Z pamiętnika niedoszłego samobójcy. Część 25. Piątek. Nie ma, jak dostać w pysk.

W następny piątek nie poszedłem na ostatnią lekcję i pojechałem do domu, aby szybciej wyruszyć do ukochanej. Jednak coś popsuło ten plan, kłótnia rodziców. Nawet nie wiem, o co się żarli. Ale było ostro i trzeba było coś z tym zrobić. Więc, jak można zakończyć takie widowisko, jak nie wie się o co chodzi? Sprowokować ich do końca i przerzucić całą uwagę na siebie. Koniec końców dostałem w twarz i później mnie przepraszali. Nie wiem po co, bo zrobiłem to świadomie. Może jestem głupi, ale to zawsze odnosiło skutek. Nie licząc jednego razu, gdy miałem 14 lat i odwinąłem się odruchowo ojcu, który próbował coś do mnie powiedzieć, a ja w tym czasie, byłem zajęty rozmową z Czechem. Złapał mnie za ramię i mnie zabolało, trzasnąłem go w.... Widziałem jak upada i jego dziwną minę na twarzy. Ale wieczorem się nasłuchałem. Przyszedł do mnie i Czecha do pokoju, jak szliśmy spać, zresztą już po inwazji mocy (podpity) i rozpoczął z nami rozmowę. Czy przypadkiem nie mam jakiejś dziewczyny w ciąży, bo jak tak, to on pomoże. Przecież widzi, że jestem nerwowy i takie bzdury. A mnie tylko to zabolało. Musia powiedziała mi, żebym tego więcej nie robił, bo będzie zła i ogólnie na tym się to zakończyło. Pojechałem tam, tak jak zwykle i dobiłem do celu na czas, po dwudziestej. Tym razem, drzwi otworzył mi Andrzej.
-Cześć.
-Cześć.
-Ty, co to był ostatnim razem za pokaz?
-Zły jesteś na mnie. Chodź pogadamy, bo dziewczyny pewnie nam przeszkodzą, więc chodźmy się poszwendać po okolicy.
-Chwila, zaraz wyjdę. I poszedł się ubrać. Kiedy wyszedł do mnie i opuściliśmy posesję, powiedział.
-Wracając do tematu. Miałeś tego więcej nie robić, więc zapytam jeszcze raz. Co to miało być?
-To na przebudzenie.
-Jej nie musisz pobudzać, ona jest wystarczająco pobudzona, kiedy jesteś w pobliżu.
-Co?!
-Nic, ona ciebie lubi mieć obok siebie.
-Oł. To jakaś sugestia?
-)>Co tobie powiedziała o naszym związku?
-Że jest dobrze, ale... i właśnie chodzi o to " ale ". Ona się nudzi, a ty z tym nic nie robisz. Fajną zabawą dla niej, było chowanie się przed Agatą, a teraz jak twierdzi, to zachowujecie się, jak stare małżeństwo. Mam pomysł. Wyrzuć mnie z domu za to, co zrobiłem ostatnim razem i nie daj się jej ubłagać w związku z moją osobą.
-Po co? Przecież będzie wściekła.
-Zobaczysz, że wróci ten moment szaleństwa i to przy okazji będzie test, kogo kocha bardziej. Ciebie, czy też mnie. Stwierdziłem spokojnie.
-Wygrasz. Rzadziej tutaj jesteś i do tego, ona na poważnie ciebie lubi. Bardzo lubi i szanuje.
-Ale nie pozostawia sobie miejsca tutaj na żadne "chyba" ani inne tego rodzaju "być może". Jeśli się z tobą pokłóci, to więcej jej nie zaczepie i będziesz miał pewność, że musisz o nią powalczyć.
-Szymon, Natalia mówiła o tym, że chciała porozmawiać z tobą o grze zmysłów, ale z tego co zdążyła zobaczyć, to ona sama mogłaby się od ciebie dużo nauczyć. Podzielam jej pogląd. Skąd ty masz takie pomysły?
-Mam milion pomysłów, ale u was wybieram zawsze ten milion pierwszy.
-Co to znaczy?
-Ten najbardziej niewydarzony, oraz nierealny i to się sprawdza. Wiesz co? Zrób w życiu coś tak głupiego, że aż nielogicznego. Nie patrz na zyski, na logikę, na nic. Zrób raz to, co mówi tobie serce i dopilnuj, aby zawsze odbywało się to, po twojej myśli. A jak nie, to znów zamieszaj, aż się to nie ustawi w taki sposób, aby tobie pasował ten układ sił. I wtedy sobie zobaczysz, że będzie dobrze.
