z Davidem.
-Jak się dziś czujemy?- Zapytał Ordynator.
-Chyba dobrze, bo się wyspałem.- Stwierdziłem.
-To akurat logiczne.- Powiedział i dodał.
-Zobaczmy może co z raną, czy przypadkiem coś złego się nie dzieje.- Odkrył mi nogę i powiedział do mnie, żebym spróbował poruszyć palcami u nogi, ale delikatnie. Zrobiłem to bez większych problemów.
-Bardzo boli, kiedy poruszasz palcami?
-Szczerze mówiąc, to nie.- Wstał i podszedł do drzwi, otworzył je i... .
-Można prosić o pomoc pielęgniarkę?- Powiedział do przechodzącej piguły.
-Za chwilkę kogoś przyjdzie.- Odparła.
-Zobaczymy teraz ranę.- I kiedy przyszły dwie pielęgniarki, lekko mnie podnieśli, żebym usiadł i wtedy zobaczyłem, że mam inny opatrunek na kolanie. Może zrobiły to kiedy spałem. rozwinęły bandaż na mojej nodze i moim oczom ukazała się rana pooperacyjna. Ale mała. Pomyślałem, kiedy już ją zobaczyłem.
-Była wczoraj u ciebie twoja mama razem z ciocią. Nie wiesz, czy dzisiaj przyjadą?
-Nie wiem.- Cholera, moja mama była i to razem z ciotką, ale lipa.- Pomyślałem.
-Bardzo była zła?- Zapytałem.
-Nie. Nie zauważyłem, żeby się złościła. Masz ładną mamę i ciocię.- I wtedy zrozumiałem, że u mnie była Natalia i Jagoda.
-Przyszły, ale spałeś. Posiedziały, chwilkę porozmawiały z nami i sobie pojechały.
-Czekały wczoraj na koniec operacji?- Zapytałem patrząc na Ordynatora.
-Ale, operacja była w sobotę.
-A dzisiaj jest niedziela.- Powiedziałem myśląc, że dziś taki jest właśnie dzień.
-Nie.- Spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Dzisiaj jest wtorek.- Odparł David.
-O kurwa! Zaraz, to znaczy, że spałem tutaj trzy dni?
-Ależ tak. Dlaczego pytasz?- Zdziwił się Ordynator.
-Muszę koniecznie zadzwonić.- Stwierdziłem.
-Nie możesz podejść do telefonu. Jak sobie to wyobrażasz?- Zapytał Ordynator.
-Ale ja muszę. Proszę.
-Jak przyjdzie twoja mama, to się zobaczy, jeśli tobie pozwoli, dobrze?- Już chciałem mu powiedzieć, że jak myśli, do kogo chcę zadzwonić. Ale utknęło mi to w gardle, bo strasznych bym  narobił dziewczynom problemów.
-Szymon, a gdzie chcesz tak pilnie zadzwonić?- Zapytał Ordynator.  
-Do dziewczyny, a w sumie, to już kobiety. Dlaczego pan pyta?
-Chciałem tylko wiedzieć, czy to ważne.
-Gdyby nie było, to bym nie pytał i nie prosił.
-Czyli ważne dla ciebie. Zobaczymy, co da się zrobić.- Stwierdził Ordynator.
-Widzę, że ma pan jakiś sposób na telefon.
-Z lekka problematyczny, ale da się coś zrobić w tym temacie. Pod warunkiem, że to ważne.
-Jak przyjdzie Natalia, to zapytam. Dobrze?
-Tak. Myślę, że to dobre rozwiązanie.
-To tej wersji będziemy się trzymali. Zgoda?
-Tak. Jeśli coś się stanie i nie będzie już innego rozwiązania, to daj znać.
-Dziękuję.
-Jeszcze nie ma za co. A teraz jeśli pozwolisz, to prosiłbym o chwilkę uwagi i skupienia, dobrze?
-Pan coś zrobi dla mnie, to dlaczego ja nie miałbym zrobić czegoś dla Pana.
-Być może będzie bolało.
-Trudno.
-Założymy tobie szynę na nogę i zepniemy ją śrubami z dwóch stron. Tutaj i tutaj.  
-Zaraz, jeśli dobrze rozumiem, to przeszyjecie mi nogę śrubami?
-Tak. Ale za to wyjdziesz już jutro do domu.
-Pocieszające. Pan mówi dalej.
-Będziesz miał ją przez miesiąc w stanie nieruchomym i do sześciu tygodni w stanie ruchomym ograniczającym obciążenia na staw kolanowy. Wytrzymasz?
-Trza to trza, innej rady nie ma.
-Jest, ale nie uśmiecha mi się trzymać ciebie tutaj w szpitalu tyle dni.
-Nie, ta opcja odpada. Lepsza jest ta z szyną.
-Widzę, że rozumiesz powagę sytuacji i nie będzie problemów.
-Nie będzie problemów. Będzie ok.
-To dobrze. W takim razie powiedz mi, jak daleko masz do szkoły?
-Czterdzieści kilometrów.
-Czym jeździsz?
-Pociągiem.
-Do stacji masz daleko?
-Pół kilometra.
-A ze stacji do szkoły?
-Osiemset metrów.
-Czyli jeśli mi obiecasz, że nie będziesz szalał, to możesz spokojnie chodzić do szkoły. Ale jeśli, coś by się działo, to natychmiast chcę o tym wiedzieć.
-Zgoda, ale dostanę zwolnienie?
-Na czas pobytu w szpitalu, tak. Plus dwa tygodnie. Może być?
-Dziękuję.  
-Właśnie, jeśli przyjdzie twoja ciocia, albo mama, to powiedz im, że twoja operacja była finansowana z projektu wdrażania nowych technik leczenia i mogą odebrać swoje pieniądze. Wiesz, że to ciekawe, bo obie zapłaciły mi za twoją operację, więc zapłaciły mi dwa razy tyle ile kosztuje ta operacja.
-Muszą mnie bardzo kochać.
-Tak. Miłość rodzicielska jest niesamowita.
-Wiem, a ile ona wymaga poświęceń.
-Dużo więcej, niż nam się wydaje. Zegnij jeszcze raz palce u nogi.- Zgiąłem i wyprostowałem, po czym powtórzyłem ten ruch.
-Na pewno nie boli?- Zapytał Ordynator.
-Nie. Dziwnie napięte mam mięśnie, ale nie boli. Tylko taki inny stan odrętwienia czuję.  
-To opuchlizna pooperacyjna. Poczekaj.- Wyciągnął z kieszeni długopis i powiedział do mnie.
-Powiedz mi, który palec u nogi dotykam.
-Środkowy, duży, mały, drugi od lewej, drugi od prawej.
-Dobrze, a teraz powiedz mi, co czujesz.
-Przejechał mi pan po stopie od góry do dołu i zatrzymał się pan przed piętą.
-Dziwnie dobrze.- Porozmawiał z Davidem chwilkę i powiedział do mnie.
-Za godzinkę dostaniesz znieczulenie miejscowe i jak zacznie działać, to spotykamy się na sali operacyjnej. Proszę nie zakładać mu opatrunku, dobrze?
-Dobrze Panie Ordynatorze.
-A ty leż i zaraz ktoś przyjdzie do ciebie.