-Jak ty sobie to wyobrażasz?
-Zobaczysz dzisiaj. Chodź, wracamy i zabroń wchodzić mi do twojego domu.
-Ale to dom Agaty.
-Przecież nikt tobie nie powie, że to nie jest twój dom, bo to ty tam jesteś głową rodziny.
-Na pewno. Zobaczysz, że mi to wytkną.
-Wymyśl coś, postaw się im i bądź uparty, przejdzie zobaczysz. Poszliśmy do domu i na wejściu zrobiliśmy szopkę. Agata i Jagoda razem z Karoliną patrzyły, co się dzieje i nic nie mogły na to poradzić. Andrzej miał rację, że Agata wytknęła mu to, że ten dom jest jej, ale powiedział, "albo ja albo on" i koniec końców dziewczyny wyszły do mnie, a Jagódka została próbując ugłaskać rozjuszonego Andrzeja.
-Co robimy?
-Jak nie mam gdzie spać, to trzeba będzie wrócić dzisiaj do domu.
-To może do mnie? Wtrąciła Karolinka.
-Dlaczego tata jest zły na ciebie?
-Za pożegnanie w niedzielę. Agata machnęła się i zawaliła mi w ramię.
-Ałła, zwariowałaś?
-I jeszcze kopniak się tobie należy, za całowanie mojej cioci!
-To było im potrzebne.
-Co? Więc zrobiłeś to dla mojego taty? Chyba sobie jaja robisz!
-Nie dla twojego taty, tylko dla Jagody. Sama zobaczysz, kiedy jutro wrócimy.
-To gdzie idziemy?
-Idziemy odwiedzić Marcina.
-Daleko do tego Marcina.
-Nie, dwie uliczki. Zobaczysz, jak mieszka ten gałgan. A przy okazji dowiesz się, kim jest ten gość, który grał tą wredną małpę w naszym przedstawieniu na twoich urodzinach.
-Idziemy, bo zimno już się zrobiło i jakoś tak nieprzyjemnie. Po drodze Agata razem z Karoliną zasypywały mnie dziwnymi pytaniami o plany na dzisiaj. Kręciłem ile się da. Kiedy doszliśmy do Marcina, zadzwoniłem do drzwi i otworzył nam jego ojciec.
-Dzień dobry. Słucham, co was sprowadza?
-Witam.Przyszliśmy do Marcina i Dagmary.
-Szymon, prawda?
-Tak.
-Nie poznałem ciebie.
-Aż tak się zmieniłem?
-Nie. Wejdźcie zapraszam do środka.
-Agatę znacie, a to jest....
-Karolina, córka Natalii. Znamy Karolinę i całą jej rodzinkę.
-Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jest Marcin?
-Nie. Pojechał do Dagmary. Ale zapraszam was na kolację, bo troszkę się nam nudzi i nie mamy z kim porozmawiać.
-Czyli dobrze, że przyszliśmy.
-O, cześć Szymon. Coś rzadko nas odwiedzasz. Powiedziała ucieszona Dorota.
-Jakoś tak się zeszło Dorotko.
-O! Jak dobrze się składa, dziewczynki pomogą mi w kuchni, a panowie się czymś zajmą.
-Mam lepszy pomysł. Szymon pomoże pani w kuchni, a ja z Karoliną porozmawiamy sobie z pani mężem.
-Wredota. Ale dobrze, pomogę w kuchni Dorocie i jesteś mi winna przeprosiny.
-Y chy, na pewno. Żąchnęła się Agata.  
-Sama jutro zobaczysz. Powiedziałem idąc za Dorotą do kuchni.
-Dobrze Szymonie, to co możesz zrobić w kuchni? Usłyszałem po wejściu do kuchni od Doroty.  
-A co właściwie robimy na tą kolację?
-Nic takiego. Powykładamy wędlinę i jeszcze parę innych rzeczy i mam wędzoną rybę, Halibuta. Powiedziała robiąc wielkie oczy.  
-Co to takiego jest?
-Podobno to atlantycka ryba, jest dobra, a to najważniejsze.
-Zaraz, to ta ryba z rodziny flądrowatych dorastająca do wagi ponad dwustu kilogramów? Przecież ości w niej muszą być, jak ludzkie kości.
-Nie wiem. Czasem udaje nam się dostać kawałeczek, dwa, trzy kilogramy i nigdy nie widziałam szkieletu.
-Mam takie marzenie, żeby złapać rybę większą od siebie, ale to podobno są potwory. Największego złapałem karpia, 5, 75 kg i leszcza 2, 30 kg. Ale coś takiego, to trzeba by mieć linę holowniczą.