-Zgoda, ale przyjdzie dzisiaj ta fajna pani, która robiła mi wczoraj..., co ja gadam, w sobotę znieczulenie?
-Niestety, ta pani nie jest pracownikiem tego szpitala.
-Szkoda, fajna pani doktor, taka naturalna.
-Chciałbym ją tutaj mieć, ale to nie jest możliwe. Pani Grażynka jest pracownikiem naukowym w pewnej firmie i szpitala nie stać na zatrudnienie jej, ani nawet zapłacenie za coś dorywczego. Czasem bierze udział w kontrowersyjnych przypadkach określonych w pomocy etycznej finansowanej z funduszu, ale robi to z ciekawości, a nie dla pieniędzy.
-Niesamowite wrażenie na mnie zrobiła. Jest taka spokojna i opamiętana. Z tego, co zauważyłem, to wiedza nie pozwala się jej bać, bo człowiek boi się nieznanego i niezrozumiałego, a ona wszystko wiedziała, tłumacząc mi każdy ruch chirurgów. Ciekawe prawda? Jaką moc ma wiedza.
-Być może masz rację, ale dziś jej nie zobaczysz.
-Szkoda. To kto będzie miał ten zaszczytny cel?- Do sali weszła pani Grażynka.
-Dzień dobry Ordynatorze. Przyszłam zobaczyć, jak się czuje nasz pacjent.
-Wiesz Grażyna, że właśnie o tobie rozmawiamy.
-I co o mnie mówią?- Zapytała mnie i usiadła obok na łóżku.
-W sumie, to ja mówiłem o pani, a oni tylko słuchali.
-A co takiego powiedziałeś, że ich to, aż tak zainteresowało?
-Bardzo możliwe, że to, iż jestem ciekawym przypadkiem, więc kto dzisiaj będzie mi robić znieczulenie miejscowe i dobrze byłoby, gdyby to była Pani, kochana Pani Grażynko.
-Ordynatorze, trzeba było zadzwonić.
-Grażynko, nas nie stać na twoje usługi.
-Ordynatorze, a czy kiedykolwiek wzięłam od was pieniądze?
-Nie. Ale Grażynko, jest mi już głupio zawsze ciebie prosić o przysługę.
-Niepotrzebnie Ordynatorze.- Podeszła do niego i kładąc dłoń na jego ramieniu, dodała.
-Nie robię tego dla nich, nie dla nich, Marianie. Wiesz o tym, prawda?- O Boże, ona to robi dla niego. Pomyślałem sobie i powiedziałem.
-Dlaczego nie doprowadzicie sprawy do końca i po wszystkim, może Ordynator, skoro jest mu głupio, w ramach zadośćuczynienia i dla uznania w swoich oczach dla Pani pracy, zabierze waćpannę na kolację, żeby uczcić nowe przymierze z waszą firmą.- Jej twarz pojaśniała. Spojrzała na mnie, a później na Ordynatora, zwracając się wprost do niego.
-To jak Ordynatorze, zgadza się pan? Bo ja jestem zainteresowana kolacją.- Podeszła i podała mu rękę. On podniósł ją i pocałował w dłoń, a później powiedział.
-Dobrze. Dokończymy, co zaczęliśmy i zapraszam Panią na kolację.- Wychodząc z sali obrócił się do mnie i powiedział.
-Czarodziej.- Ona kiwnęła głową i mrugnęła mi, by podziękować, a ja powiedziałem bezgłośnie do niej kłaniając się głową delikatnie, proszę. Widziałem uśmiech na jej twarzy, gdy Ordynator zamykał drzwi. Wszyscy spojrzeli na mnie. Jedna z pielęgniarek zapytała.
-Skąd wiesz, że za sobą pieją?
-Czuć tak zgęstniałą atmosferę pomiędzy nimi, że dziwne dla mnie jest to, że jeszcze są sami. Długo wiecie?- Zapytałem ich z ciekawości.
-Jakiś rok, od zeszłego sylwestra.- Powiedziała pielęgniarka.
-I nic z tym nie zrobiłyście? Ale wy dziwne jesteście.- Stwierdziłem.
-A co my możemy zrobić?
-Było ich wpychać na siebie i zawsze twierdzić, że sami to sobie ustawiają. Przecież to proste.
-To Ordynator.
-No to co? W czym to przeszkadza?
-Jego żona umarła młodo i utopił się w pracy. A w dodatku, to on nie ma na to czasu.
-A ona?
-Karierowiczka, stara panna. Miła prawda?
-Pasują do siebie, więc w czym problem?
-Nie wypada nam się mieszać.
-Nie wypada!? Dziwne jesteście, bo ja nie mam takich problemów. I mi wypada.
-Ciekawy jesteś.- Powiedziała pokazując na mnie jedna z pielęgniarek i dodała do Davida.
-A ty jesteś przystojny i mi się podobasz. Zresztą nie tylko mi.- Uśmiechnęła się, puściła do niego oko, a później wyszła. Kopara mu opadła i wiódł oczami wyobraźni za wychodzącą pielęgniarką. Kiedy już wyszła, ocknął się i powiedział do mnie.
-Ładna dziewczyna.- Zaśmiałem się i odpowiedziałem.
-Ale paranoje tutaj macie.
-Paranoje?- Zapytał zdziwiony.
-Tak. Obsesja na punkcie miłości. Paranoja, rozumiesz?
-Tak. Coś w tym jest.- Powiedział dziwnie łamaną polszczyzną, po czym dodał wychodząc.
-Dobrze, to zobaczymy się na sali operacyjnej.- I wyszedł. Kurwa, co za ludzie. Pomyślałem sobie. Kto może tak egzystować we własnej przestrzeni. Przecież to niepoważne. Do pokoju weszła znów pielęgniarka i powiedziała.
-Pójdziemy się przygotować do zabiegu, dobrze?
-Tak chodźmy, bo zwariuję tutaj zaraz.- I powiodła mnie na wózku inwalidzkim do łazienki obok bloku operacyjnego, ale tym razem nie weszliśmy do środka.
-Poczekaj chwilkę przyniosę kilka rzeczy i wtedy pójdziemy na miejsce.- Gdy odeszła, z sali obok wyszła zapłakana kobieta. Usiadła na podłodze oparła się o ścianę i płakała skrywając swoją twarz w dłoniach. Zaciekawiłem się tą sytuacją chcąc wiedzieć dlaczego ma taki humor, więc podjechałem do niej, by zapytać.
-Przepraszam. Coś się stało?- A ona powiedziała mi o swojej córce, z którą jest w tym szpitalu. Zamyśliłem się na chwilkę i powiedziałem do niej.
-Nie martw się, na pewno będzie dobrze. Lekarze coś wymyślą.- Próbowałem ją pocieszyć, lecz ku mojemu zdziwieniu, jej powód nie okazał się być błahym problemem. A wręcz przeciwnie, był w dużym stopniu trudności na podium wszystkich problemów.  
-Łatwo tobie powiedzieć, bo ty nie masz dziecka, które potrzebuje pomocy, żeby chodzić. Nie patrzysz codziennie na jej trudności i nie odwracasz wzroku od ludzi szydzących z jej ułomności. A mnie nie stać na tą operację. Co ja mam zrobić? Co? Co ja komu zrobiłam, że coś takiego spotyka moje dziecko? No powiedz mi, co!?
-A skąd mi to wiedzieć.
-No tak. Przecież się nie znamy.- Powiedziała przez łzy i dodała tłumacząc się.
-Przepraszam za to. To przecież nie twoja wina, a ja mam już dosyć tego wiecznego użerania się z urzędami. Mam już dosyć tego wiecznego biegania w kółko. Czuje się, jak pies ganiający za własnym ogonem. To nie twoja wina.
-A może jednak moja. Bo popatrz na to z tej strony. Dwie osoby płacą za moją operację, po tyle ile potrzeba, czyli mam jedną operację nadpłaconą, a do tego okazuje się, że za mój przypadek płaci jakiś fundusz. Czyli mam trzykrotnie zapłacone za jedną operację.
-Szczęściarz jesteś. Ja tak nie mam.
-Poczekaj.- Przemyślałem pobieżnie problemy, jakich mogę się dorobić, podzieliłem to przez jej sytuację i wywnioskowałem, że gra jest warta świeczki… , więc?  
-Ile potrzeba na operację twojej córki?- Zapytałem. Podała mi kwotę, która nie sięgała nawet połowy tego, co potrzebne było na moją.
-Dużo, prawda?- Zapytała widząc, że coś obliczam, kalkuluję i staram się znaleźć w pamięci, jakieś wyjście. A wreszcie odparłem.  
-Tak. Jak dla mnie, to dużo pieniędzy, ale Natalia i Jagoda, zapłaciły już za moją operację, więc może... .- Przyszła pielęgniarka i musiałem zakończyć rozmowę.  
Standardowo mnie umyły i przygotowały do operacji, choć to chyba zabieg. Gdy leżałem i czekałem na znieczulenie przyszła Panna Grażyna, cała w skowronkach.
-Dziękuję tobie za pomoc, bo on najpewniej nigdy nie domyśliłby się, żeby mnie gdzieś zaprosić.
-Widzisz, bo facet jest ciekawym osobnikiem, stadnym i w ogóle. Ale pewnymi rzeczami, to trzeba by mu rzucić w twarz, żeby zobaczył o co kobiecie chodzi.
-Ty to widzisz, prawda?
-Zazwyczaj wtedy, gdy nie chodzi o mnie. Choć czasem nawet w bardzo ekstremalnych przypadkach, zauważam równie szybko o co biega.
-Szybko reagujesz.
-Przecież tobie o to chodziło, żeby zaprosił ciebie na kolację. Dlaczego mu wprost tego nie zaproponowałaś?
-Znałam jego żonę, a on był w niej po uszy zakochany. Przez tyle lat patrzyłam na nich. Z nimi, to zawsze było tak, jak na samym początku. Jak gdyby, co miesiąc poznawali się na nowo. Wiem, co sobie myślisz, ale ja im nie zazdrościłam. To nie tak.
-Przykro tobie patrzeć na jego udrękę, prawda?
-Chciałabym choć raz jeszcze, zobaczyć go w takim stanie, jak kiedyś.
-Uda się tobie, zobaczysz. Masz to coś, co brakuje wielu nawet ładnym dziewczynom.
-Tak sądzisz?
-Nie. Ja tak nie sądzę. - Zdziwiła się moją odpowiedzią.
-Ja to wiem.- Dodałem, a ona uśmiechnęła się do mnie i powiedziała.
-Czarodziej jesteś.- Uśmiechnęła się jeszcze raz i w tym uśmiechu nagle dziwnie zaczęła mi się przyglądać, a po chwili zapytała.  
-Masz jakiś kłopot, prawda? Proszę, powiedz mi.
-Będziesz zła, kiedy się dowiesz.
-Nie będę, powiedz.
-Nie, bo od razu wygadasz.
-Myślisz, że komuś powiem?
-Jasne.
-Daję słowo, że nikomu nic nie powiem.
-Sprawdzam.
-Słucham?
-No dobrze. Wiesz, iż moja mama wcale nie wie, gdzie jestem, bo w piątek pojechałem do dziewczyny i do tej pory, nie dostała ode mnie żadnej wiadomości?- Widziałem jej zdziwienie i niedowierzanie w to, co właśnie usłyszała, a później nagle ubzdurała sobie, że dziewczyny płacą mi za seks i dlatego zapłaciły tak żarliwie, bo aż dwukrotnie za operację mojego kolana.
-Masz wybujałą wyobraźnię. Jagoda, to ciotka mojej Agatki, a Natalia jest mamą najpiękniejszej dziewczyny, jaką widziałem na oczy. Obie są przyjaciółkami i nie wiedzieć czemu bardzo mnie lubią.
-Wcale im się nie dziwię. Pewnie dodajesz kolorytu ich życiu. Ale ukrywasz coś jeszcze.
-Moja mama nie ma pieniędzy, żeby zapłacić za operację i dlatego zapłaciła mi za nią Natalia razem z Jagodą. Tylko, że obie zapłaciły całą kwotę i teraz te pieniądze są do oddania każdej z nich. Problem w tym, że ja chcę pomóc dziewczynce, która nie może chodzić, więc mam pytanie do ciebie. Zła byś była, gdyby ktoś podjął taką decyzję za ciebie i zrobił dobry uczynek w twoim imieniu?
-Jak każdy. Dlaczego chcesz to zrobić, przecież to ich pieniądze?
-Ale już mi je dały, więc uznały, że je straciły.
-Gdybyś dał mi diamenty, a ja uznałabym, że lepiej, aby miała je któraś pielęgniarka, to pewnie byłoby to tobie bez różnicy, tak?
-Pewnie, że nie.
-Widzisz i o to właśnie chodzi. Pozbawiasz je wyboru, a one tobie zaufały.
-Ta dziewczyna nie ma takiego komfortu, żeby móc dawać sobie wybór. Więc dlaczego ja miałbym go sobie dać? Bo co? Bo mam taką możliwość? Wiem, że na dziewięćdziesiąt procent obie dadzą mi te pieniądze na operację tej dziewczynki. A co jeśli nie? Co wtedy?- Zapytałem patrząc jej w oczy.
-Ja zapłacę za tą dziewczynkę.
-Nie! One już spisały te pieniądze na straty i dały je na szczytny cel, by komuś pomóc, jakiemuś dziecku, więc może niech te pieniądze pomogą komuś innemu. Zresztą Natalia powiedziała, iż dla spokoju jej sumienia zapłaci. I co, mam jej powiedzieć, żeby zabrała tą kasę, bo mi się nie przydała? Powiem, że zapłaciły za moją szynę i resztę im oddam.
-Ale ty jesteś uparciuch. Młody, głupi i uparty. Przecież to tak, jak on kupiłby prezent, ty byś go ukradł i podarował mnie. Rozumiesz to, czy nie? Pomyślałeś o tym, jakbym się czuła, kiedy bym się dowiedziała skąd on jest? Bo to, że był i tak dla mnie, nie miałoby już żadnego znaczenia.  
-Źle. W takim razie, niech się czuje źle, ale chodząc. Może uszczęśliwi tym choćby tylko i swoją udręczoną matkę.- Stwierdziłem głupio, bo zawsze jest się głupio mądrym w takich przypadkach. A przynajmniej w tym czasie tak było.  
-Koniec tej rozmowy, bo popsuje mi ona wieczór.