-Wiesz co? Bawisz mnie swoją wiedzą, nie wiedziałam, że to takie wielkie ryby.
-Nigdy nie słyszałaś o potworze atlantyckim?
-O Loch Ness i yeti, to słyszałam, ale o rybach, to moja wiedza kończy się na kuchni.
-Chcę spróbować.
-Dobrze, to podamy do kolacji. Pierwszy raz tego dnia jadłem halibuta. Później jadłem go jeszcze trzy, albo cztery razy, ale Dorota poczęstowała mnie pierwszym kawałkiem tej ryby, jaki spożywałem. Hm. Ciekawe, wszędzie piszą, że ryby morskie są tłuste, ale jedząc ją, nie powiedziałbym, że jest tłusta. Zresztą, tłuszcz ryb morskich jest inny, niż mięsa, + które zazwyczaj jadamy. W każdym razie to coś, mógłbym jeść często, tak jak wołowinę i kurczaka. Cała kolacja minęła mi dość szybko, bo jakoś tak wszystko było takie ciekawe. Ojciec Marcina lubił wędkować i rozmowa z nim zajęła mi cały wieczór, a do kolacji wypiliśmy całą butelkę wina, co przekładało się na ilość około 200 gram na osobę. Rzadko piłem takie wino i powiem, że bardzo mi smakowało, ponieważ było takie lekkie i mało cierpkie, pewnie wytrawne. Mimo, że ich nie lubię, to to akurat, bardzo mi podpasowało. Wychodząc dostaliśmy kawałek ryby dla Andrzeja i Jagody. Wróciliśmy do domu Agaty, dziewczyny weszły do domu, a ja zostałem na zewnątrz. Po kilku minutach wyszedł Andrzej i powiedział, że go właśnie ubłagały i już mogę wejść. Wszedłem więc do domu i na wejściu usłyszałem.
-Cześć.
-Cześć Jagódko.
-Szymon, jak to Agata mawia, kiedy coś przeskrobiesz?
-Andrzej, powiedziałeś jej?
-Tak. Tak się płaszczyła, że nie wytrzymałem, roześmiałem się i jej powiedziałem.
-Mówi, że dostanę kopa.
-I co?
-Wal w twarz, to drugi raz dzisiaj więc..., jakoś to przeżyję.
-Za co dostałeś?
-Za to jaki jestem.
-Ja ciebie za to nie uderzę. Ale nie rób tego więcej.
-Kto wie, może jeszcze to zrobię, ale już nie tobie. To zrobiłem, aby pokazać coś Andrzejowi.
-Potrafisz zmienić ludzki światopogląd. Powiedział, a ona podeszła i pocałowała mnie w policzek.
-Dziękuję, ale czasem, to mógłbyś zrobić coś takiego Andrzejowi. Chciałabym zobaczyć, jak on się płaszczy. To było podłe z waszej strony, ale przydało się, dziękuję. Fajna zabawa.  
-Dla niego było to w niedzielę. Myślałem, że kiedy zobaczy, iż można ciebie pokochać, to będzie się bardziej starał. A zrobiłem to za sprawą twojej skargi, w zeszły piątek.
-A ja myślałam, że chciałeś utrzeć mi nosa. Powiedziała Agata.
-Może też troszkę za ten striptiz, ale to bardziej było dla Andrzeja i powiem szczerze, że to się nie udało.
-Tak się tobie tylko wydaje. Zabrał mnie do kina i do teatru, a w środę poszedł ze mną do restauracji. W środę, rozumiesz?
-Tak, faktycznie musi ciebie kochać.
-Nie nabijaj się, zrobił to w środku tygodnia.
-A więc jednak ruszyło go sumienie.
-To nie sumienie, tylko zazdrość. Powiedział Andrzej.
-Widzisz, a jednak się przydało. Skwitowała Jagoda.
-Dobrze, wystarczy tej pogaduchy, idziemy spać.
-Nie! ja się nie zgadzam. Mam inne podejście do tego i powiem tobie, że nie pozwolę tobie dziś zasnąć.
-Ona ma rację, dołączę się do tych starań.
-Co z wami jest, że kiedy człowiek jest skonany, to wy chyba specjalnie, żeby mu zrobić na złość, jesteście w dobrym humorze?
-Bo my jesteśmy pełne oczekiwań. Czekałyśmy na ciebie od 14:00 i tak łatwo tobie nie odpuścimy. Wymyśl coś, bo jak nie, to znów obudzisz się przypięty kajdankami do łóżka.
-Agata, oddaj mi kajdanki i pejcz!
-Ale ciociu, sama mówisz, że facetów trzeba wychowywać.