-Widzę, że bardzo nastawiona jakieś na ciekawe doznania. Prawda?  
-Nie odpowiem na tak zadane pytanie.
-A niby jak mam je zadać, abyś mi odpowiedziała?
-Jaki ty jesteś uciążliwy, kiedy dobrze obstawisz.
-Jesteś fajną kobietą i nie masz, co się bać.
-To nie strach.
-Obawa?- Spojrzała zdziwiona moim tokiem rozumowania.
-Chyba tak.
-Czyli zależy tobie na nim.- Znów spojrzała na mnie.
-A teraz drogi chłopcze, proszę ciebie, abyś się nie poruszał i nie napinał mięśni nóg.- Władowała mi igłę głęboko w nogę, ale o dziwo wcale tego nie poczułem.
-Masz złote dłonie do tego, co właśnie teraz robisz.- Stwierdziłem.
-Wiem, już to nie raz słyszałam. Powiedz mi coś, czego o sobie nie wiem?  
-Mógłbym się w tobie zakochać.
-Niepoważny jesteś.
-To akurat już wiem. Powiedz mi coś, czego jeszcze o sobie nie słyszałem.
-Nigdy nie miałam takiego pacjenta jak ty. Fajny chłopak z ciebie.
-Czyli mogłabyś się we mnie zakochać.
-Pielęgniarki się tobą interesują.
-Nie zmieniaj tematu.
-Cały czas rozmawiamy o miłości.
-Jasne. Jest tylko taka różnica pomiędzy tym o czym rozmawiamy, że równie dobrze można byłoby powiedzieć, iż mamy takie samo wykształcenie.
-Ile ty tak właściwie masz lat?
-Szesnaście.
-Słucham!? Żartujesz sobie?
-Nie, ale dziewczyny dały mi dwadzieścia cztery.
-Dlaczego tak dużo?
-Może ze względu na moje zachowanie.
-A wiesz, że coś w tym jest?
-Znów zeszliśmy z tematu.- Uśmiechnęła się i powiedziała do mnie.
-Nie będziemy rozmawiać o mnie.
-O mnie też nie.- Stwierdziłem.
-To porozmawiajmy o czymś innym.
-Myślisz że Ordynator wpuści ciebie do serca?
-Słucham!?
-No bo wiesz, że po takiej traumie, to może być bardzo zamknięty w sobie.
-Nie mieliśmy o tym mówić. Mieliśmy już nie rozmawiać o mnie.
-Przecież rozmawiamy o nim.
-Tak, ale to mój temat. Ty tylko zmieniłeś punkt widzenia, bo w tej chwili spoglądasz z jego perspektywy i dalej drążysz naszą kolację.
-No tak.
-Zostawmy to. Powiedz mi, co czujesz? I dziabnęła mnie znów w nogę.
-Nic.
-A tutaj.
-Nic.
-A tutaj.
-Zaraz, zaraz, zaraz. Szyć się uczysz tą igłą na mojej nodze?
-Chciałam być pewna, że już działa.
-Działa.
-Dobrze, to idziemy na salę.- Zabieg był krótki i prawie bezbolesny, a Grażyna zachowywała się tak, jak poprzednio. Informowała mnie o tym, co się dzieje i dlaczego. Fajnie jest tak być w centrum uwagi. Jakiej uwagi, co ja piszę, informacji. No przecież, że informacji. Chociaż, uwaga była skupiona na mnie. Po Operacji, zanim noga zaczęła mnie na powrót boleć, chciałem koniecznie porozmawiać z Ordynatorem i udało mi się to, kiedy wpadł do mnie na chwilkę.
-Coś nie tak, że chcesz ze mną porozmawiać?
-Jest ok. Tylko jeśli chodzi o zwrot pieniędzy, to mam małą sugestię. Prosiłbym o zrobienie operacji z tych pieniędzy pięciolatce, która leży w szpitalu na trzecim piętrze.
-A twoja mama?
-Moja mama na pewno nie będzie miała mi tego za złe.
-Jeśli tak, to zgoda.
-I mam jeszcze jedną prośbę.
-Słucham.
-Niech pan nie mówi mamie tej dziewczynki, kto dał pieniądze na operację. I jeszcze coś. Sam powiem o tym cioci Jagodzie oraz... .- Zamyśliłem się na chwilkę, bo utknąłem w martwym punkcie, a on sam dokończył zdanie.
-Rozumiem, chcesz sam im to wytłumaczyć.
-Tak.
-Dajesz gwarancję, że nie będą złe.
-W najgorszym przypadku nie dostanę kieszonkowego przez dwa lata.
-Masz niezłe kieszonkowe.
-Znam takich, którzy mają kilkukrotnie wyższe.
-Czyli twierdzisz, że powinienem sprawić sobie nowych rodziców, a nie pracować?
-Te etaty są już raczej wszystkie zajęte. Widzę, że wrócił panu humor.
-Jakoś tak wszystko się dobrze dzisiaj układa.
-Widzę, że randka się uda.
-To tylko kolacja.
-Tak. Pani Grażyna, też pewnie tak myśli. Kobiety bywają bardziej do przodu niż mężczyźni. Wie pan o tym, prawda?
-Rozmawiałeś z nią.
-Ma motylki w brzuszku. Pan też jest bardziej wesoły. Niech się pan nad tym zastanowi, bo czasem dobrze mieć obok siebie kogoś, z kim można porozmawiać.- Spojrzał na mnie podejrzliwie.
-Pielęgniarki gadają.- Zdziwił się moim stwierdzeniem, więc wyprostowałem sprawę i rozładowałem napięcie.
-Niech pan nie będzie na nie zły, chcą dobrze i mają rację. Jest pan spoko gość, a ona to kobieta, którą nawet ja mógłbym pokochać. Pasujecie do siebie. Niech Pan to przemyśli. Dobrze, bo na Pana już czas i dziękuję za rozmowę.- Wyszedł, a po około dwudziestu minutach przyszła Pani Grażyna.
-Coś ty mu nagadał.
-Że do siebie pasujecie, a co?
-Powiedział mi, że przyjedzie po mnie o dwudziestej.
-Było mu powiedzieć, że tobie godzina nie pasuje.
-Pasuje.
-To w czym problem?
-Ty już wiesz w czym.
-Wiem. No i co?
-Na ciebie, to się nawet złościć nie można. A właśnie, widziałam na dole jedną z tych pań, co były u ciebie wczoraj.
-Była z kimś jeszcze?
-Była sama, ale wyglądała tak, jak gdyby na kogoś czekała.
-Kiedy przyjdzie, to dasz nam czas na rozmowę, dobrze?
-Pół godziny?
-Myślę, że powinno wystarczyć.
-Żeby tylko nie dłużej.
-Coś powinienem wiedzieć?
-Przestanie działać znieczulenie i będzie dobrze jeśli to wytrzymasz.
-No tak, śruby.- Ktoś zapukał do sali i drzwi otworzyły się.
-Cześć, można wejść?- Zapytała Jagoda.  
-Tak, ja już wychodzę.- Powiedziała Grażyna, wstała i wyszła z sali mijając w wejściu Natalię.
-Cześć. Co jest?- Zapytała Natalia. Podniosłem kołdrę i ich oczom ukazała się szyna założona na moją nogę.
-Oł, boli?- Zapytała Jagoda próbując dotknąć szynę, ale mając dziwne zahamowanie, jak gdyby strach jej nie pozwalał.
-Jeszcze nie.
-Co się stało, że masz taką dziwną minę?- Zapytała Natalia.
-Jestem zły na siebie.
-Dlaczego?- Zaciekawiła się Jagoda.
-Jagoda, powiedz mu, że to nie jest jego wina.
-Nie o to chodzi.
-To o co?- Zdziwiła się Natalia.
-Zrobiłem coś głupiego i jestem zły na samego siebie.- Obie spojrzały na siebie, a później znów na mnie.
-Nie rozumiem, dlaczego mógłbyś być zły.
-Bo zapłaciłyście za moją operację, a w szpitalu jest dziewczynka, która ma pięć lat i jej nikt nie zapłacił za operację.
-Tak to bywa.- Rzuciła Natalia
-Tylko, że obie zapłaciłyście mi za operację.
-Wiemy.
-Nie rozumiecie Natalio. Zapłaciłaś dokładnie tyle, ile było wam powiedziane, że kosztuje ta operacja. I ty Jagódko, też zapłaciłaś tyle, ile kosztuje ta operacja.
-Zapłaciłyśmy dwa razy?
-Tak.- Pokiwałem głową.  
-Szymon, ty chcesz, żebyśmy dały na operację tej dziewczynki?- Nie odezwałem się, tylko patrzyłem na nie, a ona mówiła dalej.
-Jeśli się zgodzimy, to powiesz nam, co my będziemy z tego miały?
-Masz moje słowo Natalio.
-Zgoda.
-Posłuchajcie mnie. To jest tak, że prawdę mówiąc jesteście najwspanialszymi kobietami jakie poznałem, ale w was nie wierzyłem, więc was okradłem. Zapłaciłem już z waszych pieniędzy za operację tej małej dziewczynki.
-A gdybyśmy się nie zgodziły?- Zdenerwowała się Natalia.
-No właśnie, bo ja zrobiłem to na wypadek, gdybyście miały się nie zgodzić.
-Zachowałeś się jak… .  
-Jak złodziej. Przecież powiedziałem wam, że was okradłem.
-I niby to ciebie usprawiedliwia?
-Nie. Ale muszę wam powiedzieć coś jeszcze.
-Nie chcę tego dalej słuchać!- Powiedziała Natalia i wyszła trzaskając drzwiami.
-Jagoda, idź po nią, proszę.
-Zachowałeś się jak... .
-Za chwilkę, powiem wam dlaczego.- Popatrzyła na mnie przez chwilkę myśląc o czymś i sobie poszła, bez żadnej wiadomości, czy wróci. Ale, po około dziesięciu minutach przyszły obie.
-Nie musisz mi tego wybaczać, Natalio. Wiem, co wam zrobiłem. Pozbawiłem was wyboru, a teraz powiem wam dlaczego. Wszyscy płacą mi za operację, a takiej małej istotce, nikt nie chce zapłacić.
-Szymon, czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, jakie pieniądze kosztowała twoja operacja?
-Wy też nie wiecie.
-Jak to?
-Za moją operację zapłacił jakiś fundusz wdrażania nowych technologii leczenia..., czy jakoś tam tak. Pamiętasz, co takiego powiedziała pielęgniarka, która mnie zabierała?
-Że ciebie nie uśpią.- Rzuciła Natalia.  
-Nie to.
-W takim razie co?
-Że aż ośmiu lekarzy specjalistów będzie przy mojej operacji, a to armia ludzi do takiego przedsięwzięcia.
-Nie zapłaciłam za twoją operację?
-Okazało się, że ten lekarz z Anglii, ma na swoją naukę, jakieś pieniądze, jeśli operuje jakiś beznadziejny przypadek.
-Chwilą, zaraz, poczekaj. Czyli ta operacja, to... .
-Eksperyment.- Stwierdziłem.
-To chyba jakiś żart. No powiedz, że to żart!  
-Nie.
-Zwariowali? Przecież ja się pod tym podpisałam.- Ogarnęła się nagle Natalia.
-Natalio, uspokój się.
-Jak mam się uspokoić?
-Normalnie.
-Szymon, twoi rodzice nawet nie wiedzą, co się z tobą dzieje.
-Zaraz! Nie dodzwoniłyście się?- Zwróciłem się do Jagody.
-Nie. A to jakiś problem?
-To żart?
-Po prostu nie dzwoniłyśmy już później.
-O Boże. Dlaczego?
-Zostawiłyśmy numer telefonu w szpitalu.
-Brawo. Muszę zadzwonić.
-Jak chcesz to zrobić?
-Jagódko, idź do ordynatora i powiedz mu, iż muszę zadzwonić i dodaj, że to pilne.
-Słowo klucz.- Powiedziała Natalia.
-Przepraszam was za operację, za którą żeście zapłaciły i proszę ciebie o to, abyś poszła do Ordynatora... . No proszę!
-Dobrze pójdziemy.- I poszły. Za jakiś czas zawieźli mnie do biura i dostałem pięć minut, więc zadzwoniłem do sąsiadki i odebrała Gosia.
-Cześć, jestem twoim sąsiadem i mam prośbę do ciebie. Możesz iść do mojej mamy i poprosić ją do telefonu.
-No dobrze.- I poszła, a gdy przyszła do telefonu mama, to powiedziałem jej, że jestem w szpitalu.
-Coś ty zrobił?
-Nie wiem, przewróciłem się i coś mi się stało, ale jutro wrócę.
-Dlaczego dopiero jutro.
-Zatrzymali mnie w szpitalu.
-A gdzie byłeś od piątku?
-Tutaj. Wściekłem się, więc mnie uśpili i zrobili mi jakiś zabieg.
-Ale wszystko dobrze?
-Tak, ale wypuszczą mnie, jeśli obiecam, że nie będę szalał.
-Przez ciebie znów nie spałam w nocy.
-Za to ja spałem trzy dni.
-Na pewno wszystko dobrze?
-Teraz już tak. Będę jutro, więc się nie martw, dobrze?
-Jak wiem, gdzie jesteś, to już będzie dobrze. Może przyjechać?
-Jak chcesz, ale myślę, że to bez sensu. Jest tutaj ciocia Agaty i Natalia, a ty tylko się zmęczysz i niczego się nie dowiesz, bo zaraz wszyscy wychodzą z pracy i zostaną tylko dyżurujący lekarze.
-A gdzie ty właściwie jesteś?
-W Poznaniu, nawet nie dojechałem do Agaty.
-Ten telefon w sobotę, to ty kazałeś komuś zadzwonić?
-Tak, to Agata dzwoniła. Miała ciebie znaleźć i powiedzieć tobie, gdzie jestem.
-Zadzwoń jeśli coś się zmieni. Tylko dzwoń do sklepu, bo jestem tam od dziewiątej do siedemnastej.
-Dobrze. I przepraszam ciebie za to.
-Dobrze, że tylko tak się to skończyło. Szymon, skończ już z tymi wędrówkami.
-Na jakiś czas na pewno. Cześć Musia.
-Cześć.- Siedziałem do czasu, aż ktoś nie wszedł do biura i mnie nie zabrali. A w pokoju.
-Zła?- Zapytała Jagoda.  
-Nie. Ale nie powiedziałem mamie całej prawdy.