-Zostawię tobie kajdanki, ale pejcz to tobie zabiorę.
-Widzisz, dostaniesz paskiem, hi, hi, hi.
-Jagoda, idę dzisiaj spać do was.
-Nic z tego, Andrzej się nie zgodzi.
-Dobrze. Możesz spać u nas.
-Zwariowałeś!
-No tak, ja z jednej, on z drugiej, a ty pośrodku.
-A my gdzie? Zdziwiła się Agata.
-U siebie. Stwierdziłem.
-Dobrze, ale najpierw ciebie pobijemy i możesz iść spać gdzie chcesz, ale i tak obudzisz się w kajdankach.
-No dobra, to pójdę spać do gościnnego.
-Nie! Ciociu, on to robi specjalnie.
-Zdenerwowana? No nie może być. A jak ja chciałam, żebyś wyszła gdzieś się pobawić, to zawsze miałaś jakieś halo. A teraz ciociu.
-Zdenerwowana.
-Tak, chcemy jakąś grę dla nas i masz coś wymyślić. Powiedziała Agata stukając mnie w klatkę piersiową. Zadzwonił telefon.
-Kogo nosi o tej porze. Andrzej poszedł odebrać. A po chwili....
-Agata! Iza do ciebie!
-O tej godzinie! Dobra idę.
-Iza to ta nowa?
-Tak. To córka Romana. Kiedy wróciła do nas Agatka, usłyszałem.
-Ty, podobno mieliśmy iść do klubu?
-Zapomniałem przez te dzisiejsze awantury i knowania.
-Gdzie oni są.
-Ona jest sama w klubie i wisi właśnie na telefonie.
-To niech przyjeżdża do nas, jakoś się zabawimy.
-Tak! Ty jeden, a nas trzy?
-Obiecałem jej grę.
-Dobra już jej mówię. Zaprosiła Izę do nas na noc i zjawiła się ona bardzo szybko, jak na tą odległość.
-Cześć. Dzwoniłaś z klubu?
-Nie, rodziców nie ma w domu i postanowiłam przyjechać do Agaty. A o klubie, to sama zapomniałam.
-A cha. To znaczy, że Roberta nie będzie?
-Nie, on jest w Pradze, wróci w Niedzielę.
-To jutro idziemy do mnie, zgoda?
-A co na to twój tatko?
-Zapytam. Wiesz, że kiedy powiedziałam mu, iż Natalia nas zatrzymała, to ojciec nic nie zrobił. Powiedział tylko, że to bardzo dobrze i dodał, że to dojrzała decyzja. Wiesz już Karolinko skąd masz ten samochód?
-Nawet dystrybutor Mercedesa, nie wie kto to zamawiał.
-To pomyłka i dostałaś go już na zawsze. Ojciec rozmawiał z jakimś dyrektorem, a on zrealizował ten plan, nie czekając na potwierdzenie. Pytałam, czy oddać samochód, ale on powiedział, że nie. Dziwne prawda?
-Nawet bardzo.
-To może zapłacić?
-Nie, już pytałam. Mamy nawet nie próbować. Ojciec też mi zabronił.
-Ale mi nikt nie zabronił.
-Karolina, daj sobie spokój.
-Nie, bo to dużo pieniędzy i ktoś może mieć przez to problemy. A ojciec prosił, aby mu powiedzieć, komu ma oddać pieniądze.
-Właśnie próbuję tobie powiedzieć, że nikomu.
-Dobra, my idziemy spać. Powiedziała Jagoda i złapała Andrzeja za rękę i pomogła mu wstać. Razem wyszli z salonu i poszli do góry.
-My też już się zbierajmy i idziemy do pokoju Agaty wymyślić sobie grę.
-Chodźmy, on ma rację, już późno. I poszliśmy do góry.
-W co gramy?
-Może najpierw powiesz nam, czy musi się on tobie oświadczyć jeszcze raz, żebyś mogła z czystym sumieniem z nami spać?
-Nie, już przecież się oświadczył, to wyczerpuje ten temat, raz na zawsze.
-I z głowy.
-To może zagramy w te waszą grę z oblewaniem się.
-Nie ja mam lepszy pomysł. Dzisiaj to my będziemy się mu oświadczać i będziesz musiał wybrać, która z nas zrobiła to najlepiej i najciekawiej.
-Szkoda, że nie ma Pauliny, ona była dobra w takie gierki.
-Ty chamie, może zaprosić tobie jeszcze ciocię? Przemyślałem sprawę, a potem odpowiedziałem.  
-Sam ich zaproszę. I poszedłem do pokoju Jagódki.
-Nie zrobi tego. Usłyszałem głos Izabeli.  
-Zobacz poszedł. Zapukałem i usłyszałem "Proszę".
-Cześć. Zapraszamy was do wspólnej gry.
-Nie Szymon, dziękujemy.  Jesteśmy skonani, prawda Jagoda?
-A w co będziemy grać? Zaciekawiła się Jagódka.  
-Dziewczyny będą się nam oświadczać, a my z Andrzejem będziemy sędziami i mamy wybrać najlepsze i najciekawsze oświadczyny. Chodźcie, bo jak nie, to będę musiał być stronniczy.
-Jagoda, chcesz iść?
-A na czym to dokładnie ma polegać?
-Wy się oświadczacie, jak chcecie, a my mamy wybrać najlepiej wykonane i ciekawe oświadczyny jakie zobaczymy. Prostota i werwa, będzię się liczyć w tej zabawie.  
-To chcę. Ale ja też biorę udział?
-No tak, a myślisz, że po co ja przyszedłem po was oboje?
-Idziesz Andrzej? Zapytała Jagoda.
-Nie wiem czy chcę. Odparł.
-Darujesz sobie zobaczenie trzech młodych dziewczyn w piżamach? Dziwiła się i go troszkę podpuszczała.  
-Dobra przekonałaś mnie, idę. Wróciłem z Andrzejem i Jagódką do pokoju Agaty.
-Prosimy powitać nową i doświadczoną pannę Jagodę oklaskami i bardziej doświadczonego drugiego sędziego, który już dwa razy musiał się oświadczyć i jak widać, dobrze mu poszło! Pana Andrzeja D..........go! Który będzie czuwał nad tym, abym za bardzo nie był stronniczy. Dziewczyny klaskały, a później rzuciły się mu na szyję.
-Ale zaraz, co ja widzę, to zwykłe przekupstwo i łapówkarstwo. Panie kolego, ja to będę musiał zgłosić, to tak nie może być, to woła o pomstę do nieba. Widzi panna Jagoda, to co ja. Przecież to zwykły szantaż emocjonalny dla sędziego. Ja nie wiem, czy nie trzeba będzie wykluczyć go z grona sędziowskiego, a te co dają te łapówki zdyskwalifikować. Widzi panna, ja proszę zapisywać te nazwiska tych osób i o podanie ich mi do rozpatrzenia. Trzeba coś z tym zrobić. O! Jak je zdyskwalifikujemy Jagódko, to wygrałaś.
-Ej! Bo zaraz dostaniesz kopa! Powiedziała Agata.
-Właśnie! I ja też się do tego dołączę. Dodała Iza.
-Muszę nie być gorsza i też ciebie kopnę w tyłek. Stwierdziła Karolina.
-A jak tego dokonacie?
-Powiesimy was za ręce. Powiedział Andrzej. Podniosłem ręce do góry i stanąłem obok Jagody, prosząc ją o podniesienie swoich.
-No, ale zobacz. Jak będziemy wisieć tak razem, to popatrz, co się będzie działo. Będziemy się obijać, ocierać i nawet zobacz przytulać nas będzie do siebie grawitacja. I tak się podniecimy, że może wreszcie się pocałujemy i wisząc tak z dłoniami u góry może zmajstrujemy coś więcej, bo nogi będziemy mieli luźne.
-Szymon! Ty prosisz się o kopniaka, tak na poważnie w tej chwili. Bo jak tak, to ja z chęcią kopnę twoją dupinę gołą stopą. Bo to fajne uczucie kopnąć kogoś w pośladek. Rzuciła w moim kierunku Agata.
-Skąd wiesz?
-Zawaliłam kiedyś kopniaka Rafałowi.
-Jak będziesz go kopała, to my też chcemy.
-Widzisz Jagoda, mój tyłeczek będzie mnie bolał.
-Nie płacz, ja pocałuję. Przytuliła mnie.
-Hi, hi, hi. Widzisz i co głupio tobie?
-Ale ty się dzisiaj prosisz. Uważaj, bo się doprosisz.
-Koniec tych przepychanek i ustalcie sobie kolejność, a my się kładziemy i czekamy na pierwszą finalistkę gry o... !.... Ej! A właściwie, to o co gracie?
-O twój masaż. Stwierdziła luźno Agata.  
-Wygrasz! Jagódko, wygrasz!
-Y chy, y chy, y chy. Ja się zaraz dołączę do tego kopniaka. Powiedział Andrzej.
-A! To groźba karalna!
-Nie strasz, nie strasz, bo i tak na policję nie pójdziesz.