-Nie wie, gdzie jesteś?
-To akurat powiedziałem.
-To co pominąłeś?
-Że mnie operowali.
-Żeby się nie martwiła?
-Tak.
-Beznadziejny pomysł.
-Wiem. Zrobicie coś teraz dla mnie? Idźcie do pokoju piętro niżej, tam przy wejściu na blok operacyjny naprzeciwko po lewej stronie jest pokój i to tam leży dziewczynka mająca jakąś dziwną ułomność ruchową. To właśnie jest to dziecko, za której operację zapłaciłyście.
-Widziałeś to dziecko?- Zrobiłem głupią minę.  
-Nie. Nie widziałem. Rozmawiałem tylko z zapłakaną i załamaną jej mamą. Biedne dziewczę.  
-Natalio, ja zapłacę, dobrze.- Zadeklarowała się Jagódka.  
-Jak chcesz.
-Dziękuję wam.
-Nie trzeba. A w sumie, to pójdziesz z nami.- I władowały mnie na wózek i zawiozły tam, gdzie pokazałem.
-Cześć. To ty zapłaciłeś te pieniądze na operację Alicji?
-Tak.
-Dziękuję tobie.
-Nie mi powinnaś dziękować, a tym paniom. To Jagoda i Natalia.
-A ja jestem Patrycja. Dziękuję.
-Okradłem te panie i wpłaciłem ich pieniądze na operację Alicji.
-Nie mogę ich przyjąć.
-Spokojnie Patrycjo. Zgodziłyśmy się na to, aby zapłacić za operację, więc się odbędzie.
-Dziękuję pani.- Powiedziała do Jagody.
-Szymon, a że tak zapytam, to co byś zrobił, gdybyśmy się nie zgodziły?- Zapytała Natalia.  
-Zadzwoniłbym na policję.  
-W celu?  
-Zgłosić kradzież.- Zamyśliła się.  
-Nie pojmuję twojego toku rozumowania.  
-To proste. Trzeba być uczciwym oszustem matrymonialnym. Więc, dla uczciwości wobec was, trzeba zgłosić zabór mienia o większej wartości, czy tam sprzeniewierzenie. Nie wiem, jakoś tam tak.  
-Co właściwie jest twojej córeczce?- Zwróciła się Jagódka do Patrycji, ale raczej by zejść z tematu, a nie roztrząsać jej problem o którym mogły porozmawiać z lekarzami. I zaczęły rozmawiać, a mnie rozbolała noga, więc pielęgniarki zabrały mnie do pokoju, gdzie dostałem środki przeciwbólowe i czekałem na to, aż przestanie mnie tak rwać. Leżałem sobie i myślałem o tym, co zrobiłem, ponieważ Grażyna miała rację. Bezapelacyjnie powinienem jej po słuchać. Źle zrobiłem, ale byłem upartym, tępym, wariatem, nie słuchającym nikogo, samolubnym egoistą. Nie. Egoizm nie był w moim przypadku żadnym wytłumaczeniem. Przynajmniej, tak się mnie wydaje. Zrobiłem, jak zrobiłem i trudno. No tak, łatwo mi powiedzieć, bo to nie moje dziecko i nie moje pieniądze, ale o tym później. Wróciły Dziewczęta.
-I jak?- Zapytałem.
-Miałeś rację, ale to nasze pieniądze i to my powinnyśmy się na to zgodzić, zanim coś takiego zrobiłeś. Jeśli mam czuć się bezpieczna w twoim towarzystwie, to musisz mi obiecać, że nigdy więcej nie zmieszasz swojego świata z moim. Obiecaj mi to.
-Wiesz, że w końcu obróci się to przeciwko tobie?
-Obiecaj mi to.- Powtórzyła jeszcze raz.  
-Ja Szymon M. daję tobie słowo, że nigdy już nie zmieszam swojego świata z waszym.
-Boli?
-Tak, ale nie dlatego mam taką minę.
-A dlaczego?
-Bo zamykasz mnie ze swoimi problemami, ale nie przejmuj się, dotrzymam obietnicy.
-Uraziłam ciebie?  
-Nie. Sprowadziłaś do pionu.
-To chyba dobrze, co?
-Chyba nie. Gdyż chciałem się położyć, a w dalszym ciągu stoję.
-Nie rozumiem ciebie.
-Wiem. Po prostu źle mi z tym, bo straciłem twoje zaufanie, prawda?
-Szymon, to nie tak. Zabezpieczam się przed tobą, bo jesteś troszkę szalonym dzieckiem i nie panujesz nad sobą. Ja wiem, że nas lubisz, ale jesteśmy dla ciebie chyba za bardzo ekstrawaganccy. Jesteś barwną osobą Szymon i dlatego też bardzo ciebie lubimy. A w sumie, to kochamy ciebie, jak syna. Nawet Dorota, która nikogo nie lubi powiedziała, że jak nie będziemy mogły zapłacić, to ona to zrobi. A ty zniżasz się do kradzieży. Przecież to się w głowie nie mieści, wiesz?
-Zrozumiałem. Przecież powiedziałem wam, że nie wierzyłem w was, że popełniłem błąd, bo wy takie nie jesteście i można wam życie powierzyć. Już teraz to wiem i jeszcze raz przepraszam, za moją chwilę zwątpienia w was dziewczyny.
-Wiesz co? Powiedz mi, kim ty jesteś, bo ja siebie nie rozumiem, jeśli chodzi o ciebie. Okradłeś nas, a ja jestem zadowolona z tego, że to zrobiłeś. To przecież jest jakieś nienormalne.
-Człowiekiem, chłopcem, istotą z sercem i to chyba cały problem, bo mam zaszczepiony brak zaufania do ludzi, ale myślę, że wy to zmienicie. Mylę się?
-Mało, że zadowolona.- Powiedziała Natalia i usiadła obok mnie stwierdzając, że... .
-Odwieziemy ciebie jutro do domu.
-Tylko na stację kolejową, zgoda?
-Dlaczego tylko tam?
-Chciałem sobie troszkę pomyśleć.- Poruszyłem nogą i poczułem, że mam szynę przytwierdzoną śrubami. Dziwne uczucie takiego stanu, jak gdyby coś utkwiło mi w ranie i się tam zadomowiło na stałe.
-Jak ty będziesz w tym chodzić?- Zapytała Jagoda i usiadła z drugiej strony łóżka.
-I to jest właśnie problem, bo mało i na krótkim dystansie.
-Przez jakiś czas nie będziemy mogły ciebie widywać, prawda?- Stwierdziła Natalia.
-Nie rozumiem, dlaczego tak myślisz?- A ona pokazała palcem na szynę i powiedziała.
-Chcemy, abyś wyzdrowiał i dlatego nie warto ryzykować z twoim kolanem. Jeśli musiałbyś się dodzwonić do Agaty, to dzwoń do mnie, a ja pozwolę dziewczynkom na posiedzenie przy telefonach, bo w domu są trzy przez które można rozmawiać z jednym numerem.
-Macie centralę telefoniczną?- Zapytałem zdziwiony.
-Chyba tak. Założył to mój mąż, po to, abyśmy mogli rozmawiać we trójkę z nim, bo on rzadko kiedy ma czas na rozmowę telefoniczną i myślę, że miał dobry pomysł.
-Napiszesz mi numer do siebie?
-A nie masz?
-Mam do Karoliny i Piotrka.
-To nic, ponieważ jest tak, że jeśli jednego się nie odbierze w ciągu pięciu sygnałów, to dzwoni drugi telefon w innym pokoju. Numery mamy w standardzie od zera w gabinecie, ja mam jeden, Paweł ma dwa, trzy to numer telefonu do Piotrka, cztery do jadalni i na wejście, a pięć do Karoliny. Zapamiętasz, czy tobie zapisać?
-Zapamiętam. Zero do pięciu, cztery to jadalnia. A powyżej, bo macie więcej telefonów w domu?
-To kuchnia i jeszcze kilka innych miejsc znajdujących się w posiadłości, ale dla ciebie, to bez znaczenia.
-Jak się czuje Agatka, Jagódko?
-Wściekła na ciebie.
-Ma rację. Powinienem mieć więcej rozumu i dać sobie spokój z motorem, bo przecież nigdy nie siedziałem na czymś takim. Ale zabawa była przednia.
-Twój optymizm mnie rozbraja.- Powiedziała Jagoda.
-Mam do was pytanie, odpowiecie mi na nie?
-Jeśli znamy odpowiedź to tak.- Odpowiedziała Natalia.
-Mogłybyście się we mnie zakochać?
-Zwariowałeś!- Powiedziała Natalia.
-Tak. Ja mogłabym coś takiego zrobić.- Luźno stwierdziła Jagoda. Natalia przeglądała się mojej osobie i nagle wyskoczyła.
-Dlaczego pytasz o coś takiego?
-Bez powodu.- Odpowiedziałem.
-Kłamca. Ty niczego nie robisz bez powodu. Mogę to tobie udowodnić?
-No, słucham.
-Zapłaciłeś z naszych pieniędzy za operację, ponieważ nie wierzyłeś w to, że tobie damy te pieniądze. Wierzysz mi, czy szukać dalej?
-Szukaj dalej.- Dorzuciłem do pieca z ciekawości. Ponieważ ona, aż się paliła do tego, żeby mi udowodnić, że jestem przewidywalny. Udowadniając swoją zaciętością, że mogłaby to zrobić i się we mnie zakochać.
-Więc może, kiedy przyjechałeś do nas pierwszy raz i Piotrek naśmiewał się z Karoliny, to nic nie zrobiłeś, bo musiałbyś powiedzieć, że ją kochasz. Powiedz mi, że kłamię.
-Kłamiesz.- Mogłabyś się we mnie zakochać.
-A ten znów swoje.- Zdziwiła się Natalia.
-Nie podjęłabyś tej walki, jeśli nie mogłabyś się we mnie zakochać.- Jagoda zaśmiała się.
-Pobił ciebie twoją własną bronią.
-Zamknij się.- Powiedziała Natalia do Jagody.
-A ty się nie odzywaj.- Dorzuciła do mnie.
-Przecież się nie odzywam.
-Chodź Jagoda, idziemy. Mam go już dość na dzisiaj.- Powiedziała z uśmiechem na twarzy. Podeszła do mnie i pocałowała mnie w czoło.
-Cześć. Do jutra.
-Cześć Szymon. Powiedziała Jagoda całując mnie w czoło.
-Ano właśnie dlatego, tak bardzo was kocham. Do następnego razu. Cześć.- Powiedziałem i się uśmiechnąłem.
-Chodźmy, bo nigdy nie wyjdziemy, jeśli będzie tak robić.- Stwierdziła Natalia.
-Cześć.- Dodała Jagoda i wyszły z sali. Chwilkę pomyślałem i doszedłem do tego, że przesadziłem ze swoim pytaniem do nich.
-Jasna cholera! Co ty do chuja Szymon robisz!?- Rzuciłem do siebie na głos, a po chwili zajrzała do mnie jakaś pielęgniarka.
-Przepraszam, czy coś się stało?
-Tak. Lecz nic z tym nie zrobisz.
-Dlaczego tak myślisz?
-Bo to coś, to... no wiesz, z lekka wstydliwa sprawa.- Weszła i zamknęła za sobą drzwi.
-To powiedz mi, co takiego wstydliwego możesz tam mieć.- Spojrzałem na nią. Ładna dziewczyna z niezłym biustem i dekoltem, w tym białym pielęgniarskim fartuchu wyglądała tak uwodzicielsko i seksownie, że nie mogłem się opanować. Muszę to zrobić, pomyślałem. Jak nic dostanę w twarz, ale to tylko twarz.
-Powiem tobie na uszko. Nachyliła się, a ja powiedziałem jej na uszko.
-Mam chyba gorączkę. Przyłożyła mi nadgarstek do czoła, a ja rzuciłem wzrokiem na jej biust. Stwierdziła, że na pewno nie mam gorączki, bo nie o to mi chodziło, co zresztą zauważyła. Więc zapytała mnie jeszcze raz, ale już z czystej ciekawości, z uśmiechem i patrząc w sufit.
-A ta wstydliwa sprawa?- Zjechała wzrokiem na mnie.
-Masz piękny biust i chyba na pewno, robi on na mnie piorunujące wrażenie i masz niesamowicie piękne oczy.
-Powinnam dać tobie w twarz, ale nawet koleżanki zazdroszczą mi piersi. Chłopaki nie potrafią spojrzeć mi w oczy, a ty patrzysz.
-Ponieważ oczy, też masz piękne, a piersi, to tylko robią wrażenie.- Postukała się palcem wskazującym po ustach i zbliżyła się do mojego ucha, przygniatając mnie biustem.
-To ty jesteś tym chłopakiem, który wysłał naszego ordynatora na randkę?
-Tak.- Złapała mnie za twarz i pocałowała mnie w usta. Wstała, wzięła krzesło i postawiła pod klamką, w taki sposób, żeby nikt nie otworzył drzwi. Patrzyłem na to wszystko będąc w szoku. Boże, znów trafiłem na jakąś wariatkę. Kurwa, ja to mam pecha. A ona ponętnie z ciągnęła gumkę z włosów i je roztrzepała, zdjęła z siebie fartuch i bluzkę, później stanik, jeśli ten rozmiar można tak nazwać i próbując zakryć piersi, stanęła przede mną czekając na jakiś znak, nie wiem, ruch, na cokolwiek. I nie mogąc się doczekać, odkryła to, co zakrywała rękoma i powiedziała.
-Na to czekasz, prawda?- Nerwy ze mnie zeszły.
-Łał, normalna.
-Słucham?- Powiedziała zdziwiona moim wtrąceniem.
-A, bo to taka dziwna sprawa. Jakiś czas temu próbowało mnie zgwałcić kilka dziewczyn.
-Oj, jakiś ty biedny.- Powiedziała i pogłaskała mnie po policzku.
-To nie jest zabawne.
-Wiem, przepraszam.- Powiedziała. Usiadła obok mnie i dodała.
-Ładne, prawda.
-Piękne. Powiesz mi coś?
-Pytaj.
-Jak masz na imię?
-Monika.
-Pracujesz tutaj?- Zapytałem.
-Tak. To jest praktyka, bo jestem w szkole pielęgniarskiej.
-Mogę?- Zapytałem pokazując jej na biust.