-Jak to nie i powiem, że jakiś starszy pan podgląda dziewczyny, a nawet powiem im więcej. Im się to spodoba, więc jak będą chcieć, to mogą przyjść i też się poprzyglądać. Hi, hi, hi.
-No teraz to tobie dowalę! Powiedziała Agata. Złapała poduszkę i pogoniła mnie do salonu, gdzie chwyciłem ją za ręce i przytuliłem mocno do siebie.
-Tak, nie płacz kochanie, spokojnie, ja ciebie też kocham.
-Ja tobie dam spokojnie. Szarpała się Agata.
-No już, tak, uspokój się, tak właśnie. Kiedy ją puściłem uspokoiła się i potulna jak baranek, powędrowała ze mną na górę. No! Może trwało to troszkę dłużej, bo załagodziła złość Agaty Jagoda, ale to standard, że musiał być tam ktoś, kto nie był w sporze, by mógł kontrolować Agatę.  
-I co dostałeś?
-Tak, o tutaj mnie uderzyła. Powiedziałem pokazując na policzek.
-Daj pocałuję.
-To nie prawda, ja go nawet nie dotknęłam. Widzisz jak kłamie.
-I tak go pocałuję. Jagoda podeszła i pocałowała mnie w policzek.
-Panie kolego, ja nie wiem, czy po takim łapówkarstwie, nie trzeba będzie zmienić przewodniczącego rady sędziowskiej. Kto jest za zmianą? Trzy dziewczyny podniosły ręce.
-Przegłosowane. Powiedział Andrzej.
-Wredoty! Żachnąłem się i z fochem na twarzy poszedłem się położyć.
-Zaczynajmy tą zabawę. Powiedział Andrzej.
-Pierwsza będzie Iza, druga Karolina, trzecia jestem ja, czwarta ciocia. Stwierdziła Agata. ~Chcielibyście wiedzieć, jak to dokładnie wyglądało, ale ja wam tego nie powiem. Napiszę tylko, jak to wyglądało z grubsza. Więc tak.... Iza poszła w całości na dobre, stare oświadczyny. Karolina zrobiła show, a w nim zawarte słowa weźmiesz moją rękę. Agata pojechała, niczym dziewczyna lekkich obyczajów próbująca złapać klienta. Jagoda zaś, zrobiła to lirycznie. I według mnie wygrała. Ale jak dziewczyny wybrały na przewodniczącego rady sędziowskiej Andrzeja, to ja mogłem tylko zasugerować, że mój wybór padłby, na Jagodę, Karolinę, Izę, a na koniec niestety na Agatę.
-Teraz grono sędziowskie pójdzie przedyskutować wynik i za chwilkę wróci, a wy dziewczyny, przebierzcie się w piżamy. Poszliśmy do gabinetu i zaczęliśmy debatować na temat tego, co zobaczyliśmy.
-I jak myślisz Andrzej, kto wygrywa ten wyścig o twój portfel?
-Jagoda. A ty myślisz, że kto mógłby zagrozić mojej kochanej Jagódce.
-Karolina miała dużą szanse. A trzecie miejsce?
-Ta mała blondi. Oznajmił mi.  
-Agata na dnie. No cóż, bywa i tak. Ale mam prośbę, ty im to powiedz.
-Dlaczego ja? Przecież jestem przewodniczącym składu.
-Właśnie. Dziękuję tobie za ten dar mojego szczęścia, a twojej porażki.
-Dlaczego tak mówisz?
-Kochamy te same kobiety, ale żaden z nas nie ma pojęcia, jak dać swojej szczęście. Powiedz, że nie zauważyłeś tego. Ty radzisz się mnie o Jagodę, a ja ciebie czasem o Agatę. Ale jesteśmy denni oboje, aż głupio to mówić, prawda. Kłócicie się czasem? Zapytałem Andrzeja siadając przy biurku.
-Rzadko, ale nigdy o jakieś ważne rzeczy.
-Kłócić, to się podobno trzeba umieć, a małżeństwo podobno jest niełatwe. To zawsze powiadał mi dziadek. I żeby pamiętać o tym, że każdy ma rację. Tylko, że każdy ma swoją.
-Mądry człowiek. Szymon, ty w życiu będziesz nieszczęśliwy, za dużo rozumiesz, a to nigdy nie daje się pogodzić ze szczęściem. To standardowa anomalia życiowa. Jedno prawo przeczy drugiemu. Zdrowy rozsądek jest rozdarty przez serce. Jedna zasada jest obalana na innym polu przez drugą.
-Nie ważne, byleby z Agatą.