-Jasne, pomacaj. Przejechałem ręką po jej piersiach robiąc znak nieskończoności na nich i zapytałem się jej o podejście płci przeciwnej.
-Chłopaki nie dają tobie pewnie spokoju, prawda?
-Można przywyknąć. Wybiera się takiego, który jest poważany i wtedy jest spokój.
-W taki sposób, to zawsze musisz mieć idiotów obok siebie.
-Tak to wygląda z zewnątrz, ale czasami, to oni naprawdę są bardzo fajni, a nawet ciekawi na swój sposób.
-A twoja mama, ma duże piersi?
-Nie. Podobno teściowa mojej mamy miała duże piersi i to pewnie po niej.
-Ubierz się Marzenko.
-Moniko.
-Przepraszam, nie mam pamięci do imion. Kiedyś zawsze trafiałem na puste plastikowe dziewczyny, a ostatnio uderzają we mnie, inteligentne i piękne kobiety.
-Jakiś ty biedny.
-Sarkazm to forma ucieczki przed rozmową.- Stwierdziłem zanim skończyła się ubierać.
-Wiesz co? Dam tobie numer telefonu, zadzwoń kiedyś. Musisz być ciekawym przypadkiem w tym świecie świń i ludzkiej paranoi.
-Aż tak to widać?
-Tak. Przyjdę później, zobaczyć czy śpisz.
-Po tym, co zobaczyłem, to nie zasnę. Będę czekał.
-Wiesz, jak nazywa się kogoś takiego, jak ty?
-Niepoprawny wielbiciel filmów erotycznych na żywo?- Roześmiała się i powiedziała do mnie.
-Tak. Chyba tak. Przyjdę, bo noce są tutaj nudne.
-W razie gdybym zasnął, to mnie obudź.- Wychodząc obróciła się.
-A ty, jak masz właściwie na imię, bo ja się przedstawiłam, a twojego jeszcze nie usłyszałam?
-Szymon. Mam na imię Szymon. A zapomniałem się przedstawić, bo jakoś tak dziwnie zwracasz na siebie całą moją uwagę.
-Mówisz o cyckach?
-Nie. O inteligencji, a biustem, to ją tylko zasłaniasz.
-Dziewczyny muszą się o ciebie zabijać.
-Nie muszą i tego nie robią.
-Ja bym się o ciebie biła. Przyjdę później, dobrze?
-Jasne. Mus to mus. Potem, potem.
-Czuwaj, bo ciebie jeszcze któraś zgwałci.
-Ha, ha, ha, ale śmieszne.- I wyszła. Czekałem rozmyślając, czekałem wyglądając i nasłuchując, aż się doczekałem.
-O jesteś, świntuchu jeden. Widzę, że nie śpisz.
-A już myślałem, że nie przyjdziesz.
-A co, nie możesz zapomnieć moich piersi?
-Raczej rozmowy z tobą. Wiesz, że czasem spotykam dziewczyny, które mimo swojej nagannej urody, mają jednak coś w sobie?
-Ja mam to na wierzchu.
-Bzdura. Ty masz, to dobrze zasłonięte.
-Posuń się kawałek do prawej strony łóżka, położę się razem z tobą. Tylko....
-Będziesz uważać na moją prawą nogę?
-Też, ale....
-Mam uważać na swoje dłonie.
-Właśnie.
-Masz moje słowo. Ale mogę się nie opanować i wiesz?
-Ale śmieszne.- Powiedziała usadawiając się na łóżku obok mnie, a kładąc głowę na moim ramieniu przycisnęła biust do mnie, oplatając moją lewą nogę swoją. Łał, pomyślałem sobie. Ale fajnie.
-Masz dziewczynę?
-Mam, dlaczego pytasz?
-Bo nie widziałyśmy nikogo u ciebie.
-My?
-Bo dziewczyny plotkują i dlatego też, przepraszam ciebie za moją idiotyczną rozbieraną sesję.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Byłam ciekawa twojej reakcji. Na pewno widziałeś filmy porno z pielęgniarkami.
-Chciałaś się poczuć, jak gwiazda porno?- Obróciła się kładąc lekko na mnie ze swoimi balonami.
-Czuję się, jak gwiazda porno, ponieważ..., jak to się mówi, a no tak. Baczność żołnierzu. I widzisz, stoi przy dwóch nienarodzonych.
-O czym ty mówisz dziewczyno? Przecież gdybyś poszła na cmentarz i położyłabyś się na płycie nagrobkowej, to każdy truposz powstałby z grobu.- Przejechała dłonią po mojej zdrowej nodze i zatrzymała ją na moim przyrodzeniu.
-Zrobić to?- Pocałowałem ją w usta i powiedziałem do niej.
-Jesteś niesamowitą osobą, ale ja mam nogę przeszytą śrubami i dlatego moja odpowiedź brzmi..., nie.- Pocałowała mnie jeszcze raz i powiedziała.
-Chciałam przeżyć swój pierwszy raz z chłopakiem, który potrafi spojrzeć mi w oczy. Szkoda, że nie możesz tego zrobić.
-Dziewczyno, przecież spuściłbym się zaraz po wejściu w ciebie.Teraz przeżywam prawie ekstazę i nie waż się ruszać za bardzo na mnie, bo naprawdę będzie za chwilkę plama, plama, co za pech.
-Ej! Egoista jesteś. A ja?  
-No właśnie, a ty możesz opowiedzieć mi swój pierwszy raz.
-Ale ja jestem dziewicą.
-To żart?
-Nie. To prawda, jestem dziewicą.
-O Boże, ale ty jesteś złośliwy. Leży obok mnie dziewica, a ja nie mogę nic zrobić. Niech to szlak trafi! Przepraszam ciebie za to.- Powiedziałem spokojnie już do niej
-Nie twoja wina. Po prostu byłeś pierwszym chłopakiem, który potrafił to zrobić.
-Wiesz, że zdradziłbym z tobą moją dziewczynę, nawet o niej nie pomyślałem. Ja pierdole. Co ze mną jest.
-Ja też mam chłopaka. Tylko, że on patrzy mi w cycki i to pewnie dlatego wymyśliłam, taki idiotyczny sposób utraty dziewictwa. Nawet nie pomyślałam, że to będzie w szpitalu.
-Agata jest biseksualna, więc może... ?
-Próbowałam kilka razy, ale to nie dla mnie.
-Trzymaj dziewczyno ten wianek, dla kogoś, kto jest tego wart.
-Postaram się. A zmieniając temat, to opowiedz mi swój pierwszy raz?- Odpowiedziałem jej wszystko od początku poznania Agaty, do pierwszego razu.
-Opowiedz mi dalej.- I opowiadałem jej dalej do czasu, aż usnęła. Nie obudziłem jej, ale dałem pospać, aż do świtu, sam nie śpiąc. Nie mogłem, miałem dziewicę w łóżku i nic. Normalnie czułem się, jak porządny gość. E, ale normalnie fajnie jest się tak czuć. Pierwszy raz spałem z niesamowitą kobietą, będącą dziewicą w takim wieku i nic takiego się nie wydarzyło, a i tak byłem z tego zadowolony. Powiedzmy, że to był koniec tego dnia. Choć dla mnie, to były dwa całe dni.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 8370 słów i 45437 znaków, zaktualizował 10 wrz 2019.

Dodaj komentarz