-Ona też tak powiedziała, pasujecie do siebie. Chodź idziemy im podać werdykt. Poszliśmy wiedząc, że Agata zrobi się złośliwa. Ale gdy weszliśmy do pokoju wszystkie chciały wiedzieć, kto wygrał. Nikogo nie interesowało miejsce drugie i trzecie, tylko pierwsze.
-Dobra, cisza! Werdykt poda mój przyjaciel i narzeczony mojej przyjaciółki Jagody, oraz ojciec mej lubej Agatki.
-Witam, witam. Mam do powiedzenia wam coś dziwnego i zarazem ciekawego. Wygrała niewielką ilością punktów, a wygrać mogła każda Dziewczyna, która oświadczyny widziała już tyle razy, ile ja sam je robiłem. Moja wspaniała i kochana, Jagoda! Jak to powiedział, myślałem, że zacznie się gadanie, dlaczego ona, przecież ja też miałam dobrze zrobiony i przemyślany plan. A tu rozległy się brawa i wszystkie Jagodę uściskały, pogratulowały oraz wyszły z inicjatywą, żebyśmy teraz my pokazali, jak według nas powinny wyglądać oświadczyny.
-Teraz to sobie jaja robicie. Przecież ja nie mam, jak z nim konkurować. Słyszałyście, jak się oświadczyłem, moje tam były tylko słowa. I w tym momencie wszystkim opadły szczęki.
-Zaraz, twoje oświadczyny wyreżyserował Szymon. Słyszałaś to Jagoda? Zapytała Agata.  
-Przepraszam Szymon, miałem nic nie mówić.
-Spokojnie, Jagoda wie. Sam jej powiedziałem.
-Słucham, wiedziałaś? Od kiedy wiesz, że to Szymon?
-Od tygodnia, albo dwóch. Co za różnica i tak wiedziałam, że to on. Ale nie spodziewałam się, że zrobi to w taki sposób. Zamurowało mnie, jak Andrzej to zrobił. Plan Szymon, wymyśliłeś idealny. Andrzej, a teraz opowiedz nam, jak to było i może kiedy wpadliście na ten pomysł?
-Walentynki były w poniedziałek, a plan, Szymon powiedział mi w sobotę, jak gdzieś wychodziliśmy i zabrałem jego i Agatę do gabinetu. Chciałem zapytać go, co tobie kupić na walentynki futro, czy biżuterie i wtedy Agata go uderzyła w ramię pytając, skąd wiedział. Zdenerwowana nie chciała wysłuchać tego, co miał do powiedzenia i wściekła dodała, że nie chce wiedzieć, bo się tobie wygada, więc wychodzi. Szymon stanął zdziwiony i powiedział mi, jak mam wybrać tobie prezent. Powiedziałem mu, że mam do odebrania pierścionek zaręczynowy w poniedziałek. Wymyślił to wszystko, ot tak na poczekaniu i powiedział tylko, że tą przysięgę mam napisać sam. Powiedział mi co powinna zawierać. Długo nad nią myślałem, a później cały dzień się jej uczyłem na pamięć. Bałem się, że zapomnę, albo się pomylę lub trzasnę innego babola. Wyszło idealnie, prawda?
-Tak. A ty Agata, co masz do powiedzenia?
-Byliśmy na spacerze i rozmawialiśmy o walentynkach, Szymon powiedział, że jesteś facetem starej daty i kupisz, albo biżuterie, albo futro. Jak zadałeś nam to pytanie, z zieleniałam ze złości. Przegrałam z nim zakład nawet nie pytajcie o co. Zresztą mogę powiedzieć, bo to już nie istotne. Obiecałam mu, że prześpię się razem z nim i pchełką, jak będzie musiał.
-Zaraz. Pchełka to Mariola, dziewczyna Piotrka. Prawda, dobrze myślę?
-Tak.
-A co to ma do rzeczy?
-Zagwarantował swoją osobą ich związek.
-Szymon, co obiecałeś Marioli?
-Że jak ich związek się rozleci do końca kursu, to się z nią prześpię. Ale nie chcę zdradzić Agaty, więc powiedziałem jej to na spacerze, a ona wymyśliła ten zakład. Resztę znacie. Nie patrzcie tak na mnie, wiem jestem nienormalny.
-Może i tak. Ale jesteś kochany. Powiedziała Karolina i przytuliła mnie. Później zrobiła to jeszcze reszta dziewczyn.
-Dobra koniec tej zabawy idziemy spać bo już prawie druga godzina.
-Dobrze, chodźmy spać, bo jestem zdechły. Powiedziałem i poszliśmy wszyscy pod prysznic i do łóżka, oczywiście bez Andrzeja i Jagody. Kiedy szliśmy spać, zapytałem dziewczyny o wygraną Jagody.
-Dziewczyny, to co to wy powiedziałyście, że jest wygraną?
-Masaż, a co?
-Jagoda wygrała.
-Masz rację. Powinna odebrać swoją nagrodę.
-To nie będzie trudne, mam tutaj w Zielonej dziewczynę, która się zajmuje masażem i innymi takimi rzeczami. Umówię ją na wizytę.
-Iza poczekaj, zróbmy coś więcej. Jagoda dała mi pięć milionów na to, abym wymyślił coś dla niej i Andrzeja.
-Szymon, ale to pieniądze Jagody na twoje marzenie.
-Tak, ale to samo zrobił Andrzej, żeby wytrącić Jagodę z monotonii dnia codziennego, więc może zróbmy im, idealną randkę.
-Tak! Zabawmy się i niech każdy coś wniesie do tego planu.
-Szymon, co ty znowu świrujesz?
-Agatko, Jagoda wygrała, tak? Mam ja jej zrobić ten masaż, tak jak zasugerowałyście?
-Nie. Ten plan z idealną randką, to dobry pomysł, zgadzam się.
-Dziękuję.
-O! Szymon, jak już rozmawiamy w tym temacie, to lot balonem ze śniadaniem w chmurach będzie w ostatni weekend Marca. Chyba, że pogoda to zniweczy, to będzie przesunięte na następny i następny i tak dalej. Pierre zgodził się na wszystko i powiedział, że on ma samochód, który za nim jeździ, kiedy on jest w powietrzu.
-O czym Karolina mówi?
-Przepraszam, nie pomyślałam, że Agata jeszcze nie została wtajemniczona w ten plan.
-Dobrze wyszło. Miałem jej to powiedzieć dzisiaj, ale było takie zamieszanie, że wypadło mi z głowy.
-Ale co?
-Jagoda dostanie jedno z moich marzeń. Chcę, aby zjedli śniadanie w chmurach. To dlatego powiedziałem jej, że będzie "w niebo wzięta", bo to będzie dosłownie.
-Oddajesz mojej cioci, swoje marzenie i chcesz mi powiedzieć, że jej nie kochasz.
-Kocham ją, ... jak mamę. A to dla tego, że oddała swoje życie na wychowanie ciebie. Ciebie którą kocham ponad życie. Widziałem jak łzy wielkości grochów poleciały Agacie po policzkach. Przez łzy widziałem, jak przez szkło powiększające, jej wielkie piegi. To było niesamowite. Wstała, podeszła i przytuliła się do mnie. Dziewczyny też się popłakały, jak przy oglądaniu jakiegoś filmu.
-Pomogę wam i przepraszam, więcej nie będę ciebie obwiniać o to, że zaczepiasz mi ciocię.
-Agatko, to nie o to chodzi, że ja chcę ją..., no wiesz. Ona ma naprawdę niesamowity charakter. Jak Karolina, która pomoże tobie nie chcąc niczego w zamian. Takie osoby to ideały. To chodzące po świecie Anioły. Zrozum to wreszcie. Ona zrobiła dla ciebie coś, czego nie zrobiłby nikt inny. Podporządkowała całe swoje życie pod ciebie, nie widzisz tego?
-Widzę. Nie zmieniała mnie, tylko pilnowała, żebym nie zeszła na złą drogę. Tylko tyle, a tak wiele jej zawdzięczam.
-Kładziemy się do łóżka. Resztę ustalimy jutro u Izy. Będziesz Karolinko?
-Tak, jak ty będziesz to ja też. Poszliśmy spać, jednak Agata naprawdę zmienia się pod moją miłością. Agata zasnęła i Iza już spała, gdy usłyszałem głos Aniołka.
-Szymon śpisz?
-Jeszcze nie, dlaczego pytasz?
-Jak ty to robisz, że ona jest taka uczuciowa?
-Dziewczyny takie są, co w tym dziwnego?
-Kiedyś..., jakie kiedyś. Jeszcze czas temu, po takim tekście dostałbyś lute w twarz. A dziś.... Ty naprawdę masz dobry wpływ na nią.
-To nie działa w jedną stronę, możesz mi wierzyć.
-Dobranoc Szymon, śpij dobrze.
-Miłych snów, Aniołku ty mój. Już się więcej nie odzywaliśmy. Choć tak jak ja, Karolina nie mogła zasnąć. Wiedziałem, ale już jej nie zaczepiałem, ona zresztą mnie też.

kaktus

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 5270 słów i 28804 znaków, zaktualizował 5 wrz 2018.

Dodaj komentarz